Skocz do zawartości
Nerwica.com

isj

Użytkownik
  • Postów

    816
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez isj

  1. A moja mamusia, wyobraź sobie, twierdziła wobec mnie to samo. Mamusia także twierdziła, że na pustyni oberwała się chmura, a Terpsychora to święto żydowskie. Jeśli już tak rozprawiamy czule o mamusiach, to ja dodam, że moja jest pedagogiem szkolnym.

     

    Stary, nie zastanawiaj się, tylko jeśli czujesz, że boli, to nie hamletyzuj, ale idź na IP i powiedz, że masz ból (najlepiej nagły, bo Cie wywalą do rodzinnego), tyle. Na urazówce zaczekasz parę godzin, co oznacza, że do marca zdążą Cię objerzeć.

  2. Venus, spróbuj uzupełnić potas. Ja cierpiałem na straszliwe bóle wieńcowe (pseudowieńcowe) i w ogole klatki w czasie, gdy leżałem w szpitalu i w ciągu paru godzin w dramatycznych okolicznościach umarli pacjenci leżący obok mnie. Kłuvcie, dławienie, przeszywanie i okropne kołatania.

     

    Po miesiącu suplementowania potasu przeszło. I nie lekceważ mojej rady, nawet jeśli masz mnie za fanatyka ;)

     

    [*EDIT*]

     

    i do dzisiaj cie trzyma?;o

     

    [*EDIT*]

     

    no lekarze twierdzą że to są bóle międzyżebrowe....

    Nie, męczyłem się 2 tygodnie i przeszło. Ale ucisk na korzenie nerwowe karku powodował potworny ból, który nie dawał się usunąć ani zastrzykiem, ani braniem wysokich dawek bardzo mocnego leku przeciwbólowego - zaldiaru. Dostałem go razem z preparatem poprawiającym prace mięśni i rozluźniającym je, nazywa się on Mydocalm Forte. No i obowiązkowo kołnierz ortopedyczny.

     

    Do dzisiaj mnie nie nie trzyma, jak widzisz, ponieważ to był ból prawdziwy, a nie żadna nerwica. W każdym bądź razie wątpię, czy można sobie skręcić kręgosłup, bo mama mnie nie rozumie a rówieśnicy są podli.

     

    Na wszelki wypadek RTG, ew. MRI, nie zwlekaj.

  3. A powiedzcie mi czy dramatyczne bóle mostka tzn kości mostka są normalne przy nerwicy ?? Uczucie poprostu jakby ci kości wszystkie miały sie zaraz wbić co jest przecież niemożliwe
    Nie, to raczej nie jest normalne. Ja miałem identyczne uczucie dotyczące szyi. Parę dni później nie mogłem ruszać głową i mówić, czując jakiś okropny ucisk mięśnia na korzeń nerwowy. Okazało się, że miałem skręcony kręgosłup szyjny. Radziłbym Ci tego nacisku kostnego nie olewać.
  4. Quentin, najprawdopodobniej cierpisz na mieszane zespoły nerwicowe: lęk uogólniony oraz lęk napadowy. Z tym że Twoja pobudliwość mięśniowo-nerwowa oraz okoliczności jej występowania są nietypowe i mogą (choć nie muszą) wskazywać na tężyczkę.

     

    Na wszelki wypadek zobacz, co napisałem tu:

     

    t-yczka-a-nerwica-l-kowa-t15370.html

     

    [*EDIT*]

     

    I jeszcze jedna sprawa względem leczenia. Nie wiem, czy zacząłeś już farmakoterapię (ale jeśli tak, to powiedz czym), niemniej kilka wskazowek ode mnie.

     

    Lekami pierwszego rzutu w leczeniu lęku napadowego są benzodiazepiny, a zwłaszcza alprazolam. Lekarz powinien Ci je przepisać, ale i szczegółowo poinstruować, jak masz przyjmować te tabletki, ponieważ mają one działanie uzależniające.

