Skocz do zawartości
Nerwica.com

Krzysiek1234

Użytkownik
  • Postów

    506
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Krzysiek1234

  1. Hym... dla jednych istota, dla innych nawet bluźnierstwo - różne już widziałem zdania na ten temat; w zależności od czasów zmieniają się dominujące trendy :) W każdym razie, na pewno w takiego Boga najłatwiej, najprzyjemniej i najpożyteczniej wierzyć :) Jakiś ost czy upomnienie na pewno by nie zawadziło, ale wg mnie jako nagroda za "zwykłą" wycieczkę ad personam. Moim zdaniem, włączanie kwestii uczuć religijnych do kryteriów przyznawania ostów jest dyskusyjne, ponieważ - przyjdzie na przykład koleś wyznający Wielką Dynię i zacznie się pluć, czemu my tutaj piszemy o jedzeniu dyń, albo inny harekrysznowiec, czemu nie stosujemy pozdrowienia "ramdałan mamdałan". Toż to godzi w ich uczucia religijne! Ach, nieważne zresztą, temat jest wielowarstwowy, a w tej chwili nie widzę kompletnie sensu, by go dalej ciągnąć. Chyba że ktoś podejmie.
  2. Krzysiek1234

    zadajesz pytanie

    Bo niektórym ludziom się akurat nudzi, a co więcej, chcą podlansować się jakimś fajowym pytaniem Czy po jednokrotnym rzuceniu okiem na słowo "mikropachycefalozaur" potrafisz wymówić je szybko dziesięć razy, bez żadnego przejęzyczenia? p.s. w poprzednim pytaniu chodziło mi bardziej o reakcję emocjonalną - czy mieliście np. życzliwy ubaw, a może byliście zakłopotani :)
  3. Krzysiek1234

    zadajesz pytanie

    Jak ktoś idzie obok i mi nagle podstawi nogę. "Zadajesz pytanie" na ostro: Czy podczas uprawiania seksu analnego zdarzyło Ci się/Twojej partnerce(partnerowi ) puścić kleksa? Jak wtedy zareagowałaś/eś?
  4. Pozwolę sobie na polemikę To o czym piszesz jest niejako żywcem wyjęte ze Starego Testamentu. Trzymanie się tego istotnie może wywoływać zgrozę i dreszcze latające po plecach. Bóg - surowy, wymagający, wręcz bezwzględny wobec grzeszników. Nowy Testament pokazuje zupełnie inne oblicze Boga (moim zdaniem Jezus został do nas zesłany nie tylko po to, by zbawić ludzi, ale też po to, by złagodzić wizerunek Stwórcy - takie swoiste PR ). W Nowym Testamencie jest mowa o tym, że Bóg ludzi kocha i im wybacza, a zbawienie jest możliwe nawet, jeśli się grzeszy. Jestem absolutnie przekonana, że jeśli ktoś jest ateistą, ale prowadzi dobre życie, to nie wyląduje w piekle - byłoby to bez sensu. Z kolei jeśli ktoś wierzy, ale grzeszy (błądzić jest rzeczą ludzką, tacy zostaliśmy stworzeni), to też nie oznacza, że jest skazany na potępienie. Żal za grzechy i postanowienie poprawy są kluczem - a nikt normalny chyba nie chce umyślnie robić krzywdy drugiemu człowiekowi, dla samej przyjemności znęcania się? Co do owego "nadstaw policzek"... Cóż, jako dzieciak nie jeden raz tłukłam się choćby z kuzynem, ale do dziś nie odbieram tego jako grzechu i to jeszcze ciężkiego, gwarantującego mi piekło. Wydaje mi się, że ów policzek odnosi się raczej do dorosłych, a nie do dzieci (te dopiero uczą się sensownego życia i trudno wymagać od nich przestrzegania wszelkich norm moralnych). Poza tym myślę, że "policzek" ma skłaniać do myślenia, refleksji nad tym, czy jest sens mścić się za krzywdy, czy też lepiej wybaczyć i nie zawracać sobie głowy tym, co złego nam się przytrafiło. Zauważcie ile czasu i energii zwykle tracimy na