Skocz do zawartości
Nerwica.com

Yennefer

Użytkownik
  • Postów

    125
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Yennefer

  1. Yennefer

    [Łódź]

    15 złotych od spotkania to było kiedyś. Teraz (wiadomo wzrost cen, inflacja i takie tam) cena biletu zależy od ,,schorzenia": czyli ludzie z depresją płacą 50 złotych, z nerwicami 70, najdroższa jest borderline (jako choroba nieuleczalna)- 100 złotych. Nie płacą tylko ludzie ze schizofrenią, ale to chyba się rozumie ,,samo przez się". Trzeba nie mieć sumienia, żeby kazać płacić za spotkanie schizofrenikowi. W każdym razie, po poście Lorki przypomniał mi się mój autorski :-) pomysł, który kiedyś ,,rzuciłam" na forum, żeby założyć biuro matrymonialne dla nerwicowców :-) Coś podobnego jak np. ,,mysamotni.pl" tylko bardziej ,,my znerwicowani.pl". ,,Znerwicowany, lat 25, pozna panią w podobnym wieku, może być z depresją" :-):-) Tak czytam te Nasze posty i nie mogę uwierzyć, że ludzie tzw.zdrowi twierdzą, że My nie mamy dystansu do swoich chorób :-):-):-)
  2. Yennefer

    [Łódź]

    Lekarze psychiatrzy nie biorą chyba pod uwagę, że jeżeli ktoś już do nich przychodzi, to raczej ma jakiś problem. W końcu nie jest łatwo, stojąc w kolejce pełnej starszych panien, wykrzyczeć do okienka z niemiłą ,,rejestratorką":,,poproszę numerek do psychiatry". Byłam uzależniona i fizycznie i psychicznie (jak się kładłam, to myślałam tylko o tym, żeby wziąść Clonazepam, byłam pewna, że bez tabletki nie zasnę i nawet nie próbowałam zasnąć- od razu sięgałam po tabletkę, bo to rozwiązywało mój problem). Wiem, że lekarze radzą w takiej sytuacji zdecydowane zmniejszanie dawki, ale nie odstawianie leku w całości. Ja w wakacje odstawiłam Clonazepamum w całości. No i przez miesiąc nie spałam w nocy w ogóle (najwyżej 1-2 godziny nad ranem i czasami po południu jak już się nie mogłam utrzymać na nogach). Dodatkowo skutki uboczne, takie jak głęboka depresja, jakieś irracjonalne czarne myśli, nic nie jadłam, wszystko wyprowadzało mnie z równowagi- np.ryczałam całą noc jak mnie ugryzła osa- więc psychika w strzępach. Najgorzej, że mieszkałam wtedy na 8 piętrze i bałam się wychodzić na balkon- bo miałam takie myśli....... Ale wreszcie przyszła taka noc, że ją całą przespałam, a i dzień był lepszy. Jak przespałam jedną noc, to miałam większą pewność, że sobie już poradzę bez tabletek. I tak jakoś z tego wyszłam... Da się, ale nie jest łatwo :-)
  3. Yennefer

    [Łódź]

    Na studiach byłam uzależniona od Clonazepamum. Uwielbiałam ten lek. Wiem, że jest to lek w sumie na padaczkę, ale dla mnie był najbardziej skutecznym lekiem na sen. Mogłam się uczyć całą noc, potem brałam Clonazepam i odpływałam, a rano byłam wypoczęta i bez żadnych skutków ubocznych jak po innych lekach nasennych. Co ważniejsze, lek ten działał dwa dni, czyli następna noc też była fantastycznie przespana. Ale kiedy się zorientowałam, że bez Clonazepamum nie mogę już zasnąć i mam jakieś napady czarnych myśli, poszłam do psychiatry. Zapytał mnie, ile biorę tych tabletek. Powiedziałam, że jedną na 2-3 dni, za wyjątkiem weekendów (bo wtedy nie musiałam się wysypiać). Na to ten fantastyczny lekarz psychiatra z Wojskowej Akademii Medycznej mówi do mnie: ,,Pani to nie ma żadnego problemu, to nie jest żadne uzależnienie. Do mnie przychodzą ludzie, którzy biorą po 100 tabletek miesięcznie i to jest prawdziwe uzależnienie. Jak pani nie może spać, to niech pani bierze tabletki na sen, od tego one są". No comment :-) Wesołych, spokojnych świąt Łodziaki :-)
  4. Yennefer

