Skocz do zawartości
Nerwica.com

Waplo

Użytkownik
  • Postów

    566
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Waplo

  1. Tak jak wcześniej napisałem w silnej (i nie tylko)depresji leki to podstawa - mnie parę razy uratowały "skórę" . Kiedy miałem epizody depresji moje pozytywne podejście bardzo ,krótko i słabo działało - nie wiem ,może to mózg jest tak wtedy zajechany,że nie potrafi zaskoczyć(zero endorfin) i trzeba bardzo długo się motywować aby poziom endorfin podniósł się do takiego poziomu aby mózg podjął ten temat- nie wiem może zbyt krótko się motywowałem -ale sami wiecie jak jest ciężko i jak pragniemy aby przyszedł jak najszybszy konkretny efekt .Czasami stawałem się bardziej zdecydowany i ostry bo to też daje krótkotrwały przypływ energii ale według mnie to PUŁAPKA ,bo przynajmniej u MNIE trwało to krótko i dawało małe efekty i długie konsekwencje np.w postaci jeszcze większego wyczerpania W ogóle w depresji próbowałem wielu innych rzeczy np.biegania ,ćwiczenia (to też mi przez krótki czas pomagało) ale wydaje mi się ,że ważne jest wypracowanie jakiegoś dobrego psychicznego schematu reagowania bo myślę ,że to on najwięcej może zmienić. Dlaczego tak sądzę ?! ... ponieważ kiedy w depresji na nic nie miałem już siły,wszystko wydawało się bez sensu i mnie przerastało potrafiłem podjąć jednak próbę wysiłku fizycznego np. biegania, przebiec parę kilometrów po ,których poczułem się lepiej (w tym momencie sądząc ,że zawsze będzie takli efekt) a po paru dniach efekt ten potrafił być coraz słabszy aż do zaniknięcia i stracenia motywacji.Czyli w depresji udawało mi się wydobyć siłę fizyczną i to całkiem sporą(mimo ,że każda rzecz sprawiała mi problem) a miałem ogromne problemy z zachowaniem "energii psychicznej". Chciałbym zaznaczyć ,że wszystko co tu piszę nie piszę jako dobrą radę ... są to tylko MOJE OSOBISTE SPOSTRZEŻENIA. Każdy z nas jest trochę inny i sam powinien zacząć obserwować siebie - wydaje mi się ,że dobry jest taki dzienniczek nastrojów ,naszych myśli,wniosków, spostrzeżeń np. co nam poprawiło nastrój( najlepiej z datami bo po czasie to wszystko umyka ). Zawsze chciałem to zrobić ale w depresji nie chciało mi się a w hipo wydawało mi się że panuję nad wszystkim -szkoda .Zapamiętałem tylko parę ważnych rzeczy np.że alkohol w silnej depresji nie poprawiał mi nastroju a wręcz go pogarszał albo dawał "RULETKĘ NASTROJÓW" - szybkie fazy od DEPRESJI do AGRESJI.Obecnie unikam go a jeżeli już to male dawki i jak najrzadziej. Alkohol ma też pozytywne działanie np. na układ krwionośny ale w dawkach "aptekarskich" . Moim zdaniem przynosi znacznie więcej minusów niz plusów a w szczególności chorobach psychicznych ponieważ daje większą odchyłkę nastrojów i ich konsekwencji... jest to czasami "rosyjska ruletka".Sam kiedyś chcąc poprawić sobie nastrój w depresji (nie aż tak silnej )prawie to nie skończyło się próba samobójczą ale ... po prostu mnie ścieło po około 150 g wódki (?!) i ... zasnąłem ,po czym obudziłem się po około 1 godzinie w jeszcze innym nastroju (niepokój). Powiem co teraz mnie m.in pomaga jak mam lekkie zwątpienia (mimo remisji). Po pierwsze polubiłem siebie i nie jestem tak krytycznie nastawiony do siebie jak wcześniej,daje sobie więcej tolerancji i luzu. Staram się coraz więcej rzeczy planować i to nie na ostatnią chwile bo.... zawsze coś wpadnie niespodziewanego(chroni mnie to przed niepotrzebnym stresem,który potrafi nieźle człowieka wypalić), staram się uśmiechać jak najczęściej chociażby do siebie (mimo iż czasami ciężko-lubię powiedzenie "JAK SIĘ NIE MA CO SIĘ LUBI TO SIĘ LUBI CO SIĘ MA" ,staram się włączać jak najczęściej logikę a nie ... emocje słowami co TO DA ?! JAK ZROBIĘ TO TAK CZY ODWROTNIE (przewidywanie skutków i konsekwencji - plusów i minusów , za i przeciw i ... wybieram opcję . Staram się unikać zachowań