Skocz do zawartości
Nerwica.com

Susannah

Użytkownik
  • Postów

    66
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Susannah

  1. To nie moje neuroprzekaźniki w mózgu, to realne problemy. Brałam leki m.in. fluo, ale sprawiły jedynie że nie planowałam samobójstwa. Myślałam, ale nie planowałam i nie realizowałam. Leki nie rozwiązały problemów, jakie mam, wg mnie usypiały je i to nie odpowiada mi, bo wolę walczyć niż stać w miejscu. 1 osoba z rodziny stwierdziła, że życie przede mną i co ja opowiadam... ale jak życie ma być takie jakim jest, wolę z niego zrezygnować. Nie chcę cierpieć, a teraz cierpię. Życie się nie zmieni, teraz myślę tylko że całe życie będzie pełne tego bólu, tego siedzenia w domu, tego lęku o przyszłość (też czysto finansowego) i ciągłego stresu w jakim żyję dzięki rodzince. Zapytacie skąd wiem,że się nic nie zmieni. Ano stąd, że do tej pory nic się nie zmieniło, choć walczyłam o to. Jestem w miejscu, w punkcie wyjścia od ładnych paru lat (pisałam o tym w linku powyżej). Jestem zdana na siebie, a sama nic nie mogę, a jak proszę innych, nie pomagają mi, usuwają się. A ja nie chcę dłużej ciągnąć tej beznadziei. Poza tym uzależniłam się w tarota, kilka osób postawiło mi niezbyt dobre karty na moją przyszłość, nawet co do wyjazdu się sprawdziły choć nie działałam na zasadzie samospełniającej się przepowiedni Ciągle pytam i otrzymuję złe wieści, a przecież powinno się zmieniać coś skoro podejmowałam różne działania! Najgorszy jest lęk, nie mam przed sobą przyszłości, każdego dnia o tym myślę. Nie mam wykształcenia ani doświadczenia, marzenia o studiach odeszły przez rodzinę (poprosiłam o wsparcie finansowe na sam 1 miesiąc do ew.otrzymania socjalu, oczywiście spłynęło po nich jak po kaczce...), nie ma na tym zadupiu kursów które dałyby mi zawód, czuję że cofam się w rozwoju dosłownie. Każdy dzień trwa, a ja nie mam nic do roboty, wariuję w 4 ścianach, znajomi dawni powyjeżdżali na studia do dużych miast. Umieram z bólu, na dodatek wróciły silne bóle brzucha na tle nerwowym z powodu rodzeństwa. Każdego dnia gdy muszę z nimi żyć, płaczę codziennie i mam lęki. Ten dom mnie wykańcza, a ja nie mogę nic zdziałać.
  2. Na forum mogę pisać ale nie ma tu osób z mojego zadupia, więc się zapętla. Tak, ale wyjazd w ciemno moze nie wyjsc, a samobójstwo mi wyjdzie, nie będzie odwrotu jest to jednoczesnie latwiejsza decyzja i cos pewnego jesli mnie rozumiesz
  3. CZego mi brakuje?Ależ napisałam, nie mam niczego. Całe dnie spędzam w domu, nie mam nikogo znajomego, nie mam po co wyjśc poza drobnymi sprawami. Nie widzę dla siebie przyszłości,bo nie wiem co mam ze sobą robić. Mam nadmiar czasu i każdego dnia nie wiem co robić, staram się coś czytać, coś oglądać ale robię to 3 rok i mam dość. nie mogę iść na studia przez rodzinę, nie wiem co mam robić w przyszłości, nie mam żadnych planów, nic. Każdego dnia płaczę bo boli mnie w środku, sytuację pogarsza atmosfera w domu- ciągle się boję, mam bóle z nerwów. Nie żyję, to nie jest życie. Ale nie umiem wyjechać w ciemno, po prostu to dla mnie za trudne. A dalsza wegetacja mnie przerasta, to co nawarstwiło sie, mnie przeraża i trzymam sznur, żeby któregoś dnia wymeldować się
  4. nie mam dokad, umowa była na miesiac, nie przedłuzono. (Opłacono mi koszta dojazdu, wyżywienia na początek).
