Skocz do zawartości
Nerwica.com

regina

Użytkownik
  • Postów

    21
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez regina

  1. Wcześniej dostawałam ataków w nowych miejscach, odwiedzanych po raz pierwszy, często też w miejscach wypełnionych ludźmi, ze sztucznym światłem. Na dwa lata dało mi spokój, teraz jest chyba gorzej - ataki łapią mnie w nocy, we własnym łóżku - często nawet śpię i muszę wybudzić się i szybko wstać, przechodzą mnie dreszcze, na zmianę fale gorąca i 'zimne poty'. Mrowienie z tyłu głowy i na karku, panika, dezorientacja. Nie mogę się przełamać, żeby wrócić do łóżka, wydaje mi się że tam umrę na miejscu. Samo to miejsce mnie pobudza i wszelka senność odchodzi... Oczywiście przychodzą najczarniejsze myśli, lęki, dreszcze, ale też objawy fizyczne - mdłości, bóle, drętwienie części ciała...
  2. regina

    Drugi raz.

    Witajcie, nie jestem tu nowa - wracam po około dwóch latach, tym razem oprócz nerwicy lękowej zmagam się także z zaburzeniami odżywiania. Jako, że mimo terapii farmakologicznej ewidentnie nie mogę znaleźć sobie miejsca postanowiłam wrócić na forum. Pozdrawiam wszystkich raz jeszcze!
  3. Prawie rok minął, a ja wracam na forum i do założonego przez siebie wątku. Jak już większość zauważyła, rada o ''przeczekaniu'' jest chyba najgorszą możliwą, przez to ''przeczekiwanie'' trwające dobrych kilkanaście lat mój stan znacznie się pogorszył; zmiana otoczenia dla kogoś z nerwicą też wydaje się być złą poradą - boję się otoczenia które już dobrze znam, nie przeniosę się na nowy ''teren'', bo nerwy mnie po prostu zjedzą. Zresztą... jak miałabym niby zerwać z dotychczasowym życiem? To, co osoba którą cytuję pisze o książkach czy 'wywodach' pozostaje dla mnie niezrozumiałe, w jaki sposób teksty ów doktora miałyby mi pomóc w walce z chorobą, zwłaszcza gdy nie robiłabym nic innego aby wyzdrowieć? Wyjątkowe brednie.
  4. regina

    powoli odchodzę

    Negatywne aspekty to m.in. to, o czym wspominala Korba, moze sie tak zdarzyc ze ludzie, ktorzy dowiedza sie o naszym pobycie w szpitalu beda nas traktowali ´´w bialych rekawiczkach´´ - niestety ignoranci moga sadzic, ze nie jestesmy poczytalni... Dla niektorych do szpitala trafia sie jedynie, gdy ma sie rozdwojenie jazni, brak jakiegokolwiek kontaktu z rzeczywistoscia - tak, tak niektorzy sadza niestety. Dodatkowo trzeba zmienic niektore dotychczasowe codzienne nawyki, jednak zrywa sie ze swoim srodowiskiem na jakis czas. Pobyt w szpitalu psychiatrycznym zapisany jest takze w dokumentach pacjenta, do ktorych przyszli pracodawcy moga miec wzglad, w skrajnym przypadku moga miec z tym jakis problem... Korba, a co z oddzialem dziennym? Nie musisz byc przeciez pod opieka 24h na dobe.
  5. regina

    powoli odchodzę

    biorę leki antydepresyjne od niedawna, zaledwie od kilku dni, lecz chodziło mi bardziej o leki doraźne, to one nie działają i nie uspokajają mnie podczas ataku histerii czy lęku. też chciałabym pójść do szpitala, odpocząć, by móc popatrzeć na codzienne sprawy z dystansem. jestem jednak świadoma negatywnych aspektów wyboru terapii w szpitalu psychiatrycznym... dziękuję za odpowiedź i wsparcie !
  6. regina

    powoli odchodzę

    jeszcze nigdy nie czułam się tak źle. nie ma rzeczy która sprawiałaby mi jakąkolwiek radość, dawała choć najmniejszą nadzieję. wszystko co kochałam straciło swą wartość. już nie mam siły ruszyć z miejsca, nie mam siły myśleć, martwić się. nie ma nikogo kto mnie uratuje. leki nie przynoszą rezultatu. zawalam wszystkie obowiązki, nie widzę w nich ani grama sensu. gdybym nie bała się śmierci... chcę tylko mieć spokój, chcę odejść gdzieś daleko, gdzie nie będę musiała się martwić. chcę żeby mi ktoś pomógł... chcę pomocy, nie wiem co będzie jutro, czy jutro w ogóle dla mnie nadejdzie.
  7. regina