    [Łódź]

    Jest taka teoria, która tylko pozornie nie ma sensu :-) i która mówi, że psychika człowieka, jego umysł, przyzwyczajają się do pewnej dawki stresu, którą im się ,,funduje" w nadmiarze i kiedy tego stresu zabraknie, wymyślają sobie jakieś tam inne problemy, aby ten stres jednak był. Dziwna teoria, ale może coś w tym jest? Anita, kiedyś Twój główny problem, to była praca, wszystko miało mniejsze znaczenie, liczyło się tylko to, by jakoś przetrwać kolejny dzień w pracy. Może mimo wszystko ta praca dawała jakąś adrenalinę i wszystko mogłaś sobie nią wytłumaczyć (np.,,jest mi źle, ale to wiadomo, mam taką pracę",,Nie mogę dogadać się najbliższymi, ale z taką pracą to nic dziwnego" itp.itd). Ja miałam coś takiego, kiedy opuściłam patologiczny dom rodzinny i ,,poszłam na swoje". Wcześniej całe moje życie było kontrolowane, pełne awantur i kłótni, a nagle uzyskałam całkowitą wolność, ciszę i spokój. Pierwsze 5 lat było super,a teraz zaczęłam sobie wymyślać jakieś inne problemy, które wcześniej nie były widoczne i oczywiście skończyło się tak, że jestem użytkownikiem tego forum. :-)
  5. Yennefer

    [Łódź]

    A dlaczego jednak nie sobota? O 18.30 w piątek, to ja się próbuję ,,wyczołgać" z pracy z toną akt na weekend. Belt nie chodzi mi o to, żeby się spotykać na spacerze wieczorem, chodziło mi raczej o jakieś godziny południowe w weekend.
  6. Yennefer

    [Łódź]

