Skocz do zawartości
Nerwica.com

amellas

Użytkownik
  • Postów

    111
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez amellas

  1. Korn- natręctwa rozgraniczam na kompulsywne i "myślowe" (fachowa nazwa mi umknęła ) U mnie całe zjawisko skupia się raczej wokół tych drugich...ale tak, ty są natręctwa. Co więcej, to nonsens. Zrób cos z tym, bo cię wykończy;) Nim szybciej, tym lepiej- mniej życia z ciebie wypłynie. Mówię serio, niepewność i ustawiczne zmęczenie sprawią, że staniesz się wrakiem samej siebie.
  2. amellas

    Niecierpliwosc

    A raczej zniecierpliwienie. Tak, znam. (w tym poście pozwolę sobie nie nawiązywać do poprzednich postów...nie chce mi się...)
  3. Hmmm...Malkolm, gdybym był dziewczyna, nie omieszkałbym spróbować takiego ciacha Swoją drogą, masz dziwnie nieobecny wyraz pyska... U mnie jako efekty uboczne napięcia można by sklasyfikować senność, osłabienie członków (...) oraz nieobecny wzrok. jestem roztrzepany, ciągle coś przewracam i nic manualnego mi nie wychodzi. Rzeczy, z którymi normalnie niemiałbym problemy (nawet zapamiętywanie!) stają się pchaniem pod górę wielkiego głazu. (Te, Syzyf, miałem go tylko podtrzymać...wracaj to, cwaniaczku!!) pajak_leon- szybkie mówienie- a raczej wyłapywanie kompleksów tam, gdzie ich nie ma- to normalny objaw. Wyluzuj, staraj się dojrzeć prawdę w morzu pomówień i wymysłów. Dojrzyj siebie!
  4. Makcia napisała- „ja ciągle myślę o tym że jestem poważnie chora. Każdy objaw chorobowy jest dla mnie kolejnym pasmem cierpień psychicznych.” To się nazywa hipochondrium, czy jakoś tak. Rodzaj nerwicy, z niewiadomych powodów sklasyfikowanej jako oddzielny przypadek Nie martw się, jesteśmy z tobą!! ********** Torhild- no co mogę rzec...Mam dokładnie to samo. Zresztą, czy to w sobie, czy w innych, oba przypadki krążą wokół tematu potknięć- więc problem jest jeden, i niezależnie od obiektu „badań”, w nas samych. Lęk jest niewidzialnym, bezcielesnym zabójcą. Atakuje znienacka i równie szybko odchodzi- doszedłem więc do wniosku, że to narastająca niepewność, nieobliczalność samego zjawiska- a co za tym idzie ciągłe napięcie naprawdę nas wykańczają. Budzą w nas złość, opór a w ostateczności rezygnację... Najtrudniejszy jest pierwszy krok. Chodzi o to, że do tej pory lęki były utajnione, działały na granicy świadomości, teraz wywlekłaś wszystko na wierzch. Emocje, które do tej pory skrywałaś, uderzyły z całą mocą. To przejściowe - wiem, jak było ze mną (jest?). ********** Moteuchi- wiesz, to chyba nie jest najlepsza metoda. Walka do niczego nie prowadzi, jedynie wykańcza. Staraj się o nich nie myśleć. Skup się na obowiązkach, postaraj się zobaczyć kaloryfer a nie roztoczone wokół niego fantazje. ********* Falko- to nie bałagan jest problemem. Wiesz o tym Tu chodzi o twój, może nie do końca jeszcze uzasadniony, lęk przed tym, co się stanie, gdy tego nie poprawisz. I chodź świadomość przeczy tym wierutnym bzdurom, jakaś część ciebie buntuje się, mobilizuje, powoduje złość. Przynajmniej ja tak to odczuwam- tj. gdy mam podobne myśli. Wybaczcie formę wykładu, ale tylko w ten sposób mogę w miarę szybko streścić to co mi leży na sercu.
