Skocz do zawartości
Nerwica.com

lublinianka

Użytkownik
  • Postów

    45
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lublinianka

  1. lublinianka

    Moje problemy

    dzięki jevii za rady. tu dokładnie to samo...tylko ona w dodatku ma jeszcze jeden cel- nie tylko zniszczyć komuś karierę, sprawić, by wyleciał z pracy, ale też zniszczyć psychicznie....wczoraj przypadkiem na mieście spotkałam znajomą, która pracowała u nas w firmie a potem nagle ją przeniesiono (niby)...rozmawiałam z nią dobre 4 godziny i to, czego się dowiedziałam dosłownie mnie powaliło...otóż dlaczego już u nas nie pracuje??? oczywiście "przysłużyła" jej się "przyjaciółka"....ona widać ma taki sposób- udaje przyjaźń, dobrze poznaje czyjeś lęki, sekrety i wtedy robi z tego użytek...otóż w przypadku tej znajomej (bradzo sympatyczna dziewczyna, a teraz dosłownie strzępek nerwów) też doniosła, że niby działa na niekorzyść firmy, że wynosi informacje (jak u mnie), ale i że giną pieniądze...Asię najpierw zdergadowano, potem zwolniono....ale tamtej to nie wystarczało, doprowadziła do tego, że mąż ją opuścił (dzwoniła do męża Asi niby jako zatroskana przyjaciółka rodziny i mówiła, że jego żona puszcza się z szefem i kolegami z pracy)...w dodatku pomogła mu w sądzie starać się o przyznanie praw do dziecka....to tylko niektóre rzeczy.... teraz chyba dobrze widać, do czego jest zdolna....może moja sytuacja nie jest tak poważna jak Asi, ale mnie bardzo dołuje....nie wiem, dlaczego ona taka jest, czemu robi takie rzeczy...jak bardzo trzeba kogoś nienawidzić, żeby próbować mu odebrać wzsystko, co dla niego ważne, żeby robić takie rzeczy?!?!
  2. lublinianka

    Moje problemy

    Dzięki za rady... gdyby to były takie "klasowe", młodzieńcze kłamstewka byłoby łatwiej, ale niestety nie...obie jesteśmy dorosłe (ona 3 lata starsza, po studiach), więc i ciężar kłamstw poważniejszy....mówiąc wprost - zarzuca mi np. rozpowiadanie pewnych tajemnic firmowych (faktycznie ktoś z firmy, w której ja pracuje, a ona już nie jakiś czas temu zaczęły "wypływać" pewne informacje...)na pewno nie ja je ujawniłam, ale ona wszystkim znajomym z pracy i nie tylko mówi, że to ja....opinię osoby niegodnej zaufania próbuje mi robić nie tylko tu na miejscu, ale i wśród osób pracujących w tej firmie w innych miastach.W sobotę jedzie na wyjazd integracyjny do Łodzi (ja nie mogę tam jechać z przyczyn osobistych)i tam pewnie będzie to samo (już w mailu do mojej dobrej znajomej z Łodzi próbowała zepsuć mi opinię). W dodatku opowiada o mnie różne niestworzone rzeczy, że miałam romans z szefem (chyba oszalała!!!!) itp. Opowiada to wszystko też moim znajomym ze studiów (ja teraz będę na ostatnim roku, ona ten kierunek skończyła 3 lata temu). Nic z tego nie jest prawdą. Nie wiem, czemu ona to robi. problem w tym, że ona jest świetna w tym, co robi...wiem, co mówię, bo przecież kiedyś mnie samą "urabiała" w ten sposób.... jest tak przekonująca, że doszło do tego, iż usłyszałam że to JA mam udowodnić, że to nie prawda!!!! ale po 1 - jak napisałaś : winni się tłumaczą, a po 2 jej kłamstwa są sprytne - nie da się udowodnić, że coś takiego jest kłamstwem....
  3. lublinianka

    Moje problemy

    wiem tylko dla mnie najgorszy jest właśnie ten początek...nie wiem, jak się zachować wobec niej, gdy ją spotkam przypadkiem, jak zachowac się wobec tych znajomych...
  4. lublinianka