  5. kiedy-ycie-staje-si-egzystowaniem-z-dnia-na-dzie-t17122.html podbijam, bo już nie mam siły, codziennie planuję samobójstwo ale żaden sposób nie jest dla mnie wystarczająco pewny. Rozważałam różne możliwości i jedyne dość dobre wyjście to wg mnie powieszenie, bo z dostępem do broni jest w Polsce słabo. Wróciłam tydzien temu z praktyki zagranicznej, poznałam smak innego życia i to chyba mnie na tyle dobiło (powrot do tego samego g....a), że nabrałam odwagi. Wiem, że tam po raz pierwszy śmiałam się, że mimo problemów nie bałam się, przestał mnie boleć żołądek. Że odetchnęłam od toksycznego domu. Że miałam po co wstawać rano. Teraz, gdy wszystko tak szybko prysło, czuję wielki ból i przez ten czas codziennie płaczę, aż boli mnie głowa. Nie wytrzymam tego dłużej.
  6. cóż, biorę już 2 m-c, ale nie widzę by mnie zbytnio skłonił do działania, poprawił nastrój. Owszem, mam mniej napadów płaczu ale czuję taką pustkę, bez uczuć, nadal czuję,że moje życie nie ma sensu,nadal cierpię. W nocy często się budzę, chyba powinnam odstawić bioxetin ale sama nie wiem...? Czy czekać do końca tego opakowania i dać sobie wtedy spokój? Ale w takim razie jaki lek powinnam mieć przepisany
  7. ja biorę 4 dzień, w nocy spałam ale rano za szybko się budzę. Ogólnie nie zauważyłam aż tak fatalnych skutków ubocznych ale miałam mdłości nad ranem, może to związane z tym lekiem. I trochę niepokój w sobie. Natomiast poprawy nastroju brak, niwelowanie lęków też nie działa, tyle tylko że nie mam ataków płaczu jak dawniej. Nie mam też bodźców do działania/jakiegoś napędu do działania. Ale wiadomo, dopiero pierwszy tydzień. -- 06 paź 2011, 12:55 -- ja biorę 4 dzień, w nocy spałam ale rano za szybko się budzę. Ogólnie nie zauważyłam aż tak fatalnych skutków ubocznych ale miałam mdłości nad ranem, może to związane z tym lekiem. I trochę niepokój w sobie. Natomiast poprawy nastroju brak, niwelowanie lęków też nie działa, tyle tylko że nie mam ataków płaczu jak dawniej. Nie mam też bodźców do działania/jakiegoś napędu do działania. Ale wiadomo, dopiero pierwszy tydzień.
  8. ja jestem w podobnym stanie, także nie jesteś sama. dziś miałam fatalny dół i płakałam kilka godzin, moje życie nie ma kompletnego sensu i to powiedziałam rodzicowi. Gdyby mnie nie powołał na ten świat, nie musiałabym tyle cierpieć. ja natomiast nie boję się snu, ale boję się,że nie zasnę (mam z tym problem, a jak zasnę to budzę się 2-3 razy). nie mam przyszłości, bo kompletnie do niczego nie nadaję się, za x lat będę robić to,co obecnie czyli wielkie nic...
  9. no ja chyba wezmę- zrealizowałam receptę. Skłonił mnie dziś straszny dół, od rana przepłakałam kilka godzin
  10. ja nie wiem, może powinnam? Bo mam depresyjne myśli jestem w rozsypce kompletnej wiem,że nigdy nic nie osiągnę w życiu opisuję to w swoim temacie ale nikt nie czyta
  11. a ze mnie kiepska kobieta w takim razie- nie mam ani super biustu, ani długich nóg ani ponętnego ciała, jakoś bardzo jędrnego również, twarzą raczej nie zachwycam
  12. pewnie dlatego chorowałam na anoreksję
  13. jakby było tak jak twierdzisz, to byłabym w związku. Jednak tutaj powiedzenie "każda potwora..." nie ma widać zastosowania, wydaje mi się że raczej przeciętny mężczyzna zostanie dostrzeżony raczej przez kobietę niż szpetna kobieta przez dowolnego mężczyznę, gdyż mężczyzna z bilogicznego punktu widzenia jest wzrokowcem typowym. Dlatego raczej trudno, by zwracał uwagę na brzydsze kobiety. Natomiast kobiety skłaniają się ku cechom charakteru anizeli ku wyglądowi zewnętrznemu, wolą mieć oparcie w facecie, czułość,cenią poczucie humoru. Nie generalizuję, są też osoby myślące tylko o statusie majątkowym i atrakcyjności fizycznej,ale na pewno nie większość ani nawet połowa.
