Skocz do zawartości
Nerwica.com

Piorun

Użytkownik
  • Postów

    31
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Piorun

  1. Ja tak mam, jak idę do kina. W ogóle, w sytuacjach, kiedy wiem, że nie mogę się załatwić, nagle muszę i to bardzo. Idę do łazienki, lecą 2 krople z trudem i koniec. Okazuje się, że wcale nie chciało mi się sikać i że to było tylko złudzenie.
  2. Miałem natrętne myśli o bardzo podobnej tematyce. Bałem się właśnie, że po śmierci będę uwięziony w trumnie, na wieki wieków. Ale wydaje mi się to bardzo mało prawdopodobnym scenariuszem, dlatego nie mam zamiaru się tym więcej przejmować. Nie mam zamiaru się tu wdawać w jakieś śmieszne, teologiczne wywody. Ale pomyśl sobie tak - człowiek jest jak maszyna. Jak komputer. Każda maszyna składa się z części, zbudowanych z atomów - człowiek tak samo - z części zbudowanych z atomów. Od komputera, różni nas tylko materiał, z którego jesteśmy zbudowani. W takim razie - czy komputer czuje ? Czy komputer myśli ? Przecież działa na tej samej zasadzie co my. No bo co go różni ? To, że my jesteśmy z żywej tkanki ? Nie przekonuje mnie ten argument, bo żywa tkanka jest po prostu bardzo skomplikowaną maszynerią biologiczną. W takim razie, w nas musi być coś więcej, co sprawia, że czujemy. I tu pojawia się przerażająca myśl - a może to tylko ja czuję, a wszystko dookoła mnie jest maszynerią biologiczną ?!?!?! Miewam natrętne myśli, na tym właśnie tle. Ale to mało prawdopodobne. Raczej każdy z nas ma w sobie coś, co wyróżnia nas, spośród ogółu materii. Czy nazwiemy to duszą, czy jak kto woli - coś nas od komputera różni, nie tylko materiał, z którego jesteśmy zbudowani. [Dodane po edycji:] I myślę, że to coś, jest na tyle niezwykłe, że nie da się tego zbadać fizycznie (w końcu gdyby było anatomicznym elementem ciała, już dawno byśmy go poznali ze wszech stron). A skoro nie istnieje w wymiarze fizycznym, to musi być jeszcze jakiś inny wymiar. Takie jest moje rozumowanie. Myślę, że po oderwaniu od ciała, ten inny wymiar nas czeka. Dodam, że nie jestem katolikiem, ani chrześcijaninem w ogóle. Jak widzisz, staram się wszystko pojmować w pewnym stopniu racjonalnie. Pojawia się też inna opcja - skoro wszelkie czucie i świadomość, są uzależnione od organizmu - np. nie masz pewnych substancji w mózgu i już robi się totalna kaszana.... to znaczy, że faktycznie nic nie ma po śmierci. Ta opcja wydaje mi się nawet bardzo racjonalna i realna. Jak widzisz, sam wciąż waham się i rozważam te kwestie :-) A jak jest na prawdę ? Przekonamy się (lub nie przekonamy - bo nie będziemy istnieć) po śmierci. [Dodane po edycji:] A w ogóle.... skoro jesteś ateistą.... to pomyśl sobie tak - co dzieje się, kiedy następuje poważne uszkodzenie mózgu ? Następują zaburzenia psychiczne. Co dzieje się, kiedy mózg wysiada w 100% ? Nie ma żadnego myślenia. Skoro kiedy śpisz, to prawie nie kontaktujesz, to tym bardziej nie kontaktujesz, kiedy Twój mózg jest w 100% martwy :-)
  3. Moim zdaniem nie ma sensu bez leków, skoro można dużo szybciej i skuteczniej z lekami
  4. Generalnie, jeśli jesteś zabobonny i uważasz, że to "grzech", to możesz mieć wyrzuty sumienia i z tego powodu natręctwa. Jeśli też masz jakieś seksualne natręctwa, które przy każdym onanizmie Ci się wtryniają, np. masturbujesz się, a nagle pojawia Ci się widok Twojej matki (miałem takie klimaty kiedyś) i za nic nie możesz go wyrzucić - to lepiej się nie onanizuj, albo ogranicz onanizm.