     

    Po drugie w leczeniu lęku napadowego stosowane są oczywiście antydepresanty. Ponieważ boisz się objawów somatycznych i wkręcasz sobie różne choroby, wydaje się, że dobry byłby dla Ciebie lek z grupy citalopramów (Citabax, Cilon, Aurex) - pod względem objawów ubocznych są one najmniej uciążliwe i pod tym względem najbardziej przyjazne pacjentowi. Odradzałbym fluoksetynę (Seronil) oraz paroksetynę (Seroxat, Rexetin, Paxtin). A już na pewno ze względu na dziwne pobudzenie ośrodkowe nie powinieneś brać leków wychwytu zwrotnego noradrenaliny, po pierwsze wenlafaksyny (Efectin, Velafax, Alventa), a po drugie reboksetyny (Edronax).

     

    Poproś lekarza np. o zestaw Xanax oraz Cital. Leczenie leku napadowego odbywa się poprzez stopniowe zwiększanie niskiej dawki początkowej (a zwłaszcza benzodiazepin).

     

    [*EDIT*]

     

    Dodam jednak, że to standardowe rozwiązania, Ty masz 17 lat i lekarz może przepisać Ci mimo wszystko coś innego. Ze względu na wiek powinieneś bardzo dokladnie przedyskutować z lekarzem kwestię leków.

  5. Jeżeli wiesz, czym jest spowodowana Twoja nerwica, to dlaczego ciągle ją jeszcze masz lub jest ona dla Ciebie nadal dokuczliwa?

     

    Względem rozróżnień powiem tak: należy rozróżniać naturę nerwową, która tak już ma od tej, która też tak ma, ale i ma coś ponadto - nerwicę. Ta różnica zawiera się właśnie w odmiennej stymulacji układu autonomicznego pochodzenia organicznego.

     

    Na nerwicę zapada do 2% zdrowej populacji. Pozostałe 98% też nie jest głaskane przez życie. Z tym że oni nie piszą na forach takich jak to.

     

    isj Ty jesteś jakimś fanatykiem czy co?
    Po pierwsze, zdania zaczynamy wielką literą :mrgreen: Po drugie, będę nieustannie i sukcesywnie pisał o prawdziwych przyczynach czynnościowych zaburzeń układu autonomicznego. Do pierwszego bana lub ostatniego ignora.

     

    Tobie, Wam, sobie (NAM) życzę z całego serca wyleczenia i podpowiadam drogi do niego wiodące, które niekoniecznie są farmakoterapią. Choć trochę martwi mnie to, że są tacy ludzie jak Ty, którzy wiedzieli, co należy robić, a mimo to spasowali. To źle, bo świadomość roli jonów organizmie jest znikoma, a osoby, które mogłyby dawać pozytywny przykład tego nie robią.

  6. Koleżanko floris, wsparcie farmakoterapeutyczne na początku jest nieco zdradliwe. Na ogół jaśnie oświecony p. psychiatra proponuje, że terapia owszem, ale najpierw dam pani/panu odpowiednie leki, po których pani/pana samopoczucie się ustabilizuje, a przykre objawy znikną lub zmniejszą się. Niby proste, zwięzłe i logiczne.

     

    Ale... Jak wiadomo w leczeniu takich zespołów chorobowych jest bardzo ważne dobranie leku, który zadziała. Inaczej męczarnia będzie trwała dalej, terapii zero, ergo leczenia brak, za to wzrost podaży zbędnej chemii w organizmie. To prawda, są szczęśliwcy, którzy z miejsca dostają kopa, a ich objawy ustępują, tak że uda się ich doprowadzić do stanu używalności w przeciągu miesiąca, niemniej drugie tyle po zażyciu lekarstw cierpi. Albo na skutek paskudnych objawow ubocznych, albo są po prostu lekoodporni na daną substancję, co jeszcze bardziej pogłębia ich frustracje. Tak więc mimo że są formalnie leczeni cierpią nadal.

     

    Dlatego też sądzę, że rozsądniej byłoby jednak wdrożyć farmakoterapię oraz psychoterapię razem (chyba że przypadek jest wyjątkowo beznadziejny), nie zaś czekać, czy zadziała, czy nie zadziała za ileś tam tygodni. Dla ludzi męczarnią jest każdy dzień, zaś świadomość oczekiwania poprawy, która może nie nastąpić jest nader przygnębiająca. A tak przynajmniej mogliby zrzucić zbędny balast emocji, a na skutek częstszych spotkań można by było dokładnie monitorować działanie leku. Nie powinno być tak, że pacjent zgłasza się do lekarza zaraz po wdrożeniu leczenia psychotropami, ale nie po to, aby opowiedzieć dlaczego cierpi, tylko po nową receptę, bo realizacja starej sprawiła, że przechodzi jeszcze większe męki.

