Skocz do zawartości
Nerwica.com

michasiu

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez michasiu

  1. Ech mam to. Niektóre mi nie przeszkadzają. Chociaż czasami jest to niemądre. Np na basenie muszę przepłynąć wielokrotność 10 długości basenu. Dzisiaj np po przepłynięciu 40stu dobiłem do 50. Byłem po tym padnięty ale postanowiłem wcześniej że uda mi się 60 i musiałem skończyć te 10. Nie wiem co by się stało gdybym tego nie przepłynął, bo mam tak skonstruowaną psychikę, że bałem się, że utonę, ale musiałem to przepłynąć. Chociaż nie mam super formy i ostatnio 40 dla mnie to była miazga. Siedząc i nic nie robiąc rwie mnie aż w brzuchu. Macham nogą tak mocno, że sobie ją nadwyrężyłem (albo to od biegania i pływania - sam już nie wiem). Tzn. nie macham całą nogą tylko huśtam ją na dużym palcu. Żeby było lepiej akurat benzodiazepiny odstawiam i jest przez to gorzej. Dzisiaj nie wziąłem ani ociupinki benzodiazepiny i ten basen mnie zastanawia, czy dobrze robię, że to odstawiam. Na natręctwa ruchowe najlepszy jest ruch i benzodiazepiny. Tylko dlaczego one tak bardzo uzależniają
  2. No masz rację. Przed studiami było ok. Mieliśmy znajomych. Były imprezy. Potem jakoś tak było zawsze coś ważniejszego. Pracy nie zmienię, bo mam super robotę. Wszystko gra, tylko ten jeden detal. No właśnie nie chodzę do psychologa. Może powinienem zacząć.
  3. Nie powiedziałem, że nigdy i nigdzie. Po prostu rzadko. Nikogo nie ograniczałem, nalegałem, żeby ona wychodziła, ale beze mnie nie chciała. Nie mniej wasze uwagi są dla mnie cenne, bo ja chyba mam problem z oceną samego siebie. Problem tylko w tym, że ja jakiś coraz bardziej aspołeczny się robię z roku na rok. Jak powiedziałem o tym psychiatrze, to powiedział, że podejrzewa, że jestem aż nadto towarzyski. Jeszcze jakiś rok temu to była prawda, tylko teraz jakoś tak przygasam. W pracy się tylko obijam, w domu tylko siedzę na komputerze. Dziewczyna teraz pracuje na drugą zmianę, więc widujemy się tylko wieczorami. Ten problem między nami jakoś przygasł. Wykluje się z powrotem przy innej okazji pewnie. Co do tego, że ona chce mnie zostawić, albo chce żebym ja ją zostawił, to wątpię. Mam podstawy, żeby twierdzić inaczej. Kto wie, może jak by się ktoś pojawił obok, to by mnie zostawiła, ale ja niestety chyba mam większe powodzenie u kobiet, niż ona u mężczyzn. Ja z chęcią bym się dla niej zmienił, ale nie wiem jak.
  4. Glistę zaczęła podejrzewać lekarz do której się udałem zleciła badanie kału i wyszło pozytywnie. Pierwszym razem pozbyłem się jej vermoxem i dwudniową dietą: pestki dyni, kapusta kiszona i ogórki kiszone. Po dwóch dniach było po objawach i po robalach. A to zakwaszenie to właśnie dwutygodniowa powtórka z tej dwudniowej diety. Jadłem głównie kiszone ogórki a piłem głównie wodę z tych ogórków. Kwaśne produkty nie alkalizują organizmu. Nie wiem skąd u Ciebie inny pogląd. EDIT: Tak ponoć problemy z oddychaniem od refluksu. Aczkolwiek tylko za pierwszym razem, bo potem to moja psychika dorabiała sobie do tych problemów różne choroby, których nie było.
  5. michasiu