    A kiedy będzie jakieś spotkanie na ,,łonie natury"? Wiem wiem, że jest dosyć zimno i w klubie jest przyjemniej, ale tam raczej nie słychać nawet własnych myśli, co dopiero rozmawiać o problemach. No chyba, że chodzi tylko o to, by wypić piwko w miłym towarzystwie, ale bez jakiejś poważniejszej rozmowy.. :-)
  7. Nie ma w tym nic dziwnego, że tak nienawidzisz szkoły, i że wpędza Cię ona w głęboką depresję. Polska szkoła jest po prostu największym głó..nem na świecie, a polscy nauczyciele..szkoda gadać. Byłam bita przez ojca i bardzo często przychodziłam do szkoły pobita i nigdy żaden nauczyciel się nie zapytał, skąd te ślady i czy mam jakieś problemy. Miałam koleżankę w klasie, która była molestowana seksualnie przez ojca pijaka. Naprawdę było widać, że ma poważne problemy, wagarowała, płakała na przerwach, ciągle była przygnębiona i w rezultacie dostawała nieodpowiednie zachowanie i była ciągle ośmieszana przez wychowawczynię. Polscy nauczyciele nie mają żadnych kwalifikacji, serca, odrobiny współczucia, pasji w tym, co robią. Potrafią jedynie narzekać na małe pensje, bardziej ludzcy w szkole byliby bezdomni z Dworca Centralnego. Ale wracając do sedna, szkoły nienawidziłam jak Ty, zrobiłabym wszystko, aby do niej nie pójść. Nie spałam po nocach, wymiotowałam przed wyjściem, nie mogłam wysiedzieć na lekcjach, przez cały dzień potrafiłam myśleć jedynie o następnym dniu w szkole. Do tej pory, moim największym koszmarem jest sen, w którym muszę wracać do szkoły. Bardzo dużo wagarowałam, ale fakt, ratowało mnie to, że byłam dosyć zdolna i mimo licznych nieobecności, miałam bardzo dobre oceny i dawali mi spokój. Uważali mnie za bardzo zdolną dziwaczkę :-) Ostatecznie skończyłam studia prawnicze, na których miałam indywidualny tok zajęć, nie musiałam chodzić na wykłady ani ćwiczenia, jedynie zaliczać egzaminy. Na studiach było lepiej, ale ten lęk, wstręt, złe samopoczucie na sali wykładowej wcale nie minęły. To już pewnie nigdy nie minie, bo jeśli już raz w życiu zaczniesz się czegoś bardzo bać, to ten lęk będziesz pamiętać do końca życia. [Dodane po edycji:] Co Ci radzę? Nie zmuszaj się do niczego, bo zmarnujesz sobie najlepsze lata w życiu. Jeśli to szkoła jest problemem, to weź indywidualne lekcje. Musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, czy bez szkoły Twoja depresja i problemy znikają? Czy masz jakieś pasje i coś, w czym jesteś dobra? Szkoła naprawdę nic nie daje i piszę to z perspektywy osoby, która skończyła studia. Gdybym mogła cofnąć czas, to bym wolała wyjechać za granicę i tam zdobywać doświadczenie, uczyć się języków, podróżować, poznawać ludzi. A spędziłam młodość, przeżywając katusze, dzień po dniu w szkolnej ławie. Nie widząc świata, izolując się od ludzi, z wiecznym poczuciem przygnębienia, że ciągle robię coś wbrew sobie. Jak można mieć 16 lat i skreślać każdy kolejny dzień w kalendarzu, tak rok po roku, ciesząc się, że kolejny dzień, tydzień, miesiąc, rok jest za mną? Pamiętam, że moją ulubioną piosenką było: ,,muszę to przetrwać, przeczekać trzeba mi", a teraz mi szkoda tych lat. Nie popełniaj tego samego błędu, znajdź coś, w czym jesteś dobra i co daje Ci szczęście i tego się trzymaj.
  8. Yennefer

    [Łódź]