rozpamiętywanie krzywd, jak nas to zatruwa. O ile lepiej jest odpuścić, zapomnieć i żyć dalej? Chyba o to chodziło Jezusowi, a nie o przyjmowanie postawy zwierzątka ciągniętego na rzeź. Wybacz, żyj i daj żyć innym. "Taki Bóg" (zły, surowy, bezwzględny) - istotnie, można by spanikować. Ja wierzę w Boga przybliżonego przez Jezusa. Który przez palce spogląda na wyczyniane przeze mnie idiotyzmy i który mnie kocha. Takie myślenie daje mi pociechę zamiast przerażenia, a o to chyba koniec końców chodzi :) ...i ja wcale temu nie przeczę :) Wszystko, o czym tutaj mówimy, jest przecież tylko kwestią smaku. Jak z tą pomidorówką i ogórkową. Kwestią spojrzenia ukształtowanego przez osobiste doświadczenia i predyspozycje, w ciągu całego życia. Mnie akurat okoliczności ugniotły w taki sposób, że do tradycyjnej religii katolickiej podchodzę z niechęcią i co najmniej niepokojem. Wychowywano mnie tak, żebym bardzo poważnie traktował, co się do mnie mówi. A co ja takiego słyszałem na religii, smarkiem będąc? - Grzeszysz? Nie żałujesz? Albo i nawet żałujesz, ale szybko zapominasz, poddajesz się grzesznej naturze i w kółko te same grzechy popełniasz? - Prędzej czy później przeleje się czara, pójdziesz do piekła i kropka. Bóg wyliczy ci wszystko, wprowadzi twoje uczynki i myśli do swego magicznego kalkulatorka, i niech mu tylko coś nie podpasuje, już on ładnie cię podsmaży, ten twój dobry wujek. Moja matka i ojciec nie byli, i nadal nie są zbyt religijni, zawsze natomiast byli wymagający, surowi, i traktowali mnie jak własność osobistą. W szkole nauczyłem się patrzeć na Boga tylko jak na ich wersję heavy, ze spektakularniejszymi narzędziami perswazji. Na marginesie, zawsze bardzo szanowałem elementarne zasady logiki, a one roznoszą na strzępy wszelkie religijne koncepcje. Jednakże, posiadam w sobie dziś jakąś tam szczątkową religijność. Opartą właśnie na podanej przez Ciebie wizji dobrotliwego, miłosiernego Boga. Czasem zdarza mi się nawet prowadzić dłuższe "rozmowy z Bogiem" Ale nie mam już sił więcej pisać, jestem zmęczony jak diabli. Pozdrawiam.
  5. Krzysiek1234

    [Kielce] i okolice

    Hej ludzie i ludziska, kto z okolic chętny na spotkanie? Czy to żarty przy piwku, czy zwierzenia, ja jestem bardzo chętny do wszystkiego :) Tylko ludzi mi potrzeba żywych, bo już zbrzydło mi gnicie w czterech ścianach Wiem, że tutejsze forum jako portal towarzyski gwarantuje doborowe towarzystwo, czytaj: czubków we wszelkich możliwych odmianach Wiecie o co mi chodzi - o ludzi, którzy dobrze wiedzą co to problemy, którzy są w stanie akceptować moje, i którym ja dałbym akceptację bezwarunkową; ludzi, którym mogę jednocześnie pomagać i sam otrzymywać pomoc. Jak te dwa kocięta wylizujące sobie nawzajem rany Jeśli ktoś z okolic się objawi, proszę się nie krepować, i walić od razu na pw :)
  6. Z tym "nie daj Bóg w partnerce" miałaś na myśli, że wytrysk w niej to gafa i jakieś obrzydlistwo dla kobiet, a przynajmniej niektórych? Czy chodziło Ci tylko o względy bezpieczeństwa w przypadku nieużywania antykoncepcji? Jaki znowu samogwałt, toż to seks z kimś, kogo najbardziej kochasz
  7. Hym... nie dziwę się, że mogła Cię zirytować, ale też trochę jej współczuję - nie najmilej ją przy ludziach potraktowałaś. Nie dało się załatwić sprawy jakoś na osobności ?