     

    Tydzień, dwa tygodnie po wdrożeniu farmakoterapii, oto czas, jaki moim zdaniem powinien wyznaczyć termin pierwszego spotkania terapeutycznego.

  7. Lexapro nie przyjęło się w szerszej skali w naszym kraju. Tak przynajmniej twierdzi mój psychiatra. Lek wcale nie był tani, a badania nad jego skutecznością nie były potwierdzane przez niezależne źródła, czyli takie, które nie są producentem leku. Gdzieś po internecie lata opracowanie o tym, jak to Lexapro przewyższa inne SSRI czy SNRI w zakresie lęczenie depresji czy fobii. Oczywiście sklecił to producent.

     

    Nie pytałem więc o opracowania naukowe, ale o skuteczność, o której wiadomo lekarzowi z jego praktyki. Była wyjątkowo niska, za to większosc pacjentow zglaszal mnostwo objawów ubocznych.

     

    Był to także lek o wiele mniej skuteczny niż citalopram i jakieś kilkanaście klas za wenlafaksyną czy paroksetyną (jego zdaniem najlepszymi).

  8. no dobrze ale to poprostu nie trzyma sie kupy,jest nielogiczne i niema sensu.jak to się dzieje że narządy wewnętrzne siadają , organizm słabnie dlatego że jest się nielubianym,niekochanym,odrzuconym czy zastraszanym.to są problemy/niedobory emocjonalne i dotyczą tylko psychiki.więc tylko psychika powinna siąść.kiedy nikt cie nie lubi/nie kocha to nie wbija ci noża w brzuch czy nie rozbija ci czaszki,nie kopie cie po brzuchu.to przypomina zależność matki od niemowlęcia które musi wypić całe mleko z piersi żeby jej szybciej zwinęła się macica
    Nie mam zbyt rozbudowanej wiedzy w zakresie sprężystości macic, ale na resztę odpowiem.

     

    Dlaczego organizm słabnie? Ponieważ jest biochemiczną maszyną, która potrzebuje pary, żeby móc pracować wydajnie i wydolnie. To truizm, tylko że wśród osób chorych na nerwicę uznawany jedynie selektywnie. Jeżeli w badaniu krwi wyjdzie leukopenia, wszyscy zgodnie stwierdzą, że człowiek ten ma obniżoną odporność. Jeżeli poziom TSH u kogoś będzie wynosić 0,00x, bez trudu zakrzykniemy "o, nadczynność tarczycy". Jednak w wypadku zaburzeń układu wegetatywnego, które są wynikiem nieprawidłowego neuroprzekaźnictwa, a to z kolei jest ściśle związane z nasyceniem błon komórkowych magnezem, występuje zgoła inna sytuacja. Tu wszyscy obwiniają alkoholizm rodziców, dezakceptację środowiska etc. O magnezie nic. Jest to fenomen.

     

    Faktem jest jednak, że nie wszystkie zaburzenia czynnościowe OUN są jednakowo uzależnione od podaży magnezu w organizmie. Zaburzenia będące wynikiem stresu pourazowego są znacznie mniej skorelowane z gospodarką magnezową niż typowe nerwice wegetatywne. Nie mam zamiaru pisać, że człowiek, któremu tramwaj urwał jaja i zmiażdżył tors cierpi przez brak pestek dyni w codziennej diecie. Ale to raczej wyjątek niż reguła.

     

    [*EDIT*]

     

    Ale przecież to właśnie psychika jest źródłem tych dolegliwości!!Wiec jeśli nie popracuje sie nad psychika to dolegliwości somatyczne dalej będą trwać i tyle!

    to zdanie nakresśa jasno jaką długa drogę trzeba przejść przez własną psychikę, żeby żyć w zgodzie z ciałem.

