Skocz do zawartości
Nerwica.com

vnv

Użytkownik
  • Postów

    26
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia vnv

  1. Ufff... myślałem że tylko ja jestem neurotykiem który się bębnami interesuje! Pokrzepiłeś mnie stary :) A tak poważnie to myślę że dobrze by było wybrać się do lekarza i porozmawiać, dostać też odpowiednie leki na początek - aby znaleźć siłę by się z tego wydźwignąć... Nadmierne poczucie odpowiedzialności to typowa bolączka każdego szanującęgo się neurotyka (moja również, niestety), także nie bój się nic że to schizofrenia czy początki psychozy... Trzeba trochę zmienić podejście, popracować nad osobowością, nad daniem samemu sobie więcej swobody, więcej wyrozumiałości. Polecam psychiatrę, naprawdę - mi bardzo pomógł za pierwszym razem (a że od kilku miesięcy brakuje mi sił aby dalej wypierać nerwicę więc w przyszłym tygodniu wybieram się ponownie). Trzymam za Ciebie i pozdrawiam serdecznie!
  2. Eeee luzy masz dziewczyno, walcz mężnie, bo jak będziesz pozwalała, żeby Ci natręctwa weszły na głowę to nie dość oczywiście, że nie ustaną to jeszcze możliwe, że narosną jakieś nowe. Walczyć, walczyć, walczyć! Wiesz przecież że to nie ma żadnego znaczenia dla bezpieczeństwa czy poprawisz to czy tamto albo domkniesz drzwi, wiesz że to tak naprawdę nic - więc jedyna sensowna reakcja to zignorowanie! Ja w zasadzie też tak miałem początkowo, olałem sprawę (tzn. podporządkowałem się swym lękom, domykałem po setki razy drzwi, zbierałem najmniejsze okruszki z podłogi, układałem symetrycznie, etc.) no i w końcu się tak rozrosło, że bez pomocy psychiatry i leków sobie nie poradziłem. Trzeba wierzyć i walczyć od samego początku - a będzie dobrze. :)
  3. Ale w jakim sensie przestanie się orientować ? W czasie, miejscu, przestrzeni, własnej tożsamości? To u psychotyków oczywiście, a związek między nerwicą a psychozą jest raczej taki jak między każdym przewlekłym stresem a psychozą - nasila predyspozycje (o ile takowe są) ale nawet mimo tego nie musi działać jako czynnik spustowy. Po prostu - jak stres.
  4. Pomyślałem że warto otworzyć temat, który zachęcałby do wymiany własnych zaobserwowanych tendencji i mechanizmów leżących u podłoża nn - i zachowań niwelujących te tendencje (już sama ich świadomosć pomaga). Przeczytałem jakiś czas temu post na niniejszym forum i jedno zdanie w zasadzie otworzyło mi oczy - to mianowicie, że neurotycy skupiają się na lękowych punktach sytuacji i je tendencyjnie potwierdzają. No niby nic odkrywczego ale jak zacząłem obserwować siebie i swoje reakcje to zauważyłem całą masę właśnie tego typu zachowań - wcześniej w pełni lękotwórczych, teraz, dzięki tejże "wizji", już nieco mniej. Także zaczynając od siebie, co zauważyłem... Koncentrowanie się na szczególe, wyolbrzymianie negatywnych drobiazgów (tak, wiem, już o tym było ale nie zaszkodzi powtórzyć - przynajmniej sobie to utrwalę ), zasłanianie tymi właśnie drobiazgami całej nadrzędnej kategorii [no właśnie, tutaj pies pogrzebany!], pomijanie pozytywnych aspektów, absolutyzacja, generalizacja, skłonnosć do kategoryzowania w myśl zasady "wszystko albo nic". Wszystko to obraca się wokół jednego, jakby patologicznej skłonności do analizy i perfekcji... Często więc staram się sobie powtarzać - więcej luzu, co narazie mi umyka, za chwilę może się rozjaśnić, więc spróbuję spojrzeć na rzeczy własnie tak, jakby to było już jasne. [w żadnym wypadku na odwrót!]. Nie wszystko muszę rozwikłać teraz - i nie wszystko musi być idealne! Zakładam, że na wszystko co robię znajdę prędzej czy później wyjaśnienie - i tak staram się traktować sytuacje. Wiem, że jak się zacznie odczynnianie (mycie rąk, układanie etc) to będzie to niestety krok do tyłu.
  5. No cóż, to Twoje zdanie... Mnie psychoterapia i 1. już wizyta u psychologa bardzo pomogły - i w dalszym ciągu słowa jakie z terapii wyniosłem mi pomagają. I nie biorę leków od 1,5 roku. Leki są dobre aby powrócić do walki o siebie - po jakimś czasie już ich nie potrzebujesz jeśli masz w ręce odpowiednią broń i zaplecze poznawcze.
  6. Te, jak piszesz, "pogłoski" o wrażliwości mózgu boję się że jednak są prawdziwe - tyle, że, jak piszę, jest on tak dobrze chroniony (puszka czaszkowa, płyn mózgowy, bariera krew-mózg), że trzeba się mocno napocić żeby coś wewnątrz nabroić... Lekkie poszturchiwania chyba nikomu nic złego nie wyrządzą (aczkolwiek jak dla mnie lepiej by było to po prostu wykorzenić - raz a porządnie).
