Skocz do zawartości
Nerwica.com

mon08

Użytkownik
  • Postów

    46
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mon08

  1. Ja jestem za tym czwartkiem, póki jest nas tyle chętnych i zmobilizowanych do spotkania; zazwyczaj im dłużej sie zwleka tym mniejsze szanse na dojście do skutku O ile dobrze pamiętam wieczorne godziny pasują prawie wszystkim, to teraz możemy wylicytować konkretnie: ja stawiam na 19. (Ja piernicze, bedzie już ciemno a ja boje sie ciemności, nie ma może kogoś z prawobrzeża?? ażeby się umówić np na Basenie Górniczym i chciaż z tamtad razem dojechac??) serpent_boy mogę się założyć sie przy Nas się rozkręcisz, Twoja obecność mile widziana, nie krępuj się, wbijaj!
  2. Najnudniejszy dzień życia! Nic nie robiłam - dosłownie Przejrzałam za to chyba wszystkie filmy na YouTube leżąc w łóżku z dwoma przerwami - raz zeszłam do kuchni po picie (jakbym wiedziała z góry, że przeleże cały dzień bo wzięłam cały karton) a drugi raz nawet poszłam sie umyć o dziwo, bo w końcu tyle energii trzeba zużyć, żeby tego dokonać.. Teraz siedze w ciemnym pokoju i podobnie jak przez reszte dnia, dupy nie ruszam. Co za marnowanie czasu, jestem na siebie ZŁA.
  3. Alienated Wszyscy podążamy różnymi drogami, ale łączy Nas to, w jaki sposób przez nie przechodzimy, napewno będziemy się czuć jak w 'swoim' towarzystwie- tego jestem wręcz pewna Co idzie za tym wiek nie ma znaczenia, im nas będzie więcej tym lepiej :)
  4. Czwartek wieczór jest ok :) Fakt, że jeszcze do galaxy nie odważyłam się wejść od dłuższego czasu ale w końcu trzeba się przełamać, najwyżej pospierdzielamy, ważne że razem :)
  5. :) Dziś udało mi sie pojechac na miasto, wiec zrobie to po raz drugi :) moj dom tez moze sie nadac na tymczasowy pub, ale najpierw proponuję ustalić konkretną datę co może jeszcze troche potrwać ze względu, że każdy z nas ma na codzień jakieś zajęcia. Na moją sytuację najlepszymi dniami są: piątki i weekend, ewentualne godziny późnowieczorne w śr i czw. Piszcie kiedy znaleźlibyście chwilę na spotkanie, jakoś to rozegramy i skupimy nerwicowców ze Szczecina w jednym miejscu PS Magda, nie wiem jak Ty, ale przy alko sie czuje znakomicie, dopóki ze mnie nie zaczyna wietrzeć, wtedy jest dopiero jazda z lękami
  6. Venus podeslij do mnie na prv swoj nr GG :)
  7. No prosze niedługo sporo nerwicowców ze Szczecina sie nazbiera :) Myślę, że mieć w znajomych kogoś kto ma podobne problemy może przynieść pozytywny efekt w leczeniu.. W końcu można osobiście sie przekonać, że nie jest sie samemu i poczuć, że ktoś w 110% rozumie co się czuje.. Zbierajmy się, zbierajmy Btw. Moja dzisiejsza wyprawa na miasto nie udana. Czułam się dobrze, ale kiedy przypomniał mi się ostatni atak ciarki strachu mnie obleciały i w połowie drogi się wróciłam Jutro spotkanie na uczelni na pewno będzie ciekawie.