    Belt, odpowiadając na Twoje pytanie odnośnie psychotropów, ostatnio biorę tylko spamilan, który ma działać przeciwlękowo. Ale czy działa? Zaraz po zażyciu robi mi się straszliwie niedobrze, tracę równowagę, kręci mi się w głowie, dźwięczy mi w uszach, normalnie, jak gdyby ktoś mi wstrzyknął pavulon, więc w rezultacie zapominam o wcześniejszym napadzie lęku i skupiam się jedynie na tym, aby przetrwać jakoś efekt tego leku Jeśli na tym ma polegać jego skuteczność, to okey Ostatecznie jednak staram się z tymi napadami walczyć w inny sposób- idę pobiegać po lesie, biorę rower i jadę na Lublinek popatrzeć na odlatujące samoloty (wyobrażam sobie, że pewnego dnia kupię bilet i zostawię to wszystko za sobą :-), albo kładę się na łóżku, gaszę światło i obserwuje życie w moim akwarium (akurat jest ,,okres godowy”, więc jest na co popatrzeć:). Ogólnie staram się unikać zażywania leków, bo przestałam wierzyć w ich skuteczność. Co innego prawdziwa choroba psychiczna, a co innego jak człowiek sobie po prostu nie daje rady z życiem, albo ze swoim charakterem.... Ale chciałabym, aby ktoś napisał, że jest jakiś skuteczny lek na depresję albo nerwicę. Nie taki lek, który trzeba brać non-stop, żeby jakoś przetrwać każdy dzień, ale który po prostu usuwa wszystkie objawy choroby.
  9. Hej :-) Kilka osób pisało wcześniej, o napadach straszliwego lęku nad ranem. Nie cierpię na nerwicę lękową, tylko na nerwicę natręctw, ale dostałam od lekarza lek spamilan, który miał mi pomagać się nie denerwować :-). Oprócz tego brałam jeszcze lek antydepresyjny xanax. Ponieważ wieczorem natrętne myśli nie dawały mi zasnąć (a niestety muszę spać, żeby jakoś egzystować), brałam przed snem spamilan i xanax. Okey, jakoś zasypiałam uspokojona, ale rano to był koszmar. Budziłam się z niemal zwierzęcym przerażeniem. Byłam kiedyś napadnięta, ale strach jaki czułam wtedy jest niczym, z tym rannym napadem lęku. Byłam w stanie wyrywać sobie włosy, wyjść na balkon i skoczyć z 8 piętra, pojawiały się duszności, gorączka itd. Ten lęk był jakimś stanem nienaturalnym. Moja psychika jest wprawdzie w stanie tragicznym, ale nigdy nie byłam tak bezsilna wobec jakiejś emocji, uczucia, jak ten ranny lęk. Od miesiąca nie biorę tych leków i choć są natręctwa nadal (bo jest to raczej choroba niewyleczalna), nie ma tego wszechogarniającego przerażenia. Nawet jeśli pojawia się lęk, to jestem w stanie sama się uspokoić, wyciszyć. Więc dochodząc do sedna :-), myślę że to działały psychotropy, tzn. mój organizm domagał się codziennej porcji leków przeciwlękowych i antydepresyjnych. Te leki strasznie uzależniają. Wiem, trudno sobie radzić bez nich, ale też parę objawów należy tym lekom przepisać. Zawsze miałam wrażenie, że przez te leki jeszcze bardziej wariuję, bo moja psychika staje się coraz mniej odporna na wszelkie bodźce zewnętrzne. Więc ludziska bierzcie leki, jeśli musicie, ale miejcie świadomość, że pewne objawy to efekt psychotropów i innych leków, a nie Wasze własne emocje.
  10. Yennefer

    [Łódź]

    Bo to jest tak, że nawet w Paintball'u widać nasze lęki. Ty Belt boisz się, nie wiem, że znowu zaczniesz się krzwdzić (nawet jeśli to są kulki z farbą), a ja, że od razu ktoś mnie ,,zastrzeli" (najgorzej, jako pierwszą) i znów będę uważać, że jestem do niczego i nie spełniam swoich oczekiwań. Ale zawsze możemy się tak umówić, że wszyscy będą strzelać do Ciebie, więc szybko będziesz miała wszystko z głowy :-), a Yennefer będzie poza ,,obstrzałem" hehehe :-):-) Pozdrawiam w ten piekielnie zimny wieczór.
  11. Fokuzo piszesz, że masz nerwicę natręctw, ale nie wspominasz na czym ona konkretnie polega. Depresja jest jedynie wynikiem tego, że masz myśli obsesyjne, z którymi sobie nie potrafisz poradzić. To paraliżuje Twoje życie. Napisz (albo przynajmniej postaraj się, bo może to coś, o czym nie chcesz, albo wstydzisz się dzielić z innymi), na czym polegają natręctwa i czy faktycznie uniemożliwiają w miarę normalne życie. Piszę ,,w miarę normalne", bo żadne natęctwo nie jest tak mało znaczące, aby można było spokojnie egzystować. Pozdrawiam :-)
  12. Yennefer

    [Łódź]

    Niestety w ten weekend jest Święto Zmarłych, i nawet jeśli ktoś nie lubi tego święta (jak np.ja), to pewnie każdy ma jakieś tam zobowiązania.... Panie w czapce (żeńska wersja: baba w chustce na głowie? :-):-) grałeś w paintaball'a indywidualnie, czy w jakimś klubie w Łodzi (których, jak widzę w necie, jest całkiem sporo, więc mamy duży wybór)???
  13. Yennefer

