Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ameli83

Użytkownik
  • Postów

    25
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ameli83

  1. Piaty dzien, wracam do dawki 20mg. Fizycznie pobudzona, psychicznie otepiala, ale walcze z lekami, byle do przodu
  2. Hej dopisuje sie do grupy Seroxatu. Biore czwarty dzien, ale zmniejszylam sobie dzisiaj dawke o polowe , bo strasznie spanikowalam. Teraz czuje sie taka przygaszona. Wystraszylam sie poniewaz mam duzo skutkow ubocznych. Rozszerzone zrenice, potliwosc, poddenerwowanie, panikowanie, zaciskanie szczeki no i suchosc w gardle, utrata apetytu, a juz tyle schudlam ze na prawde nie chce wiecej Ogolnie to sie czuje jakbym brala narkotyki Nie sadzilam ze okres dwuch tygodni bez poprawy moze oznaczac takie skutki uboczne.
  3. Nenny zrobilam ze soba to samo .
  4. Ja wymyslilam sobie, ze jezeli sie poddam, zrezygnuje z zycia, to za kare urodze sie jeszcze raz, ale w jeszcze gorszych warunkach.
  5. Wiem ze pisze tutaj troche nie na temat, ale prawie wszyscy tutaj zagladaja i tez bardzo czesto wiec mam nadzieje, ze ktos odpisze. Mam taka prosbe. Szukam dobrych ksiazek na temat wychodzenia z depresji lub tez biogrfii osob, ktore poradzily sobie z tym stanem. Moga byc rowniez jakies linki. Z gory bardzo dziekuje, a i poprosze o przesylanie na gadu lub prywatnie. Pozdrawiam i juz wyluzujcie z tym ublizaniem sobie...
  6. Hej, dolanczam sie do tego tematu, poniewaz wlasnie nad tym sie ostatnio intensywnie zastanawiam, jak rodzina zareaguje na moj stan. Za tydzien lete do Pl. Juz jestem umowiona na wizyte u psychiatry. Rodzica po krotce mowilam jak sie czuje. Wciaz pytali jak do tego doszlo, ze az tak zle ze mna i te rady co by tu zrobic. Boje sie, ze jak pojade do domu, to beda mnie zameczac wskazowkami i radami i wogole, ze bede musiala ich sluchac. Moze to dobrze skoro sama sobie nie radze, moze lepiej sie dostosuje. Mysle jednak, ze oni nie zdaja sobie sprawy z tego jak jest zle. Boje sie najbardziej rozczarowania w ich oczach i litosci.
  7. Nie mam kompletnie doswiadczenia w tych sprawach, ale wydaje mnie sie ze na to nie ma reguly. Zalezy to od tego jak leki na Ciebie zadzialaja i pewnie tez od Twojego nastawienia. Po prostu badz dobrej mysli i dowiedz sie jak najwiecej od lekarza. Powodzenia
  8. Tylko jak ja mam pokochac siebie jak ja nic w sobie nie lubie. Coraz czesciej bluznie po co ja sie wogole urodzilam. Wiem ze to moja wina bo nic nie robie, nic nie zmieniam zeby bylo lepiej. Moze jestem po prostu za slaba na ten swiat. Do tej pory jakos funkcjonowalam a teraz czuje sie jakby mi ktos skrzydla podciol.
  9. Ja mysle, ze to po prostu taki szczekoscisk z nerwow. Moja siostra tez takie cos miala. Szkoda ze ta pani doktor nic wiecej Ci nie powiedziala, tylko zapisala tabletki. Moze poprostu powinnas sie bardziej relaksowac przed isciem spac, na pewno masowac sobie zuchwe, poczytaj sobie na necie mysle ze bedzie sporo informacji, bo to jest dosc czeste zjawisko. Na pewno jest konsekwencja tego ze sie tak przejmujesz. Zycze powrotu do zdrowia , bedzie dobrze.
