Skocz do zawartości
Nerwica.com

isj

Użytkownik
  • Postów

    816
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez isj

  1. Znajomości wirtualne to jeden wielki humbug. Furtka dla nieśmiałych, ale także pole do manipulacji, zakłamania, zwodzenia i zwykłego krzywdzenia ludzi. Te kłamstwa potem bolą w rzeczywistej konfrontacji. Bolą, gdy facet zapomniał powiedzieć, że zdjęcie, które wysłał pochodzi sprzed 30 lat, bolą gdy kobieta nieelegancko obmawia swoich byłych partnerów, wreszcie bolą, gdy konwersacja układa się w ciąg monosylab w stylu: "nooo, wiesz, tego", "yhy, no", "ja, to super, nie no", "słucham Sabriny, ty chyba też coś pisałaś wtedy we wtorek, nie?"

     

    Generalnie nigdy przenigdy nie staram się nawiążywać intymnych relacji z ludźmi z internetu. Generalnie, ponieważ życie zakpiło ze mnie srogo i moja największa miłość objawiła mi się po raz pierwszy w sieci, co nadal odchorowuję. Mam nadzieję więc dziewczyny, że jestescie nieatrakcyjne, zajęte i udajecie inteligencję. Fot zaś staram się nie oglądać :D

     

    Basiorowi radzę iść do klubu lub portalu randkowego, tutaj takie awizowanie swojej samotności wygląda ckliwie i żałośnie. Sorry.

  2. Korba, to co napisałem było nie do końca na miejscu, przepraszam.

     

    A skoro przyjęte :mrgreen: Skoro, jak piszesz, nie masz problemów z własną kobiecością NA CODZIEŃ (bo moja mogła być wyidealizowana z męskiego punktu, jakkolwiek nie wiem, czy wiążąc kobiecość z brakie używania brzydkich słów wymagam od pań tak wiele), to napisz na czym ona wg Ciebie polega. Zwłaszcza że chwiejność emocjonalna ani na jotę nie podważa Twojej wiary w swoją wartość jako kobiety.

     

    Dla Betty za passus o akceptacji wieku moja skromna pochwała ;)

     

    A niektórzy mogliby się swoją drogą bardziej wysilić, niż pisać "baba ma nie być szmatą i kurzu nie ścierać" Zwięzłe to, nie powiem, ale to już nie ten etap kenozoiku, przykro mi.

  3. Ja kontroluję sytuacje, w których się znajduję. Jeżeli dostaję ataku w konkretnych sytuacjach, z których żadna nie ma nic wspólnego z prowadzeniem, to chyba logiczne że nie złapie mnie za kierownicą ani na moto.
    Napisałeś coś w stylu: "kontroluję wszystkie sytuację, w których się znajduję" (1); "w niektórych sytuacjach dostaję ataku, a w niektórych nie (2), "nie dostanę ataku w sytuacjach w z zakresu <>"(3) z czego wynika wniosek (2,3,4) "w niektórych sytuacjach dostaje ataków" co jest spreczne ze zdaniem "kontroluję sytuacje, w których się znajduje (z czym wiąże się inna implikacja jeśli w niektórych TAK, to także w niektórych NIE)", które odpowiada logicznie zdaniu "nie dostaje ataków. Są to zdania sprzeczne i nie wiem właściwie, co z logicznego punktu chciałeś mi przekazać.

     

    Nie ma również gwarancji że nie dostaniesz nagle zawału albo nie rozproszy cię coś, chociażby ptak uderzający w szybę - to znaczy że w ogóle nie można wsiadać za kółko?
    Owszem nie ma takiej gwarancji. Ale czy naprawdę między sobą, człowiekiem cierpiącym na lęk napadowy, a zdrowym człowiekiem, który trafił w czasie jazdy na ptactwo nie widzisz żadnej różnicy w momencie, w ktorym podejmują decyzję o tym, że zasiądą za kółkiem?

