Skocz do zawartości
Nerwica.com

Susannah

Użytkownik
  • Postów

    66
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Susannah

  1. masz rację. To trwa odkąd w 2009 w kwietniu skończyłam szkołę. wychodzę tylko na spacer z psem,sama.
  2. tzn. miałam stwierdzoną jeśli można tak powiedzieć anoreksję. Znaczy to: zaliczyła, 1 szpital ogólny z powodu bólów brzucha,wymiotów w połączeniu z niemożnością wyprostowania ciała. Ból był silny, więc rodzina w nocy wezwała ambulans. Po trafieniu na oddział wiadomo, dużo badań, ściągania z żołądka płyn przez sondę. Okazało się,że mam jakąś bakterię w żołądku, kamienie małe na pęcherzyku a ponadto wpisano mi anoreksję, bo miałam wagę 45kg/168cm. No i napisali w papierach zalecenie dieta wysokoenergetyczna... koszmar w ogóle. Ale to szpitalik powiatowy,chyba na porządku dziennym jest stawianie diagnoz przez osoby niekompetentne... nie miałam tam ani jednej rozmowy z psychiatrą. Zalecilio też kontrolę w PZP Poradni Zdrowia Psychicznego. Wyszłam ze szpitala,myślałam że będzie ok. Wyszłam w listopadzie. Posiedziałam, i kiedy ocknęłam się po 1,5tyg. z 10kg więcej załamałam się i znowu zaczęłam się odchudzać chciałam wrócić mniej więcej do ok.50kg. No i w lutym na początku waga pokazała mi 35kg, czułam się ok ale bolały mnie nogi przy chodzeniu szczególnie po schodach. Poszłam do lekarza i dostałam skierowanie na oddział, tam znów badania, usg,krew,itp. I tym razem rozmowa z psychiatrą, wywiad itp. Po czasoe wyjścia okazało się,że pani psychiatra wypisała mi seronil, choć nie miałam bulimii i o to w wywiadzie m.in. pytała sama... Nie wiem,teraz mam problemy z zaakceptowaniem siebie, wyszłam z wagą 45kg. ale przytyłam od tamtej pory :| jednoczesnie chcę byc zdrowa i jednocześnie wolałabym być chuda, wazyć max 48kg. Czasem jeszcze mam wyrzuty sumienia. Wtedy zaczęło się niewinnie, ale zobaczyłam upragnioną wagę cel,do którego dązyłam czyli 50kg i chciałam już się utrzymać jednak waga poleciała mi systematycznie, lekko się wtedy przestraszyłam. Jednak podświadomie się cieszyłam, bo nie byłam głodna choć miałam już wtedy napady smutku (ale przed odchudzaniem też,więc celuję,że depresję chyba mam od dawna?) ogólnie chciałam to zatrzymać spadki,ale bez zmiany odzywiania, bałam się zjeść coś innego niż do tej pory, codziennie planowałam posiłki na kolejne 2-3 dni, miałam poczucie bezpieczeństwa. Tak to wyglądało. Co poza tym? Czuję,że mam zaburzenia osobowości, opisałam to w innym temacie ale napiszę tez tu: ostatnio przeglądałam dużo artykułów dt. zaburzeń osobowości i niestety, pasują do mnie objawy osobowości unikającej. Już od dłuższego czasu, tj. od kilku czy nawet od zawsze miałam problemy pewnego rodzaju z adatpatacją w różnych środowiskach, przeważnie izoluję się. Nie mam o czym rozmawiać z ludźmi, jedynie czasami w kontakcie internetowym na czatach tudzież forach różnego rodzaju. Według opisu na wikipedii osobowość unikającą charakteryzują m.in. "trudności w kontaktach społecznych i unikanie ich (skrajna introwersja), mimo dążenia do bycia akceptowanym i pragnienia relacji interpersonalnych oraz zaniżona nieprawidłowa samoocena". To zgadza się z moimi objawami. Jednocześnioe cierpię, spędzając 99,9% czasu w domu, ale nie potrafię zdobyć znajomych/kontaktów. Nie jestem pewna, czy problem stanowi tylko introwersja,czy właśnie choroba (zaburzenia osobowości, osobowość unikająca). Jak w opisie, boję się kontaktów, w przeszłości pisałam na tym forum o problemach, jakie przeżyłam. Nie wiem,czy przeżycia po prostu wywołały taką postawę u mnie, bo mam od dzieciństwa takowe problemy, teraz natężenie jest znacznie większe. Boję się tego,co już dostałam