agresywnych bo mnie to szybko wypala a po za tym często później żałuję swojego postępowania. Mówiąc krótko staram się zachowywać jak najłagodniej ale zdecydowanie i asertywnie (sama łagodność po pewnym czasie daje frustracje bo Życie to nie jest bajka. Określam sobie co tak naprawdę dla mnie jest ważne a co jest mało istotnym drobiazgiem np.ciągłe pretensje pani X czy pana Y wiecznie niezadowolonych z natury -nie marnuje tym samym energii na bezsensowną walkę. Oczywiście w różnych sytuacjach różnie to działa ,jeżeli następuje kumulacja złych rzeczy wybucham ale jak najszybciej staram się znowu wrócić na tą drogę i mam nadzieję ,że jak będę to dalej "trenował" to wpadek będzie coraz mniej i coraz rzadziej(już są bardzo duże rezultaty ) Na koniec powiem co robię jak to wszystko co napisałem słabiej działa (jest to mój osobisty patent o którym w pędzie Życia czasami zapominam ale ... u mnie całkiem dobrze się sprawdza). Jeśli już za bardzo się nakręciłem i chemia mózgu nie pozwala przebić się logice i innym argumentom powtarzam sobie często słowo "LUBIĘ" w myślach obrazując sobie np.pozytywne obrazy(UŚMIECHNIĘTE TWARZE , SYMPATYCZNE CHWILE Z MOJEGO Życia itp.) lub staram się wydobyć jak najwięcej pozytywów z danej sytuacji ...takie pozytywne wyszukiwanie PLUSÓW .Wydaje mi się (ale i działa ... przynajmniej w Remisji),że wrzucając słowo LUBIĘ czy inne budujące słowo powstrzymuję BLOKUJĘ napływ negatywnych i stresujących myśli ...tak jak bym chciał odsunąć tor myślenia mojego mózgu od sytuacji stresowej i jak najszybciej osłabić jej działanie czymś pozytywnym ... czym szybciej to robię tym szybciej to działa i szybciej przecina spiralę negatywnego nakręcania. Taki prosty przykład ... znowu za późno wyszedłem z domu ... mózg podpowiada znowu się spóźnisz siermięgo ,ciągle to samo, zmienik cię opieprzy itd. ... a ja wtedy przecież LUBIĘ biegać może jednak zdążę na tramwaj a jak nie to przeproszę zmiennika i następnym razem zrewanżuje się przyjdę wcześniej i On będzie mógł szybciej pójść do domu. Wydaje mi się,że to takie BLOKOWANIE negatywnych myśli po przez wyszukiwanie MYŚLI POZYTYWNYCH. Mam nadzieję,że mój post komuś pomoże ,trzeba tylko pamiętać ,że trzeba to ćwiczyć aby weszło nam w nawyk i wyparło stare zasiedziałe złe nawyki - to jest moja osobista indywidualna terapia o której też czasami zapominam ale dzięki niej coraz rzadziej zbaczam z tej drogi i coraz szybciej odreagowuję . Mam nadzieję ,że się nie mylę. Pozdrawiam .Tomek
  2. Powiem prosto - NIE WIEM!!! Wydaje mi się tylko,że chad może bardzo silną skłonnością do ogromnych wahań nastroju(zakłócona chemia mózgu,geny ... ??? ). Nie leczona tak jak każda choroba dalej się rozwija powodując dalsze rozstrojenie psychiki i tak nadszarpniętej tą podatnością . Ja mam nadzieję ,że z chadem jest tak jak z innymi genetycznymi chorobami - można te skłonności minimalizować i korygować np.przy skłonności genetycznej do cukrzycy odpowiednie postępowanie potrafi nie dać się rozwinąć lub zahamować rozwój tej choroby ( odpowiednia dieta, ruch i inne procedury ) Jak widać samo stosowanie coraz nowszych leków w cukrzycy bez profilaktyki,diety itd. nie daje tak dobrych efektów... ale jak połączymy...efekty mogą być zaskakujące. U mnie zmiana podejścia do siebie , nie powtarzanie tych samych błędów, zastępowanie starych złych nawyków lepszymi bardzo mi pomogło i jestem przekonany ,że przedłuża mi to Remisję .Poza tym cały czas staram się korygować ,nawracające stare nawyki - jeżeli tego nie będę robił to znowu wypadnę poza ramy. W Remisji najłatwiej to kontrolować i daje to dobre efekty bo w tym okresie najbardziej "REALNIE" odbieramy Świat. Czym dalej odpadniemy tym gorzej co nie znaczy ,że nie warto. Można np. porównać depresję do skoku do wody - czym mniejsze mamy doświadczenie i czym głębiej zanurkujemy tym większe problemy