     

    nie wypowiadaj się w temacie w którym nie masz doświadczenia, bo to jedynie teoretyzowanie - ja znam go z praktyki.
    A Ty nie sprowadzaj dyskusji do absurdu. Nie muszę mieć oszałamiającego empirycznego dossier, żeby móc powiedzieć, że zabawa suszarką w pełnej wannie grozi czymś więcej niż otarciem tyłka czy aby stwierdzić, że wejście za kierownicę pana w ostatnim stadium delirki zwiastuje nieco bardziej urozmaicony dzień pozostałym uczestnikom ruchu.

     

    Ideologiczne argumenty pominąłem
    A co, blachosmrodzikiem w godzinach szczytu przez świat? :mrgreen:
  4. Ja wiem dokładnie w jakich sytuacjach łapie mnie lęk i na pewno nie jest to prowadzenie czegokolwiek - moja nerwica nie ma nic wspólnego z prowadzeniem samochodu ani motocykla, to zupełnie nie te sytuacje. Co więcej, wtedy czuję się lepiej niż np. w autobusie. A nawet gdyby kogoś miał złapać lęk za kółkiem to to przecież nie jest chwila, zawsze można zjechać na pobocze itd.
    Twój lęk jest więc kontrolowany przez Ciebie??Napad lęku przychodzi samoistnie, nawet wtedy, gdy jesteś na 100% przekonanych, że wiesz kiedy i jak Ci się to zdarza. Nerwica lękowa, owszem, nie nic wspólnego z "czymkolwiek". Ale my mamy wpływ na to, gdzie jesteśmy, gdy złapie nas atak, tym bardziej więc powinniśmy się wystrzegać sytuacji podwyższonego ryzyka.

     

    W dalszej części swojej wypowiedzi wykazujesz zaskakująco jagnięcą naiwność. Ależ to JEST chwila, chwila utraty przytomności, rozmazania wzroku, rozpoczęcia drżenia rąk czy dekoncentracji-derealizacji. Pobocze, piszesz. Dobrze, niech będzie, że na płatnej autostradzie nerwicowiec ma szansę uniknąć zasilenia budżetu domu pogrzebowego. Wyprzedzanie sznurka aut, lewoskręty, jazda gęsiego w korku, jazda na oblodzonej powierzchni to naprawdę nie są dobre momenty spotkania z nerwicą. A gwarancji braku takowego nie ma. Stąd wniosek jest taki, jaki jest.

     

    Masz z tym jakieś doświadczenie? Bierzesz leki na ataki lęku? Czujesz że po nich nie możesz prowadzić
    Jestem nade wszystko miłośnikiem komunikacji miejskiej oraz fanatycznym zwolennikiem zmniejszenia obszaru wyznaczonego do jazdy samochodem w dużych miastach. Tak poprzez opłaty za parkowanie w centrum miasta, jak i poprzez wytyczanie bus-pasów oraz bustrampasów (pojawi się taki niedługo na warszawskiej trasie W-Z), wraz z ograniczeniem wjazdu aut do ściślego śródmieścia. Autobus przegubowy potrafi przewieźć kilkadziesiąt razy więcej ludzi niż samochód osobowy, zwłaszcza ze swawolnym królewiątkiem na pokładzie, który chce udowodnić za wszelką cenę, choć brak mu w spodniach, to nie brak w głośnikach. Mam prawo jazdy, ale niego niekorzystam z przyczyn ideologicznych.

     

    Co do lęku, nie jestem w stanie Ci odpowiedzieć satysfakcjonująco. Nie cierpię na nerwicę lękową, nie mam żadnych napadów lęku ani derealizacji, ja mam nerwicę hipochondryczną z objawami wegetatywnymi spowodowanymi przez tężyczkę. Prowadzić nie odważyłbym się i tak, ponieważ często trzęsą mi się ręce oraz mam skurcze łydek i drętwieje mi głowa.

     

    [*EDIT*]

     

    [qoute=namiestnik]Sugerujesz, że powinienem zakończyć swój żywot, albo przejść na żebranie pod kościołem? A może ufundujesz mi kierowcę albo taksówki tak na kilkadziesiąt do 400 km dziennie?

