Skocz do zawartości
Nerwica.com

Promyczek

Użytkownik
  • Postów

    42
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Promyczek

  1. Witaj!!! Tez jestem z Czestochowy. Wiem co przezywasz, bo sama choruje od 6 lat, niestety do tej pory nie bylam u zadnego lekarza, tak prawde mowiac chcialabym chodzic tylko na terapie. Nie chcialabym brac zadnych lekow, gdyz po pierwsze mam jeszcze inne drobne problemy ze zdrowiem i nie chce sie dodatkowo faszerowac chemia, a po drugie chcialabym niedlugo postarac sie o dzidziusia :) Nie umiem Ci nic poradzic, bo jeszcze sama nie uporalam sie z wlasna choroba, ale wiedz, ze jest w Twoim miescie ktos komu tez jest bardzo zle i kto ciagle gdzies na dnie serca ma nadzieje, ze bedzie dobrze Trzymam kciuki za Ciebie
  2. Witaj!!! Tez jestem z Czestochowy. Wiem co przezywasz, bo sama choruje od 6 lat, niestety do tej pory nie bylam u zadnego lekarza, tak prawde mowiac chcialabym chodzic tylko na terapie. Nie chcialabym brac zadnych lekow, gdyz po pierwsze mam jeszcze inne drobne problemy ze zdrowiem i nie chce sie dodatkowo faszerowac chemia, a po drugie chcialabym niedlugo postarac sie o dzidziusia :) Nie umiem Ci nic poradzic, bo jeszcze sama nie uporalam sie z wlasna choroba, ale wiedz, ze jest w Twoim miescie ktos komu tez jest bardzo zle i kto ciagle gdzies na dnie serca ma nadzieje, ze bedzie dobrze Trzymam kciuki za Ciebie
  3. Ja nie jestem w stanie wytrzymac na mszy, dlatego odkad zachorowalam bylam w kosciele moze z 3-4 razy, za kazdym razem stalam spanikowana i przed koncem musialam wyjsc, bo nie dawalam rady Ale wierze w Boga bardzo mocno i przykro mi, ze nie chodze na msze, ze nie daje rady. I wierze, ze jedynie Bog i wiara moze mi pomoc.Nie obwiniam Go za swoja chorobe, mysle, ze po prostu jest ona dla mnie jakims sprawdzianem, proba ktorej poddal mnie Bog. Moze pisze jak stara dewota , ale tak wlasnie mysle
  4. Ja nie jestem w stanie wytrzymac na mszy, dlatego odkad zachorowalam bylam w kosciele moze z 3-4 razy, za kazdym razem stalam spanikowana i przed koncem musialam wyjsc, bo nie dawalam rady Ale wierze w Boga bardzo mocno i przykro mi, ze nie chodze na msze, ze nie daje rady. I wierze, ze jedynie Bog i wiara moze mi pomoc.Nie obwiniam Go za swoja chorobe, mysle, ze po prostu jest ona dla mnie jakims sprawdzianem, proba ktorej poddal mnie Bog. Moze pisze jak stara dewota , ale tak wlasnie mysle
  5. Uwielbiam jezdzic samochodem, czuje sie bezpiecznie, nie mam lekow, nie lapie mnie panika Za to w tramwaju, autobusie, pociagu- koszmar
  6. Uwielbiam jezdzic samochodem, czuje sie bezpiecznie, nie mam lekow, nie lapie mnie panika Za to w tramwaju, autobusie, pociagu- koszmar
  7. Ja w kosciele od czasu mojej choroby bylam moze ze 4 razy i za kazdym razem czulam sie strasznie. Mialam straszne napady paniki A tak bardzo chcialabym isc do kosciola, normalnie sie pomodlic, bo wiara i Bog jest dla mnie bardzo wazny. Moj partner coraz czesciej wspomina o slubie, a ja...jestem przerazona na sama mysl, nie dam rady!!!!!
  8. Promyczek

    mam doła!