    [Łódź]

    Myślę, że najlepszą rozrywką dla Nas nerwicowców, byłaby gra w Paintball :-) :-) Można się pozbyć wszystkich negatywnych emocji i Belt by się już nie musiała ciąć, bo by się dostatecznie wyszalała :-) Słyszałam, że jest jakiś klub koło Manufaktury, który organizuje paintball w podziemnych schronach i starych fabrykach, ale trzeba zebrać większą grupę. Ale to tylko taka luźna propozycja....
  14. Yennefer

    [Łódź]

    Belt to Ty się Nas boisz? To raczej My, wiedząc teraz o Twoich krwawych praktykach :-) i zamiłowaniu do oglądania krwi, powinnyśmy się zacząć obawiać :-)
  15. Yennefer

    [Łódź]

    Belt, po pierwsze, szpital na Czechosłowackiej (bo innego nie polecam) nie jest taki zły. Moja koleżanka tam jest, nigdy wcześniej nie wiedziałam, że ma w ogóle jakieś problemy, a wylądowała tam z ogromnym załamaniem psychicznym. Mówi, że jest dobra psychoterapia, organizują Ci jakieś przyjemne zajęcia (jak np.joga), które Cię wyciszają, są tam spoko lekarze. Więc to nie jest jednak koniec świata :-) :-) Osobiście uważam, że człowiek powinien mieć wybór, jeśli sobie już z życiem nie daje rady. Mówienie, że śmierć jest łatwa, a życie trudne i że trzeba się nauczyć żyć- to dla mnie totalne bzdury. Ale!!!!! i tak uważam, że jesteś za młoda i powinnaś dać sobie jeszcze szansę wyjścia z tego bagna. Daj sobie jakiś czas, np.rok, i zobaczysz jak będzie, może się jednak coś zmieni. Zobacz, Opty z tego wyszedł i teraz działa na forum w charakterze antydepresanta (szczególnie na Mal Knox:-):-):-) Belt a co Ci właściwie jest? Nerwica lękowa? Jak się objawia? Przy takiej pogodzie trudno nie skończyć z depresją, naprawdę... Musiałam sobie upiec sernik z kakao i teraz je pałaszuję, słuchając Lykke Li. Trzymaj się jakoś!!!
  16. Yennefer

    [Łódź]

    Może Opty powinien przeprowadzać indywidualne sesje terapeutyczne z uczestniczkami forum (w programie zakupy, fachowa pomoc przy wyborze odzieży :-), potem filiżanka kawy i wsparcie w babskich problemach :-) Jeśli można składać rezerwacje, to ja bym chętnie Opty'ego zamówiła na okres przedświąteczny :-):-) Victorek musisz być ciężkim przypadkiem, skoro sam Wielki Mistrz nie dał rady? :-) To chyba zależy od tego, czego oczekujemy od lekarza. Na początku choroby wystarczy, że ktoś Cię wysłucha, da jakieś tabletki, wesprze dobrym słowem. Ale po jakimś czasie człowiek oczekuje jakiejś skuteczności w leczeniu. Na Boga, ile można się męczyć z tym paskudztwem, chyba jest jakiś skuteczny psychiatra w tym mieście? Od wysłuchania i dobrego słowa mam mamę (,,co Ty dziecko znowu wymyśliłaś, weź się za jakoś pożyteczną robotę, a zobaczysz że Ci wszystko przejdzie i po depresji nie będzie śladu, przestań leżeć w łóżku i biadolić itd") :-). Zwłaszcza, że jednak dr.Stelmaszczyk jest stosunkowo drogi: 120 zł za sesję i wyjść tylko z receptą? Muszę przemyśleć wszystkie argumenty na tak i na nie :-) Po dwóch nieudanych próbach znalezienia dobrego lekarza, próbuje sama nauczyć się żyć z chorobą, ale to jest tak, że raz jest dobrze, a innego dnia myślę, że już sobie chyba nie dam z tym rady. Więc chyba czeka mnie trzecie podejście.Victorek na czym polega derealizacja?
  17. Yennefer