    Sugeruję czasowe zwolnienie z pracy, tak by ustpąpily Ci wszelkie niebezpieczne objawy. Żebrać radziłbym jednak świecko, kościół nie lubi konkurencji, a wygląda to na schyłkowy okres idei sir Adama Smitha.

     

    Mogę za to z chęcia zafundować Ci miesięczny na przejazdy po mieście, tak byś blachosmrodem nie utrudniał tysiącom ludzi dotarcia do szkoły pracy i innych miejsc przeznaczenia. Z pożytkiem dla nich i dla Ciebie.

  5. Przepraszam, kim jesteś z zawodu, bo jeśli było, to nie doczytałem? Ja np. jestem związany z Zarządem Transportu Miejskiego w Warszawie, a z komunikacją miejską jestem za pan brat, tak jako teoretyk, jak i pasażer :smile:

     

    Nigdy nie jesteś w stanie przewidziec momentu, w którym może nadejść atak derealizacji, napad lęku, przełom wegetatywny, trzęsienie się rąk i dekoncentracja. To może być sekunda. Sekunda na wagę czyjegoś zdrowia lub życia. Nie oszukuj się, biorąc lęki psychotropowe jesteś mniej sprawny psychofizycznie niż przeciętny człowiek, a Twój czas reakcji wydłuża się.

  6. Osoba z nerwicą kierująca jakimkolwiek pojazdem i jednocześnie leczona farmakologicznie jest zagrożeniem dla wszystkich uczestników ruchu kołowego, w szczególności zaś dla siebie samej.

     

    Powinniście kategorycznie powstrzymywać się od jazdy samochodem.

  7. Sprawa z ojcem jest beznadziejna jak widzę, nie powiem Ci, co masz zrobić, bo kompletnie nie wiem, bardzio mi przykro...

     

    Po pierwsze, jeśli córka mowi na siebie "mała doda", to nie rokuje to dobrze na przyszłość :mrgreen: Powiedz jej, że jeśli jeszcze raz się tak wyrazi nie zobaczy tatusia :mrgreen: Widzę, że robisz co możesz, piękne brawa, niewiele jest tak młodych silnych i samodzielnych kobiet. Szczerze Cię podziwiam, sam jestem w Twoim wieku (lub troszkę mlodszy, rocznikowo mam 24, faktycznie 23), a odpowiedzialność zero, jeszcze do niedawna na ćwiczeniach strzelałem obślinionymi kulkami z długopisów w stronę kolegów :mrgreen:

     

    Jeśli córa tak lubi muzykę, to może kup jej jakiś instrument? Nie musi od razu brać lekcji na fortepianie, może to być np. zwykły flet, a nawet gitara akustyczna. Do tego jakies podręczniki z nutami i piosenkami i jazda. Jeżeli także zaptrzyła się także w tę Dodę nieszczesną, to spraw jej jakiś mily upominek, np. płytę tej ,możesz wyslac prosbe do autoryzowanego fanclubu o autograf dla dziecka, z reguły nikt nie odmawia. Zajęcia taneczne w klubach osiedlowych czy domach kultury nie są doprawdy drogie. Nie moglabys prosic męża, by je sfinansował lub zwrócić się o pomoc do swoich rodziców? W ostateczności może jakiś zwierzak?

  8. W bioenergioterapię nie wierzę, ale odpowiednie zabiegi na kręgosłupie są w stanie zahamować aktywność układu wegetatywnego, który jest silnie unerwiony na odcinku szyjnym i piersiowym kręgosłupa.

  9. Tomografia komputerowa jest bardzo precyzyjnym badaniem głowy, spokojnie. Rezonans też, ale zrób tylko wtedy, gdy masz problemy z podwzgórzem czy przysadką lub podejrzewa się to u Ciebie.

     

    U mnie z badaniem jest tak, że wychodzi zawsze dobrze, a potem czuje się źle i szukam kolejnego badania, które też wychodzi dobrze. Niektóre wychodziły mi rewelacyjne (spirometria - 132%!), ale co tam, i tak trzeba szukać.

  10. Dam, jeśli komuś nie przeszkadza rozmiar nosa obejmujący 90% fotografii.

     

    Czy brutalizujesz mowę polską trakcie czynności wymagających wzmożonego wysiłku fizycznego i metafizycznego?