  14. wszystko sie da... powolutku... moze masz jakas kolezanke albo gdzies na jakas opieke nad dzieckiem albo prace sezonowe? praca w sklepie? cokolwiek co Ciebie oderwie od rodziny i troszke podpobuduje malymi kroczkami Da się pewnie ale jakoś dziwnym trafem nic nie wychodzi mimo starań chyba głową muru nie przebiję nie mam żadnej koleżanki w okolicy. Jedyna stara "znajoma" studiuje 100km ode mnie. Opieka nad dzieckiem? Nie w okolicy. A jak pisałam, nie umiem wyjechać za granicę. Nie musisz mnie za to winić. Prac sezonowych też tutaj u mnie nie ma. W sklepie żadnym mnie nie chcą bo nie mam żadnego doświadczenia, składałam już wiele cv.
  15. nie umiem wyjechać, bo się boję (tak,wiem,jestem do niczego). A zmienić środowisko bym chciała, nawet mogłabym dojeżdżać do pracy w okolicy jakbym taką szansę miała ale jej nie mam od 3 lat.
  16. No poza powiatem to nie ma szans, bo dojazdu bym nie miała. W granicach mojego powiatu wiele razy próbowałam,odpowiadałam na oferty, w tym miesiącu starałam się na kelnerkę w pobliskiej restaurancji (teraz wywiesili nowe ogłoszenie, szok. Zupełnie jakby jednej osoby na rozmowę nie mogli zaprosić...) oraz do pracy w myjni (tam akurat odpowiedzieli,że zapiszą sobie dane w razie gdyby potrzebowali- to dlaczego dają ogłoszenie,jeśli teraz nie potrzebują?) -- 26 wrz 2011, 15:46 -- mój ojciec mnie oszukał i to jest chamskie. łudziłam się powiedział do mnie "no popraw się, bo jak pójdziesz do x. na studia to musiz jakoś wyglądać " i co, teraz jestem gruba i nie jestem na studiach. kolejny zjebany rok. podpuscił mnie wykorzystał moje marzenie pretekstem żebym tylko przytyła teraz zostałam z niczym i dodatkowymi kilogramami które szczerze NIE SĄ mi POTRZEBNE bo nie miałam zagrożenia zycia wychodzac ze szpitala (45kg nie jest to az taka straszna niedowaga) czuje sie podle bo ktos zdeptał moje marzenie to o czym sniłam i co i nie dosc ze mi psychike zniszczył bo teraz powinnam brac seronil na depresje to jeszcze spaprał mi wyglad posługujac sie obietnicami nie wygladam wcale lepiej twarz mam jak pączek znowu wielkie policzki i moja złosc na siebie najsmieszniejsze ze moglam nie marnowac cholernych 3 lat moglam isc nawet na dworzec na poczatek i wypisac pozew o alimenty i nie ma bata, bo w prawie rodzic musi sie podzielic z dzieckiem chocby mala suma np 100-200zł i dodajac stypendium socjalne moglabym wreszcie miec swoje marzenie. jaka ja bylam glupia ludzac sie kiedy mowil mi ze nie ma obowiazku mi dac i on "nie ma z czego i nie da" (choc pracował co prawda nie zarabiał kroci ale nie mial oprocz mnie ZADNYCH dzieci na utrzymaniu i uwazam,ze dalby sobie rade spokojnie majac mniej o małą sumę) -- 01 paź 2011, 16:48 -- Dostałam receptę na lek, sama nie wiem czy zrealizować. Boję się. Ale jestem w fatalnej rozsypce i może to mi by trochę pomogło jak sądzicie? Bo nie wiem... może pójść na jakiś oddział otwarty? Nie daję sobie rady -- 07 wrz 2013, 23:07 -- Ok, trochę się zmieniło w moim życiu. W czerwcu 2012 dostała staż w firmie produkcyjnej, niestety nie było to dobre przeżycie ze zwględu na ludzi, któych tam