  10. Witam Polakita dzisiaj raczej mysle ze bardziej zrezygnowalam, niz mi pomoglo. Wtedy poszlam bo sie rozstalam z chlopakiem i to juz bylo za duzo mialam takie mdlosci i strach ciagly ze nie dawalam rady. Jak sie zeszlismy to sobie odpuscilam, a leki mialam dalej. Teraz wydaje mnie sie ze ja po prostu nauczylam sie funkcjonowac z tym. W gosciach nic nie jem, chociaz wiem ze robie innym przykrosc, w pracy jem tylko kanapki, zadnych zup i tp gdzie trzeba sztuccy uzywac, tyle milych rzeczy mnie ominelo bo po prostu uciekalam, albo szlam na imprezke i szybko probowalam sie upic bo pozniej bylo ok, chociaz samo trzymanie szklanki tez bylo wyczynem. Ominelam w zyciu wszstko co mogloby mnie stresowac wiec teraz wegetuje........ chodze do psychologa, ale z tym czy mi pomaga to nie wiem sama, ale dobrze sie czuje ze chodze bo moze wkoncu cos domnie dotrze i bedzie lepiej. Zobaczymy co powie psychiatra, tylko czy ja sie przed nim otworze...
  11. Moze i masz racje, ze nie napisalam tutaj na temat. Nie naleze do filozofow i wogole mam problem z wyrazaniem uczuc. Nie potrafie tak kwieciscie pisac jak wiekszosc z forumowiczow. Probowalam prostym jezykiem wyrazic to co sie ze mna dzieje w srodku. Czuje sie jakbym bez przerwy toczyla w sobie pewnego rodzaju walke, ale bezskuteczna. Wciaz tylko krytykuje to co robie i nie chodzi tutaj tylko o jak wspomnialam wyzej np palenie papierosow, tyczy sie to karzdej sfery w moim zyciu. Wydaje mnie sie ze wszystko robie zle, nie tak. Nic nie zmieniam na lepsze bo tak jakbym na to nie zaslugiwala i wogle nie wierze ze moge tego dokonac. Wole nic nie robic bo karzdy zrobi to lepiej ode mnie. Co sie tyczy lekow. Nie wiem czy to ma cos wspolnego z powyzszym, ale moze to jakis mechanizm, ale leki mam takie, ze od jakiego czasu zaczelam wstydzic sie ludzi. Niestety bardziej znajomych. Unikam ich nie chce rozmawiac, zamykam sie w sobie. Zaczelo sie to od trzesacych sie rak. Pracowalam wtedy w hotelu na recepcji. Bylam rowniez kelnerka. Zaczelo sie to dnia kiedy przyjechal moj byly dyrektor podstawowki do mojego szefa. Mialam podac kawe. Strasznie zaczlo mi kolotac serce, rece mialam zimne i spocone. Taki lek i stlumiony glos, ze moze nie pojde, uciekne, ale nie rozumialam dlaczego mialabym tak sie zachowac. Wszystko dookola stalo sie takie dziwnie pozbawione ostrosci, glosy takie jak sie przysypia, niewyrazne. W gardle czulam kulke, a jak mowilam slyszalam jak mi glos drzy, a moze bardziej czulam . Poszlam bo mylalam ze przejdzie, ze dam rade, bo przeciez to normalne ze ludzie sie boja. Podajac o malo nie wylalam kawy na gosci. Szef przyszedl do mnie porozmawiac z zszokowana mina i powiedzial ze jeszcze czegos takiego nie widzial. Od tego czasu jadlam coraz mniej. Z rana mialam mdlosci i ciagly niepokoj w sobie. Czasami wymiotowalam. W ustach wszystko mi roslo do tego stopnia ze nie potrafilam przelknac. Pogorszyly sie moje stosunki z pozostalymi pracownikam. Chodzilam w wiekszosci czasu jak mumja modlac sie, aby nikt nie przyjechal na restauracje jezeli nie bedzie kelnerki ktora sie wyrecze. W dni wolne plakalam i nie chcialam isc do pracy, a musialam bo potrzebowalam pieniedzy. Nikt mnie nie rozumial, nawet nie mialam inernetu, czulam