    Nerwica a używki

    @buka: oczywiście, że ćpanie może wywołać nerwicę. U mnie np zaczęło się niewinnie bo od energy drinków.
  6. Lęk najlepiej przeczekać. Jak nie umarłeś w ciągu tygodnia, od kiedy to napisałeś, to znaczy, że Twoje obawy były nieuzasadnione. Mam rację? W takim razie dasz radę przeżyć jeszcze następny tydzień. To co opisujesz to się nazywa natrętne myśli połączone z jakimś koszmarnym urojeniem. Jeżeli zaczniesz myśleć tokiem rozumowania opisanym na wstępie, to z każdym następnym tygodniem będziesz widział coraz większą absurdalność swojego stanu z pierwszego tygodnia. Poza tym, wątroba odpowiada za metabolizm leków i to normalne że próby są podwyższone. Nie martwił bym się na Twoim miejscu, bo wątroba to organ, który się regeneruje. Nawet najgorsi alkoholicy z uszkodzoną w 90% wątrobą po pół roku abstynencji są zdrowi jak ryba.
  7. No to może być straszne i coś o tym wiem. Może wyeliminować z życia towarzyskiego. Na początku brałem codziennie stoperan, jak tylko czułem, że coś jest nie tak. Potem rzadziej, potem tylko nosiłem go przy sobie aż przestałem w ogóle go nosić. Po 2 latach to wróciło, ale codziennie wypijałem filiżankę cappuccino i leciałem po tym do toalety. Po wypróżnieniu się biegunki zdarzały się rzadko i w końcu w ogóle. Dobrze jest "wypuścić" gazy kiedy zaczynają się gromadzić, bo jak się tego nie zrobi, to biegunka gwarantowana. Problem w tym, że to nie jest mile widziane w towarzystwie. Dlatego wiem co przechodzisz i wiem, że łatwo się mówi, ale trzeba wrzucić na luz. Obserwuj też co jesz i po czym jest najgorzej. U mnie to było mleko, jogurty, i orzeszki ziemne.
  8. Mam do was pytanie co o tym sądzicie. Od pół roku zmagam się z silną nerwicą. Umieranie, duszności itp. Biorę perazynę i alprazolam. Z Perazinu już schodzę i lepiej już ze mną generalnie. Dzisiaj sylwester. Jakiś czas temu rozmawiałem z moją dziewczyną o 31.12 no i byłem zaskoczony jak łatwo przeszło, że nigdzie nie idziemy, bo w moim przypadku to i tak nie ma sensu. Przy tych lekach nie mogę pić alkoholu no i nie chcę żeby mi się pogorszyło. Wczoraj dziewczyna dostała propozycję imprezy u jej znajomych, powiedziałem że najlepiej będzie jak ja zostanę w domu, a ona pójdzie i się będzie dobrze bawić, bo ja ich nie znam. Wszyscy będą pili alkohol tylko ja nie. Nie chcę wchodzić w towarzystwo, którego nie znam i od razu przyznać się jestem wariatem, żeby wyjść z domu muszę wziąć leki psychotropowe. Bo primo boję się że przyniosę jej wstyd swoją osobą, secundo nigdy nie lubiłem imprez zakrapianych alkoholem (nawet jak byłem zdrowy wychodziłem na piwko ze znajomymi bardzo sporadycznie, wolałem inne formy rozrywki). Razem też nigdy nie chodziliśmy nigdy do żadnych knajp. Generalnie przez studia to siedzieliśmy dużo nad książkami. Kiedyś bardzo mi przeszkadzało, że nikt mnie nigdzie nie zaprasza, ale przywykłem do tego. Bez tego da się żyć. No ale do sedna: Jak się dowiedziała, że ja nie chcę iść do tej koleżanki, to zrobiła mi awanturę, przestała się do mnie odzywać. W ciągu całej mojej choroby to popłakałem się 2 razy. Jak myślałem, że umieram, bo nie mogłem się z łóżka podnieść i wczoraj. Od 6 lat jesteśmy razem i ona nie należy do osób imprezujących. Nie wiem co ją ugryzło, że nagle jak ja nie mogę imprezować, to jej się zachciało. Nie odzywa się do mnie słowem, jest chłodna, nie daje się przytulić. Na moją próbę rozmowy odpowiada np.: "Zamknij się." Nawet nie próbowała mnie namawiać, tylko od razu taka reakcja. Przez cały czas bardzo się przejmowała mną. Do tego stopnia, że już przestałem jej o czym kolwiek mówić. Biorę więcej benzo, żeby tylko jej nie pokazać, że ze mną źle. I z dnia na dzień zmieniła się nie do poznania. Bije od niej takim chłodem, że to chyba najgorsze co mi się stało w ciągu mojej choroby. Pierwszy raz po tym dostałem takich tików nerwowych, że przeszkadzały mi one w zaśnięciu. Zwykle te tiki trwały góra kilka sekund. Wczoraj ustały dopiero jak pomyślałem, że trzeba będzie zakończyć związek, bo nie ma sensu żebyśmy siebie nawzajem niszczyli. Mieliście takie sytuacje? Co o tym sądzicie?
  9. michasiu

