Skocz do zawartości
Nerwica.com

Stokrotka70

Użytkownik
  • Postów

    36
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Stokrotka70

  1. ghost73, dobrze, że tu przychodzisz coś popisać chociaż. Nie rozumiem jednego.Jeśli chodzisz do psychologa to czemu jemu nie wykrzyczysz wszystkiego? Jest w tobie takie silne napięcie, że boję się, że możesz eksplodować w niekontrolowany sposób. Proszę, spróbuj o swoich problemach porozmawiać ze swoim psychologiem albo z kimkolwiek - np. zadzwoń do telefonu zaufania. Pozdrawiam cię i trzymam kciuki!
  2. Dla mnie pierwsza ciąża była najgorszym koszmarem, pasmem paniki, lęku i depresji. Myślałam, że nie doczekam porodu. Urodziłam kruszynkę, bolało jak cholera ale wreszcie dziecko mogłam podać komuś do rąk a nie tkwić w niewoli drugiego organizmu. Brzydko to zabrzmiało. Ja w ciąży odstawiłam nagle silne leki i stąd do tego jeszcze zespół odstawienny. Makabra, szkoda gadać. Po porodzie przyszła kolej na depresję, z którą borykam się do dziś. Na pocieszenie mogę dodać, że później urodziłam jeszcze jedno dziecko i już nie było w ciąży tak tragicznie. Lekarze i wszystkie mamuśki, ciotki i sąsiadki muszą zrozumieć, że trzeba zażyć tabletkę jak już nie można inaczej przeżyć kolejnego dnia w upokarzającym stanie dogłębnego bólu życia i oszołomieniu paniki. [Dodane po edycji:] Dla mnie pierwsza ciąża była najgorszym koszmarem, pasmem paniki, lęku i depresji. Myślałam, że nie doczekam porodu. Urodziłam kruszynkę, bolało jak cholera ale wreszcie dziecko mogłam podać komuś do rąk a nie tkwić w niewoli drugiego organizmu. Brzydko to zabrzmiało. Ja w ciąży odstawiłam nagle silne leki i stąd do tego jeszcze zespół odstawienny. Makabra, szkoda gadać. Po porodzie przyszła kolej na depresję, z którą borykam się do dziś. Na pocieszenie mogę dodać, że później urodziłam jeszcze jedno dziecko i już nie było w ciąży tak tragicznie. Lekarze i wszystkie mamuśki, ciotki i sąsiadki muszą zrozumieć, że trzeba zażyć tabletkę jak już nie można inaczej przeżyć kolejnego dnia w upokarzającym stanie dogłębnego bólu życia i oszołomieniu paniki.
  3. leżę w łóżku całe dnie i już nie mam na nic siły. Ratunku, jestem taka wystraszona i tak bardzo nienawidzę swojego życia!!!
  4. Pierwszą ciążę wspominam jako najkoszmarniejszy etap mojej choroby. Gwałtownie odrzuciłam wszystkie leki, kawę, papierosy, herbatę i cokolwiek co wydawało mi się, że może szkodzić dziecku. Trzęsłam się jak galaretka i w wielkiej panice przeleżałam w łóżku. Kolejna ciąża przebiegła znacznie lepiej. Zażywałam małe dawki leków w porozumieniu z lekarzem. Moje dzieci urodziły się zdrowiuteńkie:) Opowiadam się ZA braniem leków jeśli jest się w bardzo złym stanie. Teraz żałuję, że w pierwszej ciąży nie zażywałam leków i tak makabrycznie się czułam...
  5. Ja na dziś mam tylko w planie zażyć wieczorne leki i spać. Może odezwę się jutro co z moimi planami... Mam bałagan w mieszkaniu, jeśli mój facet nie weźmie się za kuchnię dziś wieczorem to ja postanowię zrobić jutro prządek, eh nic mi się nie chce i nic mi nie wychodzi. [Dodane po edycji:] Mam depresję jak cholera, czy znacie jakieś sposoby na "chęci"? I tak mi nie pomogą... Szkoda gadać...