    Sprobuje :) Jak tylko odwaze sie wyjsc sama z domu
  9. Promyczek

    mam doła!

    Tylko boje sie, ze ten panstwowy nie potraktuje mnie powaznie Powie "Nic pani nie jest". Tego sie boje Mam takiego interniste, kiedys mialam problemy z sercem, chodzilam do niego kilka razy proszac o skierowanie na badania specjalistyczne, nie chcial mi dac, bo twierdzil, ze mloda jestem na chorowanie, ze na pewno nic mi nie jest. I tego sie boje, ze panstwowy psychiatra tez mnie tak potraktuje
  10. Jestem tu od niedawna i tez balam sie, ze nikt nie przeczyta mojego posta :) Tez chce sie wybrac do psychiatry, ale na razie (glownie dlatego, ze mnie nie stac) jeszcze do niego nie dotarlam
  11. A moj... nie wie Jestesmy razem od roku, wspominalam mu na poczatku, ze mialam taki problem, ale udawalam, ze wszystko juz ok(to faktycznie byl moment kiedy bylo mi lepiej i myslalam, ze moze juz uda mi sie nerwice pokonac) A teraz wstydze sie mu powiedziec Boje sie, ze nie zrozumie (choc naprawde jest bardzo wyrozumialy i wiem, ze by sie nie odwrocil ode mnie), boje sie, ze... wlasciwie sama nie wiem czego Moze gdzies tam ludze sie, ze jak bede udawac, ze jestem zdrowa, to tak naprawde bedzie....naiwne wiem, ale na razie nie umiem inaczej
  12. Zawsze robi mi sie slabo Wystarczy, ze wyjde, do sklepu, znajomych, wejde do autobusu, zaraz mam wrazenie, ze zemdleje Dlatego tez zamknelam sie w domu, zadko gdzies wychodze Wygladam przez okno i zazdroszcze ludziom, ze smieja sie, spaceruja, jezdza pociagami, autobusami, zazdoszcze im, ze zyja normalnie
  13. Promyczek

    mam doła!

    Dziekuje :) Balam sie troche, ze nikt mi nie odpisze :) Walcze kazdego dnia, chce walczyc, i gdzies w glebi serca wierze, ze moze kiedys, moze znow bede mogla wyjsc gdzies i nie bac sie, ze zaraz zemdleje, umre, albo jeszcze cos innego Tak bardzo chcialabym w koncu zyc normalnie Musze sprobowac skads zdobyc pieniadze na wizyte u lekarza. Choc kiedy mam taki dzien jak dzis, kiedy nawet w wannie dopada mnie lek, nie mam juz na nic nadziei
  14. Promyczek

    mam doła!