wielokrotnie-wyśmiania, odrzucenia, napiętnowania. Czuję także niedopasowanie do otoczenia, czasów,itp. Mam objawy lęku i gniewu, zauważyłam też,że koncentruję się na krytyce, jestem nieatrakcyjna. Poza tym są problemy w domu, matka ma schizofrenię, je co drugi dzień w nocy sama ma jak sądzę ED. Kiedyś słyszałam, jak jeszcze miałam nadwagę,że za dużo jem, teraz panicznie się boję a wiem,że będzie wielkie jojo,znów usłyszę to co dawniej i wkręcę się w kolejne błędne koło. wiem,że po takim ścinaniu kalorii są napady ehh. Ogólnie to jadłam 400-500kcal. Mam właśnie problemy ze wszystkim, jak wtedy gdy pisałam ten 1 post w temacie,nnic a nic się nie zmieniło. Nie mogę znaleźć zajęcia żadnego, wszędzie mnie odpychają,nie mam żadnych znajomych, 99% czasu spędzam w domu,cierpię na zaburzenia snu (czasem mam budzenie 2-3 razy w nocy, później problemy z ponownym zasnięciem albo zwyczajnie nie czuję potrzeby snu), czuję się wuiecznie zmęczona, straciłam sens życia, wróciły plany na samounicestwienie. Czuję,że nigdy nie będę szczęśliwa, wszelkie plany i marzenia wzięły "w łeb", rodzina nie rozumie moich dążeń,że chciałam studiować. Teraz nie robię nic i mam codziennie napady płaczu i jest zaje*... Powinni być zadowoleni, w końcu "po co mi studia" prawda:( Ciągle mieszkam z rodziną, mam poczucie gorszej, niezaradnej i to prawda,jestem cholernie niezaradna, nie wiem zwyczajnie boję się o siebie,każdego dnia następnego. Boję się przyszłości-co bedzie, jak ojciec umrze? Z czego ja będę egzystować?? Ciągle na garnuszku,z zazdrością patrzę na zaradne rodzeństwo i niewiem, kogo nienawidzę bardziej-jego czy siebie? -- 12 wrz 2011, 18:05 -- teraz,gdy przeczytałam to 2 lata po tym poście, nie dowierzam że tak może się posypać, że w życiu wszystko może zataczać niezłe koło. Wtedy nie wierzyłabym,że będę ważyć wswoim życiu 35kg i trafię do szpitala. Sama już nie wiem,co się pojawiło najpierw i co z czego wynika-depresja z chęci bycia akceptowaną czy anoreksja z depresji
  3. przepraszam,jeśli się wtrącę ale czy przepisywanie leku seronil przez psychiatrę bez stwierdzenia depresji/nerwicy ma jakikolwiek sens? Dostałam receptę od psychiatry, z którym mialam rozmowę w szpitalu (dodam,że nie przebywałam w szpitalu psychiatrycznym) po stwierdzeniu u mnie rzekomej anoreksji
  4. ostatnio przeglądałam dużo artykułów dt. zaburzeń osobowości i niestety, pasują do mnie objawy osobowości unikającej. Już od dłuższego czasu, tj. od kilku czy nawet od zawsze miałam problemy pewnego rodzaju z adatpatacją w różnych środowiskach, przeważnie izoluję się. Nie mam o czym rozmawiać z ludźmi, jedynie czasami w kontakcie internetowym na czatach tudzież forach różnego rodzaju. Według opisu na wikipedii osobowość unikającą charakteryzują m.in. "trudności w kontaktach społecznych i unikanie ich (skrajna introwersja), mimo dążenia do bycia akceptowanym i pragnienia relacji interpersonalnych oraz zaniżona nieprawidłowa samoocena". To zgadza się z moimi objawami. Jednocześnioe cierpię, spędzając 99,9% czasu w domu, ale nie potrafię zdobyć znajomych/kontaktów. Nie jestem pewna, czy problem stanowi tylko introwersja,czy właśnie choroba (zaburzenia osobowości, osobowość unikająca). Jak w opisie, boję się kontaktów, w przeszłości pisałam na tym forum o problemach, jakie przeżyłam. Nie wiem,czy przeżycia po prostu wywołały taką postawę u mnie, bo mam od dzieciństwa takowe problemy, teraz natężenie jest znacznie większe. Boję się tego,co już dostałam wielokrotnie-wyśmiania, odrzucenia, napiętnowania. Czuję także niedopasowanie do otoczenia, czasów,itp. Mam objawy lęku i gniewu, zauważyłam też,że koncentruję się na krytyce, jestem nieatrakcyjna.