  6. Hej, macie rację w kupie raźniej. Ja z Jaworzna jak niektórzy...:)
  7. Ostatnio zaczęłam wieczorami wychodzić z psem. Bałam się dzisiaj ale szłam. Najgłupsze jest to, że lęk mi narasta aż do paniki W DRODZE POWROTNEJ tuż pod blokiem. Jak to wytłumaczyć? Czy ktoś też tak ma???
  8. Dopadła mnie do tego wszystkiego straszna depresja. Nie mam siły na wykonywanie prac domowych, prawie cały dzień leżę albo śpię. Czuję okropny jakby "ból życia" nie wiem jak to inaczej określić. Mieliście coś takiego? Czy to mija? Ja na siłę się przezwyciężam i wstaję i robię coś pożytecznego. Chciałabym aby cokolwiek sprawiałoby mi przyjemność ale nic mnie nie cieszy. Nawet nie mogę usiedzieć przy telewizorze. Czuję się osamotniona. Mój partner się ode mnie odsunął, moje dziecko zrobiło się aroganckie. Jak widzi, że płaczę to "przewraca oczami " ze zniecierpliwienia. Rozmawiałam z nimi na temat mojego samopoczucia nie jeden raz ale o ile lęk przed wychodzeniem z domu zaakceptowali , o tyle w depresji wydaję im się, że się zmieniłam na gorsze, że się czepiam no i... nie jestem atrakcyjna towarzysko. Ja o sobie myślę też bardzo źle. Nawet nie potrafię nazwać moich zalet bo wydaje mi się że ich po prostu nie mam... Mówię wam, depresja jest o wiele gorsza od lęku. Ja wiem, że to nie lista przebojów co lepsze, co gorsze ale ja się tak bardzo męczę. Zażywam leki przepisane mi przez psychiatrę i mimo to tak bardzo się męczę. Dobija mnie brak pieniędzy. Ubóstwo. Mój partner nie ma pracy i żyjemy na granicy nędzy. Mam do niego o to żal i chyba ogromną złość. Odkąd mu powiedziałam co o tym myślę, obraził się i zaczął mnie unikać i zrobił się oziębły. Nawet wyprowadził się z naszego pokoju do pokoju dzieci bo twierdzi, że przy mnie źle się czuje. Powiedzcie mi, jak on szuka tej pracy? Bo ja już nie wiem co myśleć... Jak to? NIKT go nie chce??? Ręce mi opadają... Dobrze, że tu u was mogę się wyżalić. Dziękuję tym, którzy to czytają. Widzicie chyba, że ta moja depresja jest spowodowana sytuacją materialną i domową i myślę, że na to żadne lekarstwo nie pomoże... A może znacie jakieś? Ludzie tu na forum bardzo chwalą sobie Seroxat. Pozdrawiam was i proszę o wsparcie bo mi naprawdę ciężko.
  9. A ja czuję się gorsza od każdego, kto lepiej sobie radzi z agorafobią. Chciałabym chociaż po mieście poruszać się swobodnie, chociaż a najbliższej okolicy... A tak nie jest
  10. Dziękuję za zainteresowanie moją osobą. Naprawdę teraz potrzebuję wsparcia bo ciągle mam pod górkę... Niestety ponad godzinę leżałam (tyle dobrego, że nie w piżamie i nie w pościeli i nie spalam). Pozbierałam się jakoś. Ja naprawdę chcę wyzdrowieć!!! Piszcie jak wy sobie dajecie radę, chętnie skorzystam ze wszystkiego co pomaga. Aqarel i Vanderlei - pozdrawiam was cieplutko, jesteście bardzo serdeczni:)
  11. Vanderlei, dzięki za te słowa. Walczę. Mimo, że mnie "ciągnie" dziś do łóżka jak codziennie o tej porze - ja jestem w pionie:) Nie wiem co robić bo moje dziecko śpi i w domu musi być cisza więc tak się szwendam po cichutku, trochę czytam, teraz weszłam na internet. Nie zabardzo mam pomysł co robić. TV mnie nie wciąga, książka też (choć kiedyś uwielbiałam czytać) i nie wiem co sobie wymyśleć żeby nie spać. Ale chyba wiem co zrobię:) - namaluję obrazek...
