Widzisz, zastanawiam się, co mnie powie terapeuta. Ja jak miałam 15 lat to wiedzialam ze musze stad uciec, bo inaczej sie zabije. Wyprowadzilam sie, zamieszkalam w internacie. Plakalam po nocach bo sie bałam, ale cieszyłam sie ze mi sie udało... Ale zaczęło się podwójne życie. Moi rówieśnicy kłócili się z rodzicami o to, czy mogą wyjść na impreze. Ja nie musiałam, moi o niczym nigdy nie wiedzieli. Moja mam do tej pory myśli, że nie imprezuję itd. Wszelkimi silami próbuje się utrzymać w Krk, bo ciągle słyszę, że najłatwiej byłoby, gdybym wróciła do domu, bo przecież "w domu nie jest aż tak źle". A ja jestem silna w swojej słabości. Jak wyprowadzałam się z domu to zwizualizowałam sobie hasło "Nigdy tu nie wrócę" i ono ciągle się tam świeci... To wszystko jest takie trudne...