  7. Nooise. Mózg to wrażliwy organ, mocno chroniony co prawda, ale wrażliwy, nietrudno zatem go uszkodzić. Zastanów się raczej jaki jest sens tego, że chcesz odczynniać przypadkowe uderzenia - zanim Ci się to rozwinie (może, ale nie musi oczywiście!!!!) w cały system rytuałów, bo wtedy trudno jest bez pomocy psychologa, niestety. Trzeba tłamsić nerwicowe odruchy W ZARODKU.
  8. Na skutek bezpośrednich uderzeń nie bardzo, chyba żebyś się naprawdę mocno uderzył. Ale fakt że zaczynasz popadać w rytuał nie świadczy zbyt dobrze - najlepiej to zignoruj następnym razem jak się przypadkiem uderzysz, pomyśl, że nie warto sobie zawracać tym głowy :)
  9. Namiarów nie znam bo jestem z Krakowa, natomiast jeśli o psychoterapię samą chodzi to to jest podstawa wyleczenia nerwicy. No i oczywiście wiara w to że się uda, ale to się rozumie samo przez się :) Przyjrzyj się, Iwono, własnym reakcjom, postaraj uchwycić to, co je nakręca, myśli które je nasilają (taka metaanaliza siebie), czyli to co leży u samej podstawy... To jest jedyne wyjście aby wyrwać ten syf z korzeniami, inaczej zawsze się będzie walczyć z objawami.
  10. Uda, uda, co się ma nie udać, tylko trzeba nauczyć się kontrolować swoje myśli żeby nie przejmować się zanadto pierdołami
  11. Trzeba walczyć dziewczyno, konfrontować się ze swym lękiem, z przekonaniami które stoją u jego podłoża - i wierzyć, wierzyć że się wygra (bo na pewno w końcu się wygra). :)
  12. A na psychoterapię, kochani bracia i siostry w neurozie, nikt z Was nie chodzi? Mnie bardzo pomogła, otworzyła oczy, choć od tej pory (1,5 roku minęło od końca terapii) nieco już wzrok się przyćmił, niestety... Tak czy inaczej parę wizyt u psychiatry/psychologa i rozmowa, wymiana doświadczeń - może tylko pomóc, takie jest moje zdanie.
  13. Z czytaniem też miałem podobnie: musiałem spoglądać co chwilę na numer strony (to jeszcze było w miarę ok bo przynajmniej trwało tylko sekundę) albo (tu już gorzej) czytałem jedno zdanie bardzo powoli, kilka razy, koncentrując się na każdym słowie aby mieć pewność że nic mi nie umknęło albo (a to to już masakra była) zaczynałem czytać zdanie (oczywiście już przeczytane kilka razy bo jakże inaczej) ale musiałem się cofnąć jeszcze o jedno, i jeszcze o jedno, i jeszcze o jedno, tak że czasem czytałem po pół strony do tyłu, wszystko wolniutko, ważąc każde słowo, dopóki nie byłem pewien że wszystko przeczytane i zrozumiane.... Boże, boże.... to było takie... przykre i głupie. na szczęście teraz służy mi to jako podpora do zwalczania obecnych obsesji - przecież wiem, że to ja tworzę, i tak jak nie ma co się przejmować wczesniejszym zdaniem, tak i nie ma się co przejmować tą oto kolejną nieuzasadnioną wątpliwością....
  14. Ja postanowiłem przed kilkoma dniami przeorganizować poznawczo siebie, tzn. przemonitorować swoje przekonania i wykryć jakieś tendencje które uprzykrzają mi życie (jak np. skupianie się na szczególe pomijając całość, otoczkę, wyolbrzymianie negatywów, etc.) dzięki czemu trochę lepiej zrozumiałem to co robię i dlaczego (np. wstręt przed łazienką, dotknięcięm tego, tamtego...). Postanowiłem więc najpierw się przekonać, że nie ma czego się bać a następnie potwierdzić to w praktyce, także od kilku dni rzucam się w wir swych lęków... Początkowo było bardzo dobrze, potem trochę się nasiliło, ale stopniowo jest lepiej - a przede wszystkim wiem, że jest to słuszna droga. Zmiana i monitoring przekonań (często tak głupich i niesprawiedliwych dla nas samych, neurotyków) + zmiana zachowań, tak, że jak się samemu spostrzeże, iż robi się to a to (styka z przedmiotem swego lęku) to się będzie samego siebie potwierdzać i w końcu się ten lęk "wygasi". Wiem, łatwo brzmi, gorzej z wykonaniem. Ale nie poddaję się i nigdy nie zamierzam. :) Najgorsze chyba co można zrobić ze swoją nerwicą to uciekać przed nią, sycić ją, omijać to czego się boi... w ten sposób przez całe życie się będzie uciekać. To jest rozwiązanie doraźne, jałowe, krótkowzroczne - choć jak alkohol - kojące na chwilę ból...
  15. Nn jest uleczalna o tyle, o ile uda się rozwiązać stojące u jej podłoża konflikty, z reguły nieuświadamiane i często przysłonięte przez inne. Często równa się to przebudowaniu całej osobowości, stąd i stwierdzenia, że trudno jest nn wyleczyć. Trudno, ale wierzmy, że jednak w ludzkiej sile... Co do psychoterapii grupowej trudno mi powiedzieć. Ja uczestniczyłem w indywidualnej, ale na chłopski rozum to grupowa wymiana doświadczeń i sposobów radzenia sobie z nerwicą jest całkiem niezłym pomysłem.
×