  8. Witaj, odpowiedziałem Ci tutaj - http://www.nerwica.com/post312824.html#p312824 (dodane po edycji). Uznałem, że powyższy temat zupełnie nie pasuje do tego działu, skopiowałem go w bardziej adekwatne miejsce, a tutejszą kopię zgłosiłem do usunięcia.
  9. Przepraszam za powielenie tematu, ale poprzednim razem zamieściłem go w nieodpowiednim dziale. Proszę o cierpliwe wysłuchanie, o co mi chodzi:) Mimo nerwicy natręctw i CHAD (to drugie jest na razie tylko moim domysłem, ale "zwykłe" zaburzenia depresyjne mam już od dawna rozpoznane), zostało mi jeszcze trochę ambicji. Mam 21 i pół roku, dwukrotnie podejmowałem próby studiów, długa historia na inną okazję... Sezon rekrutacji na uczelnie nadchodzi wielkimi krokami, a ja w dalszym ciągu kompletnie nie potrafię zdecydować, gdzie złożyć papiery. Nauka zawsze szła mi bardzo dobrze, zarówno ścisłe, jak i humanistyczne przedmioty. Zanim przyszły choroby, uchodziłem za alfę i omegę, wróżono mi karierę naukową - i do dzisiaj jeszcze nie przebolałem, co mi się z tym życiem porobiło - ale to także historia na inną okazję. Kiedyś żywo interesowałem się naukami przyrodniczymi - zwłaszcza paleontologią, zoologią, z nimi wiązałem przyszłość... Było tak długie lata. Ale czasy się zmieniły. I mam dzisiaj mętlik w głowie. Z jednej strony - rozważam złożenie papierów na zastosowanie matematyki w teleinformatyce, lub zarządzanie i inżynierię produkcji, lub ekonomię, lub - powrót na nieszczęsną informatykę... Z drugiej strony, bardzo namiętnie myślałem o psychologii... Rozważam też złożyć papiery na filologię rosyjską. Miejscowa uczelnia proponuje kilka wariacji na temat tej filologii. Były jeszcze inne kierunki, ale chwilowo wyleciały mi z głowy. Ktoś powie: "zdecyduj, co najbardziej lubisz, a jeśli masz z tym problem, to weź rozpisz sobie jakiś rachunek plusów i minusów". W tej chwili widzę, że pozwolę sobie na mała przenośnię, tygiel, w którym pływają sobie luźno wszystkie za i przeciw, wszystkie "chcę", "nie chcę", "muszę", "nie muszę", "mogę", "nie mogę", bez najmniejszego składu i ładu. Postaram się je wypunktować, przepraszam z góry za bałagan: - weźmy przykładowo kierunek taki jak "zarządzanie i inżynieria produkcji"... Na razie nie za wiele o nim wiem. W zasadzie tyle, że jest się po nim takim specjalistą od wszystkiego i od niczego, no, ale zawsze coś tam się umie. Podobno łatwy do ogarnięcia i to byłoby mi właśnie na rękę. Muszę się niestety bardzo liczyć ze swoją nerwicą, i po prostu nie mogę pozwolić sobie na jakiś naprawdę wymagający kierunek. No ale, z drugiej strony - nigdy jak dotąd nie myślałem o sobie jak o człowieku przemysłu, biznesu i zarządzania... A nawet gdyby kiedyś co do czego miało przyjść, to i tak przypuszczam, że ten kierunek nie za bardzo by mi pomógł - sporo uniwersalnej wiedzy, ale czy jakieś fachowe konkrety? To tak jak z dziennikarstwem. Chcesz być dziennikarzem? To pasjonuj się czymś - sportem/polityką/muzyką/whatever. Ale nie idź na studia dziennikarskie. Chcesz zarządzać, menadżerować, własne biznesy kręcić? To je po prostu kręć. Uogólniłem oczywiście, bo nie ma tutaj miejsca na długie wywody, ale tendencja taka jest. - Ze wszystkich kierunków, o psychologii myślałem z największym zainteresowaniem, już od dłuższego czasu. Faktem jest, że nie nadawałbym się na terapeutę - chyba, że przez te wszystkie lata szkolenia nastąpiła by jakaś cudowna zmiana mojej osobowości. Nie łudzę się, że studiując psychologię nałykałbym się magicznej wiedzy jak uporać się z problemami, i jeszcze czytać ludziom w myślach. I zdaję sobie sprawę z poważnych trudności ze znalezieniem pracy w zawodzie. Mimo tego wszystkiego, tematyka psychologiczna najzwyczajniej w świecie mnie interesuje. Jeśli istnieje jakaś konstruktywna, akademicka dziedzina, która spontanicznie wywołuje we mnie emocje, to jest to właśnie psychologia. Niestety, w