    Moje problemy

    czuję, ze u mnie będzie tak samo....nawet nic na to nie mogę poradzić - po 1 nie umiem a po 2 nawet nie chciałabym odpłacać się tak samo, myślę, że na nic nie da się zapewnianie znajomych, że to nie prawda, skoro już wydaje się, że "kupiła" wszystkich (- nawet ich rozumiem, bo przecież mnie do siebie przekonała od razu, mimo, że jestem raczej nieśmieła i nieufna), zresztą czy to w ogóle ma sens?? inna sprawa, że przez to czuję się ograniczona - boję się chodzić w miejsca, gdzie mogłabym ją spotkać, boję się pewnego rodzaju konfrontacji....
  5. lublinianka

    Moje problemy

    właśnie coś podobnego usłyszałam od tej "przyjaciółki" dzisiaj...dodała, że "zobaczymy komu uwierzą" - mimo, że to byli do tej pory MOI znajomi, to boję się, że uwierzą w jej brednie na mój temat....najgorsze, że nawet nie widzę powodu, dla którego ona się tak zachowuje.... ja Ciebie i wszystkich forumowiczów też
  6. lublinianka

    nerwica mija!

    tylko tak rzadko to znajdują..... Marto i Tomku, Tomku i Marto - szczęścia, wielu wspólnych chwil tylko razem (bez depresji, lęku i innych takich ), poczucia wolności i zawsze tego ciepła i miłości.....Myślę sobie, że taka miłość jest naprawdę wspaniała...tak jak przyjaźń, która poznaje się dopiero w trudnych chwilach, a ta Wasza miłość potrafiła pokonać samotność, strach, lęk i wiele, wiele innych rzeczy.Myślę, że wkrótce całkiem pokona chorobę. Tomku proszę Cię nie kasuj....nawet nie dla siebie, ale dla...nas. Żebyśmy wszyscy mieli poczucie, że właśnie dla takich rzeczy warto walczyć z chorobą, że naprawdę jest po co żyć i tylko trzeba w to wierzyć. Dzięki Wam za to. Gratulacje.
  7. o tak. zgadzam się w 100%. czasem nawet nie chodzi o konkretną pomoc, ale o sam fakt, że ktoś przeczyta post, zrozumie,nie powie" ta to ma problemy" może nawet powie " mam to samo" ten fragment z uczelnią rozumiem doskonale... jestem na takim kierunku, że siłą rzeczy zwracam, uwagę na własne zachowanie, sposób mówienia itd, zaczynam dostrzegać różne własne wady(często niewidoczne dla innych), że wpadam w straszne kompleksy... też tak mam....czasem tak bardzo nie chcę kogoś obciążać swoimi problemami, że paradoksalnie jeszcze bardziej nimi zadręczam....albo właśnie zostaję sama z problemem, który mnie przerasta i jest jeszcze gorzej....Myślę, że właśnie tu możesz spokojnie mówić o tym, co czujesz,co Cię dręczy itp. bez żadnego poczucia winy PS. sorry za taki poszatkowany post i za cytowanie.
  8. lublinianka