z wypłynięciem na powierzchnię a może się to nawet skończyć tragicznie. Dlatego uważam że oprócz leków bardzo ważne jest stałe kontrolowanie swoich nastrojów . Powinniśmy jak najwcześniej zauważać czerwoną lampkę i jak najszybciej odpowiednio reagować . Wiem,że dla Ludzi ,którzy teraz mają depresję ciężko się wydostać z tego stanu ale warto próbować już teraz uczyć się odpowiednich zachowań a kiedy już się będzie w Remisji pamiętać ,że nie jest ona na stałe - trzeba ją kontrolować . Jeżeli tylko zacznie nas nakręcać w górę to szybko trzeba podjąć jakieś kroki ( jeżeli to się nam wymyka z pod kontroli to wizyta u psychologa,psychiatry , LEKI itd.) bo później będzie coraz gorzej wyskoczyć(wiem że hipo jest fajne ale ... to PUŁAPKA ).W każdej chorobie fizycznej czy psychicznej czym wcześniej odpowiednio zareagujemy tym lepiej - nic nie robienie pogarsza raczej sprawę) Ja kiedy zauważamy ,że Świat, ludzie stają się "gorsi" to zapala mi się czerwona lampka ( mam cały czas wpadki ale że szybko staram się je korygować i chyba dlatego są coraz krótsze i słabsze ) i staram się czasami na siłę szukać plusów,pozytywów częściej uśmiechać chociażby do siebie, nie dawać się negatywnie nakręcać przez samego siebie i innych itp. bo wiem że nie ma to sensu i tylko będzie gorzej jak tego nie przystopuję na początku(to jak toczący się kamień z góry jeżeli go nie zatrzymamy na początku to pozwalamy na nabranie coraz większej energii.Będąc w Remisji jest o wiele łatwiej to wyłapać i zastopować dlatego Remisja jest dla mnie PODSTAWĄ . W depresji moje pozytywne nastawienie szybko się wykruszało. To dobrze ,że już muszę iść do pracy bo sam mam już dosyć swojego mądrzenia . To co tu napisałem nie uważam za pewnik ale mi to osobiście pomaga - nawet zmieniłem swój podpis na Forum .
  3. Robert i Waplo - naprawdę nie widzicie różnicy pomiędzy zachorowaniem na depresję, a depresją w czadzie??? My nigdy nie wyzdrowiejemy, a oni TAK!!!!!!!!! Natężenie choroby w pewnym okresie może być podobne. JOSE 2 wszystkiego najlepszego z okazji Barbórki . Post będzie trochę spóźniony bo poprzedniego nie zapisałem i ...znikł . A teraz nie będzie już tak przyjemnie . Nie zgadzam się z Tobą ,że zwykła depresja jest mniej niebezpieczna ... Każda depresja jest niebezpieczna , czy ta spowodowana nieszczęśliwą miłością ,nadmierną wrażliwością na "opinię publiczną" czy stres, sytuacją ekonomiczną ,stratą kogoś Bliskiego ... czy jakąś odmianą choroby psychicznej bo każda depresja może się skończyć tragicznie. Według mnie największym niebezpieczeństwem chadu jest jego amplituda odchyleń (od silnej depresji,która powoduje ,że nawet najprostsze rzeczy są dla nas ponad siły do sytuacji manii kiedy czujemy się prawie jak "wybrańcy " nie mówić już o szybkiej zmianie tych faz kiedy mózg nie wie co się dzieje i zaczyna "wrzeć ". W wypadku np. depresji spowodowanej np.czynnikami ekonomicznymi poprawa materialna usuwa problem a chadzie nie musi być w ogóle z tym związana. Ja od około 2,5 roku mam remisję, pracuję i całkiem dobrze funkcjonuję i nie uważam siebie spisanego na straty z powodu choroby. Moje doświadczenie (cały czas obserwuję i się uczę),kolejność, powtarzalność cykli choroby i jej efektów spowodowały ,że zacząłem powoli wyciągać wnioski i obserwacje. Doszedłem do wniosku (na razie takiego ) ,że istotą walki z chorobą w moim przypadku jest ... dążenie do Remisji i jak najdłuższe jej utrzymanie. Teraz jak pojawiają się pierwsze objawy hipomanii( np.gdy 4 godziny snu dają mi wrażenie pełnej regeneracji,zbyt duży bezpodstawny optymizm,nadmierne pobudzenie itp.itd.) wcale się nie cieszę bo tyle razy to przerabiałem i wiem co będzie potem. Tak samo jak leciutko zaczynam jechać w dół ( np.przyjemna melancholia - jeszcze!!! ) Wiem że to jest ostrzeżenie i trzeba zacząć działać. W wypadku lekkiego dołowania