  8. Wiem o czym mówisz, z tym że dla mnie największym problemem jest dojazd, mieszkam w jednej z dzielnic Szczecina i droga na uczelnie to jakieś 40 minut autobusem. Do tego kiedy pomyśle o zajęciach trwających cały dzień robi mi sie niedobrze; przecież ja 10 minut nie potrafie usiedzieć na tyłku!! Do tego cała masa nowych znajomych, nikogo tam nie znam i wjade im z nerwicą na dobry początek integracji A zaraz idę do fryzjera, wzięłam już Xanax (na zaś), w kieszeni Validol i prosze trzymajcie kciuki, żebym z obciętymi do połowy i mokrymi włosami nie wybiegła na ulice
  9. KasiaMi11 Babka z pogotowia powiedziała, że mam jechać do całodobowej przychodni, od razu po tym kiedy ojciec powiedział, że choruję na nerwicę.. Tego co się wtedy działo nie nazwał atakiem; nawet ja jeszcze nie wiedziałam, że to choróbsko może przybrać taką postać. Ale o nerwicy powiedział. W każdym bądź razie podała adres najbliższej jednostki i to było na tyle 'co mogła zrobić'. Dopiero tam lekarz zapytał czy mam transport żeby dostać się do szpitala. Ciekawi mnie, że piszecie, że to typowy objaw, jeden z pierwszych które mieliście, a mnie sie musiał czepić akurat teraz. Najgorsze jest to, że kiedy naprawdę już czujemy poprawę, wbrew pozorom musimy być zwarci i gotowi na kolejny atak...
  10. Ja już lekarstwa biore od listopada zeszłego roku, ale jakieś 2 tyg temu lekarz zmienił mi tabletki na Coaxil i Xanax, jeszcze chyba za wczesnie na ocene czy mi pomagają, może wczorajsze objawy to skutki uboczne, albo coś w tym stylu. Jednak co ciekawe, od wczoraj czuje się jak po terapii szokowej, nie łapią się mnie żadne lęki. Zobaczymy na jak długo Dzięki za odp i życzę sukcesów
  11. Uhh i jak sobie poradziłaś z tymi objawami? Często występowały? Niedługo minie rok od kiedy choruję, to przerażające jak ta choroba w nas ewoluuje
  12. Witajcie.. Mam do Was pytanie czy mieliście kiedykolwiek coś podobnego do objawów, które miałam wczoraj... Siedziałam spokojnie w pokoju czytałam książkę, miałam naprawde dobry humor, dzień bez lęków, wyszłam nawet na spacer (mam do czynienia z agorafobią). Nagle zrobiło mi się niedobrze, pędem pognałam do toalety.. Ale nie wymiotowałam. Za to zaczęłam czuć mrowienie głowy i kończyn, zrobiło mi się tak gorąco, że cała oblałam się potem. Następnie uderzyła mnie fala zimna wzdłuż kręgosłupa. Czułam się tak słabo, że ledwo co zeszłam 2 piętra niżej do ojca, który spojrzał na mnie i od razu zadzwonił po karetkę, byłam blada jak ściana. Chciałam powiedzieć jak się czuję jednak znowu zachciało mi się wymiotować więc znowu obijając się o ściany dopełzłam do kibelka... Wtedy też nie zwymiotowałam, dostałam ciarek i poczułam straszne zimno na całym ciele. Karetka jak się zapewne domyślacie nie przyjechała więc pojechałam samochodem z ojcem do przychodni, tam babki zwariowały, zupełnie nie miały pojęcia co to może być. Powiedziałam, że choruję na nerwicę, dlatego też dostałam skierowanie do szpitala psychiatrycznego. Kiedy tam dojechałam z wyżej wymienionych objawów pozostały tylko drgawki, dostałam na uspokojenie zastrzyk w pupe (do tej pory boli ) i z biegiem czasu czułam się normalniej. Najgorsze, że lekarka określiła te objawy jako atak nerwicy... Już czułam się dobrze, nerwica ustąpiła, a i tak przenigdy czegoś takiego nie miałam... Prosze napiszcie czy spotkało Was cos podobnego, nie wiem czy robić sobie badania i wyszukiwać w sobie jakiś chorób???