    [Łódź]

    Nie wiem, czy tylko ja mam takie problemy, ale od paru dni nie mogę się dostać na forum, być może to w związku ze zmianą serwera..... No w każdym razie Victorek chciałam się Ciebie zapytać o dr.Tadeusza Stelmaszczyka. Słyszałam, że to najlepszy psychiatra w Łodzi, oprócz sporej wiedzy i doświadczenia, podobno bardzo się angażuje w każdy przypadek, ale gdzieś natknęłam się na Twoją wypowiedź, że Tobie jednak nie pomógł? Czy to oznacza, że dr.Stelmaszczyk spacjalizuje się w określonych ,,problemach" i może się okazać, że jak pójdę do niego, to stwierdzi, że jednak mojego przypadku ,,nie weźmie"? Moja krucha psychika :-) może tego nie przetrzymać. W końcu ile razy można zmieniać lekarza, ostatecznie przestajesz wierzyć, że którykolwiek jest Ci w stanie pomóc.... Opty wyznaczyłeś spotkanie dla biednych nerwicowców, cierpiących na fobię społeczną, ludzi z depresją, ludzi z zaburzeniami adaptacyjnymi w Manufakturze, w niedzielny wieczór???? :-):-) To chyba cud, że w ogóle ktoś przyszedł :-):-) Ale to namacalny dowód, że Ty już cały ten ,,shit" masz za sobą i myślisz jak normalny człowiek, który chce przed poniedziałkiem jakoś się zrelaksować i nawet Manufaktura mu nie straszna :-) Dobrze wiedzieć, że z tego jednak można wyjść..... Chyba ,,panwczapce" napisał, że ZOO i Lunapark są fatalnymi miejscami w Łodzi. Myślę, że sentyment do tych miejsc przychodzi z czasem :-) Spędzałam tam kiedyś każde wagary, a jeszcze w czasach, kiedy żył nasz kochany, świętej pamięci hipcio, to byłam świadkiem, jak kiedyś odwrócił się pupą do publiczności zgromadzonej tłumnie przy barierce i ochlapał wszystkich jakąś zielonkawo- brązową mazią spod ogona :-):-) Z kolei co do Lunaparku, to poszłam tam kiedyś tuż przed zamknięciem. Wszyscy chyba wiedzą, że pracownicy Lunaparku ,,za kołnierz nie wylewają" w czasie pracy :-) I taki pijany pan mnie wsadził na karuzelę-parasolki i....sobie poszedł w świat. Kręciłam się chyba z 30- 40 minut. To są wspomnienia... I jak tu nie kochać takich miejsc :-)
  18. Yennefer

    [Łódź]

    No tak, Hemingway napisał, że ,,człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać". Niestety nerwica może zrobić z człowiekiem wszystko, i zniszczyć, i pokonać. Zresztą Hemingway sam się ostatecznie o tym przekonał, ze swoją chorobą dwubiegunową. Victorek, cierpisz na nerwicę lękową, czy nerwicę natręctw? Samą, czy połączoną z depresją?
  19. Yennefer

    [Łódź]

    No to można powiedzieć, że ,,przetarliście szlaki" :-) Tylko wystraszyliście Viktorka, bo przyznajmy szczerze, mało kto chciałby firmować ,,forum-nerwica" swoim własnym wizerunkiem
  20. Yennefer

    [Łódź]