  12. A ja czuję, że gasnę, brakuje mi wiary. Cierpienie jest zbyt silne i jednak dzisiaj postanowiłam powalczyć. Tylko jeszcze napiszę z czym walczę: z agorafobią - codziennie wychodzę z domu z moim chłopakiem - takie treningi wychodzenia, bo wcześniej siedziałam ciągle w domu. Walczę z depresją. Wczoraj przegrałam bo niemal cały dzień spędziłam w łóżku i walczę ze złymi myślami, które opanowywuja moją świadomość - to bolesna tęsknota za dzieciństwem, to wyrzuty sumienia za wszystkie złe decyzje, to zamartwianie się rzeczywistością i takie bezradne wkurzenie na rzeczywistość, której nienawidzę. BÓL ŻYCIA, znacie to? Dzisiaj wstałam z łóżka i moją formą walki z depresją będzie to, że zaścielę łózko i się ubiorę i postaram się nie wrócić do łóżka.Czy to o to chodzi, czy tak się walczy???
  13. Muszę wam koniecznie opisać co wydarzyło się dzisiaj. Otóż rano musiałam być w urzędzie więc jak zwykle wzięłam 3 tabletki benzo-świństwa bo inaczej bym się nie ruszyła... Załatwiłam co musiałam i tyle. A teraz najlepsze: Koło godz. 16:00 miałam sprzątać łazienkę i tak mi się nie chciało, że postanowiłam (kompletnie nieoczekiwanie dla siebie samej i BEZ LEKÓW) pójść z moim facetem i naszą małą pociechą na plac zabaw!!! I byłam! I nie miałam napadu paniki! Jejj jak się cieszę!! [Dodane po edycji:] Wczoraj wogóle nie opuszczałam mieszkania, przedwczoraj tylko wyszłam niedaleko przed blok. Dzisiaj się boję... ale postaram się wyjść choćby nie daleko... [Dodane po edycji:] Coś się pochrzaniło i dodało "po edycji" to co było dwa dni później a nie tego samego dnia... Grrrrr A obecnie jest niefajnie:( Wczoraj tylko runda naokoło bloku a dziś jeszcze nic... Boję! Boję się baaaać!!!!!
  14. Hejka nerwusku, fajnie, że napisałaś o swoich problemach i jak je rozwiązujesz. Ja jestem dopiero na etapie codziennego wychodzenia i prób oddalania się od bloku. Dzisiaj byliśmy (z moim facetem) aż 20min. Po tym czasie już bym nie dała rady bez lęku zrobić kolejnego okrążenia bloku ale wierzę, że ta metoda pomoże mi kiedyś. Wogóle to jest tak: Nie wychodzę z domu i boję się wyjść sama a tu kroi mi sie praca... U nas strasznie ciężko o pracę i mój chłopak jest na bezrobociu chociaż intensywnie szuka. Aż tu ja dostaję cynk, że od września mogłabym pracować w sklepiku. I co ja mam zrobić? Tam trzeba by dojeżdżać przez całe miasto i jeszcze iść kawałek i wracać ... Ja się boję wyjść ze śmieciami sama a co dopiero dojść do przystanku autobusowego... i gdzieś jechać w nieznane... Zamartwiam się tym bo czuję jedynie przerażenie kiedy myślę, że bym musiała podjąć tą pracę. A jest nam bardzo ciężko finansowo i mamy dzieci... Jejku, ja sie nie czuję na siłach, może mój facet wkrótce jednak coś znajdzie. Mam dołek a raczej klasyczną depresję i nie radzę sobie z codziennością. Wszystkiego się boję, wszystko mnie przerasta. Zamartwiam się nieustannie i ciągle poleguję. Wczoraj leżałam prawie cały dzień... I tak gasnę... Czy znacie jakieś metody jak wyjść z depresji? Aha, biorę Asertin i Pernazinum oraz Xanax - po Xanaxie jest poprawa ale wiadomo, że to uzależnia i staram sie brać jak najmniej choć