  13. Postanowiłam rozpisać sobie moją chorobę na zasadzie 'dziennika', wypełniałam go dzień za dniem robiąc notatki, ażeby rozłożyć nerwicę na części pierwsze. W końcu doszłam do pewnych wniosków, które podniosły mnie na duchu jak nic innego podczas przebiegu nerwicy. Zdaję sobie sprawę, że moje zapiski mogą nie być jakimś wielkim odkryciem, jednak może komuś spodoba się taki punkt widzenia na to wszystko :) To jest część po której nastąpił przełom - coś się we mnie odblokowało i momentalnie poczułam się lepiej. ''Czy zrobiłam dzisiaj cokolwiek żeby walczyć z nerwicą? - Nie. Czy zrobiłam cokolwiek co dałoby mi możliwość chwilowego oderwania się od choroby? - Nie. A może zrobiłam coś, aby spróbować zrozumieć chorobę i pójść z nią na kompromis? - Też nie. Również nie pojechałam na uczelnie złożyć dokumentów, odwołałam 4 spotkania, cały dzień przesiedziałam w domu nie decydując się nawet na krótki spacer. Wobec tego stawiam sobie pytanie: Czy jestem szczęśliwa i usatysfakcjonowana? - Nie jestem. Wiem jedno: JEŻELI NIE ODWAŻĘ SIĘ WYJŚĆ, ZAŁATWIĆ CZEGOŚ, SPOTKAĆ SIĘ ZE ZNAJOMYMI, BĘDĘ SIEDZIAŁA TUTAJ, W TAK SAMO ZŁYM HUMORZE AŻ DO USRANEJ ŚMIERCI! Wiem, że choruję, zdaję sobie z tego sprawę. Chcę z nerwicą stworzyć jedność, utożsamić się. Zdaję sobie sprawę, że może mi się zrobić słabo w każdej chwili, mogę również zapomnieć o samozaparciu i poddać się złemu samopoczuciu zwalniając trochę tempo zaplanowanego działania. Wiem o tym doskonale. Więc dlaczego przeżyłam kolejny dzień jak wyżej opisany? Przecież nic samo się nie zrobi, ani nikt nie zrobi tego za mnie. Myślę o nerwicy trochę tak, jakby była moim usprawiedliwieniem. Może po prostu mi się nie chce i sama przed sobą to ukrywam..? Wymagam od ludzi wiecznego wsparcia i nadmiernego zainteresowania moją osobą- o tak, nerwica w tym bardzo pomaga. I w tym momencie- obiecuję sobie, że tego typu spostrzeżeń nie będę więcej kryła. Czas najwyższy na to, abym sama się sprecyzowała, określiła jakieś reguły i cele do dążenia, a co najważniejsze żebym się sama sobie przyznała czego naprawdę chcę i z całego serca pragnę..'' Kiedy odpowiedziałam sobie na to, jestem w szoku ile poważnych decyzji muszę podjąć żeby poczuć się 'wolna' Dało mi to wiarę na lepsze jutro, tak więc jak postanowiłam, tak zrobię Pozdrawiam!
  14. mon08

    zadajesz pytanie

    Oczywiście noc, mgła bije chłodem Wilku czy Bilon? (Hemp Gru )
  15. Wiajcie, na forum zaglądam już od dłuższego czasu, ale teraz nadszedł moment na pomęczenie Was moją historią Wszystko zaczęło się niecały rok temu. Na pierwszy ogień lęki zaatakowały mnie na uczelni - uczucie, że zaraz wszystko zwali mi się na głowę, duszność, poczucie słabości, bezwładu. Ilość zaliczonych 'ucieczek' z sal wykładowych jest nie do zliczenia, jednak z nieświadomością choroby traktowałam to jako w miarę normalne zachowanie z mojej strony, jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do siedzenia na lekcjach, co dopiero na 1,5h zajęciach Po jakimś czasie poczucie, że muszę wstać, wyjść, pobiec, schować się zaczęło się pojawiać w autobusach. Było ono na tyle silne, że w końcu przestałam w ogóle ruszać się poza osiedle. Warto wspomnieć o moich ukochanych browarkach - piłam codziennie, traktowałam to jako sposób na życie. W końcu jednak trafiłam do lekarza bo nerwica zaczęła się pojawiać w coraz to nowych miejscach co było jak sami dobrze wiecie nie do wytrzymania. Szereg badań na serce, ciśnienie, krew itp. - wszystko w normie. Dopiero kiedy trafiłam do neurologa, postawił diagnozę z którą do dzisiaj nie mogę się pogodzić - 'przykro mi, to nerwica, proszę zgłosić się jak