    W widocznym kontekście Twoje podsumowania jest bardzo mądre. Jest po prostu ładne, nie przeczę. Ale ładne są też centaury i jednorożce.

     

    Co do kolejności pracowania nad psychiką i objawami somatycznymi: zachodzi tu niejaka sprzeczność pomiędzy zdrowym rozsądkiem a medycyną. Ta druga - w postaci psychiatrii - zaleca z reguły posiłkowanie się farmakoterapią przed konstruktywną pracą nad własnym wnętrzem.

  9. a) płyty chodnikowe, pewnie że tak - nie wolno mi stąpać po przerwach, liczę też pęknięcia, trasy spacerów często układam tak, bym mógł je liczyć;

     

    b) gdy słucham muzyki, muszę mieć nastawioną głośność na stopień, który odpowiada liczbie podzielnej przez cztery;

     

    c) nie odwiedzam dworców, gdyż panicznie boje się meningokoków i zarazków. Wystarczy byle męt ciała szklistego w takim miejscu, a już wpadam w panikę i mam wizualizację walki meningokoka z moim leukocytem.

     

    d) hyhy, i jeszcze jeden, okropny, ale nie przyznam się, bo to wstyd i totalna żenada, niestety sprawia mi to przyjemność, choć szkodzę ludziom.

  10. @Nieboszczyk, zaburzenia somatyczne w nerwicy są odpowiedzią ze strony układu nerwowego na niedobory magnezu i nieprawidłową syntezę białek. Nie będę się powtarzał, całość wyłożyłem w temacie "Zanim zdiagnozujemy nerwicę".

     

    @LucidMan: mimo że raczej nie zgadzam się z Tobą co do przyczyn nerwic, to muszę przyznać, że Twoja analiza zachęca do dalszej refleksji i jest nawet wiarygodna. A z pewnością dobrze się ją czyta.

  11. Jeżeli jest tak jak faktycznie napisałaś, to:

     

    a) mimo dłuższego czasu uzupełniania gdzieś popełniłaś błąd, najpewniej dietetyczny;

     

    b) Twoje niedobory były większe niż te, których likwidowanie obejmuje standardowa suplementacja

     

    Wniosek z tego taki, że powinnaś po prostu brać magnez dłużej niż zwykły nerwicowiec. Jak również wrócić do brania Mg+B6, tak jak wraca się na dobrą drogę.

     

    Nie uważam, że leczycie tylko skutki. Wprost przeciwnie. Co do naszych umysłów, hm... Mnie się to wydaje nieco dyskusyjne, choć zdania do końca wyklarowanego nie mam. Ile jest osób o niezidentyfikowanych konfliktach wewnętrznych, noszących traumy z dzieciństwa, skrzydzonych przez otoczenie czy po prostu nerwowo reagujących z natury lub b.wrażliwych? Są ich miliony, mimo to na nerwicę zapada tylko mały odsetek z nich. Jak myślisz, dlaczego?

     

    Dla mnie odpowiedź brzmi następująco: ponieważ uposażenie biologiczne każdego człowieka jest inne, i niewielka grupa osób wykazuje dysfunkcje w kierunku gospodarkim elektrolitowej. Potrzebuje więcej niż podają normy, odżywia się nieprawidłowo, cierpi na dolegliwości ze strony układu pokarmowego lub wykazuje niewielkie (ale wrodzone) zaburzenia przewodzenia i jej układ nerwowy jest zdestabilizowany.

  12. Wasz podstawowy błąd polega na tym, że magnez oraz inne pierwiastki traktujecie drugoplanowo jako tzw. "witaminki", cały ciężar leczenia przerzucając na barki psychiatry i przepisanych przez niego proszków. Ale powtarzam, tak leczycie tylko i wyłącznie objawy, a nie przyczyny.