  5. Hej. Ja też chciałem ubiegać się, o zmianę kategorii i nawet iść do wojska. To znaczy... rozważałem taką opcję. Moim zdaniem , powinieneś jeszcze trochę poczekać. Daj sobie odpocząć. Ja dopiero co wracam do zdrowia i nie porywam się na głęboką wodę. Najlepiej być ostrożnym, żeby sobie nie zrypać sprawy jeszcze bardziej dokumentnie.
  6. Miałem kiedyś natręctwo, że jak zauważyłem butelkę na ziemi, to muszę ją podnieść, bo ktoś się potknie i nawet jak bardzo mi się spieszyło, to zbierałem śmieci, o które ktoś mógłby się potknąć. A jakbym np. nie podniósł tej butelki, to bym mial męczące wyrzuty sumienia. Albo inaczej - kiedyś obleśny dziadyga prześladował młode nastolatki. Ja go kopnąłem w klatkę piersiową i on upadł. Potem mialem natrętne myśli "A może go zabiłem ?" bo szybko się ulotniłem z miejsca zdarzenia, żeby przypadkiem mnie policja nie chycnęła. Natrętne myśli, że niechcący moglem zmienić przyszlość tak, że zrobię komuś krzywdę. Wiecie co ? Zniknęły, kiedy uświadomiłem sobie, że NIE MAM OBOWIĄZKU BYĆ KRYSZTAŁOWYM. Nie muszę być doskonałym człowiekiem, który nigdy nie popełnia błędów. Gdybym miał się tak rozsrywać nad każdą pierdołą, to bym nie mógł normalnie żyć. Normalny człowiek idzie do przodu, a jeśli kogoś zdepcze po drodze, zupełnie niechcący, wyciąga wnioski "aha, zrobiłem tak, było źle, więc więcej tak nie zrobię". Żałowanie, wyrzuty sumienia - dobre dla słabeuszy. Silny czlowiek po prostu wyciąga wnioski. Kiedyś byłem słabeuszem. Teraz też jestem słaby, ale dużo silniejszy. I nie mam wyrzutów sumienia, z byle powodu. Mam nadzieję, że moje wywody komuś pomogą.
  7. Nie jesteś walnięty, tylko jak my wszyscy - masz problemy ze sobą.
  8. Nie przejmuj się Adaś, dlaczego miałbyś być dla kogoś niewygodny ? Każdy człowiek jest wartościowy i zdanie każdego człowieka powinno się liczyć, dopuki oczywiście ten człowiek liczy się ze zdaniem innych ludzi.
  9. Ja też jestem z Częstochowy. Może zorganizujemy kiedyś jakieś wspólne spotkanie ? :-)
  10. Piszesz, że od przedwczoraj czujesz się gorzej. Czasem tak jest w tej chorobie, że nagle jest pogorszenie, a po nim jest lepiej niż było przed nim. Przeczekaj ten wyż choroby, a po nim powinien być niż większy, niż do tej pory. U mnie tak było, że miałem cykliczne nawroty silniejszych objawów. Raz w miesiącu był mega wyż choroby, 2x w tygodniu mniejszy wyż itd. A potem te wyże były coraz rzadsze i słabsze. No i oczywiście codzienne objawy osłabiały się po każdym mega wyżu :-) Nie wiem, czy u każdego tak to wygląda. Ale u mnie tak wyglądało. Lekarka z resztą mi mówiła, że to normalne przy tej chorobie. Że po nagłym pogorszeniu, zaczyna się lepszy okres. To trochę jak gorączka - wypala z Ciebie chorobę.