    Ja myślę, że xanax jest jednak lepszym rozwiązaniem, bo nie ma mowy o pomyłce, a poza tym, może się zawsze przydać :-) A tak, to podejdziesz do ,,Bogu ducha winnej" osoby z Cisowianką w ręku, przykładowo z takim np. tekstem: ,,No cześć, Ty też od nerwicowców? Od razu poznałem (poznałam)! Depresja, nerwica, schizofrenia? Jakie psychotropy bierzesz? U jakiego psychiatry się leczysz? No nie wstydź się, przecież wszyscy przez to przechodzimy" hehehehehe
  21. Yennefer

    [Łódź]

    Ostatnio z ,,multum" chętnych, na spotkanie przybył tylko Opty i ja. Teraz będzie pewnie tak samo, ale powodzenia.
  22. Yennefer

    [Łódź]

    Ja mam właśnie generalnie ten problem w mojej nerwicy, że muszę się strasznie blokować, aby nie powiedzieć ludziom tego, co chciałabym im powiedzieć. Też nienawidzę jak się do mnie ludzie przysiadają, kiedy potrzebuję spokoju i samotności, że ciągle wymagają ode mnie bycia kimś, kim nie jestem i nie chcę być. Nie lubię jak ktoś się na mnie gapi, jak ktoś słucha moich rozmów, np.w tramwajach i strasznie szybko się zaczynam denerwować. Wiem, że pewnego dnia nie wytrzymam i komuś strasznie naubliżam, albo wykolczykuję sobie całą twarz, żeby ludzie się patrzyli jeszcze bardziej :-) Nie wiem tylko, dlaczego sama myśl o utracie nad sobą kontroli, zwłaszcza w miejscu publicznym, napawa mnie tak strasznym przerażeniem......
  23. Też mam ten sam problem. Brałam połówkę licząc w swojej biednej głowie, że być może się tak nie uzależnię, a jednak efekt psychotropu jakiś będzie. Po 2 tygodniach brania nie czułam żadnej poprawy, wręcz czułam się jeszcze gorzej, całkowicie otłumaniona, zestresowana przez cały dzień, jakbym już zupełnie nie miała żadnej kontroli nad swoją psychiką. Zaczęłam brać po całej tabletce, i na razie jest masakra: nie mogę spać, depresja się wręcz pogłębia, jeszcze pojawiły się jakieś okropne lęki i koszmary. Czy komuś w ogóle ten lek pomógł? Pozdrawiam ciepło.
  24. Przetrzymaj jakoś noc, a jutro otrzymasz mnóstwo odpowiedzi od ludzi, którzy Cię bardzo dobrze rozumieją i przeżywają to samo. Wszyscy na tym forum walczymy z podobnymi koszmarami, więc dobrze trafiłaś :-) Też postaram się jutro dodać jakieś słowa otuchy, ale teraz mi się już,,oczy kleją" :-) Trzymaj się ciepło!!!
  25. Brać leki, albo nie brać- oto jest pytanie :-) Ja często popełniam ten błąd, że kiedy już się czuję lepiej odkładam leki, chociaż wiem, że to poważny błąd. Ta głupia nadzieja, że może już jest po.... Ale wracając do tematu, Tenuis ja bym jednak poczekała przynajmniej do powrotu z wakacji, ale to musi być Twoja decyzja. Myślę, że depresja dopada Nas głównie, gdy nie mamy co ze sobą zrobić, nie mamy jakiś planów, na które czekamy z ekscytacją. Ty masz wyjazd ze znajomymi, gdzie być może nie będziesz mieć nawet czasu, aby się zamartwiać. Po drugie zawsze pierwszy tydzień, dwa tygodnie stosowania leku, powoduje na ogół pogorszenie nastroju, przynajmniej jest tak w moim przypadku? Po trzecie, mój ojciec brał różne leki przez całe swoje życie, a jego choroba i tak zniszczyła i jego i całą Naszą rodzinę, więc osobiście nie wierzę w skuteczność psychotropów. Ale jeśli uważasz, że jest już bardzo źle i czujesz, że już nie wytrzymasz, to weź. Pozdrawiam
×