sie taka odosobniona, w nikim wsparcia, porady. Bralam jedynie tabletni uspakajajace z apteki. Pozniej ucieklam od tego wyjachalam za granice. Wszytko bylo ok do poki sie nie zakochalam. To glupie ale balam sie, wstydzilam ukochanego i jego znajomych. I lek powrocil ze zdwojona sil. Dolaczyla do tego bezsennosc i mialam takie drgawki nadal zreszta mam , tiki jak ide spac. Siotstra mowi ze wygladam jakbym miala padaczke dostac. Duzo pisania.... Szukalam pomocy, ale nie mialam pojecia o tym forum. Chodzilam do chinczyka na szpilki i pilam jakies ich wstretne ziola. Wkoncu odwazylam sie isc do psychologa. Strasznie sie wstydzialm, bo nikt z moich znajomych wczesniej tego nie robil, wogole taki temat tabu. Pomoglo mi to, ale po dwoch razach przestalam chodzic, bo poczulam sie ze sobie poradze. Pisze w czasie przeszlym, bo teraz zamknelam sie w pokoju i uciaklam od tego wszystkiego. Przed nikim sie nie spinam bo mieszkam tylko z bardzo bliskimi mi ludzmi ktorych sie nie boje, wiec jem i funkcjonuje, nie zawsze, ale daje rade, poza tym ze ich tez unikam bo mam chyba fobie spoleczna. Niedlugo do znajomego przyjezdza rodzina i juz sie boje. Pewnie nie bede wychodzic z pokoju tylko do pracy, co czasami jest tez nielada wyczynem. Ja nawet bliskiej kolezanki unikalam bo sie balam ze nie podam jej glupiej herbaty i tak sie tego balam ze wymyslalam byle pretekst byleby mnie nie odwiedzila. Paranoja. To w takim duzym skrucie, doporowadzilo mnie do tego, ze mam stany depresyjne i boje sie kontaktow z ludzmi. Bo czuje ze zycie przeplywa mi miedzy palcami, moze bardziej tak ze ostatnio czuje ze nie zyje, ze wegetuje. Czasami mam lepsze dni i bardziej to kontroluje wtedy jest fajniej. Teraz chodze ladnie do pschologa a niedlugo urlop i psychiatra, ale to dzieki temu ze znalazlam te forum. Mimo tego mam czsami mysli zeby ze soba ... zeby sie..., bo mysle ze jestem beznadziejna na tyle ze juz nigdy nie bedzie normalnie.
  12. Ostatnio zauwazylam, ze robie sobie jakby na zlosc. Nie wiem czy to jest jakas forma karania sie, ale lapie sie na tym, ze robie rzeczy ktorych nie lubie. Na przyklad nie lubie palenia papierosow, ale nerwowo je pale wciaz myslac o rzuceniu. Jak chcialam przytyc, to nie moglam jesc. Teraz jak to zlalam to jem za dwuch. Zawsze staralam sie byc slowna i konsekwenta, teraz kompletnie nie jestem. Zawsze dbalam o znajomych, teraz ich odtroncam od siebie. Chcialam zwiedzac, podrozowac, teraz nie wychodze z domu. Podejmuje decyzje o leczeniu, a nie wlacze tylko sie dalej uzalam nad soba.
  13. hej Jacas, ja tez mam rybki ., zlote rybki, licze ze wkocu zaczna spelniac moje zyczenia
  14. Wypelzlam z pokoju i poszlam na dluuugi spacer. Probowalam sie zresetowac, bo mam uczucie jakby mnie sie twardy dysk zawiesil
  15. I znowu to samo, ludzie wokol mnie smieja sie, bawia, a ja jestem okrutna, nie chce sie z nikim widziec, siedze jak taka czarna ksiezniczka w wiezy. Nienawidze siebie, czuje jakbym miala jakas blokade w glowie, ze musze byc nieszczesliwa i tyle. Jakby wciaz cos mi szeptalo do ucha, ze nie warto, ze jestem beznadziejna, otepialo moj umysl i robilo wszystko zebym sie jeszcze bardziej znienawidzila. Nie wiem czy dotrzymam do kolejnej wizyty u psychologa.