spotkałam. OCzywiście, znalazło się kilka świetnych osób, ale większość utrudniała mi pracę. No i nie nadawałam się do produkcji, bo nie wyrabiałam norm, poza tym wszystko musiało być idealnie równo itp i później zbierałam opieprz od osoby z kontroli, że czemu wystaje tu to, a czemu nie pamiętam o tym itp. Może stres, może coś innego często się myliłam, zapominałam itp. PRzemęczyłam się 3 mce i nie chciałam przedłużyć, dostałam się wtedy na wszystkie kierunki studiów, na jakie złożyłam papiery. Jednak moi rodzice (mama schizofreniczka) byli bardzo przeciwni, bym szła do szkoły. Zobaczyli papiery z uczelni i "uuuu chyba nie zamierzasz iść do szczecina". Więc w końcu dałam za wygraną, nie poszłam. Spędziłam życie znów w domu z depresją. Miałam ciężką jesień/zimę, 2 miesiące jeszcze były znośne bo odpoczęłam psychicznie od tej kierowniczki i nerwów. Późiej było tylko gorzej, zima była dlługa w tym roku jak wiecie i moje doły były coraz dłuższe. W marcu zaproszono mnie na rozmowę do tej samej firmy tylko na stanowisko w dziale transportu, poszłam, bardzo mi zależało, ale wiedziałam, że nie przyjmą mnie. Byłam w szoku, gdy się udało. Później spojrzałam na niektóre maile (poczta po dziewczynie, któa odeszła) i zobaczyłam, że oprócz mnie mieli 6 innych kandydatów, z lepszym doświadczeniem i wykształceniem (ja miałam tylko ten staż i praktykę w Niemczech). Tak trwała praca i było dobrze, do czerwca kiedy miałam atak kamicy żółciowej przewodowej i trafiłam do szpitala z żółtaczką. Zrobili mi ECPW i wyciągneli kamień, dostałam dietę i za 3 tygodnie planowy zabieg. Pech chciał, ze miałam operację gdy moja umowa prawie dobiegla konca (okres próbny) i bałam się, co dalej. PRzedłużyli mi umowę, rozmawiałam z dyrektorem. JEdnak od tamtej pory zaczęło się psuć, przyjęli kolejną osobę moim zdaniem zbędną i przez to pół dnia nie mam co robić... Tamta osoba jakby podkradła mi pracę. Dostałam propozycję innej pracy w moim mieście ale za niższą kasę, byłam na rozmowie. Ale wolałabym zostać tutaj, tylko że tak jak dawniej żeby było. Rozmwiałam z dyrektor, czy mogłabym mieć więcej obowiązków, Sądziłam, że pomyśli o mnie ambitna, bo mało kto prosi o więcej pracy... Ale ona powiedziała, że skoro tak to tamta może przejąć moje obowiązki. No i jestem w kropce, chciałam jej powiedzieć że tamtej pracy pewna nie jestem, bo tylko na zastępstwo umowa by była. Tutaj są fajni ludzie, no ok jest stres duży ale chciałabym pracować więcej jak na początku. Już się wdrożyłam i wolę nie zmieniać ale nie mam pewności, czy zostanę skoro dyrektor już tak mówiła... Umowa jest do końća września i nie wiem, co robić? Bo nie chcę zostać na lodzie, tam nie zaczekają na mnie a tu mi nie przedłużą... Sami widzicie. A co do szkoły, nie odważyłam się już 2 raz składać papierów, tracić kasę na zdjęcia i opłatę rekrutacyjną. Bo i tak nie wiem, czy na zaoczne będzie kasa, a rodzice są przeciwko. Nadal jednak jestem samotna, w pracy tylko rozmowy o pracy, nie mogę poznać ludzi, nienawidzę weekendów bo muszę w domu siedzieć. Wychodziłam latem na rower, nad jezioro ale nadal sama