biorę codziennie od wielu lat... Pomóżcie mi jesli potraficie! [Dodane po edycji:] Hejka nerwusku, fajnie, że napisałaś o swoich problemach i jak je rozwiązujesz. Ja jestem dopiero na etapie codziennego wychodzenia i prób oddalania się od bloku. Dzisiaj byliśmy (z moim facetem) aż 20min. Po tym czasie już bym nie dała rady bez lęku zrobić kolejnego okrążenia bloku ale wierzę, że ta metoda pomoże mi kiedyś. Wogóle to jest tak: Nie wychodzę z domu i boję się wyjść sama a tu kroi mi sie praca... U nas strasznie ciężko o pracę i mój chłopak jest na bezrobociu chociaż intensywnie szuka. Aż tu ja dostaję cynk, że od września mogłabym pracować w sklepiku. I co ja mam zrobić? Tam trzeba by dojeżdżać przez całe miasto i jeszcze iść kawałek i wracać ... Ja się boję wyjść ze śmieciami sama a co dopiero dojść do przystanku autobusowego... i gdzieś jechać w nieznane... Zamartwiam się tym bo czuję jedynie przerażenie kiedy myślę, że bym musiała podjąć tą pracę. A jest nam bardzo ciężko finansowo i mamy dzieci... Jejku, ja sie nie czuję na siłach, może mój facet wkrótce jednak coś znajdzie. Mam dołek a raczej klasyczną depresję i nie radzę sobie z codziennością. Wszystkiego się boję, wszystko mnie przerasta. Zamartwiam się nieustannie i ciągle poleguję. Wczoraj leżałam prawie cały dzień... I tak gasnę... Czy znacie jakieś metody jak wyjść z depresji? Aha, biorę Asertin i Pernazinum oraz Xanax - po Xanaxie jest poprawa ale wiadomo, że to uzależnia i staram sie brać jak najmniej choć biorę codziennie od wielu lat... Pomóżcie mi jesli potraficie! [Dodane po edycji:] No i najpierw "zjadło" a potem "wypluło" podwójnie.
  15. Witaj Suse, Bardzo przejęłam się twoją historią. Depresja i poczucie beznadziejności to nie tylko twój problem...
  16. Jadis, gdyby to było takie proste to nie byłoby tego forum. Sama leczysz się długie lata i pewno też szukałas pomocy u różnych lekarzy i wiesz jak jest. Ja już nie umiem policzyć u ilu lekarzy się leczyłam i u ilu psychologów szukałam pomocy... Przyjmowałam różne leki i teraz też kilka tygodni temu rozpoczęłam kurację. Ja czuję ulgę i to mnie cieszy. Prawda jest taka, że lepiej funkcjonuję w domu a na ulicy ciągle panika ale nie chcę się zniechęcać. Może kiedy będę w lepszej sytuacji materialnej poszukam pomocy prywatnie i może będzie mnie stać na lekarstwa, które obecnie są dla mnie nieosiągalne bo zbyt drogie... Ojej, naprawdę poczułam złośc, że piszesz cos takiego. Ja już od ponad dwudziestu lat szukam i szukam pomocy u różnych lekarzy, psychoterapeutów i metodami niekonwencjonalnymi też. Nie siedzę z założonymi rękami i nie czekam na cud tylko walczę o siebie. Jest mi przykro, że nikt nie potrafi mi pomóc tak do końca. Bardzo, bardzo chcę być zdrowa i żyć jak "normalny człowiek" jak żyłam kiedyś... dawno temu. Ciągle pamiętam tamten "zdrowy" stan i tęsknie za nim. Tak bardzo pragnę ulgi i trudno mi w życiu ale z tego co czytam na forach to inni zmagają się z podobnymi a nawet trudniejszymi stanami i także wiele lat... Najwyraźniej leki nie załatwią wszystkiego. Myślę, że trzeba znaleźć sposób na samą siebie. Ja wciąż szukam...