    Nie wiem czy to dobre miejsce na moja historie, ale jak sie nie wygadam to zwariuje, wiec pozwole sobie napisac tu moja historie Wlasnie rozpoczynam 6 rok zycia z nerwica lekowa. Gdy zachorowalam mialam 19 lat, wlasnie zdalam mature, dostalam sie na studia, myslalam, ze swiat nalezy do mnie, bylam taka szczesliwa. Pewnego dnia gdy wracalam z zakupow poczulam sie zle, zrobilo mi sie slabo, serce zaczelo mi sie tluc, brakowalo mi powietrza, drzaly mi rece. Usiadlam na lawce, poczulam, ze nie dam rady zrobic kroku dalej, myslalam, ze umieram, ludzie mijali mnie, a ja siedzialam i modlilam sie. Nie wiem jak dlugo siedzialam, w koncu podszedl do mnie kolego, ktory akurat tamtedy przechodzil, powiedzialam mu, ze zle sie czuje, zaprowadzil mnie do domu. Powiedzialam rodzicom, ze czuje sie zle, nawrzeszczeli na mnie(zawsze wszystkie sprawy zalatwiali ze mna krzykiem), powiedzieli, ze to na pewno moja wina, ze nie jem witamin, nie chodze na spacery itp. Zrobilam badania, wszystko bylo w porzadku. Rodzice uspokojeni nakazali mi jesc witaminy, a ja...balam sie powiedziec, ze nadal czuje sie zle. Balam sie wychodzic z domu, kiedy tylko wychodzilam na dwor, wszystkie dolegliwosci wracaly, dusznosci, uczucie, ze zaraz zemdleje i ten potworny, paralizujacy strach. Kiedy zaczelam studia bylo jeszcze gorzej, jazda autobusem naq uczelnie przekraczala moje mozliwosci, na wykladach nie moglam sie skupic, caly czas czulam potworny strach, ze zaraz zemdleje, meczylam sie tak 4 miesiace, pozniej zrezygnowalam ze studiow. Oczywiscie znow krzyk i awantura w domu, a ja balam sie powiedziec rodzicom prawdy, sklamalam, ze po prostu wybralam zly kierunek, ze nie interesuja mnie te studia. Zamknelam sie w domu na 2 lata, nawet wyjscie do pobliskiego sklepu przekraczalo moje mozliwosci. Rodzice wyzywali mnie od leniow, twierdzili, ze jestem glupia i nieodpowiedzialna, a ja... plakalam i balam sie nadal. To wtedy dowiedzialam sie o czyms takim jak "nerwica lekowa". Poczulam jak wraca mi chec do zycia, pomyslalam, ze i dla mnie jest jeszcze jakas nadzieja, zebralam sie na odwage i powiedzialam rodzicom, ze chcialabym zglosic sie do psychologa. Kolejna awantura, ze wymyslam sobie choroby, ze powinnam sie wziasc do roboty, a nie gadac glupstwa i szukac chorob w sobie na sile. Co mialam zrobic? Skad wziac pieniadze na wizyte u psychiatry lub psychologa? Pogodzilam sie z mysla, ze musze poradzic sobie z tym sama. Postanowilam wrocic do nauki. Wybralam dwuletnia szkole pomaturalna. Zmuszalam sie codziennie do jazdy autobusem, do siedzenia na wykladach. Na poczatku jakos dawalam rade, ale po kilku miesiacach strach mnie przerosl. Na zajecia jezdzilam z kolezanka jej samochodem, na wykladach i cwiczeniach zagryzalam wargi do bolu i modlilam sie, aby Bog dal mi sile to wytrzymac, pokonac ten lek. Udalo sie skonczylam ta szkole, choc Bog jeden wie ile wysilku mnie to kosztowalo. Skonczylam szkole w lipcu ubieglego roku, myslalam, ze juz najgorsze mam za soba, niestety. Moj strach powrocil ze zdwojona sila. Znow siedze w domu, znow boje sie wyjsc za prog, siedze i rycze, bo wiem, ze nie dam sobie sama z tym rady. Nie mam juz sil, nie chce mi sie zyc. Mam dopiero 25 lat, a czuje sie jak 80 letnia staruszka. Boje sie wyjsc z domu, boje sie stac w kolejce w sklepie, boje sie wsiasc do autobusu, tylko w domu sie nie boje. Dziekuje, ze moglam tu napisac wszystko co mnie boli, naprawde nie mam komu sie zwierzyc, nie mam z kim o tym porozmawiac. Nie mam sily walczyc sama ze soba, nie dam rady. Przeraza mnie mysl, ze jedyne co mnie jeszcze w zyciu czeka to ten paralizujacy strach...
  15. Promyczek

    I ja witam

    Witam wszystkich. Jestem nowa i bardzo sie ciesze, ze Was znalazlam Nareszcie wiem, ze nie jestem inna, ze sa ludzie, ktorzy tak jak ja maja problem Dziekuje ze jestescie i mam nadzieje, ze zostane tu z Wami na dluzej :)
×