  11. Witam. Najlepszą pomocą, jest ciągła rozmowa. Pozwól mu opowiadać o swoich natręctwach, jeśli ma potrzebę rozważenia czegoś. Jeśli jednak będzie ciągle smęcił i popadał w coraz gorszy nastrój, staraj się subtelnie odwrócić jego uwagę (tylko tak, żeby nie zauważył, że to robisz). Np. zaproponuj wyjście do kina, albo obejrzenie jakiegoś filmu. Ja na początku choroby (tzn. na początku 2 lata temu, kiedy zaczęła powracać), leżałem po 5 godzin przed telewizorem oglądając Cartoon Network. Bardzo mi to pomagało. Grałem też dużo w gry z bratem. Odwracanie uwagi od problemu jest bardzo pomocne, bo kiedy chory zapomni, że ma nerwicę, to czuje się świetnie. I to nie jest doraźny efekt, bo daje mu poczucie, że ma po co żyć. :-) Pozdrawiam
  12. Adaś... każdy ćpun ma zaburzenia emocjonalne. Magik ćpał marihuanę, był ćpunem, z tego powodu musiał mieć zaburzenia. Dla mnie był niezłym muzykiem, ale nikim wielkim. Swoim życiem dowiódł jedynie, że kto ćpa, ten daleko nie zajedzie.
  13. http://pamietnikchorego.pl.tl/ Dodam niedługo nowe działy na stronie, z metodami radzenia sobie z chorobą, z metodami samouzdrawiania itd. które mi bardzo pomogły. Dodam też linki do stron pomocnych przy leczeniu choroby. [Dodane po edycji:] Dodałem nowy dział - Zeszyt Ćwiczeń. Poza tym uzupełniłem sam Pamiętnik
  14. Tak, ale przeszedłem już najobrzydliwsze z możliwych myśli. Niczego się już chyba nie boję. Mam teraz innego rodzaju problem, ale nie jest to już aż takie straszne i upiorne. [Dodane po edycji:] Dlatego moich lekarzy (i leki które biorę), uznaję za bardzo skutecznych :-)
  15. Nie martw się, ta choroba powałkuje temat tak długo, aż Ci to zupełnie zobojętnieje. Ja to zaobserwowałem u siebie, że np. jak przez dwa tygodnie mnie mordował jeden temat, to potem zaczynał się następny. Przykładowo - męczyły mnie myśli, że wyobrażałem sobie sceny erotyczne z bliską osobą. Po dwóch tygodniach zacząłem wyobrażać sobie to samo z inną osobą. Potem z inną, albo z wszystkimi naraz hehe ;-) a na końcu już tak totalnie to miałem w dupie za przeproszeniem, że przestałem to sobie w ogóle wyobrażać, bo przestałem się tego bać. [Dodane po edycji:] I jak już miałem to w dupie, to wtedy zaczynało się coś zupełnie innego.
  16. Jak byłem mały, to miałem natrętne myśli, że moja mama kiedyś będzie musiała umrzeć. I bardzo płakałem, że ludzie muszą umierać. Nie wiem, czy to była wina nerwicy, czy po prostu dziecięcy brak zrozumienia kwestii śmierci... ale wydaje mi się, że to było nerwicowe. Miałem też natręctwa, że choroba zmuszała mnie, do wyobrażania sobie brutalnych scen z bliskimi osobami. Albo jakiś erotycznych, ohydnych scen, z udziałem bliskich mi osób. Potem przeszło, na szczęście
  17. Biorę Abilify od chyba roku. Poprzedni rok to zmieniałem leki często, a w końcu trafiłem na Abilify. Mi pomógł najbardziej właśnie on. Od kiedy go zacząłem brać, była zauważalna natychmiastowa poprawa. Nie mówię, że każdemu to pomoże, ale warto spróbować, polecam zapytać psychiatrę o ten lek. On jest przeznaczony do leczenia dokładnie naszej choroby (z tego co wiem na jego temat). Dawniej kosztował kupę kasy, około 350 złotych, a teraz od niedawna jest refundowany. I chwała bogom, bo mi bardzo pomógł, a tak nie byłoby mnie na niego stać.
  18. Rozmawiałem na ten temat wielokrotnie z psychiatrą i to nie z jednym, a z każdym moim psychiatrą. Z tego co zdążyłem się dowiedzieć, tak, owszem, mamy genetycznie wrodzoną podatność na tą chorobę. Ale nikt się z tym nie rodzi. U pacjenta choroba może się ujawnić, albo nie. To już zależy od tego, jakie będzie miał dzieciństwo. Tak mi powiedział psychiatra.