jestem, nikogo nie poznałam, to pogłębiło moją samotność. Poznałam tydzien temu na internecie 26latka, pisal ze widział mnie jak spacerowałam, pamietam go, obejrzał się wówczas za mną. Pisaliśmy trochę i tydz temu miałam pierwszą w życiu randkę. Było mi naprawdę dobrze, pierwszy raz w zyciu poczułam się szczęśliwa, ładna, mądra. Ale niestey się zmieniło. On najpierw powiedział, bym napisała mu i wybrała kolejne spotkanie, wybrałam zeszłą niedzielę ale amiast się pojawić o 15, napisał o 18.00 mimo że czekałam, że jest chory. W pon napisał, że ma anginę był u lekarza i ma nadzieję się spotkać jak wyzdrowieje, ma nadzieję że w weekend. JEdnak wczoraj napisał b krótko i już wiedziałam, że nic z tego. Że ma mnie głęboko. Nasza rozmowa brzmiała tak: x wczoraj 17:18 Ja wczoraj 17:18 x co tam wczoraj 17:19 Ja ładna pogoda dziś x bardzo wczoraj 17:20 Ja w czwartek też dużo pracy było wczoraj 17:21 x a dzis wczoraj 17:23 Ja dziś mniej niestety wczoraj 17:23 a u Ciebie? co robiłeś wczoraj x glownie spalem wczoraj 17:24 Ja nadal chory jesteś? wczoraj 17:24 x powoli przechodzi wczoraj 17:25 Ja to kiedy sie widzimy? wczoraj 17:33 x jak tylko bedzie lepiej ze mna wczoraj 17:33 Ja czyli? wczoraj 17:33 x nie wiem wczoraj 17:34 Ja cos długo chorujesz wczoraj 17:35 x ale czy to ode mnie zlaezy? wczoraj 17:36 Ja po prostu wydaje mi się to troszeczkę dziwne wczoraj 17:37 ja w szpitalu krócej byłam x no ok skoro mi nie wierzysz wczoraj 17:37 Ja nie to że nie wierzę wczoraj 17:38 ale myślałam że jakieś plany mogę porobić wczoraj 17:40 SmyQ nic na to nie poradze wczoraj 17:40 Ja ok wczoraj 17:40 x wczoraj 17:40 Ja szkoda wczoraj 17:40 chciałam po prostu wiedzie c wczoraj 17:41 x rozumiem wczoraj 17:41 Ja czyli raczej nie wczoraj 17:41 x mam nadzieje tak ale nie wiem jak bede sie czul wczoraj 17:42 Ja ok wczoraj 17:42 bo nie wiem czy cos planowac czy nie najwyzej napiszesz jutro jak się czujesz wczoraj 17:43 x to juz zalezy od Ciebie jesli chcesz to zaplanuj sobie cos wczoraj 17:43 Ja po prostu chciałabym wykorzystać ładną pogodę wczoraj 17:44 ale skoro się źle czujesz x zobacze jutro wczoraj 17:44 Ja ok tylko napisz zebym wiedziała wczoraj 17:44 bo wtedy tez czekalam haha teraz to w ogóle Cię zapomniałam wczoraj 17:47 x wybacz ale ucikam bo glowa mi zaraz peknie wczoraj 17:49 Ja ok wczoraj 17:49 x no to pa Poszłam dziś na rolki, bo zauwazylam ze był dostepny na gg przez 5 minut i nawet sie nie odezwał, po czym zmienił status. Wg mnie nic z tego nie b ędzie i tyle. Szkoda, kolejny raz widzę, że albo ktoś sobie ze mnie jaja robi albo nie wiem co? Nie umiem wierzyć ludziom, po tym co przeszłam w szkole itp. To piekło odcisnęło swój ślad i chciałabym mieć terapię, jednak w mojej mieścinie nie ma takich możliwości, jest na pewno w Szczecinie (100 km). Wróciłam do punktu wyjścia, moje życie nadal jest koszmarne, chyba całe będzie takie potworne, ciągle tylko w dupę dostaję, nic nie wychodzi. Zagubiłąm się w tym wszystkim, ostatnio często oglądam porno i zabawiam się sama.
  17. no nie, rodzice osiedlili się tutaj po ślubie ale nie pochodzą z tych rejonów.