  16. tak ze sie wogole nie widujemy bedzie 3 miesiace
  17. Wszyscy tak mi mowia, a ja nadal kocham i doszukuje sie winy w sobie. Chodze do psycholog, ale raz na tydzien, 2 na godzinke
  18. Ja mialam jakies 19 lat, troche problemow rodzinnych i finansowych. Poszlam do pracy i wtedy dostalam pierwszych atakow lekowych. Myslalam jednak, ze sobie poradze. Nikt z boku nie reagowal, a ja tylko tracilam szacunek do siebie, bo jestem slaba i nie potrafie sama sie pozbierac. Jadlam tabletki uspakajajace takie z apteki, pierwszy raz pomogly, pozniej juz nie. Dlatego stwierdzilam, ze to cos siedzi w mojej glowie i wciaz chcialam o tym zapomniec a im bardziej chcialam tym wiecej o tym myslalam i to sie poglebialo. Wkoncu ucieklam od tego problemu wyjezdzajac za granice. Pierwszy rok bylo ok, az poznalam chlopaka w ktorym sie zakochalam, (chcialam mu sie spodobac mimo ze to on mnie poderwal) wiec zaczelam sie za duzo spinac i leki powrocily. Zaczelismy sie coraz wiecej klocic i oddalac od siebie, przestalam radzic sobie z emocjami i zerwalam z nim . Znajomi mowia mi, ze to lepiej bo on nie byl dobry dlamnie, a ja i tak dalej go kochalam. Dzisiaj za wszystko winie siebie, nie czuje sie warta ani jego ani nikogo innego. Nie chce juz byc kochana bo tylko krzywdze innych i siebie.
  19. wovacum, a juz myslalam, ze wszyscy tutaj sa mlodsi ode mnie. Ja mam 26 lat a z choroba zyje juz z jakies pewnie 6 lat. Dopiero teraz zdaje sobie z tego sprawe. Ile teraz jest innaczej. Jak ja mialam pierwsze objawy nerwicy plakalam, chudlam w oczach, ale z nikad nie bylo pomocy. Nikt a tym bardziej ja nie rozumial co sie ze mna dzieje. Zawsze jednak mowilam sobie ze bedzie dobrze, poradze sobie. Teraz mam depresje wywolana nerwica. Jednak od kiedy zamykam sie w pokoju, uciekam od ludzi czuje sie bezpiecznie i nie mam ochoty walczyc z choroba. Problem zaczyna sie kiedy spotykam znajomych, przypadkowo, bo tak to wszystkich unikam i uswiadamiam sobie ile trce, wtedy mam maksymalnego dola, mysle ze to wszystko nie ma sensu, ze nie mam rodziny... Jak to bylo z Toba?? Od poczatku walczylas z choroba?? Kiedys to nawet nie bylo takiego forum
  20. Moge sie niestety dolaczyc do tego malego grona zazdrosnikow. Od dziecka wiem, ze to jest niszczace uczucie i nie prowadzi do niczego dobrego. Zawsze kiedy wyczowalam, ze nachodzi mnie taki stan od razu staralam sie to zwalczyc. Niestety dzisiaj tez moge stwierdzic, ze jestem zazdrosna. Kazdy wydaje mnie sie fajniejszy, ze ma ciekawsza osobowosc, ze cos soba reprezentuje, ze ma styl, a pozniej patrze na siebie i porownuje myslac ze jestem glupiutka, taka szara, bez znaczenia, ze jestem niedobra dla innych, taka cicha myszka ktora jest to jest jak nie to nie itp, ze jak cos powiem to lepiej zebym sie wogole nie odzywala, ze nic nie mam i takie tam uzalanie sie nad soba. Blleeeeeeeeeee przykre
  21. widze, ze jest sporo osob z Poznania i okolic. W zwiazku z tym mam takie pytanko czy ktos moze polecic z wlasnego doswiadczenia jakiegos dobrego psychologa lub psychiatre z tego wlasnie regionu. Chodze obecnie do pani psycholog ale nie odczowam zadnej roznicy. Nie wiem juz sama czy to moja wina bo sie zablokowalam, bo bardziej czuje sie jakbym rozmaiala z nia jak z kolezanka niz zeby mi pomagala. Chwilami jest lepiej, ale za to pozniej jeszcze gorzej. Pozdrawiam i zycze powodzenia