praktyce wygląda na to, że posiadam mikroskopijne szanse na jej studiowanie. Na dzienny tryb nauki nie mam chyba żadnych szans. Mówię "chyba", bo obdzwoniłem tylko parę uczelni i być może pominąłem jakąś z niższymi progami przyjęć. Tak ogólnie, powiedzieli mi, że trzeba mieć zdane trzy poziomy rozszerzone na maturze, a ja zdawałem tylko jeden (zrezygnowałem z drugiego z powodu nerwicy, nie chciałem ryzykować). Jedna pani powiedziała mi, że przy dobrych wiatrach, rzadko bo rzadko, ale zdarza się, że ktoś wyraźnie odstający kwalifikuje się. Nie wiem, co o tym myśleć. Aby zarobić na zaoczne, musiałbym wyjechać za granicę, na jabłuszka czy inne ogóraski - a z powodu nerwicy mogę o tym zapomnieć na 99,9 %. 1 promil z obowiązku zostawiłem na cud w postaci przeżycia terapii szokowej. - filologia rosyjska... Rozważam język rosyjski biznesu albo takie dziwo jak rosjoznawstwo. Oba kierunki nie są specjalnie wymagające. I szczerze mówiąc, nic mnie do nich specjalnie nie ciągnie - w zasadzie to są nudy na pudy... Jednakże rosyjski jest dla mnie bardzo łatwy, zawsze taki był i gdybym przyjął "życiowy plan B" (studiowanie tylko dla wychodzenia z domu, papierka magistra i spokoju ze strony rodziców, a potem byle jak praca w biurze na osiem godzin, bez ambicji na "wielką karierę"), to te studia mogłyby okazać się sensownym rozwiązaniem. - po filologiach mnóstwo babeczek się pałęta, co jest dla mnie wielkim plusem Samotność dała mi już bardzo w kość, a nawet nie mam gdzie poznawać nowych ludzi. Na takich studiach zyskałbym spore możliwości. - zawody inżynierskie (jak z pewnie wielu z Was tutaj słyszało/przekonało się na własnej skórze) są sto razy bardziej poszukiwane na rynku pracy i lepiej płatne niż humanistyczne. Dla mnie to bardzo poważny argument przemawiający za nimi. Normalka, dla większości ludzi. - inżynierzy zajmują się konkretnymi problemami, nie wydumanymi abstrakcjami (jak np. filolodzy), co dla mnie może być zarówno zaleta jak i wadą. Te inżynierskie zagadnienia, ten cały techniczny świat już nieraz sprawił na mnie wrażenie obcego, przygnębiająco szarego, prozaicznego i odhumanizowanego. Jednak z drugiej strony - człowiek (czytaj: ja ) potrafi naprawdę się ucieszyć, że wykonał jakieś wymierne, pożyteczne zadanie, którego efekty widać jak na dłoni, z których mogą korzystać ludzie wokół - czasem aż duma rozpiera! Ok, na razie wystarczy tego. W żadnym wypadku nie wyczerpałem wszystkiego, ale jeśli nastukam prawdziwie długachnego posta, nikt go nie przeczyta. I tak już mocno przesadziłem. Przy okazji - dzięki wielkie wszystkim, którzy dotarli aż tutaj. Czego oczekiwałbym od Was? Wiem oczywiście, że sam muszę coś postanowić. Chodzi mi głównie o wygadanie się, po prostu. Może ktoś ma/miał kiedyś podobne problemy, jakaś dyskusja się wywiąże? [Dodane po edycji:] Raczej nie, niestety. Bo to akurat był przypadek, z tym opisem. Innym razem znowu bardziej entuzjastycznie opisałbym filologię:) Dobre pytanie. Szczerze mówiąc, takiego podejścia nie spodziewałem się- przypuszczałem, że jeśli już ktoś odezwie się w temacie, to rzuci standardowym: "musisz dowiedzieć się więcej o każdym kierunku, pomyśleć" itd. Miałbym problem z odpowiedzią. Gdyby tak wyłączyć wszelkie hamulce logiczne, to chyba najbardziej by mi się ckniło... do szkoły muzycznej. Albo do psychologii. Albo do pisarstwa? Mam kłopot z głośnym przyznawaniem, że bardzo często zdarza mi się myśleć o zawrotnej karierze. Muzyk czy naukowiec, pisarz czy wojskowy, ale oszałamiająca kariera musi być. Mógłbym stworzyć potężny elaborat na ten temat, przedstawić ścieżki niewiarygodnych sukcesów i podbojów, niemal codziennie odtwarzane przeze mnie w wyobraźni, nieraz całymi godzinami. Ale w tej chwili nie mam kompletnie głowy do drążenia tematu. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się odezwiesz, może uda nam się jakoś pociągnąć rozmowę.