  17. ...a ja cię rozumiem "przegrany" Wprawdzie nie mam zablokowania na uczucia, no może są stłumione trochę po lekarstwach ale ROZUMIEM POCZUCIE BEZNADZIEJNOŚCI I PRZEGRANEJ. To nie ma nic wspólnego z lenistwem!!! Po prostu wpada się w jakies diabelskie błędne koło i potrzeba naprawdę gromu z jasnego nieba, żeby się ocknąć. Ja żyję jakby w uśpieniu. Niewiele mnie cieszy, czuję, że jestem już bardzo stara, że nic miłego mnie w życiu nie spotka, a to przecież nieprawda. Do działania zmusza mnie myśl o moich blskich. Mam dwójkę dzieci, które są moimi Skarbami największymi i to dla nich chcę jako tako funkcjonować. Nie zawsze mi się to udaje. Często leżę w łózku i nie mam siły na nic ale staram sie to przerywać i działać dla bliskich. I tu rację ma Jadis. Pomyśl o rodzicach. Postaraj się zrobić coś dla nich w sensie emocjonalnym (nawet jeśli ci się wydaje, że nic nie czujesz) i trenuj przekazywanie miłych, pozytywnych emocji. Pozdrawiam cię cieplutko, trzymajmy się jakoś
  18. Jejku, pewno, że biorę leki. Chodzę dzielnie do psychiatry, który twierdzi, że to co mi przepisuje powinno pomóc i.. pomaga tylko nie do końca. Poza tym przez długie lata poddawałam sie psychoterapii grupowej, indywidualnej i podobno mam dobry "wgląd w siebie" i niewiele jest do omówienia. Ja miałam traumatyczne przeżycia w bardzo wczesnym dzieciństwie, które teraz dają odzwierciedlenie w objawach lękowych. Staram sie wybaczyć, staram się zapomnieć... cóż...
  19. Ja się boję, że dostanę napadu paniki poza domem, wśród obcych, nieżyczliwych ludzi... A przed wyjściem z domu to się boję, że się będę bać.... Matko! Mamy wszyscy to samo Dzisiaj byłam z małą poskakac po kałużach przed blokiem i szczególnie zastanawiałam się czego sie boję. Otóż dokładnie to boję się tego, że NAGLE złapie mnie ATAK PANIKI, ja będę wtedy słaba i NIE ZDĄZĘ uciec do domu... Nawet te kilkanaście metrów jest problemem bo zaczynają mi drętwieć nogi, mam zawroty głowy, ciemno przed oczami i tylko narastająca panika i niemożność opanowania tego. Tak to wygląda u mnie i łapie mnie nawet czasem na schodach - metr od mieszkania. Nie chcę, żeby mojej panice przyglądali się ludzie! Nie chcę, żeby o niej wiedzieli i ją u mnie widzieli. Nie chcę pokazywać swojej psychicznej słabości w ten sposób. Tak myślę i myślę nad tym jakie "drugie dno" jest "pod tym lękiem". przeszłość, i jak? Też TO masz??
  20. Wczoraj nigdzie nie wyszłam... Chciałabym spotkać tu na forum osobę/y, które mają taka samo Wielki Problem z wychodzeniem z domu. Wy sobie jakoś mimo wszystko radzicie a ja się czuję outsiderem bo nie funkcjonuję wogóle na zewnątrz - to dla mnie strefa nie do zdobycia... Jeśli już MUSZĘ gdzieś być to zażywam duże dawki Xanaxu i jakos docieram ale to nie jest sposób na życie bo przeciez się uzalezniam. Marzę o tym abym mogła pójść z córeczka na spacer, żebym mogła pochodzić po sklepach ze starszą pociechą, żeby pójść na jakiś mały koncert w miejscowym MDK-u i swobodnie wychodzić na zakupy do pobliskiego supermarketu (bo tam jest najtaniej). Marzę o tym, żeby móc wyjść od czasu do czasu na dłuższy albo krótszy spacer z psem, a czasem w poszukiwaniu spokoju i potrzebyą pobycia sama ze sobe po prostu pójśc przed siebe na spacer albo pobiegać. Tęsknię za przyrodą, tęsknie za poplotkowaniem o wszystkim i niczym z ludźmi i.... marzę o posiadaniu przyjaciółki. Tak to moje marzenie: prawdziwa przyjaciółka! Nie chcę użalania sie nade mną bo to mnie dołuje. Potrzebuję pocieszenia i dodania mi odwagi i bardzo cenię sobie to, jak piszecie coś w rodzaju: "Będzie dobrze, zobaczysz uda ci się" itp. i za te słowa wam dziękuję. Piszcie kochani, bardzo sie cieszę, że ten temat ma swoich odwiedzających i nie wstydźcie sie pisac o sobie. Przecież tutaj jestesmy zupełnie anonimowi
