Skocz do zawartości
Nerwica.com

jadzik18

Użytkownik
  • Postów

    35
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia jadzik18

  1. Witaj na forum...nawet nie wiesz jak bardzo Cię rozumiem, też kiedyś tak miałam....naszczęście teraz już jest wszystko ok...Ale trwało to kilkanaście dobrych lat....i próbowałam sto tysięcy sposobów, drodzy psychologowie, psychiatrzy, leki, psychoterapia...a w końcu okazało się, że to co naprawdę mi pomogło było w zasiegu ręki i całkowicie za darmo...Choć ciężko w to uwierzyć i gdyby ktoś kiedyś mi to napisał to bym mu nigdy nie uwierzyła...Ja dziś jestem inną osobą...I jestem szczęśliwa...
  2. Hej! To trudna decyzja...Podziwiam, bo widać, że bardzo ją kochasz (Twoje reakcje na jej problem) i że jesteś dojrzałym facetem...Osoby z problemami psychicznymi są bardzo trudne i często ich się nie rozumie. Często się zamykają w sobie i żyją w "swoim świecie" nie dopuszczając innych do siebie...Ja bym dała trochę czasu tej sytuacji...Poczekaj, zobacz czy zrobi ona jakiś pierwszy krok. Napisz jej, że jakby Ciebie potrzebowała to jesteś blisko, ale nie narzucaj się...Bo to najgorsze co mógłbyś zrobić...daj jej czas. Myślę, że jesteś na tyle silny, że byłbyś w stanie utrzymać taki związek pod warunkiem, że ona zdecyduje się a terapię, bo to kluczowa sprawa...to wszystko się leczy...druga kwestia to kwestia wiary, są takie nabożeństwa uzdrowieniowe, ale nie będę się o tym rozpisywać, bo nie wiem jak u Was z wiarą. Tak czy siak, trzymam kciuki :) Powodzenia
  3. jadzik18

    Zagubiony

    Hmmm sorki, że to napiszę, ale faktycznie ta dziewczyna nie zasługuje na Ciebie...zachowała się jak szczeniak i nawet nie miała odwagi szczerze z Tobą porozmawiać - żałosne... No cóż, na pewno jest Ci teraz trudno, jeśli sobie nie radzisz polecam psychologa, on pomoże spojrzeć na to z innej strony, zdystansować się...choć na pewno czas będzie grał tu dużą rolę...
  4. Witaj, czy przed smiercią matki wszystko było dobrze? chodzi mi o relacje w rodzinie... To napewno trudne co przeżywasz, rozumiem to lepiej niż Ci się wydaje, ale kochana musisz wziąć sprawy w swoje ręcę, to Twoje życie, nikt za Ciebie go nie przeżyje i nikt Ci lepiej nie pomoże niż Ty sama. Po pierwsze wizyta u psychologa lub psychoterapeuty jest moim zdaniem niezbędna. Ja też sparzyłam się na kilku, ale walczyłam dalej i w końcu trafiłam na dobrego, który mnie wyprowadził z tego świństwa. Poczytaj opinie w necie i wogóle. Po drugie musisz coś robić co sprawia Ci przyjemność, nie wiem basen, rower, spotkania z przyjaciołmi. Bo z doświadczenia wiem, że im więcej mamy wolnego czasu tym więcej nachodzi nas czarnych myśli. Poza tym ruch poprawia humor - to udowodnione. Może to i śmieszne, ale mi bardzo pomogła modlitwa...Tak, modlitwa...Dzięki niej wszystko wydało mi się do pokonania i zaczęłam walkę. Polecam rozmowę z jakimś ojcem duchownym - naprawdę pomaga - uwierz! I uwierz w to, że wszystko jest możliwe, że można z wszystkiego wyjść. Mamy nikt Ci już nie zwróci, ale możesz nauczyć się żyć bez niej...
  5. jadzik18

    Wykończona życiem..

    Chodziłam po różnych lekarzach, od psychiatrów i trucia się lekami po psychologach i terapiach. Jakiś czas temu trafiłam do takiego psychologa Księdza...już pierwsza rozmowa z nim zdjęła mi ogromny kamień z serca, dała dużo do zrozumienia, potem była spowiedź i rekolekcje ignacjańskie. I tam się oczyściłam i wyzbyłam wszystkiego, choć nigdy był nie uwierzyła nikomu, kto by mi takie coś napisać. Doświadczyłam tego sama...nie pamiętam jak to już było to "duszenie się w środku" od złych emocji...Współczuję tylko wszystkim ludziom co to przeżywają. Też się cięłam, przypalałam żelazkiem itp. Mieszkam sama, także nikogo nie krzywdziłam oprócz siebie...teraz znalazłam sens życia i jest fajnie.
  6. jadzik18

    Wykończona życiem..