  10. Dokładnie, dokładnie. Ja niestety bardzo poważnie brałem tę zasadę.
  11. Jakiejś konkretnej nie... Wszystkim naraz :)
  12. Ciekawa metoda, ciekawa... Ale w życiu nie byłbym zdolny do czegoś takiego, hehe. Kobiety to zbyt cudowne i słodkie stworzonka, żeby się tak z nimi obchodzić, nawet w wyobraźni
  13. Religię katolicką do dzisiaj odbieram jako okrutny i podły szantaż - MUSISZ wielbić Boga, MUSISZ być z nim, albo będziesz się smażyć piekle przez całą wieczność, będą ci wypruwać flaki, ćwiartować i co tam jeszcze. Na myśl, że taki Bóg może naprawdę istnieć, bierze prawdziwa zgroza, i nie tylko mnie. Religijne szantaże dołożyły potężną cegłę w budowaniu mojej życiowej traumy. Przykład - jeśli za czasów gimnazjalnych miewałem myśli o daniu skutecznego odporu maltretującym mnie skur*wysyńskim kolegom z klasy, to właśnie religia skutecznie wybijała mi te myśli z głowy.
  14. Nieoczekiwany sukces zanotowałem :'> Pojechałem do Słupi, pierwszy raz od dłuższego czasu wychyliłem nos poza dom, i to było bardzo udane wychylenie! Praktycznie bezstresowo mi zeszło. Cud! Zwykle wracam z takich akcji kompletnie sponiewierany psychicznie, a tym razem, jestem tylko trochę zmęczony fizycznie, sporo się nachodziłem - 5 km drogi powrotnej przebyłem na piechotę. W sumie, w Słupi trzymałem się lepiej niż tutaj. Wróciłem, i niemal od razu na wejściu dokopała mi siostra. Idę sobie barszczyk skonsumuję, to be continued
  15. Proszę o cierpliwe wysłuchanie, o co mi chodzi:) Mimo nerwicy natręctw i CHAD (to drugie jest na razie tylko moim domysłem, ale "zwykłe" zaburzenia depresyjne mam już od dawna rozpoznane), zostało mi jeszcze trochę ambicji. Mam 21 i pół roku, dwukrotnie podejmowałem próby studiów, długa historia na inną okazję... Sezon rekrutacji na uczelnie nadchodzi wielkimi krokami, a ja w dalszym ciągu kompletnie nie potrafię zdecydować, gdzie złożyć papiery. Nauka zawsze szła mi bardzo dobrze, zarówno ścisłe, jak i humanistyczne przedmioty. Zanim przyszły choroby, uchodziłem za alfę i omegę, wróżono mi karierę naukową - i do dzisiaj jeszcze nie przebolałem, co mi się z tym życiem porobiło - ale to także historia na inną okazję. Kiedyś żywo interesowałem się naukami przyrodniczymi - zwłaszcza paleontologią, zoologią, z nimi wiązałem przyszłość... Było tak długie lata. Ale czasy się zmieniły. I dzisiaj mam kompletny bajzel w głowie. Z jednej strony - rozważam złożenie papierów na zastosowanie matematyki w teleinformatyce, lub zarządzanie i inżynierię produkcji, lub ekonomię, lub - powrót na nieszczęsną informatykę... Z drugiej strony, bardzo namiętnie myślałem o psychologii... Rozważam też złożyć papiery na filologię rosyjską. Miejscowa uczelnia proponuje kilka wariacji na temat tej filologii. Były jeszcze jakieś kierunki, ale w tej chwili wyleciało mi z głowy. Ktoś powie: "zdecyduj, co najbardziej lubisz, a jeśli masz z tym problem, to weź rozpisz sobie jakiś rachunek plusów i minusów". W tej chwili widzę, że tak