Od około roku, czasem rzadziej czasem częściej miewam dziwne stany w nocy. Nie potrafię tego dokładnie sprecyzować, ale ogólnie chodzi o to, że zasypiam sobie spokojnie i kiedy już przysnę buzi mnie coś bardzo dziwnego i bardzo intensywnego... Najpierw tak jakbym powoli wybudzała się w ogromnym strachu, jakby mnie ktoś potwornie przestraszył choć nic jeszcze mi się wtedy nie śni, a potem jak już się lekko wybudzę serce wali szybko i oddycham szybko, a w głowie totalna panika i czuję się jakbym naprawdę miała umrzeć właśnie wtedy. Trwa to kilka, kilkanaście sekund. Zwykle mam około trzy takie napady w niewielkich odstępach czasu jednej nocy... Wtedy też czuje zawroty głowy. Czasem ataki są lżejsze i ledwo je pamiętam, a czasem są tak mocne, że naprawdę wydaje mi się, że na pewno zaraz umrę!!! Nie radzę sobie z tym...
To jeden z moich objawów, mam też kilka innych, ale tamte rozumiem, psychiatra powiedział mi, że mam klasyczną nerwicę i zapisał mnie na terapię... Nie wiem czy taka klasyczna, panika i lęk raczej bardzo kojarzą mi się z nerwicą lękową... Co Wy na to?