Skocz do zawartości
Nerwica.com

wodnik

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez wodnik

  1. wodnik

    Bezsensowne życie.

    Jeśli jeszcze jesteś to chętnie z tobą pogadam.Nie możesz się poddać.Wiem,że to brzmi banalnie,ale tak to odczuwasz teraz.3 lata temu stwierdziłam,że nie jestem już feniksem który ciągle się odradza z popiołów.Odpuściłam.Deprecha i napady lęku i paniki prawie mnie zżarły.Przeszłam przez leki,terapię,itd.Niestety tułałam się państwowo.leki odstawiłam bo wszystko wskazywało,że dam radę.Wszytko było pod kontrolą.I nagle buch!jakieś pół godziny temu pożegnałam się z panami z pogotowia.I wiesz co?Nie dam się.Będę walczyć.Mimo,że w tej chwili jestem tak wyczerpana,że mam wszystkiego dosyć i chciałabym uciec.Uciec od tego co mi tak namieszało w życiu.Wiesz co by się jednak wtedy stało?To gówno by wygrało a ja nigdy nie poczułabym smaku zwycięstwa.Pamiętaj,że nadzieja zawsze umiera ostatnia.Mam nadzieję,że uda się i mnie i Tobie i nam wszystkim.HOUK!
  2. Witam!Znowu tu jestem.Dziś wylądowałam w pomocy doraźnej.Znowu mnie chwyciło.To się chyba nigdy nie skończy.Przez około rok terapia,ponad dwa lata na seroxacie ,zomirenie,hydroxizinie i wracam do punktu wyjścia.Powiedzie,że na to się nie umiera.Serce wali,drżą dłonie,za moment mam dreszcze z zimna.Najgorsze jest to serce.jakbym umierała.Strasznie się boję.Nie chcę umierać!
  3. wodnik

    witam wszystkich..

    witaj!damy radę
  4. wodnik

    Witajcie :)