  5. odświeżam. Jest gorzej, niż wtedy, jestem po anoreksji, dwóch szpitalach i wróciły myśli samobójcze. -- 12 wrz 2011, 16:47 -- Nie wiem. Wiem, że trudno. Ale co zrobić? Jak sobie radzicie? Pytanie do tych co mają dni w czasie których nic nie mogą, a jednocześnie nie żyją w domu rodziców, czy ogólnie mają nikogo kto by ich utrzymywał? Interesuje mnie co robicie? Jakiś czas można. Ale przecież staczamy się coraz bardziej. Jak sobie z tym radzicie? no właśnie coraz bardziej sobie nie radzę, na dodatek wszyscy mówią mi,że nic w życiu nie osiągnę i wiecie co? mają rację. Stwierdzam to po 3 latach próbowania, wysyłania i noszenia cv,podań, przechodzenia kolejnych rozmów kwalifikacyjnych
  6. ehh mam tak samo... tyle ze jestem pierdolonym grubasem i w sumie nie dziwię się że mnie nie lubi nikt.
  7. Nawet nie wiesz jak zazdroszczę. Może i czujesz się samotna...wśród innych ludzi ale wolałabym taką opcję niż samotność totalną. Nie mam nawet z kim pogadać, wyjść z domu... to chyba jest gorsze.
  8. wiesz, chciałabym usłyszeć takie pytanie np. od rodziców. Ale muszę się pogodzić z tym, że never... Moją samotność ludzie traktują jak coś normalnego, nikt nie dziwi się, że siedzę przed kompem 14 godzin...
  9. No tak masz 100 % racji najgorzej jednak jest wyjść.
  10. Hm, powiem że zabiłaś mnie tym pytaniem Generalnie ciągle mam obniżony nastrój + myśli samobójcze. Mało wiem, co lubię. Chyba straciłam chęć do wszystkiego. Czasem czytam książki, oglądam filmy, odwiedzam ciekawe strony w internecie. To chyba wszystko. Wiem, cienko. Jestem taka nudna. czasem czuję tęsknotę za aktywnym życiem. Za nowościami, brakiem nudy. Ale to tylko mrzonki. Marzę o podróżach, ale to się na razie nie spełni przynajmniej nie w ciągu najbliższych 5-10 lat. Nie wiem, czym interesują się inni. Domyślam się, że widują się z przyjaciółmi i to pochłania też w jakiś sposób część ich życia... no i mają facetów. Ja o tym ni marzę bo to nie moja liga nawet. Tak, tak, jestem skazana na upierdliwą samotność w małomiasteczkowym więzieniu. (to miejsce, gdzie każdy jest niemal identyczny i wszelka inność jest 'be') Jedyny facet, jaki zwrócił na mnie uwagę, to dresiarz po %. Uwielbiam to cholerne 'życie'