staram się (czasami na siłę) wyszukiwać pozytywy (np. szukam plusów danych sytuacji ,które dają mi na przyszłość doświadczenie ,staram się jak najczęściej uśmiechać choćby do samego siebie, określam co jest dla mnie ważne a co jest tylko zżerającym energię drobiazgiem (np. staram się nie przejmować za bardzo "opinią publiczną" - dwóch Polaków i ...3 zdania) Robię najlepiej jak potrafię a potem zlewam albo koryguję.Mówić krótko - uważam ,że oprócz leków które dobrze ustawione często ratują życie potrafią wyciągnąć z najgłębszej depresji lub opanować manię to jak jesteśmy już w Remisji nie podbijajmy sobie bębenka i nie mówmy ,że to się nam należy po tak długiej depresji lub w drugą stronę ... świat jest do dupy i nic nie ma sensu bo to jest pułapka ,która powoduje nasze większe rozhuśtanie nastrojów. Obecnie Remisja i stabilizacja jest dla mnie celem ,który daje mi szansę w walce z Tą chorobą i wiem że muszę cały czas uważać( tak samo jak alkoholik ) by nie wrócić do starych złych nawyków. Powrót do złych nawyków to pożegnanie z Remisją ,która akurat u mnie nie jest monotonna ale pozwala mi więcej zauważać i lepiej funkcjonować. Nie chcę być znanym artystą z jazdami w górę i w dół uzależnionym od różnego rodzaju używek powodujących penetrację skrajności mózgu a raczej szukam cały czas stabilizacji -środka- może właśnie to jest ten "Złoty Środek" dla tej choroby. Uważam,że np. alkohol powoduje w depresji , Remisji czy mani jeszcze większe straty i rozregulowanie niż pożytek. U mnie w hipo dawał jeszcze większe i szybkie nakręcenie(był katalizatorem dla endorfin) a co za tym idzie szybszy zjazd ... a w depresji pogłębienie tego stanu ( nie było już endorfin więc katalizator sam nic nie zrobi) i mnie tylko przymulał lub potęgował depresję. Post jest i tak za długi a poza chce mi się spać . Pozdrawiam. Tomek
  4. Waplo

    Skojarzenia

    chory człowiek - lekarstwo
  5. Waplo

    Skojarzenia

    na NIEPODLEGŁOŚĆ - tylko Piłsudski
  6. Waplo

    Skojarzenia

    Kangur - wybić się
  7. Chyba mnie trochę poniosło z obietnicą (na szczęście napisałem -MOŻE ) -włączyłem sobie karaoke w domku ... czyli zero publiczności ,zero stresu , utwór który lubię, tylko mikrofon,mój "talent" i ja ... i CO ?!!! ... P O R A S Z K A - w EKIPIE wyłączyli by mi mikrofon i nie pozwolili dopić soku pomarańczowego plus extra dodali symfonie gwizdów. To co wyszło z mojej krtani przypominało raczej czytanie bez wyczucia rytmu niż leżało koło oryginalnego wykonania. Ale ja jestem uparty i ni poddam się tak łatwo ... ja po prostu czuję ,że mam potencjał i ukryty jeszcze talent . Nie wiem kiedy ale zaśpiewam w Ekipie choć bym miał wynająć dla siebie ochroniarzy . Jak dla mnie Follow wybrała najładniejszy utwór, Alicja - najbardziej emocjonalny i najtrudniejszy do zaśpiewani a Dominice poszło SUPER . Niestety leciałem na kolejkę i nie mogłem posłuchać "Candy z Pieprzem"- następnym razem poproszę Żonkę o dłuższą przepustkę. Do końca roku nie pojawię się raczej na spotkaniach bo ... muszę ćwiczyć , ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć chociażby dlatego,że chyba zakochałem się w karaoke (na razie bez wzajemności - ale kropla drąży skałę a ja mam czas i samozaparcie ) ioraz lubię sok pomarańczowy Pozdrawiam. Tomek.
  8. Dzięki Wszystkim za wspólne spotkanie. Już powiedziałem Kai iż tak mi się spodobało karaoke,że MOŻE następnym razem "wyszarpne" mikrofon i ... też coś "zanucę" .
  9. Robert - potwierdzam - bo depresja nie jedno ma imię i nie można wszystkich zaburzeń psychicznych brać do jednego worka chociażby z powodu ich różnorodności , różnego stopnia nasilania, sytuacji np. ekonomicznej , stanu psychiki ,nawarstwienia problemów (które potrafiły by powalić nawet zdrowego człowieka na kolana)itp. Żeby zrozumieć skalę czyichś problemy to trzeba by było być w "Jego skórze".