    Nerwica a używki

    Co do kofeiny, to po cappuccino czułem się zawsze świetnie. Zacząłem je pić na 4 tym roku studiów, bo kawa zbyt mocno na mnie działała. Jak przerzuciłem się na kawę, to zacząłem odczuwać lęki. Lekkie. Nawet przyjemne. Niekoniecznie jak trzeba było gdzieś wyjść, ale nie było tragedii. Dawałem radę. Natomiast na 5tym roku studiów zacząłem pić energy drinki. Te w litrowych butelkach. Raz wypiłem nawet 2 L tego w ciągu doby. Wtedy jakoś zaczęła się moja poważna nerwica lękowa. Objawy standardowe od lęków po "umieranie". Eksperymentowałem nawet ze sobą. Piłem daną ilość kawy/energy drinka i ciekawił mnie ten efekt. Myślałem wtedy, że kofeina się zmetabolizuje i ja wrócę do normy, ale wyszło inaczej. Zaburzenia lękowe miałem już dużo wcześniej, ale myślałem o tym, że to taka moja natura. Efekt jest taki, że spotęgowałem swoją nerwicę (która w niczym mi nie przeszkadzała - dostosowałem się do niej) tymi energy drinkami a właściwie kofeiną, aczkolwiek podchodzę do tego tak, że widocznie musiałem zrobić jeden duży krok w tył, żeby móc zrobić wiele kroków w przód. Mam nadzieję, że pewnego dnia będę funkcjonował jak szwajcarski zegarek. SUMA SUMARUM: Kofeina może być przyczyną lęku. Co eksperymentalnie niejednokrotnie stwierdziłem na sobie.
  10. Można skończyć. Ja nawet dwa kierunki ciągnąłem przez pewien czas. Jak by się nie dało skończyć, to by się nie dało też pracować, a się da, a nawet trzeba. Żeby być zdrowym trzeba mieć zajęcie i również uważam, że studiowanie dzienne jest lepsze. Może więcej wymagają, ale to też lepiej, bo ma się więcej do roboty.
  11. Chciałbym zwrócić uwagę, że podobne objawy do nerwicy daje również glista ludzka i np ona nie lubi świeżej marchwi. Wręcz przeciwnie. W nerwicy trzeba pamiętać, że z powodu naszego perfekcjonizmu lubimy popadać ze skrajności w skrajność jeżeli chodzi o leczenie. Wyeliminujesz marchew, bo candidia, potem będziesz pił/piła litrami soki z marchwi bo glista. Najgorszym jest zapewnić organizmowi brak równowagi biochemicznej, kiedy ma się już swój nabyty brak równowagi psychicznej. Nie mówię, że trzeba odrzucić możliwość tej candidii, ale co jeżeli wszystkie nerwice to właśnie ta candidia? Może lekarze nie wiedzą o tym, podobnie jak nauka... Może leczenie objawów jest najkorzystniejsze dla naszego zdrowia, a organizm sam upora się z grzybkiem. Ciekawe jest też, że nerwicę mają osoby o konkretnych cechach charakteru. Nigdy nie mają jej osoby o cechach przeciwstawnych. W najbliższej rodzinie mam osobę, która miała kilkaset razy przekroczony helicobacter i pracowała na 2 etaty. Dała radę. Nawet leki na helicobacter odrzuciła, bo stwierdziła, że nie będzie się truć chemią. Bakterie się wyniosły a ta osoba dalej tryska energią i uśmiechem wita każdego. Osoby z nerwicą jak by miały heli podniesione 2 razy, to by zdążyły umierać z 20 razy po drodze do lekarza, w efekcie wmawiania sobie oczywiście. EDIT: Jak ja np miałem glistę to wyczytałem, że ona nie lubi kwaśnego - przez 2 tygodnie kuracja wyłącznie kwaśnymi rzeczami. Efekt był taki, że zakwasiłem cały organizm i miałem przez to prawdziwe problemy z oddychaniem. Nie te nasze wymyślone. Dlatego sceptycznie podchodzę do zwalania winy na robale, grzyby, stwory itp.