  18. dochodziło do rozmów, bo byłam na nie kierowane z up, były to teoretyczne "propozycje stażów", to jest 6 spotkań w ciagu 3 lat... Na inne rozmowy chodziłam z ogłoszeń, np. znam j.,niemiecki dobrze i poszłam na rozmowę dt. pracy pracownika biurowego (wymagana dobra znajomość niemieckiego), tak samo starałam się o referenta z tym językiem. Bez szans. Tak samo było z recepcjonistką i sprzątaczką w jednej osobie, tak jak również z dwoma ofertami dla kelnerek. Zawsze z kwitkiem. Tak samo było odnośnie pracy w Media Expert i innych takich. Cóż, mówią mi że "każdy jest kowalem własnego losu" (rodzice), oczywiście pomóc nie pomogą a także nie mają znajomości jakie są widać wymagane do znalezienia i podjęcia pracy takowej. Mówiąc o rodzinie,mam na myśli ojca, matka ma schizofrenię i większość spraw niestety do niej nie trafia/nie dociera. Mam wrażenie,że wszystkie podania jakie złożyłam znalazły się od razu w koszu. (Przykładem jest rozmowa telefoniczna, pytałam o możliwość stażu w x, mówią "proszę przyjść ze świadectwem, będzie dana osoba i spyta się pani", przychodzę, nawet nie rozmawiał ze mną ten ów ktoś tylko wyszedł po 10 minutach wielkiego czekania na jaśnie pana, i od razu na wstępie nie dopuszczając mnie do głosu "nie bierzemy stażystów, bo up nie ma środków". Dzwonię póxniej z ciekawości do urzędu,słyszę że środki mają jeszcze. Bez komentarza? Cóż, szukam na terenie całego powiatu, jestem w stanie dojeżdżać do roboty. I co z tego>? Chcieć to ja sobie mogę...A z ludźmi ze szkoły nie mam kontaktu, poza tym nie rozmawiałam z nimi na tematy inne niż o szkole i zdawkowe.
  19. Jak to nie ma? Ja mam gorsze objawy - od dawna nie czuję uczuć,biologicvznie nie odczuwam przyjemności, wszystko mnie męczy, żyję, bo muszę, mam myśli samobójcze codzień, śpię tylko na tabletkach, w ogóle biorę ogromne ilości leków, żeby jakoś funkcjonować, a i tak ledwo daję radę - a nawet ja mam nadzieję, że ten koszmar się kiedyś skończy. Więc Ty teżź miej nadzieję. Czy chodzisz gdzieś na psychoterapię? bo w przypadku Twoich zaburzeń to chyba kluczowe? Dlaczego nie próbujesz się przełamywać i wychodzic do ludzi? Samo nic nie przyjdzie, trzeba się starac hm,nie mam psychoterapii- z bezcelowości terapii która mogłaby się odbywać co 2-3 miesiące (kolejki w mieścinie na NFZ). Mam podobnie jak ty, bo wszystko mnie męczy i nic nie cieszy, choć wiem, co by mi pomogło to to jest nieosiągalne. I w koło macieju. Każdy dzień jest kiepski, i problemy ze snem. W ogóle to jestem w zawieszeni, miałam marzenia dt.studiów ale niestety, teraz żałuję że uczyłam się w LO a nie w szkole zawodowej, miałabym z głowy dziś kilka problemów poważnych. Ale jak cofnąć czas?Nie da się. Posłuchałam rodziny i jak na tym wyszłam? Do ludzi wyjść, brak uczuć? Hmm a powiedz, do jakich? Mieszkam w małej mieścinie, połowa ludzi nienawidzi mnie lub ma ze mnie niezłą rozrywkę polegającą na oficjalnym i nieoficjalnym wytyksniu i wyśmiewaniu. To zaczęło się dawno temu i nawet moja anoreksja nie zmienila tych ludzi, naprawdę. Nie wiem, reszta jest niezainteresowana moją osobą. Wychodząc z psem nie rozmawiam z nikim, bo po 1: mijam niewielu ludzi, po 2: co miałabym niby zrobić? Spytać o godzinę starszego emeryta? Naprawdę, nie widzę sensu wciskania się tam,gdzie mnie nie chcą. Poza tym moja psychika jest tak zjechana,że nie umiem nawiązywać znajomości, przebywać z ludźmi, kompletnie jestem oderwana od życia innych, mam inną wrażliwość, inny poziom emocjonalny i tak dalej, przeżyłam inne rzeczy, oni inne. Nie umiem się nijak dopasować do tej rzeczywistości.
  20. Przechodziłam samookaleczanie i dawało mi ulgę, bo ból duszy jest niestety gorszy od cielesnego,a cięcie pozwalało mi na chwilę zapomnieć, poczuć,że jeszcze żyję. Ze spotkania z cięciem pozostały mi szerokie blizny na całe życie. Dziś już nawet nie kusi mnie powrót,przestało mi to pomagać, depresja stała się zbyt duża, czarna dziura rozrosła się.