    witaj!tutaj jest przytulnie i można powalczyć z nerwicą w towarzystwie superowych ludzisków.nawet nie wiedzą jak potrafią pomóc.mnie pomogli i przy okazji wielkie im za to dzięki.
  5. Atisarda-twoje słowa dają mi do myślenia.ja to wszystko przerabiam i przerabiam na terapiach,ale marne efekty.Atkaa rozumiesz co czuję.wiem,że mam dla kogo żyć.dla mojego małego synka,ale potrzebuję wsparcia w mężu a nie tylko ciągłego potępienia a teraz jeszcze obwiniania bez podania przyczyn za rozpad małżeństwa.psycholożka powiedziała mi kiedyś,że nie można żyć będąc ciągle nie akceptowanym.wolałabym go znienawidzić bo byłoby mi łatwiej.te wszystkie oszczerstwa,wyzwiska,mieszanie się teściowej,straszenie...za dużo tego.może ktoś na tym forum przeszedł przez piekło rozwodu.pomóżcie mi bo wydaje mi się,że sie nie pozbieram.
  6. właśnie się dowiedziałam,że mój mąż złożył pozew o rozwód
  7. cześć wszystkim!moja terapeutka twierdzi,że to przez to zbyt szybkie oddychanie.spróbujcie uregulować oddech.wiem,że to b.trudne w czasie ataku paniki ale postarajcie się.ostatnio też wybuchnęłam płaczem podczas potwornie stresującej kłótni w mojej pracy,ale pierwszy raz od ponad roku spróbowałam rozluźnić mięśnie i zaczęłąm regulować oddech.byłó naprawdę ciężko i mimo,że serce waliło mi ze 130 to udało mi się powstrzymać atak.mam nadczynność tarczycy i całą ciąże byłam pod opieką endokrynologa.bralam też isoptin bo okazuje się,że szybkie walenie serca przy chorej tarczycy może powodować napady lęku. [ Dodano: Pią Gru 15, 2006 11:22 pm ] samotniczko!w mojej pracy mają mnie za wariatkę tylko dlatego pewnie,że nie bałam sie mówić o tym co mi dolega otwarcie i o tym,że się leczę chodząc na terapie.oczywiście o tym również powiedziałam.wszyscy się tego wyparli ale na skierowaniu na badania kontrolne wpisano bez mojej zgody-pozostaje pod opieką psychologa.a!i jeszcze zatelefonowano do lekarza medycyny pracy i poinformowano o moich rzekomych zaobserwowanych anormalnych zachowaniach(m.in.płacz i napady duszności).rezultat był taki,że w ciągu dwóch dni musiałam odnaleźć lekarza psychiatrę z fundacji do której chodzę na terapie(LEKARZ PRZYJMUJE TAM TYLKO RAz W TYGODNIU) i przywieźć od niego zaświadczenie,że mogę pracować przy...komputerze...w biurze.nie,nie jestem strażakiem,kierowcą,policjantem.po tym zdarzeniu ataki w pracy już nie są tak silne o dziwo a ja nabieram niezbitego przeświadczenia,że w naszym społeczeństwie lepiej mówić,że się ma raka bo wtedy tylko w ludziach odzywa się zrozumienie i współczucie dla choroby i cierpienia.broń Boże nie mówić,że chodzi się do psychologa albo co gorsza do psychiatry i jeszcze mówić,że wtedy człowiek czuje się doskonale.jak chorować to najlepiej nieuleczalnie i raz a porządnie, a nie jakieś tam pierdu,pierdu użalanie się nad soba,ataki duszności,płakanie i tym podobne bzdety.niestety,ale takie mam odczucia po tym co przeszłam przez ostatnie dni.na szczęście nie zniszczyło mnie to tylko bardziej zmobilizowało.będę systematyczniej chodzić na terapię i walczyć z całych sił z atakami lęku.pozdrawiam kochani.
  8. GRZYBEK!CHOLERA!DO LEKARZA I JAZDA NA TERAPIę!pisałam już że trzeba koniecznie poszukać terapeuty.szukaj przez lekarza pierwszego kontaktu.jeśli nie on to może ktoś z przychodni powie gdzie masz się skierować.przy szpitalach też często działaja poradnie.koniec języka za przewodnika.próbuj człowieku to zwalczać ale nie na własną rękę.przynajmniej nie na początek.mnie nie pomagał ani persen ani validol ani deprim ani żadne ziołowe lekarstwo.po dragach możesz faktycznie mieć silniejsze wkręty mimo, ze już nie bierzesz.wiem też po sobie,że często osoby z bardziej wybujała i pesymistycznie nastawioną wyobraźnia mają mocniejsze wkręty.wierz mi,że umierałam po kilka razy dziennie i przez wiele dni i zupełnie niedawno.od 2 tygodni albo coś koło tego,znalazłam chyba sposób na ataki paniki.ale na razie sza o tym bo nie chcę zapeszyć.jak się uda to wszystkim powiem.
  9. o rany julek!ludzie ja też tracę moją połówkę przez niezrozumienie.tak!dla mnie to niezrozumienie,niewiedza,strach,wstyd doprowadza do odsunięcia się drugiej osoby.michał33 też cierpię jak widzę pary związane na zawsze przyjaźnią.mój mąż,mimo ze go znam od podstawówki już chyba nie jest moim przyjacielem.ciekawe jak można się odprzyjaźnić?słyszę takie same teksty jak ty plus jeszcze "fajniejsze".dziś powiedział mi przez telefon,zebym wreszcie coś z TYM zrobiła bo ON już tak dalej nie potrafi żyć.najgorsza jest huśtawka emocjonalna.dwa dni temu dzwoni i jest wspaniały i wyrozumiały-nie daj się,bądź silna po czym coś takiego.nie,nie.nie jęczałam przez te dwa dni,nie ustyskiwałam,nie latałam do lekarza,więc chyba nie dałam powodu na taką reakcję z jego strony.wiem jak boli takie w zasadzie już odejście.mimo tego chciałabym,żeby mój mąż był znowu moim dawnym mężem tak samo mam nadzieję,że on też jeszcze chce by "wróciła" jego dawna żona.
  10. czy jest ktoś z łodzi?
  11. Grzybku!wojo załatwisz,w szkole nie będzie tak źle,a rodzice tak Cię kochają,że jakieś tam doraźne problemy nie zmordują ich całkiem.nie wiem niestety jakie w Twoim mieście działają ośrodki pomocy,ale jak się udasz do lekarza psychiatry i poprosisz o pomoc to coś Ci poleci.ja długo nie mogłam znaleźć dobrego terapeuty.najważniejsze,żebyś złapał kontakt na pierwszym ew.drugim spotkaniu.jeśli ci coś nie leży już na początku to mogą być małe szanse,że Ci ten właśnie terapeuta pomoże.ja chodzę do fundacji leczącej gł.uzależnienia choć uzależniona od niczego nie jestem.chyba ze od nerwicy,hłe,hłe.o dziwo tam dopiero trafiłam na terapeutkę z którą złapałam kontakt.musisz próbować.
  12. a fuj!no i patrzcie jaki my świństwa musimy brać.ale co tam,ważny będzie efekt końcowy czyli nasze całkowite wyleczenie.mam taką nadzieję oczywiście.
  13. od ponad roku biorę seroxat i niestety sporo przytyłam.myślałam,ze to po tych tabletkach.prawda jest taka,ze zaczełam jeść za dużo i wiecie co,myślę ze w tym tkwi problem.jak nie jesz to nie tyjesz.przepraszam-jak nie jesz ponad miarę,no i oczywiście się ruszasz.no cóż.ja mam zawsze dobre wytłumaczenie-rzuciłam palenie,biorę leki,nie mam czasu i siły na sport i niestety straszna prawda-przeżeram swoje smutki.jakbym chciala zjeść tę całą nerwicę.efekt jest taki,ze nie mogę już na siebie patrzeć i o zgrozo mój mąż również.ale nim staram się nie przejmować bo mogę znowu trafić do pomocy doraźnej na zastrzyk hydroxyzynki.zaciekawiła mnie informacja o efectinie,ze zmniejsza apetyt.napiszcie coś więcej kochani.może się mylę i seroxat jest też winien zwiększonemu łaknieniu.
  14. chyba już nie wierzę.po tym jak czytam ile lat niektórzy chorują i po tym jak znowu mam ataki paniki nie wierzę.kiedyś jakiś lekarz z pomocy doraźnej powiedział mi,ze muszę nauczyć się z tym żyć,ze można to jedynie zaleczyć,ale i tak będą nawroty,że to już taka "uroda".
  15. wodnik