  19. Witam. Na wielu forach, np. o otyłości, albo na forach sportowych, są dzienniki, gdzie użytkownicy wpisują jakie zrobili postępy itd. opisują każdy dzień. Takie elektroniczne pamiętniki sobie zakładają. Może przydałby się i tutaj taki dział ? :-)
  20. Powiem Ci tak - w momencie, kiedy Ci to przestaje przeszkadzać, to już nie możesz powiedzieć, że jesteś chory. A można tę chorobę osłabić do tego stopnia, że w ogóle nie czujesz, że ją masz. Ja na codzień żyję normalnie. Raz na tydzień mam poważne natręctwo, potem przez 2 dni mam po nim takiego jakby kaca czyli słabsze natrętne myśli. W sumie 4 dni w tygodniu żyję w 100% normalnie :-) Teraz chcę dobić do 5 dni w tygodniu ! ;-) Poza tym, mam zamiar zalożyć nowy dziennik choroby. Na początku taki prowadziłem , potem uznałem, że nie jest mi to już potrzebne. Teraz widzę, że to świetne rozwiązanie i mam zamiar od jutra zacząć notować jak przebiegał każdy dzień.
  21. U niektórych, z tego co wiem, leki przynoszą efekty po jakimś czasie. Ale jak już przynoszą, to wyraźne. Bez leków, można czekać na postępy w nieskończoność. Przynajmniej mnie się tak wydaje. No dlatego powiedziałem "praktycznie 100%". Wydaje mi się, że nie jestem wyjątkowo silny psychicznie, a po 2 latach leczenia jestem prawie zdrowy. Trzeba mieć upór i cieszyć się z każdego małego kroczku do przodu.
  22. Spójrzmy prawdzie w oczy :-) czy bez młotka przybijesz gwóźdź do deski, gołymi rękoma ? Jeśli jesteś Pudzianem, to jasne. Czy bez leków wyleczysz nerwicę natręctw ? Też masz jakieś 2% szansy :-) Z lekami masz praktycznie 100% PEWNOŚCI, że się wyleczysz, jeśli tylko będziesz brać tak, jak każe psychiatra. Nie rozumiem w ogóle tych oporów, przed braniem leków. "Nie biorę, bo tylko świry biorą". Skoro już jesteś w takim stanie, że Ci są te leki potrzebne, to co to za różnica ? Świr to określenie obelżywe, stosowane przez ludzi zdrowych psychjicznie. Dla mnie określenie "świr" najlepiej pasuje do ludzi, którzy robią innym ludziom krzywdę. Wiecie kto jest prawdziwym świrem ? Ten, kto nas wpędza w tę chorobę. Mnie w nią wpędził przede wszystkim mój stary i "koledzy" od przedszkola, aż po gimnazjum. My, chorzy na zespół obsesyjno-kompulsywny moglibyśmy być zdrowi, choroba mogłaby się nigdy nie ujawnić. My tylko jesteśmy z natury na nią podatni, nikt się chyba z tym nie rodzi. Ale jakieś wredne gnidy społeczne muszą gnoić wrażliwych ludzi. I przez to gnojenie potem mamy problemy. Z lekami widać natychmiastowe postępy. U mnie przy pierwszym leku było widać je od razu. Doszedł drugi. Nie zmienił nic. To go zmieniliśmy na inny i znowu były postępy. Itp itd Dlaczego rezygnować z dóbr cywilizacji ? Nie jesteśmy dzikusami z dżungli, żeby się leczyć ziółkami, kiedy mamy leki. Walczyć z nerwicą natręctw bez leków, to trochę tak , jak polować na lwa z włócznią ,kiedy obok leży strzelba.
  23. Piorun

    Witam

    Dziękuję Ci, za odpowiedź. Bardzo chętnie sobie poczytam, mam nadzieję, że znajdę w tym pomoc :-)
×