najszybciej do psychiatry, narazie przepiszę pani Bellergot'. Poza tym przyznałam do mojej skłonności do nieograniczonego sięgania po alkohol.. Wtedy lekarz wziął kartkę i zaczął wypisywać adresy ośrodków leczenia uzależnienia alkoholowego... Poczułam się totalnie spoliczkowana, pomyślałam 'Dziewczyno.. Co ty z sobą robisz? Masz 19 lat a lekarz stwierdza u ciebie alkoholizm. PORAŻKA I PONIŻENIE! Nie będę chodziła na żadną terapię, mam swój rozum i siłę woli, sama z tym skończe' Takie trzeźwe spojrzenie na sprawę pomogło mi automatycznie pozbyć się nawyku sięgania po piwko w każdej możliwej chwili, nie ukrywam poza tym, że ciągłe picie już od długiego czasu mnie denerwowało. Do tej pory nie sięgam po alko, nie chcę już nigdy usłyszeć od nikogo, że mam problem z nałogiem i potrzebna mi pomoc. To mój największy sukces. Jednak do psychiatry nie odważyłam się pójść, byłam zbyt dumna, traktowałam to jako coś nie do pomyślenia. Po Bellergocie faktycznie poczułam się dobrze, jednak nie wiem czemu po miesiącu go po prostu odstawiłam. No i koszmar powrócił. W drodze na egzamin zrobiło mi się tak słabo w autobusie, że przy pomocy dwóch facetów wysiadłam z niego, szybki telefon do koleżanki i równie szybka wizyta u lekarza rodzinnego. Dostałam taki opieprz, że myślałam że pani doktor mnie zaraz zje Po tej pouczającej wizycie z ciężkim sercem udałam się do psychiatry. Przepisała mi Lerivon, który bardzo mi pomógł, jednak... Znowu przestałam chodzić na uczelnie, dziwię się że w ogóle zaliczyłam pierwsze półrocze. Byłam tak wściekła na świat, że zajęłam się tylko i wyłącznie swoimi zainteresowaniami i życiowym zobojętnieniem na problemy. Jednak jak łatwo się domyślić problemy lubią o sobie przypominać, dlatego ten luzacki styl bycia nie był skuteczny na długo. Kolejna wizyta u psychiatry i kolejny lek - Sertagen. Nigdy nie zapomnę skutków ubocznych trzymających mnie w lęku równe 2 tyg. 24/h Moje sny były tak realistyczne i koszmarne, że cały czas chodziłam zmęczona i wystraszona. Po tym okresie, tak nagle, jak ręką odjął znowu zaczęło być pięknie i przede wszystkim NORMALNIE. Na uczelnie jednak nie odważyłam się wrócić co spowodowało wyrzucenie mnie z kierunku (wszystko jedno i tak mi sie nie podobało ). Postanowiłam w przyszłym roku, czyli od października spróbować dostać się na mój wymarzony kierunek ( a propo jeszcze trwa rekrutacja i siedze jakby mi ktoś kij w d*** włożył, tak się przejmuję czy się dostanę ). Wracając do samopoczucia, to jakiś miesiąc temu zaczęłam znowu czuć się koszmarnie, tak źle jeszcze nie było. Dostałam takiego ataku paniki, że w drodze do lekarza jadąc z moim staruszkiem myslałam tylko o śmierci żeby ukrócić te męki, to była czysta histeria zmieszana chyba ze wszystkimi możliwymi lękami. No i teraz mam wielki problem bo od tamtego czasu nie mogę ruszyć się z domu. Raz tylko udało mi się pojechać do lekarza, wypisała mi Coaxil i Xanax. Biorę od tygodnia, czuję poprawę. Jest jedno ale. Tak mnie ten atak poruszył, że za nic nie mogę się przekonać żeby wyjść gdziekolwiek. Myślę sobie, że teraz się czuję dobrze a zaraz i tak mogę się poczuć źle i nie będzie odwrotu. Mam wrażenie jakbym znalazła się w pułapce, bez możliwości decyzji ani wyboru. Do tego dołączyło się poczucie odrealnienia co jest tragedią, nawet wrogom tego nie życzę. Narazie muszę kończyć, chciałabym wam przedstawić jeszcze jak wyglądała moja terapia z psychologiem i parę bolesnych informacji od psychiatry, ale to przy kolejnej okazji, strasznie chce mi się spać Dobranoc i powodzenia wszystkim!
  16. mon08

    zadajesz pytanie

    Fight Club. Piwo: butelka czy puszka?