  10. _Jack_ dobrze ,że co jakiś czas umieszczasz filmik na temat Chad i np. ten fragment wywiadu z Justyną Kowalczyk. Uważam ,że może to wielu Forumowiczom ich Rodzinom,znajomym i osobom przypadkowo wpadającym na forum pozwoli zdać sobie sprawę ,że depresja, Chad czy inne odmiany zaburzeń są poważną chorobą wynikającą np. z dziedzicznego zaburzenia w chemii mózgu czy też zachwiania tej chemii na wskutek długotrwałego stresu czy silnej traumy a nie jakimś tam brakiem silnego charakteru ,lenistwem czy widzi misie. Obecnie od około 2.5 roku jestem szczęśliwcem, który potwierdza fakt,ze można żyć, pracować i całkiem dobrze funkcjonować z Chad (i mam nadzieję ,że będzie tak dalej ). Nie chcę wchodzić na tematy typu , siły i rodzaju Chad czy depresji, chcę tylko przedstawić swoje swoje spostrzeżenia ,które zauważyłem u siebie w ciągu trwania choroby i remisji. Leki wielokrotnie szybko i w miarę skutecznie ratowały mi skórę (w ciągu kilkunastu lat miałem parę prób samowolnego odstawienia leków i ...źle się to kończyło) W przeciwieństwie do wielu z Was w miarę szybko i dobrze reagowałem na leki oprócz ostatniej depresji, kiedy ustawienie leków trwało około 9 miesięcy.Czasami mimo systematycznego brania leków choroba nadal powracała. Doszedłem do wniosku,że same leki to może być za mało,że muszę znaleźć coś co wraz z lekami pozwoli mi dłużej utrzymać remisję. Remisja u mnie nie jest czymś szarym i monotonnym czy nijakim. Jest też twórcza,jest logiczna a przede wszystkim stabilna i przewidywalna. Wiadomo depresji nikt nie lubi ale z hipo jest inaczej-to jak niektórzy mówią nagroda i balanga za zniszczony czas w depresji. Hipo u mnie wyglądało jak niewyparowujące 100 gram wódki przez naście czy trochę więcej tygodni , gdzie tryskałem ogólnym pobudzeniem ,dowcipem wygadaniem przechodzącym w gadulstwo,mnóstwem planów i pomysłów,które w wyniku nadmiernego pobudzenia ,braku koncentracji przeważnie nie doczekały się realizacji a potem ... trzeba było zapłacić za chwilowe iluzje nie proporcjonalne do zysków. Dlatego teraz w wyniku powtarzalności tego cyklu kiedy pojawia mi się nadmierne dłuższe zbyt dobre samopoczucie ale i także kiedy staję się zbyt długo melancholijny,smutny czy wręcz rozdrażniony ,zapala mi się czerwona lampka ,która ostrzega ,że to już przerabiałem wielokrotnie i znam tego konsekwencje. Jest to znak abym zwolnił aby nie wypaść z torów Remisji na jakiś ślepy tor czy nie zaryć w ziemie.W sumie polega to na kontroli i utrzymywaniu możliwie stabilnego samopoczucia i jak najszybszym wychwytywaniu pojawiających się skrajności ,które szybko wychwycone nie nabierają impetu i w tej fazie łatwo je zatrzymać czy kontrolować. Według mnie KLUCZEM do opanowania tej choroby oprócz leków MOŻE być NASZA JAK NAJSZYBSZA REAKCJA na nadmierne odchyłki NASTROJÓW i korygowanie ich jak NAJWCZEŚNIEJ . Ja tak się staram robić i widzę tego efekty. Moja remisja nie jest czymś stałym, muszę ją kontrolować ale w remisji jest to w miarę łatwe (widzimy sprawy najbardziej realnie -takimi jakie są- ani nie za szaro ani nie za kolorowo) o wiele gorzej jest w hipo a najgorzej w manii czy depresji gdzie chemia mózgu jest już tak zachwiana że wymyka się z pod naszej kontroli. Uważam ,że okres REMISJI jest najlepszy do wypracowania i utrwalania dobrych nawyków do osiągnięcia stabilizacji długo czasowej . W tym okresie nie jesteśmy zbytnio skrajni, myślimy w miarę logicznie i potrafimy lepiej ocenić sytuację a nauczenie się POZYTYWNEGO PODEJŚCIA DO SIEBIE I ŻYCIA daje nam większe poczucie swojej wartości i pewności siebie. Kontrolowanie i korygowanie swojego nastroju to troszkę tak jak z piciem alkoholu u ludzi w pełni zdrowych -mała ilość poprawia nastrój , daje leki luzik i ekspresję(takie zdrowe małe hipo) ... zbyt duża powoduje zbyt dużą pewność siebie,euforię -pożegnanie z logicznym myśleniem , czsami agresję a w konsekwencji mniejsze czy większe wpadki(odpowiednik kilkugodzinnej manii). Rano jak się wypiło mało jest OK jak za dużo ... kac i w zależności co się nawyrabiało mniejsze lub większe wyrzuty (odpowiednik depresji). Odnośnie alkoholu uważam na podstawie swoich z nim doświadczeń,że należy go unikać albo co najmniej bardzo mocno to kontrolować bo alkohol powoduje jeszcze większe rozchwianie emocjonalne a mierne efekty wyciszenia.Gdy byłem w hipo dawał jeszcze większą windę (i konsekwencje)a jak w depresji tylko mnie przymulał na chwilę a w konsekwencji dawał jeszcze pogorszenie nastroju - działał tak jak by był dopalaczem ,katalizatorem endorfin w hipo a w depresji ... już nie było czego dopalać . Obecnie staram się zauważać jak najwięcej pozytywów bo to buduje i dodaje energii i nie przejmować się za bardzo negatywnymi drobiazgami( są małe ale jest ich cholernie dużo- także mam gdzieś co powie sobie wiecznie niezadowolona pani X czy pan Y - robię jak najlepiej w danej chwili potrafię resztę zlewam lub poprawiam później -dzięki temu żyję z samym sobą w zgodzie a nie szarpie się na zaspakajaniu wiecznych czyichś zachcianek ) w ten sposób oszczędzam energię na rozwiązywanie poważniejszych problemów ,które rozwiązywane systematycznie się nie nawarstwiają i jeszcze to mogę ogarnąć. Wiem,że napisałem dużo ale chciałem wam przedstawić swoje ABC REMISJI. Pozdrawiam i mam nadzieję że choć troszkę ta pisanina komuś pomoże. Tomek.