  12. Witam, mój pierwszy post. Więc nerwicę mam od ponad 5 lat, aczkolwiek świadomość, że to nerwica mam od kilku miesięcy, od kilku dni jestem pewien na 99%, że wszystkie objawy to nerwica. Jako, że przez 5 lat się z nią zmagałem i dawałem radę, to chyba mogę powiedzieć jak z nią walczyć. Najważniejsze, to mieć zajęcie. W moim przypadku farmakoterapia zaczęła się po skończeniu studiów. Całymi dniami siedziałem w domu i czekałem na rozpoczęcie doktoratu - 3 miesiące zamartwiania się, wsłuchiwania, wymyślania chorób, których nie było. Z biegiem dni każda czynność stawała coraz trudniejsza. Najgorszy jest fakt, że czekając na stresującą czynność mamy dużo czasu do zamartwiania się i myślenia o stresorach. Gdy się ma stałe zajęcie, to tego czasu jest mniej, więc mniej jest nerwów. Leki. Można radzić sobie samemu, czego dobrym przykładem jest moje 5 lat radzenia sobie, ale w końcu przyjdzie kryska na matyska i może być ciężko. Jak objawy są lekkie, to można radzić sobie ziołami. Mój młodszy brat tak zrobił, a zaczęło się u niego jak u mnie i efekt jest taki, że jego nerwica nie posunęła się, chociaż wcale nie wie, że ją ma. Zaczęło się od zespołu jelita drażliwego. Efekt był taki, że mój brat na tym zakończył, a ja bez alprazolamu się nie ruszam z domu. Zacząłem też stosować go teraz wspomagająco do benzodiazepiny. Trening czyni mistrza. W trakcie zmagań z nerwicą miałem epizod kiedy wydawało mi się, że bardzo chce mi się siku. Oczywiście w stresowych sytuacjach. Bardzo mi pomagało (teraz wiem, że mogłem sięgnąć po coś innego) picie piwa, które jest moczopędne i wstrzymywanie oddawania moczu jak najdłużej. Jak zobaczyłem, że to tylko mój wymysł, szybko przeszło. A nawet był okres, że z tym uczuciem zapisałem się na drugi kierunek studiów (stresowały mnie egzaminy) żeby tylko upewnić się, że dam radę. Mój pierwszy do najłatwiejszych nie należał a drugi był jeszcze trudniejszy. Efekt był taki, że zaliczyłem semestr i tu i tu, ale ten drugi przerwałem, bo nie mogłem być jednocześnie w dwóch miejscach na raz. Teraz np mam zaburzenia równowagi stojąc czasem nawet siedząc i zamierzam też to zwalczyć przez wytrenowanie. Postoję sobie przez godzinkę w pionie, to jak złapie atak, to wytrzymam te 5 minut. Jedzenie. Mi bardzo pomaga. Samotność/towarzystwo. Jak jing i jang. Od czasu do czasu trzeba pobyć samemu, żeby mieć czas na oswojenie się ze sobą. Przemyślenie pewnych spraw i wyciszenie, ale trzeba mieć też ludzi z którymi można porozmawiać, wygadać się. Wygadanie się - mocne pogorszenie miałem, jak otoczenie zaczęło mi zwracać uwagę, że się zbyt przejmuję. Że zawsze marudzę jaki to egzamin trudny, a i tak zdaję na 5. Z dnia na dzień przestałem ich zamęczać i tłumić to w sobie. Myślę, że to nie było dobre. Sport - Adekwatny do lęków. Jak ktoś się boi bandziorów na ulicy - boks, karate. Jak kogoś martwi, że zemdleje na ulicy, to bieganie, treking. Jak ktoś ma kompleksy przez budowę ciała, to kulturystyka, fitness. W zdrowym ciele zdrowy duch. Najlepiej jest się przekonać, że strach ma tylko takie wielkie oczy i nie taki diabeł straszny jak go malują. Jak mi coś przyjdzie do głowy jeszcze to dam znać.
×