  17. Mój psycholog stwierdzil u mnie zaburzenie poczucia bezpieczeństwa, z czego wywodzi się lęk przed otwartą przestrzenią. Przez nerwice nie dałam rady ukończyć I roku studiów, mam straszne problemy z korzystaniem z komunikacji miejskiej, nie tyle co boję się jazdy, ale w tym miejscu zaczynają mnie mordować natrętne myśli, że zaraz mi się coś stanie, nikt mi nie pomoze itp. Znalazlam jednak na to rozwiazanie. Od jakiegoś czasu,zaczęłam przed snem wyobrażać sobie miejsca, w których boję się przebywać - myślałam o tym, że jadę autobusem, za oknem widzę tylko pole i pustą przestrzeń; jak chodzę po sklepach i staram się bez strachu poruszać po centrum.. Podczas tych myśli czułam lęk, taki sam jak ten obecny w prawdziwych sytuacjach, ale... Po kilku dniach takiego treningu stawał się coraz mniejszy, widziałam siebie pewniejszą podczas tych czynności, myśli o tym przestały nabierać negatywnych odczuć, wręcz przeciwnie! :) Kiedy już potrafiłam ze spokojną głową opanować swoje lęki w myślach, spróbowałam tego samego w praktyce - SUKCES! Po raz pierwszy od niepamietnch czasow pojechalam sama na miasto (30 min autobusem), poszłam na siłownię, na basen, poźniej spotkanie ze znajomymi na bilardzie. Znowu poczułam, że żyję. Polecam wam spróbowanie tej metody, napewno nie zaszkodzi, a nawet może pomóc i wam, czego życzę z całego serca! Pozdrawiam
  18. Polecam Validol, bez recepty, dzialal na mnie bardzo uspokajajaco, jednak bralam go jako lek wspomagajacy do psychotropów. Mimo wszytsko proponuje spróbowaćl, jest ziołowy, nie zaszkodzi wziąść, a warto zobaczyć czy zadziała na organizm.
  19. Widzisz Adam, dzisiejsi ludzie w większości patrzą tylko na swoje problemy. Strach ich oblatuje kiedy mają do czynienia z przypadkami jakie nas spotkały. Dlatego myśle, że tłumaczą sobie że chory na nerwice to 'sierota' która sobie po prostu nie radzi w życiu. A tak naprawde jest odwrotnie, bo jak kazdy z nas wie, to co czujemy i myślimy nie zawsze zależy od naszej wlasnej woli. Oni mają wolne umysły, wiec uciekanie od tego daje świadectwo jacy są słabi. Ale to jest wyłącznie moje zdanie.
  20. Elo wszystkim. Choruję na nerwice od dłuższego czasu. Wielu sie ode mnie odwróciło, jednak nie zdziwiłam sie tym, tak to już w życiu bywa. Liczcie przede wszystkim na siebie, pierwszym krokiem jest zaufanie sobie i bycie pewnym swoich poglądów i przekonań. Rolą przyjaciół i znajomych z prawdziwego zdarzenia jest nie litowanie sie nad choroba, tylko zachowanie zimnej krwi podczas ataku chorego. Kiedy robi sie słabo, pojawia sie lęk, niech to brzydko ujmując 'oleją' wkręcając w temat lub odciągną nas od nieracjonalnych myśli. One sa tylko błędnym złudzeniem, wiec nie można sie uginać ich fałszerstwu. Porozmawiajcie z nimi o tym! Zdarzają się sytuacje wyjątkowe np. praca czy szkoła, ale po to są psychiatrzy i psycholodzy żeby udowodnić naszą niezdolność do koncentracji i problemy lękowe utrudniające robienie codziennych czynności. Silna osobowość potrafi zdziałać cuda, pamiętajcie - co nas nie zabije to wzmocni! Jeśli ktoś chciałby porozmawiać zawsze może liczyć na moją uwagę, w razie chęci proszę napisać na priv, wymienimy sie gg. Dla informacji mam 20 lat, jestem z zach-pom. Pozdrawiam!
  21. biore sertagen od 3 tygodni, faktycznie mam duzo objaw ubocznych (odrzucenie od jedzenia, ziewanie, zawroty glowy) ale lęki minęły więc nie mam nic przeciwko jego działaniu bo zależy mi tylko na pozbyciu się lęku. nie pozwala żyć normalnie.
×