powiem literacko, tygiel, w którym pływają sobie luźno wszystkie za i przeciw, wszystkie "chcę", "nie chcę", "muszę", "nie muszę", "mogę", "nie mogę", bez najmniejszego składu i ładu. Postaram się je wypunktować, przepraszam z góry za bałagan: - weźmy przykładowo kierunek taki jak "zarządzanie i inżynieria produkcji"... Na razie niewiele o nim wiem. W zasadzie tyle, że jest się po nim takim specjalistą od wszystkiego i od niczego, no, ale zawsze coś tam się umie. Podobno łatwy do ogarnięcia i to byłoby mi właśnie na rękę. Muszę się niestety bardzo liczyć ze swoją nerwicą, i po prostu nie mogę pozwolić sobie na jakiś naprawdę wymagający kierunek. No ale, z drugiej strony - nigdy jak dotąd nie myślałem o sobie jak o człowieku przemysłu, biznesu i zarządzania... A nawet gdyby kiedyś co do czego miało przyjść, to i tak przypuszczam, że ten kierunek nie za bardzo by mi pomógł - sporo uniwersalnej wiedzy, ale czy jakieś fachowe konkrety? To tak jak z dziennikarstwem. Chcesz być dziennikarzem? To pasjonuj się czymś - sportem/polityką/muzyką/whatever. Ale nie idź na studia dziennikarskie. Chcesz zarządzać, menadżerować, własne biznesy kręcić? To je po prostu kręć. Uogólniłem oczywiście, bo nie ma tutaj miejsca na długie wywody, ale tendencja taka jest. - Ze wszystkich kierunków, o psychologii myślałem z największym zainteresowaniem, już od dłuższego czasu. Faktem jest, że nie nadawałbym się na terapeutę - chyba, że przez te wszystkie lata szkolenia nastąpiła by jakaś cudowna zmiana mojej osobowości. Nie łudzę się, że studiując psychologię nałykałbym się magicznej wiedzy jak uporać się z problemami, i jeszcze czytać ludziom w myślach. I zdaję sobie sprawę z poważnych trudności ze znalezieniem pracy w zawodzie. Mimo tego wszystkiego, tematyka psychologiczna najzwyczajniej w świecie mnie interesuje. Jeśli istnieje jakaś konstruktywna, akademicka dziedzina, która spontanicznie wywołuje we mnie emocje, to jest to właśnie psychologia. Niestety, w praktyce wygląda na to, że posiadam mikroskopijne szanse na jej studiowanie. Na dzienny tryb nauki nie mam chyba żadnych szans. Mówię "chyba", bo obdzwoniłem tylko parę uczelni w kraju i być może pominąłem jakąś z niższymi progami przyjęć. Tak ogólnie, powiedzieli mi, że trzeba mieć zdane trzy poziomy rozszerzone na maturze, a ja zdawałem tylko jeden (zrezygnowałem z drugiego z powodu nerwicy, nie chciałem ryzykować). Jedna pani powiedziała mi, że rzadko bo rzadko, ale przy dobrych wiatrach zdarza sie, że ktoś odstający kwalifikuje się. Aby zarobić na zaoczne, musiałbym wyjechać za granicę, na jakieś jabłuszka czy ogóraski - a z powodu nerwicy mogę o tym zapomnieć na 99,9 %. 