    Nawet nie wiesz jak Ciebie rozumiem. Cóż mogę powiedzieć, jeśli myśli stają się mocniejsze niż nasza wola - mamy problem i to niemały. Myślę, że powinnaś porozmawiać z psychologiem,on Ci wytłumaczy jak to wszystko działa, zrozumiesz to i zaczniesz kontrolować i będzie lepiej. Wybuchy złości są, bo nie radzisz sobie sama ze sobą i wiesz że nie powinnaś się złościć, bo wokół Ciebie jest wszystko w porządku,a w Twojej duszy panuje chaos i nie wiesz jak go wypędzić to wpadasz w złość i się wszystko zaczyna (pretenseje do całego świata, jak piszesz do męża) Podświadomie próbujesz za swój stan obwinić kogoś innego żeby poczuć się lepiej.) Ale powiem Ci, że nic to nie pomoże z własnego doświadczenia. Najpierw musisz się uspokoić, poukładać swoje wnętrze (nie wiem jak u Ciebie wygląda sprawa wiary, mi bardzo pomogły rekolekcje), jeśli to nie wchodzi w grę to psycholog, a potem jak już będziesz miała spokój na duszy to nawet gdy mąż będzie późno wracał z pracy to Ciebie to nie będzie ruszać :) uwierz mi...męczysz najbardziej siebie (bliskich też, ale to co przeżywasz w środku to jest nie do opisania). A co do arytmii, też mam stwierdzoną i tak samo reagowałam...ale odkąd sobie uleczyłam duszę, całkiem o niej zapomniałam i o kołataniu serca i dusznościach itp. Nerwica potrafi całkowicie rozstroić organizm. Ja nabawiłam się jeszcze wrzodów przez to dziadostwo, ale wszystko pomału leczę. Jak coś to pisz.
  7. jadzik18

    Witam:) Nowa..