    powoli odchodzę

    jeszcze nigdy nie czułam się tak źle. nie ma rzeczy która sprawiałaby mi jakąkolwiek radość, dawała choć najmniejszą nadzieję. wszystko co kochałam straciło swą wartość. już nie mam siły ruszyć z miejsca, nie mam siły myśleć, martwić się. nie ma nikogo kto mnie uratuje. leki nie przynoszą rezultatu. zawalam wszystkie obowiązki, nie widzę w nich ani grama sensu. gdybym nie bała się śmierci... chcę tylko mieć spokój, chcę odejść gdzieś daleko, gdzie nie będę musiała się martwić. chcę żeby mi ktoś pomógł... chcę pomocy, nie wiem co będzie jutro, czy jutro w ogóle dla mnie nadejdzie.
  8. Za mną pierwsza wizyta u psychiatry, przepisano mi dwa leki: mobemid, który jest lekiem antydepresyjnym, co zdziwiło mnie trochę, gdyż sądziłam, że moim głównym problemem jest nerwica, nie depresja; oraz doraźnie hydroksyzyna. Można powiedzieć, że zaufam lekarzowi, który wie co robi; choć chyba wolałabym mieć lek, który zapobiegnie ewentualnym atakom i lękowi, a nie tylko może być zastosowany po ich wystąpieniu. Coś, co wyleczy nerwicę, a nie tylko uspokoi. Zlecono mi także wykonanie badania EEG. Wkrótce znajdę się pod stałą opieką psychologa, najprawdopodobniej z Krakowskiej Alei Pokoju. W poprzednim poście pytałam, czy obecność opiekuna w wypadku gdy chory jest niepełnoletni jest potrzebna - tak, jest, trzeba dodatkowo podpisać papier, że upoważnia się go do wiedzy na temat zdrowia chorego. Uważam, że jest to mój pierwszy krok naprzód, nie chciałabym jednak ograniczać się tylko do brania leków, chciałabym zmienić coś jeszcze...
  9. Chciałabym znaleźć się w szpitalu - wiedziałabym, że w razie potrzeby ktoś na pewno udzieli mi pomocy, uspokoi. Że dobiorą mi leki, jeżeli to potrzebne, że otoczą fachową opieką. Z dala od tych wszystkich rodzinnych, codziennych problemów i kłótni. Odpoczęłabym i podreperowałabym zdrowie.
  10. Moim marzeniem jest bycie dobrym, profesjonalnym fotografem i założyć szczęśliwą rodzinę wraz z moim chłopakiem. Chciałabym też podróżować i umieć cieszyć się z życia.
  11. Zajmij się tam czymś - śmiesznie brzmi, ale prawda jest taka, że będąc w szkole mamy zbyt dużo czasu na myślenie. Wywody nauczycielskie nudzą, oceny dobijają... W efekcie siedzimy w ławce pogrążeni w myślach i użalaniu się nad sobą. I kolejny atak. Nie pozwól swojemu umysłowi oddzielić się od rzeczywistości. Bierz udział w ''życiu szkolnym'', na przekór lękowi, uczestnicz w lekcjach, uaktywnij się. Niech strach zejdzie na dalszy plan.
  12. Ja też się boję, że tylko udaję, zmyślam, że ktoś mi udowodni, że nie jestem chora. I zostanę sama z moimi dziwnymi stanami.
  13. Ja boję się wizyty u lekarza... boję się, że nie mam wystarczająco dużo siły, że nie opiszę tego, co mi się dzieje dobrze, że mnie nie zrozumieją. Że zbagatelizują, wyjdę na idiotkę. Rodzice twierdzą, że tylko panikuję, a naprawdę nic mi nie jest. Że wymyślam sobie tę nerwicę. Jeżeli pójdę do lekarza na własną rękę będę się musiała im tłumaczyć... Zawsze muszę się im tłumaczyć, czuć się winna. Kiedy płaczę, krzyczę, patrzą z politowaniem. Matka się denerwuje, stawia pytania typu ''i czego ryczysz'', co powoduje, że się blokuję i na każde dalsze pytanie mam tylko jedną odpowiedź: ''nie wiem''. W głowie pustka, czuję się zagubiona, już niczego nie jestem pewna, nie wiem, co chciałam powiedzieć. Muszę się przed nią spowiadać z mojego zachowania, a ona wszelkie objawy podkłada pod każde inne schorzenie, tylko nie nerwicę (co zabawne - moi rodzice są nerwicowcami. Oboje.) Krzyczy ''uspokój się'', co tylko sprawia, że czuję się gorzej i bardziej panikuję... I czuję się winna mojego zachowania, tego, jak się czuję, krzyczę na nią, a ona tylko się obraża, by nie odzywać się do mnie przez następne 3 dni.