  21. Wczorajsze wyjście mnie załamało. Wyszłam i... uciekłam do domu Jak będzie dzisiaj, nie wiem. Boję się. ad2008 moje ataki paniki mijają dopiero gdy znajdę się w domu. Nie ma innego bezpiecznego miejsca dla mnie. A tamte mega-ataki, o których pisałam to mijały dopiero po środkach przeciwlękowych czy uspokajających podanych w zastrzyku :-|po kilku godzinach męczenia się . Nie potrafię znaleźć sobie bezpiecznego punktu poza domem. Kiedy lęk jest niewielki to oczywiście ulgę przynoszą mi :postój taxi, apteka itp. Ale dopiero po otworzeniu drzwi wejściowych do mieszkania atak sie kończy. Ale potem jest mega-dół, że taka jestem beznadziejna, inna, gorsza i wogóle bardzo mi przykro, że mam nerwicę, i pytania: dlaczego ja? po co? jak długo jeszcze...? I jeszcze ten lęk prze kolejnym wyjściem z domu, że znowu będzie tak źle... Ech, błędne koło. Nie mam sposobu na lęk, zwłaszcza wtedy gdy narasta panika... Trzymajcie kciuki bo znowu zaczynam z wychodzeniem jakby od zera po wczorajszej porażce... Tak bym chciała sie pochwalic osiągnięciem a tu... [Dodane po edycji:] Chyba trzymaliście kciuki bo było w porządku. Nawet poprowadziłam moją małą na mikro-rowerku, żeby miała trochę radochy. No i tak się kręciłam naookoło bloku ale to jest znacznie lepiej niż wczorajsze wyjście (lepiej o nim zapomnieć) Niestety teraz musiałam zażyć sobie 2 tabletki xanaxu bo muszę pojawić się w dawnej mojej pracy bo dzwonił szef, że są jakies doumenty do podpisania. Xanax, to lek, który pewnie znacie. Szybko uzaleznia ale też i daje szybkie pozytywne rezultaty. Traktuję go jako ostateczną konieczność. Mętnie się tłumaczę, ja juz jestem od lat uzalezniona od niego. Kiedys brałam okropnie duże dawki, żeby było znośnie ale mój facet pomógł mi prawie z tego wyjść bo na dzień dzisiejszy to biorę 1 tabletkę na dobę (kiedyś brałam kilkanaście) no i teraz w wyjatkowej sytuacji jeszcze dwie, żeby dotrzeć tam gdzie muszę... A czy wy macie jakieś doświadczenie z lekami? Może ktoś też ma problemy z uzaleznieniem...?
  22. Witaj ad2008 Anuśka, a to mnie zaskoczyłaś Bravo za okna, bravissimo za drzwi, a co do planowanego wyjazdu z tatą to już nie wiem co powiedzieć. Trzymaj tak dalej, kochana. Ja trzymam za ciebie kciuki!!! ad2008 i Jadis - podpisuję się obydwoma rękami pod tym o czym piszecie. Też przeżyłam kilka mega, mega ataków paniki i teraz najbardziej boję się, że znowu mi się to przydaży. Najgorszy jest ten lęk prze lękiem. Wyobraźcie sobie, że ja będąc w tych najgorszych napadach paniki krzyczałam - tak bardzo się bałam, że aż stałam się lękiem i krzyczałam jak wariatka.... To było straszne!!! Byłam wszystkiego świadoma ale lęk był zbyt silny abym powstrzymała swój krzyk. To było 20 lat temu(!) a ja się ciągle boję. Miałam potem podobne napady paniki, bez krzyku ale tamte 2 ataki tak bardzo wbiły mi się w pamięć, że boję sie za kazdym razem tego obłędnego lęku i wtedy też mam drętwienia, odrealnienie, trzęsę się i potykając się na tych odrętwiałych nogach gnam do domu i tylko głębokie oddechy pozwalaja jakos opanować narastającą panikę. Dzisiaj jeszcze nie byłam przed domem. Ale boję się jak codzień tego mojego wyjścia... Kiedy to się skończy...? Napiszę jak było, jak zwykle. No to lecę się szykować [Dodane po edycji:] Anuśka, o jakiej "małej" piszesz? Masz córeczkę?!