  11. Zrobiłabym to, gdybym miała pracę i jakieś pieniądze. Chociażby najniższe.
  12. Moje życie jest skazane na klęskę od samego początku... Obecnie doszłam do takiego etapu kiedy kładę się spać i nie mam po co wstawać następnego dnia. Nie mam celu życia, całymi dniami siedzę w domu. Nie mam ochoty wychodzić choć czasem mam przebłyski chęci, ale na chęciach się musi skończyć. Mam problemy zdrowotne ale boję się iść do lekarza, szkoda że jestem sama ze wszystkim bo... zawsze lepiej iść tam z przyjaciółką albo kimś bliskim niż samemu i jeszcze (co możliwe) usłyszeć najgorsze... bo moje objawy nie sugerują niczego dobrego. No, poza tym nienawidzę siebie. Jestem brzydka i gruba. Nie mam na nic ochoty. Czasem chciałabym pojeździć sobie rowerem albo zacząć jakiś sport ale nie chcę wszystkiego robić sama. Kiedy jestem sama się denerwuję, w towarzystwie jest mi lżej. (Pomijam że towarzystwa nie mam od 6-7 lat) No i problemy ze zdrowiem, których się wstydzę. Jestem cholernie samotna, kiedy kładę się spać często płaczę,bo nie mogę już tego znieść. (wiem, jestem głupia. generalnie powinnam docenić że żyję itp ale nie będę się pocieszać że "inni mają gorzej".) Siedzę w domu całymi dniami i dostaję kręćka. Zazdroszczę wszystkim innym, normalnym ludziom. Którzy żyją, pracują, studiują, mają przyjaciół, rodzinę, faceta, Ja nawet nie marzę o tym, nigdy nie miałam nikogo choć nie jestem już nastolatką nie łudzę się już, że będę szczęśliwa. Nigdy nie będę. Nikt nawet na mnie nie spojrzy, bo jestem okropna nawet jeśli mogę okazać się inteligentną osobą... Nienawidzę samotności a jednocześnie wolę ją niż stres i tiki nerwowe. Fobię jaką mam, nie pozwala mi żyć. To wszystko przez ludzi którzy mnie zniszczyli. Nie mogę wyjść z domu żeby nie usłyszeć śmiechów i głupich komentarzy, które są na porządku dziennym. Ignoruję to od wielu lat ale mam dość, powoli mam dość. Ileż można, kiedyś w końcu człowiek chce mieć święty spokój... marzę żeby mieszkać w innym mieście, przynajmniej dość dużym. Na moim zadupiu ludzie mnie zjedli, plotki złośliwe przez nich rozsyłane również... Jeśli moje objawy są poważną chorobą (te fizyczne, oczywiście) to trudno, dla mnie to będzie ulga, bo nie będę musiała się męczyć. Nikt mi nie umie pomóc. Ile już czasu spędziłam na różnych forach, czatach i nic, nic nic Ile razy próbowałam się zabić, napisałam nawet list pożegnalny. :| nie ma jednak sposobu który zagwarantuje śmierć albo bycie warzywem nieświadomym. Zawsze można przeżyć i być np. niepełnosprawnym. Napiszę tu to co pisałam kiedyś, może ktoś tutaj mógłby mi pomóc? To co wklejam to po to, żebyście zrozumieli moją sytuację. Może to głupie co pisałam wtedy, pewnie pomyślicie że jestem głupia ale może ktoś mógłby coś poradzić? Choć rady pewnie na nic... ale jeśli ktoś ma ochotę poczytać niech przeczyta. Przepraszam jeśli takie treści nie powinny być pisane. Jakiś czas temu miałam wyjątkowo paskudnego doła (a może po prostu czara goryczy się przelała?) i zamieściłam coś takiego z tym że źle się to dla mnie skończyło więc wytnę fragmenty które są niepożądane. I proszę żebyście nie ocenili mnie źle przez pryzmat tego co kiedyś pisałam bo to było jakiś czas temu choć wiele rzeczy pozostało takich samych... Jeśli ktoś chciałby pomóc bo miał podobną sytuację ale wyszedł to niech napisze coś w tym temacie. Będę wdzięczna za to. I przepraszam jeśli taki temat nie pasuje to skasuję go. Suse.
  13. Ja w ogóle mogę się pożegnać z jakimkolwiek związkiem, nie wierzę żebym w życiu z kimś była moje życie jest tylko wegetacją z dnia na dzień, nie wiem co ze sobą robić cholernie się nudzę cały czas w domu. nie lubię wychodzić sama a nie mam z kim, jestem dosłownie skazana na siebie, w żadnej sprawie nie mogę na nikogo liczyć bo zwyczajnie jestem sama, bez wsparcia bez przyjaciół. na dodatek mam problemy zdrowotne i boję się wyjść do lekarza no ale nie mam na kogo liczyć... nienawidzę ludzi i nienawidzę siebie bo jestem ohydna. Coraz trudniej jest mi też wychodzić bo nie ujdę daleko a już słyszę te same śmiechy i głupie komentarze od lat... plotki się mocno trzymają :( Nie raz próbowałam się zabić. mam dość moje życie to tylko egzystencja, ja nie żyję naprawdę
×