Skocz do zawartości
Nerwica.com

Motywacja

Znaleziono 2 wyniki

  1. Sayurii

    Zakręceni

    Temat założony z myślą o rowerach i wszystkim co z tym związane. Rower - chyba każdy miał/ma styczność z rowerem, dobre wspomnienia i te złe. Obdarte kolana podczas pierwszej nauki jazdy czy niezapomniany pierwszy rower który do dziś wspominam z utęsknieniem: różowo-biały z coca-coli z frędzlami po bokach kierownicy który dostałam od taty. Dziś mogłabym na ten model wyrwać nie jedną osobę Jedni jeżdżą dla sportu by utrzymać figurę i budować swoją kondycję - bycie fit niby w modzie. Drudzy dojeżdżają do pracy lub dla przyjemności wyskoczą raz na jakiś czas ze znajomymi lub na działkę. No i ja. Jeżdżę bo rower miał być prezentem ale ponieważ sprawy potoczyły się inaczej rower został u mnie, więc jeżdżę bo mam. To tak pół żartem pół śmiechem przez łzy, ale to nie ten temat tak więc wracając do meritum : rower... Oczywiście jestem zielona więc jak na laika przystało oczywiście dokupiłam wszystkie potrzebne i zbędne bzdety które tylko mi wpadły w sklepie w ręce czy wyszukałam gdzieś na stronach www. Bidon, światła, pompki i mini i normalną, saszetki, dzwonek, rękawiczki, trzymadło do telefonu bo jak można inaczej bez w XXI wieku, kask, blah blah.. pieluchę - spodnie z wkładką na rower oj uratowało mi to mój obolały tyłek przed dalszą katusza. (i nie wcale nie jest że jak duży tyłek to nie boli - sprawdzone, udowodnione, udokumentowane, amen) Jeździłam i budowałam (starałam się no ale chyba nie bardzo pykło) kondycję przez okres od kwietnia do października a nawet listopada brrr. Wpierw powoli, z przerwami, dyszeniem, sapaniem, zatrzymywaniem się i sprawdzaniem czy nadal mam płuca czy ich nie wyplułam. Później stopniowo zwiększałam dystans, urozmaicałam trasy do swoich możliwości. Wiecie nie? By w razie co nie przedobrzyć i wrócić do domu No ale im dłużej tym lepiej, tym łatwiej, przyjemniej no i nastała zima! Uziemiła mnie na tyle iż siedzę w domu i zaglądam przez okno czy może śnieg już zniknął Wiecej napisze pozniej. A Wy jeździcie? Jak tak jaki rower? Jak wasza kondycja? Co teraz robicie w te zimowe dni bez roweru? Pozdrawiam
  2. Witam wszystkich, piszę ten wątek w desperacji bo mam już dość niemocy, niechęci i poczucia że drobne rzeczy mnie przerastają. Ale po kolei. Moim problemem jest strach przed nauką (i ogólnie podejmowaniem wszelkich "okołoedukacyjnych" czynności). Jestem studentką i chwilowo znalazłam się w takiej sytuacji, że jestem chora. Podczas nieobecności w szkole przegapiłam kilka ważnych zajęć, które będę musiała odrobić po powrocie (+ oczywiście czeka mnie zwykła nauka zgodnie z planem zajęć). W tej chwili czuję się dobrze fizycznie i powinnam pomału się zacząć uczyć żeby wszystkie zaległości ponadrabiać. Ale ja nie mogę... Kiedy otwieram skrypt i próbuję się uczyć mój mózg automatycznie się poddaje i wyłącza. Bardzo ciężko jest mi zacząć się uczyć i ja wiem że przyczyną tego jest strach przed tym że sobie nie poradzę, że kolokwium i tak napisze słabo, że się namęczę a to i tak na nic bo ostatecznie się skompromituję przy odpowiedzi i tak dalej. Nie jest to taki "typowy" strach (trzęsące się ręce, atak paniki) ale takie "zamulenie", mój mózg po prostu odmawia, zaczynam czuć się senna i wszystko mnie rozprasza. To tak jakby ktoś dał mi kartkę z napisem "3*4 + 2" i kazał to rozwiązać a ja rzuciłabym na to okiem, powiedziała po prostu "nie" i poszła spać. Straszna niemoc. Proszę o pomoc, o poradę, bo mój stan nie bierze się z lenistwa. To śmieszne, że osoba która z własnej woli zaczęła studiować teraz boi się nauki, tak nie powinno być. Studia zaczęłam niedawno, mogę zawalić przez to semestr. Dodam, że moje poczucie własnej wartości pod względem własnej inteligencji i uzdolnień jest dosłownie na dnie. Ten stan jest częściowo uzasadniony (fakt faktem że zbyt bystra nigdy nie byłam, zawsze poświęcałam na naukę dużo czasu a stopnie i tak słabe) a częściowo nieuzasadniony (często ze stresu głupieję jeszcze bardziej a kiedy zagryzałam zęby i naprawdę chciałam się czegoś nauczyć to zdarzały się też sukcesy).
×