  22. Czy ktos jeszcze odpisuje na te posty??? Niestety widze, ze sa bardzo stare. Chcialabym sie dowiedziec czegos wiecej o tej sprawie z duchami. Nie wiem czy w to wierzyc. Borykam sie z depresja i lekami..., dlatego wiecej zaczelam sie zastanawiac nad soba, szukac odpowiedzi na to co sie ze mna dzieje. Rowniez nie chce sie poddawac, ale nachodza mnie coraz dziwniejsze mysli o samobojstwie, a wtedy czuje sie jakbym to nie byla ja bo przeciez zawsze bylam wesola i wiedzialam czego chce od zycia wiec nie rozumiem skad ta pustka w glowie, rezygnacja, brak marzen, dekoncentracja, problemy z pamiecia. Troche sie przestraszylam tym artykulem, poniewaz kilka lat temu bardzo czesto miewalam takie straszne sny. Jeden z nich utkwil mi najbardziej w glowie. Juz na samo wspomnienie mam gesia skorke. Szlam droga przy moim domku. Z boku zywoplot, cieplutko, jasno, przyjemnie, az tu nagle cos ciagnie mnie za plecy. Przewracam sie. Nadal jestem ciagnieta po trawie w pozycji polsiedzacej. Obracam sie, a tam taka czarna odchlan. Czuje przeszywajacy strach,zlo bijace z tamtad, uczucie niedoopisania . Klade sie w znak krzyza i zaczynam mowic ojcze nasz i tylko o tym mysle i sie budze. Podobne sny kilkakrotnie mnie sie zdazaly. Nie wiem sama czy to ma wogole cos z tym wspolnego i czy to traktowac w jakikolwiek sposob powaznie. Dodam jeszcze ze dlugo spalam z siostra lub mama tak sie balam, a za kazdym razem wybudzalam sie modlitwa. [Dodane po edycji:] Pewnie ja biore jak zwykle wszystko za powazie, a ktos zrobil sobie tylko zart. Fajnie by bylo gdyby sie okazalo ze wystarczy isc na taka wizje i juz po problemie, ale w zyciu nie ma tak latwo pozdrawiam
  23. Dziekuje Wam za te slowa i mysle, ze duzo jest w tym prawdy. Jak sie dzisiaj zastanawiam nad poczatkiem mojej nerwicy, a pozniej depresji, to mysle, ze zaczelo sie od tego, ze nie potrafilam wyrazac siebie, swoich granic. Patrzac obiektywnie to tak jakbym chciala sie przypodobac wiec na wszystko sie usmiecham, pozwalam, a pozniej nie radze sobie z sytuacjami i z tym ze ludzie zle sie do mnie odnosza i nie licza z moim zdaniem w konsekwencji dol, zamykam sie w sobie. Moje slowa i opinie wydaja mnie sie bez znaczenia, glupie wiec przestaje wogole mowic...i tak dalej az moglabym nie wychodzic z pokoju. Chcialabym zaczac z tym walczyc, ale nie wiem jak. Czuje sie bezsilna jakbym tego wszystkiego nie ogarniala, nie wiedziala co jest dobre dlamnie i innych, a co zle, dlatego zawsze mam przy sobie kogos silnego kto podejmuje za mnie decyzje. Moze dlatego dzisiaj czuje sie tak bezosobowo. Jeszcze raz dzieki
  24. patrzył na otaczajacy go swiat, ile zla sie na nim dzieje, gwalty, kradzieze..., na ludzi chorych, po wypadkach, niepelnosprawnych od urodzenia...., a z kolei patrzyl na siebie w lustrze i myslal sobie przeciez mam rece, mam nogi, mam wszystko na miejscu jeszcze jestem mloda i wszystko przede mna, mam wpanialych rodzicow, swietna siostre wiec czego jeszcze mi trzeba??? dlaczego popadam w depresje i nerwice??? czy z egoizmu?, czy tez moze z tego ze mam za dobrze??? nie rozumiem , wydazylo sie w moim zyciu kilka przykrych rzeczy, ale w porownaniu do tego jak maja inni wydaje sie to banalne. Dlaczego wiec czuje sie taka bez wyrazu, bezosobowa, glupia i bierna, ze nie ma mnie za co kochac, zasmucam innych swoim widokiem a nie daje radosi i wdziecznosci za to co dlamnie robia ze az krzyczec mnie sie chce, a jednoczesnie czuje jakbym bluznila, bo przeciez ludzie maja ciezej w zyciu i sobie radza, sa dobrzy!!!!!!!!!!! Nie wiem nawet czy to ma jakis glebszy sens co napisalam, ale tak czuje i prosze o opinie... pozdrawiam
×