  11. Hej, to trochę nieprawda z tym uprawianiem sportu w czasie nerwicy. Wielu chorób ma w tym czasie nietolerancję na wysiłek, w tym ja, chory na tężyczkę i mający kompletnie zesztywniałe mięśnie, które ustawicznie się kurczą.

     

    Po wyzdrowieniu oczywiście zamierzam powrócić do sportu. Do plywania, bo to kiedyś robilem przede wszystkim, ale także do czegoś więcej. Jestem już wstępnie umówiony z pewnym Chińczykiem na treningi tai-chi, kung-fu oraz sandy, żeby przelamać lęki, wzmocnić tężyznę fizyczną oraz zrelaksować się.

     

    No i mam ochotę komuś dać w mordę :mrgreen:

  12. Cóź, o leku tym mogę napisać tylko dobrze. Dostalem go przed tygodniem w ramach zmiany farmakoterapii i tydzień przed psychoterapią. Miał spotencjalizować działanie Seroxatu. Już po godzinie po zażyciu ustąpiły mi wszelkie objawy! Nie wierzyłem, ale była to prawda. Niestety, już trzeciego dnia zażywania 1 tabletki dziennie poczułem, że działanie leku jest nieco słabsze. W końcu w sobotę wziąłem 2 i miałem najlepszy dzień od pół roku. W niedzielę też dwie i też było ok. We wtorek mam odstawić lorafen i dostać coś mniej uzależniającego...

  13. Princessa chyba także musi cierpieć na schizofrenię, skoro użyłaś wobec niej formy "dziewczyny" :) Ja jestem samcem, klasycznie zrodzonym - z kobiety.

     

    To po pierwsze. Po drugie, ojciec dziewczynek powinien - w okresie remisji choroby - partycypować w ich wychowaniu, przynajmniej starszej. Poświęcać jej swój czas, odprowadzać ją i odbierać z przedszkola, zajęć dodatkowych - mała powinna być wtedy pogodniejsza i chętniej z Tobą współpracować z domu. Może warto ją zapisać, w miarę możliwości finansowych, na jakieś zajęcia dodatkowe, na których rozwijałaby swoje dodatkowr zainteresowania (bo na pewno jakieś ma), rysunek, muzyka, języki, taniec itd. Nauczy się tak przebywania w przyjaznej grupie, gdzie nie ma miejsca na "daj", "zrób" i ataki histerii.

     

    Nie wiem, jak z diagnostyką schizofrenii. Jeśli jest choćby cień podejrzenia tej choroby, należy niezwłocznie udać się do psychiatry i rozpocząc leczenie. Zwłascza jeżeli Twój były mąż zachorował wcześnie.

     

    W problemach z córką powinnaś się zgłosić przede wszystkim do poradni psychologiczno-pedagogicznej, na pewno jest w Twoim mieście. Z pewnością byłaby dobra wizyta w poradni rodzinnej, zwlaszcza jeśli Twój b. mąż ma taki wpływ na Twoją córkę. Na koniec powinnaś udac się indywidualnie do psychologa, w ostatecznośc wziąć także środki na uspokojenie, ale słabsze jak np. kalms, persen czy relanium.

  14. Dla mnie kobiecość to bezwolny, niewymuszony, na poły zakodowany unikalny styl, jaki towarzyszy kobiecie. Wdzięk, inteligencja i skromność to trzy podstawowe jego atrybuty. Kobiecość to oszczędne sięganie po powab, to delikatny zapach mile drażniących nozdrza perfum. To dobry wygląd, ale swobodny, nie cyzelowany.

     

    To nieużywanie przekleństw w życiu codziennym (chyba że w wyjątkowej złości), to dyskrecja, poufność, no i posmak tajemnicy, by można było smakować panią na nowo... Kobiecość to także wiedza, jak umiejętnie i ciepło przemilczeć męskie gafy jakich wiele, a do których nie trzeba wracać za wszelką cenę, tak by móc zbudować przyjacielską lub partnerską relację.

     

    Kobiecość to bardzo wiele.

×