  11. Cieszę się INTEL1 ,że wreszcie masz ochotę na żarty . Tak trzymaj .
  12. INTEL 1 dzięki za ułaskawienie . Pamiętam jak się wkurzyłeś na "Kogoś"... to kolejne ostrzeżenia, prośby i groźby nie pomagały ... Nie chciałbym w realu stanąć z Tobą po przeciwnej stronie barykady . Znam Cie tylko z wpisów i uważam ,że jesteś OK ale jak się wściekniesz to ... "nie ma zmiłuj" i to już nie jest komplement . Postaram się już nie poruszać tematu pozytywnego podejścia do siebie i Świata. Może rzeczywiście mam ogromne szczęście,że ta choroba tak łagodnie w stosunku do Innych Forumowiczów mnie traktuje ...nie miałem mani (nie narobiłem długów ,nie rozsypałem kontaktów międzyludzkich itp. )tylko większe lub mniejsze hipo a więc raczej mniejsze i do odkręcenia wpadki . Z depresją było znacznie gorzej,może depresje nie były za długie (ok. pół roku , nie licząc ostatniej ) ale bardzo silne... i tu nie miałem szczęścia tylko ... cholernie dużo SZCZĘŚCIA i za to Losowi teraz dziękuję .Napisałem te posty myśląc,że komuś oprócz mnie okaże się to pomocne jako wspomaganie przy leczeniu farmakologicznym i jako profilaktyka podtrzymująca remisję . Teraz już będę sobie grzecznie i systematycznie czytał ten wątek ... no chyba ,że znów się za bardzo optymistycznie nakręcę i będę MUSIAŁ coś napisać . Pozdrawiam .
  13. Muszę za chwilę wychodzić, będę dopiero jutro na "łączach". Jak napisałem każdy jest troszkę inny , jeden będzie wychwalał Ketrel ,drugiemu Lamotrygina daje najlepszą stabilizacje, trzeciemu te leki nic nie dały tylko pogorszyły samopoczucie albo fizyczne albo psychiczne-,dopiero jakiś kolejny pomógł -wielu nadal jeszcze nie ma swojego trafionego optymalnego leku. Ja napisałem swój krotki życiorys aby pokazać ,że nie często da się wykryć od razu właściwą odmianę depresji i optymalny lek . Miałem sporo szczęścia odnośnie leków patrząc na Innych Forumowiczów ale specjalnie podkreśliłem to,że w moim przypadku leki , zmiana podejścia i pewien dystans do Świata oraz siebie pozwalają utrzymać mi remisję.
  14. Widmo tak leczę się już długo. Pierwszą krótką depresję zaliczyłem w wieku 17 lat( wcześniej pamiętam tak jak by większe pobudzenie i euforie związaną być może z wiosną) . Potem wyglądało to tak,że miałem kolejne depresje i stany hipo aż ... po 30-tce bardziej mi się to nasiliło i pierwszy raz w wieku trzydziestu paru lat zgłosiłem się do psychiatry . Rozpoznał depresję ,która szybko minęła po podaniu antydepresanta. Jednakże depresja wracała w miarę cyklicznie tak samo jak stany pobudzenia .Sam zgłosiłem się do lekarza i zostałem skierowany na dzienny oddział nerwic z podejrzeniem depresji sezonowej- być może gdybym miał silniejsze stany hipo bym im o tym powiedział (ale ja to traktowałem jako dobre samopoczucie tak samo jak i moje otoczenie) by rozpoznali ChAD . Po kolejnej depresji (w depresji) trafiłem do innego psychiatry ,który rozpoznał cholerę i zaczął leczenie Litem. Nastąpił w miarę szybko długi i stabilny okres remisji przerwany samowolnym szybkim odstawieniem leku. Depresja przyszła z powrotem po około pól roku. Znowu Lit i dopasowanie drugiego leku - bo nie mogłem zaskoczyć. Powrót do normy i ustawienie leku trwało około 9 miesięcy (w tym kolejny oddział dzienny w ,którym dopasowano mi drugi stabilizator (Ketrel). W moim przypadku zadziałał bardzo szybko lub... wreszcie kończyła się faza depresji. Od tego czasu czuję się stabilnie . Najpierw ( po dwóch latach -czyli w tym roku) powoli schodziłem z Ketrelu a obecnie wolno z Litu) . Wiem Widmo,że jesteś dobry w lekach więc nie będę Tobie mówił ,że schodzenie z leku to bardzo indywidualna sprawa tak jak i rodzaj leku - każdy reaguje indywidualnie (czasami nawet skrajnie). Nie chcę więc wnikać w ten temat i zostawić to do obserwacji lekarzowi ,który powinien (czasami bywa różnie) jako fachowiec na