  14. Mnie przechodzi, kiedy jestem sama, łatwiej mi jest się wtedy uspokoić. Ataki łapią mnie prawie zawsze gdy jestem z kimś, w towarzystwie, wtedy, kiedy najbardziej nie chcę się czuć źle. Kiedy zostaję sama jest mi lepiej...
  15. Tak, wiem, potrzebuję tego... wczoraj czułam się tak, że już zdecydowałam, że się udam do lekarza. Czy ktoś może polecić kogoś godnego zaufania w Krakowie, ewentualnie okolicach?
  16. Mój dzisiejszy dzień... był jednym z najgorszych. 3 godziny przespane, nie mogłam usiedzieć na zajęciach, a na dobre zaczęło się i tak jak doszłam do domu. Niemalże drgawki, niepokój, było mi niedobrze, duszno, prawie zemdlałam. W końcu po kilku godzinach męki jakoś przeszło, drgawki i płacz zostały ale jakoś zasnęłam. Właśnie się obudziłam i widzę, że zawaliłam dzisiejszy dzień. Nie uczyłam się zupełnie nic, nie odwiedziłam rodziców. Po prostu zupełnie nie mam na to siły, jestem wyczerpana.
  17. czasem popadam w bardzo dziwny stan świadomości - nie jestem pewna, gdzie jestem, gdzie się znajduję, kiedy i jak. dźwięki docierają do mnie jakby zza szyby, słyszę jakby echo własnego głosu; widzę, jakby rzeczywistość mnie nie dotyczyła, jakby z innego miejsca. rzeczywistość nierealna, sen. czuję lęk, strach, nie myślę logicznie, popadam w absurdy, ciężko mnie uspokoić. nie wiem, co jest prawdą, co się dzieje w rzeczywistości, co w mojej głowie, o czym tylko myślę. kilka lat temu wyjechałam, bodajże z klasą, na wyjazd integracyjny, za mną ciężkie 8 godzin w pociągu. był tam chłopak, którego rozmowę przypadkowo usłyszałam, miał podobne symptomy w tym czasie, co ja. ''zamroczona wizja, dźwięk na offie''. od tego czasu jestem w stanie kontrolować takie stany (uwierzyłam, że inni mogą mieć podobne problemy) choć nie zawsze, gdyż gdy jestem w jakiejś nowej sytuacji, której towarzyszą duże emocje, jest mi bardzo trudno. zdarza się to w najmniej pożądanych momentach: spotkanie towarzyskie, koncert... nie wiem, co można z tym zrobić... Jeżeli ktoś poruszył już ten temat - bardzo przepraszam, nie zauważyłam go.
  18. przez kilka nocy z rzędu śnił mi się biały pies na mojej klatce schodowej, coś na wzór miniaturki charta o bardzo inteligentnych, ludzkich oczach. zawsze wychodząc głaskałam go, przymilał się, lecz nigdy nie dał się przenieść do domu, gdy próbowałam, uciekał. zawsze siedział w tym samym miejscu, pod ścianą, obok drzwi. kolejnej nocy był w tym samym miejscu co zwykle - poraniony, we krwi, wyraźnie bardzo słaby. chciałam mu pomóc, długo z nim walczyłam, nie dawał się, chciał uciec, lecz był zbyt słaby. w końcu znaleźliśmy się u weterynarza, który powiedział, że nie ma dla psa ratunku. rozpłakałam się, poczułam ogromny żal, lecz wierzyłam, że mu pomogę, że będzie żył - ostatnie, co wydarzyło się w tym śnie to to, że zwróciłam się do niego, tuląc go i płacząc: obiecuję, że cię uratuję. i to wszystko, nigdy więcej mi się nie przyśnił. naprawdę niesamowity sen. czułam się wtedy jakbym miała przyjaciela, któremu jestem potrzebna. jakby należał tylko do mnie.