    witam

    dzięki,dzięki,dzięki
  16. wodnik

    witam

    witam!tak jak was dopadła mnie ta ohydna nerwica.lekarze zdiagnozowali to u mnie ponad rok temu,po kilku latach męczarni z nawracającymi zawrotami głowy.muszę tu dodać o bezduszności lekarzy.każda wizyta u lekarzy wtedy gdy cierpiałam na zawroty głowy kończyła się w zasadzie niczym.przepisywano mi betaserc i mówiono ze jestem młoda i to przejdzie.co za ignorancja!nie byłam nawet kierowana na badania chociażby morfologię.aż trafiłam na klinikę i LEKARZA Z SERCEM.badania i wykluczanie.wtedy mi zasugerowano,że to jednak psychika.nie mogłam w to uwierzyć bo już byłam na etapie podejrzewania się o straszną niezidentyfikowaną chorobę.i wtedy ziściły się moje marzenia.wreszcie zaszłam w ciążę.wszelkie dolegliwości psychosomatyczne jak ręką odjął,ale ciąża była trudna.zaczęły się lęki o dziecko,siebie,pracę.pół roku po urodzeniu dziecka dostałam strasznego ataku duszności,ciężar w klatce piersiowej,serce waliło jak oszalałe,myślałam,ze tracę przytomność,że mam zawał.lekarz z pogotowia powiedział,że mam typowe objawy nerwicy.z powrotem do kliniki.skierowanie do psychiatry(mimo mojego zacofanego lęku,że zostanę uznana przez wszystkich za wariatkę),terapia(niestety nieregularna),leki.to było w pażdzierniku ubiegłego roku.biorę seroxat,znowu wracam na terapię z postanowieniem,ze regularnie,małżeństwo wisi na włosku przez to cholerstwo-nerwicę,od kilku dni znowu ataki paniki.tracę powoli nadzieję,że wyjdę z tego.chcę zdążyć wychować mojego syna bez tego balastu strachu i braku poczucia wartości własnej,który mi pewnie niechcący zaaplikowano w dziecińsstwie i który teraz pewnie wyłazi.nie chcę umierać.serducho znowu mnie boli więc to potęguje moje lęki.matnia,zamknięte koło i nigdzie zrozumienia.witajcie kochani.dołączam do was.może razem będziemy silniejsi
×