    Może pocieszy Cię to, że nie jest to niemożliwe, sama wiem po sobie. Emocje miałam tak głęboko skrywane przez wiele lat, że nie umiałam ich wynieść na świat zewnętrzny, ani tych pozytywnych, ani negatywnych. Mi pomogło dobre towarzystwo, -poznałam super ludzi, przy których zaczęłam pomału odkrywać, że ja też mogę być radosna, mogę być zła, że mogę się czegoś bać i że nie jest to złe...przy tych ludziach coraz częściej zaczęłam mówić, że ktoś jest dla mnie bliski, że mi zależy i tak z rokiem na rok coraz bardziej, a teraz chyba nie ma bardziej otwartej osoby ode mnie. Życzę Tobie tego samego.
  8. Dzisiaj gdy się tylko obudziłam, pomyślałam, że super, bo jadę dziś na turnus rehabilitacyjny z moimi podopiecznymi. Jedzie 6 opiekunów (sami fajnie :) ) i 18 dzieci. Zawsze na turnusie jest wesoło, chodzimy na zabiegi, na basen, na gimnastykę, zajmujemy się dziećmi, przez co objawy rzadko występuję, jest fajnie, rozmawiamy, wieczorami wieczorki integracyjne, super, zostawiam Was na jakiś czas. Buziaki, będę pamiętać :)
  9. Dzisiaj gdy się tylko obudziłam, pomyślałam, że super, bo jadę dziś na turnus rehabilitacyjny z moimi podopiecznymi. Jedzie 6 opiekunów (sami fajnie :) ) i 18 dzieci. Zawsze na turnusie jest wesoło, chodzimy na zabiegi, na basen, na gimnastykę, zajmujemy się dziećmi, przez co objawy rzadko występuję, jest fajnie, rozmawiamy, wieczorami wieczorki integracyjne, super, zostawiam Was na jakiś czas. Buziaki, będę pamiętać :)
  10. Kochana nie wiem czy Cię to pocieszy, ale to tak jest przeważnie na początku, bo co takie małe dziecko może....ono tylko wrzeszczy i śpi...tak brzydko napisze, ale nie ma z niego żadnego "pożytku", zobaczysz później, najgorszy okres to tak do ok. półtora roku, potem już jest coraz łatwiej...dziecko potrafi się sobą zająć, dużo rzeczy możecie robić razem, może w to nie uwierzysz, ale jak dziecko Ci tak będzie rosło to będzie brakować Ci tych chwil, które masz teraz...ale doskonale Cię rozumiem, że się tak czujesz, powiem Ci że to nic niewłaściwego...I tamtejsza wolność już nie wróci, ale napewno da się wszystko tak zorganizować, żebyś i Ty miała czas na przyjemności. I nie miej wyrzutów sumienia, że masz takie myśli...A dziecko to skarb, choć bardzo wysysający z energii, potem Ci to zwróci ze zdwojoną siłą, zobaczysz :)
  11. Kochana nie wiem czy Cię to pocieszy, ale to tak jest przeważnie na początku, bo co takie małe dziecko może....ono tylko wrzeszczy i śpi...tak brzydko napisze, ale nie ma z niego żadnego "pożytku", zobaczysz później, najgorszy okres to tak do ok. półtora roku, potem już jest coraz łatwiej...dziecko potrafi się sobą zająć, dużo rzeczy możecie robić razem, może w to nie uwierzysz, ale jak dziecko Ci tak będzie rosło to będzie brakować Ci tych chwil, które masz teraz...ale doskonale Cię rozumiem, że się tak czujesz, powiem Ci że to nic niewłaściwego...I tamtejsza wolność już nie wróci, ale napewno da się wszystko tak zorganizować, żebyś i Ty miała czas na przyjemności. I nie miej wyrzutów sumienia, że masz takie myśli...A dziecko to skarb, choć bardzo wysysający z energii, potem Ci to zwróci ze zdwojoną siłą, zobaczysz :)
  12. A ja mam odwrotnie, bardzo biję się wieczorów i nocy...uwielbiam za to dzień, jak jestem pracy i coś się dzieje...wieczorem dopadają mnie moje lęki i męczące myśli
  13. A ja mam odwrotnie, bardzo biję się wieczorów i nocy...uwielbiam za to dzień, jak jestem pracy i coś się dzieje...wieczorem dopadają mnie moje lęki i męczące myśli
  14. Rozumiem co czujesz...bardzo trudne jest przejście ze stanu wolności i swobody w stan całkowitego poświęcenia się drugiej osobie. Z tego co piszesz to jesteś po prostu zmęczona, domyślam się, że masz malutkie dziecko przy którym jest masę roboty...A co z ojcem dziecka? Może warto podzielić obowiązki, żeby miała chociaż 2 godziny dziennie tylko dla siebie. To jest potrzebne dla zdrowia psychicznego. A może warto zatrudnić kogoś do pomocy, albo poprosić przyjaciółkę. Twoja depresja wzięła się poprostu z przemęczenia. Nie zaakceptowałaś poza tym jeszcze tego przejścia, gdy byłaś tylko dla siebie. Teraz żyjesz dla drugiego istnienia, ono Cię potrzebuje. Ale musisz zadbać również o siebie, bo widzisz czym to się skończy...dla pocieszenia, zawsze tak nie będzie, ale 2 pierwsze lata dziecka są trudne, potem jak pójdzie do przedszkola, czy szkoły zacznie się życie lżejsze, zobaczysz...i będziesz widziała ile dziecko potrafi Ci dać uśmiechu, radości, ciepłych słów...to Ci doda skrzydeł.
  15. Rozumiem co czujesz...bardzo trudne jest przejście ze stanu wolności i swobody w stan całkowitego poświęcenia się drugiej osobie. Z tego co piszesz to jesteś po prostu zmęczona, domyślam się, że masz malutkie dziecko przy którym jest masę roboty...A co z ojcem dziecka? Może warto podzielić obowiązki, żeby miała chociaż 2 godziny dziennie tylko dla siebie. To jest potrzebne dla zdrowia psychicznego. A może warto zatrudnić kogoś do pomocy, albo poprosić przyjaciółkę. Twoja depresja wzięła się poprostu z przemęczenia. Nie zaakceptowałaś poza tym jeszcze tego przejścia, gdy byłaś tylko dla siebie. Teraz żyjesz dla drugiego istnienia, ono Cię potrzebuje. Ale musisz zadbać również o siebie, bo widzisz czym to się skończy...dla pocieszenia, zawsze tak nie będzie, ale 2 pierwsze lata dziecka są trudne, potem jak pójdzie do przedszkola, czy szkoły zacznie się życie lżejsze, zobaczysz...i będziesz widziała ile dziecko potrafi Ci dać uśmiechu, radości, ciepłych słów...to Ci doda skrzydeł.
×