  23. Bravo Anuśka za wyjście ze śmieciami Wcale nie jesteś tchórz Ja dzisiaj nie czuję się dobrze... Byłam wprawdzie w najbliższym sklepiku po banany i... tyle, chciałam obejść jeszcze blok naokoło (tylko 2-klatkowy) ale nie dałam rady. Martwi mnie to, że brak postępów choć mój ukochany mówi, że ważne, że wogóle wychodzę, że otwieram drzwi wejściowe i wychodzę a jak daleko to już nie jest istotne. Otóż jest istotne. Ja bym chciała robić takie widoczne postępy, że mogę coraz więcej i więcej, dalej i dalej... a tu Zonk! Mam poza tym od kilku godzin taki depresyjny nastrój. Wogóle to codziennie mnie nęka depresja i przez to śpię w dzień. Wstaję rano, potem 2,3 godzinki aktywności i znowu do łóżka na 3 godziny, potem znowu troszkę wymuszonej aktywności i do łóżka koło 19-tej. Ja domyślam się skąd ta depresja... Pieniądze, a właściwie ich brak Po zrobieniu opłat mamy 800zł na 4 osoby. Mówię wam, straszne jest to, kiedy muszę wydzielać jedzenie dzieciom... Naprawdę płakać mi się chce... Mój facet nie może znaleźć pracy od kilku miesięcy, właściwie to od 5ciu miesięcy i za chwilę straci prawo do zasiłku dla bezrobotnych i będzie masakra. Już nie wiem co robić. On wysyła swoje CV wszędzie gdzie się da, ludzi w tym mieście nie znamy więc nie mamy znajomości i zdani jestesmy na to co sami sobie załatwimy. Dzięki, że mogłam się choc wyżalić... A jeszcze wczoraj przyszła książeczka opłat prądu i mamy prawie 400zł niedopłaty, ech, żyć się nie chce...
  24. Mnie się wydaje, że ucieczka do miasta być może dałaby chwilową ulg ale nie na długo. Nerwicę nosimy w sobie i sami przed sobą nie uciekniemy. Nawet w kosmosie nas dopadnie prędzej czy później. Anuśka, mówię ci - zacznij od tych drzwi Dzisiaj akurat sobota, pora jaknajbardziej na porządki itd. nic podejrzanego dla sąsiadów. Akcja - mobilizacja i do dzieła! I koniecznie opisz wszystko tu na forum. Ja ci chcę pomóc. Ja dzisiaj jeszcze nie wyszłam ale będę próbować i też napiszę jak codzień jak było
  25. Melduję się dzisiaj w takim średnim humorze. Byłam walczyć z lękami czyli w sklepiku po jogurt i rundka naokoło bloku. Nie było super, szłam z lękiem ale...szłam Kochani, praktykuję metodę "małych kroczków" i narazie od nie wiem pięciu czy sześciu dni regularnie. To chyba ważne aby wychodzić codziennie, niezaleznie od nastroju, chęci i lęku. Byle tylko zachować jakikolwiek kontakt ze światem zewnętrznym. Jak się ktoś tak bardzo zabarykadował w domu jak ja to muszę zacząć od małych spraw w najbliższej okolicy bo jak sobie pomyślę o dalszych wyprawach, to czuję, że nie wyjdę wcale. To jest chyba tak jak z rozciąganiem mięśni np. do szpagatu - coraz dalej, coraz mocniej i choc to trudna figura to dzięki systematyczności w końcu można ten szpagat zrobić. Podoba wam się moje porównanie
×