     

    Piszesz o swoich objawach czynnościowych, które były zwiastunem nerwicy. Podkreślmy czynnościowych, organicznych zmian jak rozumiem - Bogu dzięki - nie wykazano. Jak się ma magnez do Twoich, moich, naszych objawów? Zaburzenia wegetatywne są związane z dysfunkcją transmisji neuronalnej, z zaburzeniami neuroprzekaźnictwa. Nerwy autonomiczne wysyłają przyśpieszone impulsy, powodując nadpobudliwość nerwowo-mięśniową, która ma charakter ośrodkowy. Tak powstaje duszność, drżenie rąk, skurcze mięśni, mrowienia, drętwienia czy skurcze powiek (a już zwłaszca one świadczą o zaburzeniach gospodarki magnezowej). Nerwy autonomiczne pracują na zasadzie syntezy białka i tworzenia tzw. łańuchów polipeptydowych. Jednak agregacja tych łańcuchów będzie miała miejsce tylko przy pomocy zmiany rybosomów (organella produkujące białka) w polisomy (kompleksy białkowe). Jest to możliwe TYLKO w obecności Mg++! Zanik syntezy powoduje, że nerwy autonomiczne wykorzystują potencjał już przez siebie posiadany, nie będąc dodatkowo odżywiane. Wykorzystują więc swoje rezerwy i zaczynają pracować z czasem szybciej przy niezmiennej podaży białka.

     

    Tak powstaje nerwica. Oczywiście zostanę wyśmiany przez miłośników Efectinu, ale mam to gdzieś, napisałem Wam całą prawdę.

     

    Venus, czy jesteś pewna, że suplementacja była prawidłowa? Że brałaś 3x1, 3x2 dziennie z witaminą B6, że nie mieszałaś z wapniem (i czekalas między dawką jednego a drugiego 2-3 godz.), że uzupełniałas równocześnie potas, i że czyniłaś to przez minimum 3 miesiące dzień w dzień? Jeżeli nie, nie dziw się, że efekt był krótkotrwały. Wyrównywanie niedoborów magnezu to proces stopniowy i długi, tak jak długo nasyca się i regeneruje błony komórkowe.

     

    Nie każe nikomu rezygnować ani z pychoterapii, ani z farmakoterapii. Ale leki psychotropowe są sztuczną ingerencją z mechanizmy organizmu, zadziałają jedynie doraźnie. Układ autonomiczny nie istnieje bez magnezu, przy jego braku zaczyna szaleć.

  13. Dla mnie najgorsze jest jednak duszenie się.

     

    Venus, ja nie do końca pisałem o jonogramie. Klasyczny jonogram to Na, K i Cl - wapnia zjonizowanego tam nie ma (choć nie wiem, jaki miałaś). Poziom wapnia całkowitego a poziom zjonizowanego to 2 różne badania. Można mieć poziom całkowitego w normie, ale zjonizowany zjedzie w dół i dolegliwości nerwowe gotowe.

  14. Hm...piszesz, że w Krakowie nie miałaś bliskich osób do rozmowy, zwierzenia (czy przytulenia ;) ) Brak kogoś znajomego bardzo Ci doskwierał. Oznacza to dla mnie raczej, że być może nie tyle szukałaś w obcym mieście interesującej znajomości, ile odczuwałaś tęsknotę za najbliższymi w Kielcach. Dodatkowo problemy z zakwaterowaniem pogłębiły dyskomfort. Cóż, z tego punktu widzenia powinnaś dać sobie spokój z innymi studiami. A już na pewno, jeżeli czułaś się, że samo miasto Cię przytłacza.

     

    Ale nie jest to jedyna perspektywa. Studiowałaś prawo, to ważne. Westchnienie za zdobyciem ugruntowanej pozycji materialnej gdzieś tam z Ciebie przebija. Piszesz o studiowaniu prawa, piszesz o rozterkach związanych ze specjalizacją na studiach i wyraźnie wspominasz o dysonansie w zakresie poborów takich a siakich psychologów. Coż, najprawdopodobniej jesteś dość wrażliwa, a Twój wybór studiów na UJ był o tyle nieszczęsny, że nie dają one szansy rozwinięcia skrzydeł, nieprawdaż? Paragrafy, kazusy, wykuwanie. Student prawa jest bezwolną machiną, która stopniowo traci cech ludzkie, a powoli przybiera postać robota, widzę to po moich kolegach - co 2 jest na prawie i każdy się zmienił, niestety nie była to zmiana na korzyść.