  19. taak, zdrowym bardzo trudno nas zrozumieć... niejednokrotnie bywałam niemal wyśmiewana czy nazywana histeryczką i panikarą; nawet przez własną matkę - która sama cierpi na nerwicę, nieleczoną. mojemu chłopakowi wiele razy tłumaczyłam, podsuwałam teksty na temat mojej dolegliwości, lecz on i tak czasem zdaje się mnie nie pojmować, tracić cierpliwość. teraz, gdy nie mogę zasnąć, piję melisę przed ekranem komputera, on śpi za mną w łóżku i jutro będzie miał mi za złe moje dzisiejsze zachowanie. bo przecież to nie jest normalne wstawać z łóżka 30 minut po północy, jeżeli trzeba wstać o szóstej. kogo w końcu obchodzi, że próbując zasnąć dostaję histerii myśląc o najokropniejszych i najbardziej absurdalnych rzeczach, jak na przykład rychły koniec świata.
  20. Victorek, myślę, że ciągnie się to za mną od dzieciństwa. Ostatnio nasiliło się z powodu zmian w moim życiu. Dodatkowo z równowagi wytrąciła mnie śmierć kolegi ze szkolnej ławki rok temu. Nie byliśmy zbytnio zżyci, ale myślę że to bardzo wpłynęło na moją psychikę i nadal gdzieś tam siedzi. Dziękuję Wam za odpowiedzi :)
  21. Na początek chciałabym się przywitać, jestem nowa na forum, mam nadzieję, że otrzymam tu trochę pomocy i zrozumienia... Otóż uważam, że potrzebuję pomocy psychiatry bądź psychologa. Od jakiegoś czasu męczą mnie napady nerwicy, mam typowe symptomy, napady lęku, agresji, czasem nie wiem, gdzie jestem, co się ze mną dzieje. Boję się poszczególnych miejsc, jestem w stanie wmówić samej sobie, że jestem chora, mam nudności, i wtedy faktycznie wymiotuję, boli mnie brzuch, czuję się słabo. Jestem przekonana, że to sprawa mojej psychiki... Mam napady gorąca, bardzo szybkiego bicia serca, dreszczy, cała się trzęsę. Mam kilka fobii. Mój nastrój zmienia się diametralnie w ciągu kilku godzin - z głębokiej depresji w stan radości i euforii. Nikt jeszcze nie stwierdził u mnie nerwicy, nie byłam u lekarza, lecz na pewno potrzebuję jakiejś pomocy, czuję, że tak dłużej nie dam rady. Męczą mnie nagłe napady strachu, poczucia ogromnego pokrzywdzenia przez los, samotności, lęku przed śmiercią, przemijaniem, wszystkim. Męczą mnie fizyczne objawy tego, że coś jest ze mną nie tak; czuję ból w nadgarstkach, jakby krew krążyła we mnie z zawrotną szybkością, palpitacje serca, poczucie, że zaraz oszaleję, że mój umysł się rozpłynie, że umrę, tu i teraz, zawroty głowy, trzęsienie całego ciała. Czasem zaczynam płakać, bez przyczyny, coś mną trzęsie od środka, czuję w sobie wielką energię, który uchodzi dzięki płaczowi, krzykowi. Nie wiem, na czym polega mój problem, nie jestem lekarzem, wiem tylko, że potrzebuję czegoś, co mnie uspokoi, da mi harmonię, że nie będę się bała idąc gdzieś, że dostanę ataku histerii i paniki za godzinę, dwie, za kilka minut. Czy idąc do psychiatry trzeba mieć ze sobą skierowanie od lekarza rodzinnego? I jeszcze jedno, czy osobie niepełnoletniej można przepisać leki na nerwicę czy inne tego typu schorzenia, czy potrzebna jest zgoda lub nawet obecność opiekuna? Przepraszam, jeżeli moje pytania wydadzą się głupie, po prostu nie wiem, gdzie się zwrócić o pomoc. Jak mogę sama sobie pomóc, jak postępować? Boję się, że zostanę sama, nikt nie usłyszy, że potrzebuję pomocy, nikt się nie przejmie; że ludzie zbagatelizują to z racji mojego młodego wieku, że podciągną to pod trudny wiek dojrzewania, każą przeczekać...
×