podstawie rozmowy z pacjentem wyciągnąć właściwe wnioski i sposób leczenia. Mówię to dlatego,że czasami trzeba też trochę szczęścia aby szybko trafić lek mimo ,że lekarz też próbuje z całej siły a efekty... nie nadchodzą - pamiętam jeszcze te 9 miesięcy( Inni mają o wiele gorzej) , następną nadzieję gdy dostawałem kolejny stabilizator bo poprzedni nie zadziałał ( wcześniej szybciej reagowałem na leki). Nie chcę się tu dłużej rozpisywać chciałbym jeszcze tylko napisać ,że w moim przypadku bardzo mocno oprócz leków pomogła mi zmiana nastawienia do Świata ,Ludzi i siebie. Teraz kiedy czuję się dobrze łatwiej mi zauważać (często wręcz wyszukiwać )pozytywy tego życia, zaakceptować i polubić siebie ( w depresji delikatnie mówiąc - nie lubię siebie ). Daje mi to siłę i pogodę ducha ,która mam nadzieję nie pozwoli nakręcić się znowu depresji. Według mnie pozytywne podejście trzeba ćwiczyć stale bo podobnie jak mięśnie nie ćwiczone po prostu ... zanika . Zdaję sobie sprawę ,że w depresji to słabo działa albo zanika (jeszcze to pamiętam jak zły sen) a jak jesteśmy zdrowi nie myślimy o tym a w hipo czy manii jest wręcz jest to zbędne taki mamy zalew endorfin ale warto ćwiczyć. U mnie się to na razie dobrze sprawdza ... mam nadzieję ,że bez leków mam szansę . Nie uda się wracam do leków ale pozytywne podejście chcę sobie zostawić na stałe. Wiem ,że parę osób może dać mi zaraz wycisk za zbyt optymistyczne podejście m.in INTEL1 (może się zlituje bo napisałem wcześniej,że to jego wątek mnie tu wciągnął ) ale uważam iż dobrze ustawione leki plus dobrze ustawione podejście do życia( w moim przypadku -stanie się swoim przyjacielem a nie wrogiem oraz łagodniejsze i podchodzeniem do spraw z większym dystansem ) spowoduję złagodzenie co najmniej objawów tej choroby , normalne funkcjonowanie większą asertywność i radość czego Wam Wszystkim i sobie życzę. A teraz niech się dzieje ... dobrze ,że jestem w dobrej formie
  15. JOSE 2 rzadko tu pisuję ale dość systematycznie czytam posty. Wpadasz na Forum raz na jakiś czas i jest raczej z tego więcej dymu niż pożytku . Odnośnie Twoich "przepowiedni" na temat ChAD to nie zgadzam się z Tobą. Ja mam obecnie remisję ponad 2,5 roku i nadal czuję się stabilnie - pracuję, spotykam się z Znajomymi z Forum poza tym powoli schodzę z leków (za zgodą lekarza - jak coś się popsuje to znowu wrócę do dawek leczniczych) . Rozmawiałem z psychiatrami na temat przebiegu ChAD i powiedzieli mi ,że mają przypadki całkowitego wyleczenia lub jak kto woli stałej remisji. JOSE2 znam Cię na Forum od kiedy tu wszedłem a zainteresowały i wciągnęły mnie na wypowiedzi twórcy tego Forum - Roberta. Wtedy bardzo potrzebowałem poczytać czegoś na temat naszej choroby i pogadać na temat Waszych(też moich) spostrzeżeń i doświadczeń . To Forum bardzo dużo mi dało ale staram się z niego nie wyciągać złości, agresji itp. (często nieuniknionej przy tej chorobie) a to co w nim pozytywne -wsparcia, poczucia Wspólnej Grupy, która w sobie nawzajem pomaga w trudnych chwilach(dobrze to widać jak kto kogo bardzo lubi ). Wiem ,że to nie koncert życzeń ani Wigilia ale sprawił byś mi JOSE2 dużą frajdę gdybyś częściej pisał coś budującego. Pozdrawiam .Tomek - Waplo. P.S. Jak,ktoś na Forum mnie wkurzył to wyłączałem komputer i wchodziłem z powrotem jak trochę ochłonąłem dzięki dzięki temu moje wypowiedzi nie były ostre (może czasami za bardzo optymistyczne i nie na temat ).
  16. No dobra, postaram się trochę przytyć jak przyjdę na następne spotkanie. Już zakupiłem większą ilość papieru śniadaniowego aby brać więcej kanapek do pracy .
  17. Candy14 z przyjemnością się z Wami zobaczę ale ... jestem typem "ludzia" ,który od pewnego czasu rzadko chodzi na imprezy i spotkania . "Taki już jestem zimny drań i dobrze mi z tym ... " . Natomiast Forum śledzę w miarę stystematycznie.