1 promil zostawiłem z obowiązku na cud w postaci przeżycia terapii szokowej. - filologia rosyjska... Rozważam język rosyjski biznesu albo takie dziwo jak rosjoznawstwo (nowość na UJK, lol). Oba kierunki nie są specjalnie wymagające. I szczerze mówiąc, nic mnie do nich specjalnie nie ciągnie - w zasadzie to są nudy na pudy... Jednakże rosyjski jest dla mnie bardzo łatwy, zawsze taki był i gdybym przyjął "życiowy plan B" (studiowanie tylko dla wychodzenia z domu, papierka magistra i spokoju ze strony rodziców, a potem byle jak praca w biurze na osiem godzin, bez ambicji na "wielką karierę"), to te studia mogłyby okazać się sensownym rozwiązaniem. - po filologiach mnóstwo babeczek się pałęta, co jest dla mnie wielkim plusem Samotność dała mi już bardzo w kość, a nawet nie mam gdzie poznawać nowych ludzi. Na takich studiach zyskałbym spore możliwości. - zawody inżynierskie (jak z pewnie wielu z Was tutaj słyszało/przekonało się na własnej skórze) są sto razy bardziej poszukiwane na rynku pracy i lepiej płatne niż humanistyczne. Dla mnie to bardzo poważny argument przemawiający za nimi. Normalka, dla większości ludzi. - inżynierzy zajmują się konkretnymi problemami, nie wydumanymi abstrakcjami (jak np. filolodzy), co dla mnie może być zarówno zaleta jak i wadą. Te inżynierskie zagadnienia, ten cały techniczny świat już nieraz sprawił na mnie wrażenie obcego, złowrogo odhumanizowanego, a przy tym szarego i prozaicznego. Jednak z drugiej strony - człowiek (czytaj: ja ) potrafi naprawdę się ucieszyć, że wykonał jakieś KONKRETNE, POŻYTECZNE zadanie, którego efekty widać jak na dłoni, z których mogą korzystać ludzie wokół - czasem aż duma rozpiera! Ok, na razie wystarczy tego. W żadnym wypadku nie wyczerpałem wszystkiego, ale jeśli nastukam prawdziwie długachnego posta, nikt go nie przeczyta. I tak już mocno przesadziłem. Przy okazji - dzięki wielkie wszystkim, którzy dotarli aż tutaj. Czego oczekiwałbym od Was? Wiem oczywiście, że sam muszę coś postanowić. Chodzi mi głównie o wygadanie się, po prostu. Może ktoś ma/kiedyś miał podobne problemy, jakaś dyskusja się wywiąże?
  16. bla bla. Napisałbym coś więcej, tylko w tej chwili nie mam czasu.
  17. Śmieszy i drażni mnie coś takiego.
  18. Dobranoc Madziu! Haha, a ja zupełnie serio podejrzewałem, że to... Ty I tak się drapałem po głowie, co ta Madzia taka brzydka wyszła na tym zdjęciu [Dodane po edycji:] Znaczy co, patrzysz powiedzmy na wazon na półce, i to wrażenie jest bardziej "optyczne" czy "psychiczne"? Umiałabyś to określić, nazwać?
  19. Nie biorę żadnych leków... To, że jestem Jezusem, wcale mnie do nich nie kwalifikuje - chyba oczywiste, nie!
  20. Nieee, to ja Wam emituję swoje:) Moim subatomowym transmiterem myślowym, celem przejęcia władzy nad ludzkością
  21. Warto też zastanowić się nad przeniesieniem do tego subforum topików z dowcipami i śmiesznymi obrazkami/filmikami.
  22. Haha, może jeszcze o godzinie 7:07 :) btw. Ale mi smaka zrobiłeś na tego johnnie walkera! Moje propozycje na imiona: 1.Sulpirydion 2.Xanaxirios 3.Seroxathius 4.Benzonimir (z takich bardziej słowiańskich ) W końcu na forum nerwica zapytałeś, nie! Wysyłaj flachę
  23. Posłuchałem rady, było bosko
  24. Takie ciepełko, takie słoneczko, a mnie po raz kolejny złapało przeziębienie. Kurrwa!
×