    Moje problemy

    po prostu muszę to wyrzucić z siebie....może ktoś z Was mi coś poradzi, zrozumie.... dlaczego ludzie są tacy jacy są?? Mają gdzieś cudze uczucia. Moja "przyjaciółka" ( ja głupia naprawdę uwierzyłam, że dla niej nasza przyjaźń też jest ważna) najpierw udawała przyjaźń...jak ona potzrebowała pomocy, to ja byłam na każde skinienie, a ona...szkoda słów....kiedy nie byłam jej już do niczego potrzebna po prostu przestała odbierać telefony, odpisywać na maile i smsy....wcześniej zwierzyłam jej się z naprawdę osobistych rzeczy, a teraz ona rozpowiada o tym na prawo i lewo, a co gorsza teraz "zaprzyjaźnia" się z moimi znajomymi, przyjaciółmi i im opowiada niestworzone historie na mój temat, większość to kłamstwa, ale boję się że uwierzą właśnie jej.... i jak tu próbować nie dac się depresji???? przez takie rzeczy mam ochotę powiedzieć: "ok, to ja mam dość, dziękuję wysiadam".... wiem, że są ludzie, którzy powiedzą " za bardzo się przejmujesz"...ale taka już jestem i nie potrafię inaczej. Pewnie gdyby nie nadwrażliwość, to nie byłoby nerwice, depresji itp. Wiem, że są ludzie, którzy nie przejmują się tym, co inni o nich myślą, mówią, ale ja tak nie umiem....może macie jakieś rady jak to zmienić????
  9. Wróciłam. Jestem w szoku. Nawet ręce mi nie drżały. Coś niesamowitego. Chyba było nawet nieźle, bo opiekunka była bardzo zadowolona Dzięki wszystkim za trzymanie kciuków.
  10. Feniks - świetnie, że dajesz radę!! Oby tak dalej!!! mam do Was wszystkich prośbę - trzymajcie jutro ( w poniedziałek)za mnie kciuki - prowadzę swoje 4 pierwsze lekcje. Jestem zdenerwowana,ale mam nadzieję, że jakoś pójdzie.
  11. właśnie ogładam na TV2 program o fobii szkolnej i fobii społecznej i tak sobie pomyślałam - inni też mają podobne problemy, niektórzy mają nawet gorzej i skoro oni mogą jakoś dawać sobie z tym radę, to ja też jakoś sobie poradzę!
  12. lublinianka

    Dzięki

    nie wiem, gdzie to umieścić, ale bardzo bym gdzies chciała...najwyżej modzi to usuną (przepraszam na zapas ) jestem tu nowa, wpadłam przypadkiem i było to naprawdę większe szczęście dla mnie niż jakbym trafiła 6 w totka (choć też by się przydała ) zrozumiałam, że są ludzie tacy jak ja. że nie muszę ukrywać tego, że nie jeste doskonała, że mam problemy. dziękuję za to, że jest takie forum, że można się z kimś podzielić tym, co siedzi w głowie, tym bardziej jeśli w realu nie ma z kim ( do tej pory myślałam, że jestem nienormalna i wstyd o tym mówić). Że ktoś poradzi, zrozumie, wysłucha i przede wszystkim nie wyśmieje, nie wykpi. Dziękuję twórcom forum i użytkownikom. Wszytkim razem i każdemu z osobna. wielkie, wielkie dzięki.
  13. praktyki na razie zaczęły się dobrze, opiekunkę mam fajną, nie ma stresu, ale jeszcze nie prowadziłam sama lekcji...pierwsza w poniedziałek - trzymajcie proszę kciuki!!! mam nadzieję, że nie będzie całkiem źle. Gorzej boję się jak pisałam nowego roku akademickiego. Referatów, wystąpień itd. nawet nie samo mówienie jest najgorsze, ale to, że nie umiem zapanować nad drżeniem rąk. Może wyda Wam się to śmieszne, ale dla mnie jest naprawdę straszne. Może macie na to jakieś rady, wypróbowane sposoby??? Boję się też co będzie jak na obronie pracy magisterskiej, w czasie szukania pracy( już się boję)..tak się boję, że mam nawet myśli samobójcze, nie mówiąc o chęci rzucenia studiów. Jak przełamać ten lęk?? dzięki za wszystkie odpowiedzi. Już sam fakt, że nikt się nie naśmiewa z tego, ze można o tym powiedzieć bez wstydu, że nawet może ktoś to rozumie znaczy wiele. chwała Wam za to.
  14. tak przypadkiem tu zajrzałam i może to pytanie się wyda Wam głupie, ale dla mnie to prawdziwa zmora: czy macie jakieś sposoby aby opanować drżenie rąk???
  15. Wielkie dzięki Wypalony za rady. Naprawdę już mi trochę pomogły. Najgorsze minęło (myślę, że tylko na razie i pewni wróci, jak już wracało), ale ważne chyba i to, prawda? Ważne, że się trochę uspokoiłam i nie zrobiłam TEGO. Próbowałam się też zastanowić dlaczego tak naprawdę takie myśli się pojawiają...chyba wynika to stąd, że czasem po prostu wydaje mi się, że jestem nikim, jestem beznadziejna, do niczego się nie nadaję itd. Boję się też wielu rzeczy ( jak już pisałam w topicu o nerwicy lękowej) - od czasu wypadku boję się np. wystąpień publicznych, zabierania głosu w niektórych sytuacjach itp. a w związku z tym boję się też o moją przyszłość. Od pażdizernika będę na 5 roku studiów, niedługo je skończę i właśnie : obrona magisterki - stres, szukanie pracy - stres...nie dość, ze boję się, że żadnej pracy nie znajdę, to jeszcze i tak boję się chodzić i szukać, bo boję się rozmów z obcymi ludźmi.....ale teraz, żeby myśli samobójcze nie wracały, staram się nie myśleć o przyszłości, ale przecież ona nadejdzie i kiedyś muszę o tym zaczą myśleć i co wtedy?
  16. poradźcie proszę co robić, kiedy jedyna myślą, która kołacze się w głowie jest ta, żeby to wszystko skończyć tak teraz od razu??? i kiedy tak naprawdę nie ma nic, coby przed tym powstrzymało?
  17. ja się strasznie boję i września (praktyki nauczycielskie) i powrotu na studia (Vrok). w moim przypadku nie chodzi o napady paniki same w sobie, ale o paniczny lęk przed wystąpieniami publicznymi, a we wrześniu mam do przeprowadzenia 20 lekcji w liceum. nie wiem, jak dam radę...
  18. lublinianka