  18. A ja dziękuję Wam za fajne spotkanie . Co prawda pod koniec bycia w "Ekipie" poczułem się krótko jak stary człowiek (ciekawe dlaczego ) opowiadający stare dowcipy ale ... przypomniało mi się stare dobre powiedzenie ,które jest PODSTAWĄ DOBREGO SAMOPOCZUCIA ,że "Lubienie i akceptację Świata należy zacząć od siebie bo tylko wtedy wystarczy nam energii dla siebie i innych oraz na przezwyciężanie przeciwności losu ". Jak się jest swoim przyjacielem to w dwójkę raźniej . Właściwie tą myśl chciałem Wam przekazać na spotkaniu tylko,że ... zapomniałem . Skleroza czy co... .. Pozdrawiam .Waplo.
  19. polakita dzięki za informację , jeżeli mi nic nieprzewidzianego nie wyskoczy to będę .
  20. Chcę się z Wami podzielić moimi spostrzeżeniami na temat Chad. Od ostatniej depresji minęło już prawie dwa lata a czuję się dobrze ,bez większych skoków nastroju. Biorę leki (lit od 12 lat -( w moim przypadku nie zauważam jakiś przykrych objawów) i dodatkowo ketrel - od ostatniej depresji). Oczywiście mimo brania tych leków miałem wahania nastrojów ale były on łagodniejsze i krótsze. Staram się nie pić alkoholu bo np. u mnie alkohol często powodował agresję lub tylko przymulenie a w depresji jeszcze większy spadek nastroju (kiedyś było inaczej -był luzik ). Mimo brania leków też wpadam w większe wahania nastroju poczynając od przygnębienia, agresji lub zbyt dużego pobudzenia itp. ale zauważyłem,że jeżeli zareaguje na nie szybko to nie pozwolę tym stanom się nakręcić, rozpędzić. Sytuacje są jakie są ale dużo zależy jak na nie zareagujemy. Ja osobiście jak reaguję zbyt emocjonalnie, zbyt agresywnie to po krótkim czasie czuję się szybko wypalony(mimo że na początku mam dużo energii) a potem mam jeszcze wyrzuty jeżeli zareagowałem zbyt ostro. Obecnie staram się wyłapywać szybciej na takie stany i reagować bardziej łagodnie. Kosztuje mnie to mniej nerwów a w "portfelu" zostaje więcej energii. Kiedy się nakręcam sytuacje ,które normalnie by po mnie spłynęły zaczynają wkurzać . Mi bardzo pomaga akceptacja samego siebie (po prostu polubienie siebie - taki osobisty darmowy przyjaciel 24/dobę) Kiedy jest się w zgodzie z sobą , ma się więcej energii, jest się bardziej odporny na niesprawiedliwą krytykę,jest się bardziej twórczym itd. W depresji mamy bardzo zaniżoną samoocenę a w manii bardzo zawyżoną , remisją to mniej więcej taki środeczek. Gdzieś usłyszałem takie zdanie "Lubienie Świata trzeba zacząć od siebie" ,mamy wtedy dużo energii aby się nią podzielić z innymi, nie mając energii w sobie nie mamy się czym dzielić. Tak jak Depakiniarz ,jak byłem w depresji czym bardziej się starałem tym bardziej się przejmowałem i miałem więcej wyrzutów,bo idealnie nie istnieje(chyba ). Teraz staram się zrobić jak najlepiej i olewam złośliwą krytykę i staram się nie marnować siły na przekonywaniu innych. Czy mimo tego co napisałem mam wpadki ... OCZYWIŚCIE. Jak napisałem mimo brania leków mam krótkie stany pod depresyjne, ale coraz szybciej na nie reaguje. Dla mnie kluczem do remisji jest pozytywne nastawianie i akceptacja samego siebie ale trzeba to cały czas ćwiczyć (tak jak kulturysta swoje mięśnie). Może słyszeliście o takiej metodzie ,że staje się przed lustrem i mówi się "JESTEM OK". Jeżeli zaczynamy krytykować sami siebie to jest już źle- niema ludzi idealnych. Jeżeli polubimy wreszcie siebie pojawi się energia, motywacja do działania. U mnie to działa i mam nadzieję ,że Komuś też pomoże. Pozdrawiam.
  21. W Karczmie Gdyńskiej plusem było to ,że było wesoło i można było się spokojnie dogadać bez zbędnego "wydzierania" .
  22. Prawie dwa lata temu na oddziale dziennym dodano mi do Litu Ketrel, który postawił mnie na nogi .
  23. Depakiniarz a czy wczoraj nie piłeś alkoholu ?. Ja jak miałem silną depresję i chciałem sobie choć trochę poprawić humor to nawet najmiejsze ilosci alkoholu (nawet jeden browar) powodowały u mnie skrajną wahankę nastroju od silnej agresji do totalnego zjazdu (w najlepszym razie tylko krótkie przymulenie).Co innego gdy miałem hipo, po dwóch kieliszkach miałem lepszy humor niż inni po flaszce .Teraz już wiem jak wygląda u mnie chemia mózgu w różnych fazach i staram się pić jak najmniej.
×