  5. Hmmm...kurka, jeden z opisów bardziej pasuje do schizofrenii niźli do nerwicy natręctw. jakiś głos kazał ci skoczyć z okna?? Eh, co do reszty, to znam ten ból, chociaż z czasem moje natrwy zmieniły obszar działania - Skupiły się na "obróbce" psyche. PS- Rodzice umierali juz chyba ze sześćset razy...
  6. Wydaje mi się, że depresja niejako wynika z niemocy sprzeciwienia się tym natrętnym siłom. Nie poddawaj się! To klucz do sukcesu. Najważniejsze jest uzmysłowienie sobie, że problem leży we mnie, a nie poza mną. Gdy już się z tym uporasz, spróbuj sprecyzować, o co tak naprawdę chodzi. Potem pracuj w tym kierunku, stając się z dnia na dzień lepszym człowiekiem.
  7. Groźby (źe np nowo kupiony samochód zniszczy się pod wpływem jakiejś niesprecyzowanej siły itp.) Wizje śmierci ("nie wolno mi dotknąć tego psa, bo wyzśię zeń życie!") Religijne (wiecie, moralność i te sprawy...) Strata czegoś, co kocham (umiejętności, inteligencji, urody, kobiety, psa, gry pc itp.) Sexualne. (głównie "zmniejszanie" się mojego członka . No i masturbacja. Uwierzcie mi, że dla kogoś, kto CZĘSTO to robi jest to naprawdę przykre doświadczenie...) Co do metody radzenia sobie z tymi...problemami...no cóż- PRACA NAD SOBĄ ponad wszystko! Trzeba zagasić zarzewie tego mentalnego ogniska. Poznać siebie i zaakceptować, starać się zobaczyć wszystko w innym świetle, zrozumieć swoje lęki. Gdy już się z tym uporasz, czas na terapię. Powolny powrót do rzeczywistości, walkę z przyzwyczajeniami oraz przemożną chęcią ucieczki od tego wszystkiego, co zostawiamy za sobą – co sprawiło nam już tyle cierpień. Inny, nie znaczy gorszy, zresztą, czyż najwięksi geniusze w dziejach świata nie byli lekko...ekhm...stuknięci?? PS do pytania o "poranne myśli"- chyba tak. Mam to co dzień. Należałoby jednakże zawęzić obszar poszukiwań, nie chcę cię niepotrzebnie wpędzać w depresję O czym są te myśli?a jakie jest ich nasilenie? Oraz najważniejsze- czy możesz dobrowolnie je odepchnąć??
  8. Napięcie mięśni szyi i rąk, ból głowy. Czasem problemy z koncentracją. Do szeroko pojętych objawów psychicznych mogę chyba zaliczyć paraliżujący strach, uczucie niemocy. Natręctwo blokuje wszelkie inne myśli i odczucia, sprawia, że staję się obojętny na wszystko prócz niego. Zabija mnie od środka. Sprawia, że widzę tylko to, co chcę widzieć. Jestem głuchy na wołania a wszelkiego rodzaju błędy i potknięcia wyłapuję zadziwiająco dobrze. Tak chyba wiem, o czym mówisz
  9. Ja czuję wewnętrzny opór, jakby jakaś niechciana wola zawracała mnie z obranej drogi, wpychała wprost na jezdnię, pod koła rozpędzonych samochodów Swoją drogą, to całkiem zabawne, jak łatwo podejść samego siebie... [ Dodano: Nie Paź 15, 2006 7:52 pm ] Mam wrażenie, że pomimo mojej decyzji jakaś część mnie, mojej świadomości stworzyła niejako opozycyjny front- niezależny od moich decyzji, napędzany jakąś nieukierunkowaną nienawiścią, co powoduje ciągłe uczucie niepewności- wiadomo, z dnia na dzień bunt się nasila, "gula" w mej głowie rośnie, pojawia sie mętlik...by w końcu, nieuchronnie, wybuchnąć. Wszystko to, co przez tyle dni skrywałem, wylewa się niczym może grzechu uciekające przez wyrwę w, zdawałoby się, niezniszczalnej tamie. I znów jest dobrze. I tak w koło macieja
×