  21. wiesz, może o tak ale wychodzę z nim raz dziennie bo mieszkam z rodziną i każdy wychodzi o innej porze,ja akurat pod wieczór. Wiadomo,mam kontakt z powietrzem świeżym jako takim. A poza tym nigdzie nie bywam i to mnie przeraża, im dłużej siedzę tym po prostu staję się bardziej chorobowa, odizolowana,wykluczona społecznie tudzież oderwana od normalności. Chyba nie ma nadziei.
  22. No właśnie jest wielki problem odkąd skończyłam szkołę. Praktycznie jestem w domu, znajomi ze szkoły rozjechali się po róznych uczelniach, nie miałam w ogóle bliższych znajomych, w LO tylko "cześć" i jakieś zdawkowe info wymieniane na tematy dt. szkoły, i tak dalej. Nie wychodzę na piwo, nie umawiam się,nie imprezuję. Żyję sama. Z rodziną mam fatalnie, najpierw był boom jak pojawiła się anoreksja,nazwana tym razem po imieniu, a nie dietą Susannah, to nagle wszyscy opiekuńczy, po szpitalu itp. Nagle wszyscy chcą mi kupić owoce i tak dalej. Im dalej od niskiej wagi,tym ciężej bo zaczyna się znowu "a co, nie masz pieniedzy?ja ci nie będę dogadzał,mogę cię olać"... Także zaczełam się bać przyszłości. Poza tym zmagam się ze swoimi demonami, nadal mam czasem wyrzuty sumienia odnośnie jedzenia,choć minęło od wyjścia ze szpitala pół roku. Powiem tak: gdybym nie chciała się uniezależnić, nie pisałabym tutaj. Naprawdę marzę o swoim życiu, gdy będę mogła żyć jak człowiek. Ale dlaczego ciągle mam pod cholerną górkę? M Wszędzie mnie odrzucają. Ja już nie mogę patrzeć na oferty pracy, bo dołuję się i w ogóle wolę nie startować, nie pisać podań, życiorysów nie nosić. Bo po co? Skoro nie mam DOŚWIADCZENIA a zdobyć go nie mogę dzięki kochanemu pośredniakowi w mojej mieścinie. Nie wiem, czy ma sens życie takie jakie mam,bo to nie życie tak naprawdę. Bo co ja mam robić? 3 rok oglądać tv? Za 5 lat będzie tak samo. Nie mówcie tutaj,że nie staram się,etc.,że zależy wszystko ode mnie. Guzik prawda! Miałam okres dobry po 1 hospitalizacji, i co? I nic, tony podań,listów,rozmów. I jedno wielke g... w zamian.
  23. Mam mniej więcej tak samo. ja również, ale przeszkadza mi to nieco- człowiek sam jak palec,ani do kogo ust otworzyć. Ale ja nie mam dokąd się ruszyć, nie wiem czy to przez depresję ale nawet biblioteka już mnie nie kręci, wszystko to samo ciągle, ile można oglądać tv, czytać? Czuję próżnię i jeden wielki bezsens. Dodam,że próby znalezienia zajęcia kończyły się fiaskiem, a na wyjazd za granicę nie mam środków ale za to mam pietra.
  24. no nie. Teoretycznie mam swiadomość tego, co dałoby mi szczęście i nie mówię o farmakologii bo pigułki szczęścia dają sztucznie wywołaną górkę nastrojową itp. a zależy mi na takim efekcie bez nich (choć pewnie to będzie niemożliwe). U nas na nfz jest 1 psychiatra, niestety oczekiwanie w kolejce kilka (jakieś 3-4_ miesięcy, no i spotkanie możliwa godzina w miesiącu to nieco mało... nie wiem,czy taka terapia dałaby skutek jakikolwiek. Próbowałam radzić sobie na własną rękę ale jestem bezsilna, bo próbuję a nie otrzymuję nic w zamian, mam wrażenie jakiegoś upchnięcia w ramy, z których nie mogę się wydostać. Najgorszer jest poczucie,że nic nie mogę,znaczę nic zupełnie. Nie wiem, ciagłe kłótnie z rodzicem ostatnio, on pewnie nie chce ale jego słowa mnie ranią, czuję brak poczucia bezpieczeństwa ch9ć mam już 21 lat a brak mi tego poczucia, czuję też poniżenie z jego strony jak słyszę texty "a co, pieniędzy nie masz? ja mogę cię olać". bliscy pogłębiają moja depresję.
×