     

    Chciałabyś być obok ludzi, obok ich problemów i bolączek, dawać faktyczną korzyść - skoro tyle piszesz o terapii i psychologii klinicznej. Na prawie tego typu osób nie znajdziesz i najprawdopodbniej to niedopasowanie przesądziło całą sprawę. Nadmiernie pewni siebie, zautomatyzowani, obarczeni garbem koniunkturalizmu - no i nie zawarłaś żadnej przyjemnej znajomości.

     

    Ale psychologia kliniczna to coś innego. Bardziej ofiarni, subtelni, eksplorujący głębsze mechanizmy niż aparat prawny, działający bardziej z powołania, czasem złorzeczący, że brudno, biednie i... bardzo przywiązani do swojej pracy. Cóż, odnoszę wrażenie, że to miejsce o wiele lepsze dla Ciebie. Tu zapewne nie byłoby aż tak wielkiego rozmijania się o czysto interpersonalnym charakterze. Z tego punktu widzenia jest szansa, że historia się nie powtórzy. Tak więc nie bój się i zaryzykuj.

     

    Parę uwaga pozamerytorycznych. Nie dziwne, że czekałaś na autobus 2 godziny, w Kraku stawiają na tramy :P Autobusy to ledwo dowozówki - i to liche - do komunikacji szynowej. W Warszawie jest nieco inaczej, tj. burdel - też się stawia na szynę, ale nie zdążono wyciąć jeszcze wszystkich dubli metro-tramwajowych, politycy strasznie naciskają, a radni nie dają ich sobie zabrać. Do wyboru, do koloru. Przy warszawskim SWPS-ie kursuje jedna z najczestszych linii tramwajowych - 26, nie byłoby żadnych 2 godzin czekania ;) W razie kłopotów, służe radą co do optymalnego dojazdu względem wybranej organizacji. I wiem co piszę, gdyz wspolpracuję z warszawskim Zarządem Transportu Miejskiego - miejskim organizatorem komunikacji, którą znam jak złoto (jestem fanatykiem, hehe) : D A ponieważ jestem niepoprawnym chwalcem dorzucę, że jeden z moich pomysłow doczekał się implementacji :) (do Warszawiaków - przedłużenie 158 do Centrum Reduta, szkoda, że nie udalo nam się wyciąć 521). O komunikację więc jakby co nie bój ż.

     

    I jeszcze jedno, tak na koniec. Dwaj moi dobrzy koledzy ze studiów przyjechali z Kielc, mają tyle samo do Warszawy co Ty (a pewnie i nawet więcej, bo chyba jeden z nich mieszkał przy Sandomierskiej). I co? Żywi (fantastyczni goście, nawiasem mówiąc, cholernie inteligentni, w Wawie się nie spotyka takich wśród autochtonów)!

  15. A wapń zjonizowany był? Sorki za ciekawość, hehe. Elektrolity (oprocz potasu) mogą być we krwi w normie, ale tkanka mięśniowa może jej mieć za mało. To samo dotyczy wapnia (z tym że tu oczywiście tkanka kostna). Niedoborów sodu nie ma prawie nikt.

     

    Ja kiedyś np. sporo pływałem, ale przez to kurczenie się mięśni nie toleruje wysiłku, dyszę jakbym miał setkę na karku.

     

    Co do wkręcania, to ja mam teraz fazę na miastenię. Siedzę i czekam na przełom miasteniczny. Z nowotworów wkręcałem sobie raka mózgu i raka krtani.

  16. Basior, typowy nerwicowy ból głowy - uczucie ucisku głowy, uszu, zaciskanie jakby pętli, opaski, uczucie "nieswojości" głowy i kończyn.

     

    Też to miałem - z tym że do tego piekielne zawroty i migreny (jedna z nich trwała tydzień, myślałem, że oszaleję) z wymiotami, cały październik wegetowałem. Ale ja to miałem po seronilu.

     

    [*EDIT*]

     

    Aha, dodam jeszcze, że istnieje przyczyna organiczna dająca podobne objawy. To urazy kręgosłupa szyjnego. Wtedy ma się czasem nawet zaburzenia widzenia, wymioty, drętwienia kończyn i głowy oraz uczucie duszenia w gardle.

×