    [Lublin]

    ja jestem z Lublina ( co zresztą widac po moim nicku )
  19. lublinianka

    [Lublin]

    ja jestem z Lublina ( co zresztą widac po moim nicku )
  20. Witam. Jestem nowa. Mam pytanie...ale zacznę od początku.... jak byłam dzieckiem uwielbiałam występować publicznie, nie miałam tremy, a jeśli nawet to było to motywujące uczucie... potem miałam dwa wypadki, dosyć ciężkie obrażenia głowy... i potem w okresie liceum coś się zmieniło...zaczęłam bać się odzywać publicznie, nawet jeśli głos miałam zabrać wśród przyjaciół,a już wygłaszanie referatów - koszmar!!! ręce mi się tak trzęsły, że nie mogłam utrzymać w nich notatek, więc potem próbowałam się uczyć referatów na pamięć, ale nawet gdy w domu doskonale umiałam, to potem miałam taką pustkę w głowie, że mogłam przypomnieć sobie tylko jedno, dwa zdania. wszyscy w domu pocieszali mnie, że to minie..więc zgodnie z zainteresowaniami poszłam na wymarzone studia - polonistykę. ale przebrnięcie przez konieczne praktyki w szkołach było koszmarem. Postawówka jakoś jeszcze poszła, gimnazjum też, ale za tydzień czeka mnie liceum i już teraz lęk nie daje mi spać w nocy. podobnie na studiach - wygłoszenie jakiegoś referatu - porażka!!! mam wrażenie, że robię z siebie pośmiewisko i tak jest - ręce mi strasznie drżą, ludzie się patrzą, komentują to, a ja nie umiem nic z tym zrobić. doszło do tego, że przestałam się zgłaszać do wszelkich wystąpień. mam wrażenie, ze coś mnie omija. Bo owszem lęk jest straszny, ale chciałabym czasem pokazać, że coś wiem, bo dane zagadnienie mnie interesuje, ale przez ten lęk, w końcu siedzę cicho i wychodzę na kogoś, kto na niczym się nie zna i przez to tez mam gorsze wyniki w nauce niż inni.czy to narwica? jak z tym sobie radzić? jak z tym żyć? poradźcie coś proszę. może dla Was wyda się to głupie, ale czuję że już nie potrafię sobie dłużej z tym radzić. Nawet bliscy już mnie nie rozumieją, dla nich powiedzenie czegoś publicznie nie jest niczym strasznym, mówią, ze sobie to wyolbrzymiam, a już umieram ze strachu na myśl o praktykach i nowym roku akademickim ( na zaliczenie dwóch przedmiotów mamy wygłaszać każdy po 4 referaty, dojdzie do tego, ze w końcu rzucę studia). Błagam o jaką radę. cokolwiek
×