Skocz do zawartości
Nerwica.com

isj

Użytkownik
  • Postów

    816
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez isj

  1. Chyba planujesz nadzwyczaj krotki, żywot, skoro twierdzisz, iż nie zdołasz przesłuchać 8 kawałków do śmierci. Mnie chodziło tylko o to, byś na początek zapoznała się z tym, co Ci podlinkowałem (bez płyt, podałem je dla formalności), gdyby coś Ci przypadło do gustu, to dalej byśmy dumali, co z tym zrobić ;)

     

    Ja też nie wszystko rozumiem, choć wiele jednak tak (jestem fanatykiem murzyńskiego slangu :mrgreen: ) i nijak mi to nie przeszkadza w aktywnym i radosnym słuchaniu.

  2. Autor bardzo rozsądnie zapytał o relację między Bogiem a nami, dostając w zamian stos pseudoargumentów, obustronną nietolerancję, niesmaczne żarty z wiary oraz dość wiotkie na płaszczyźnie intelektualnej hiperbole. Oceniam surowo, ale też i sprawy wiary jako intymne należy traktować z szacunkiem i pietyzmem.

     

    Błędów, jakie popełniono w tej dyskusji jest bardzo wiele. Uduchowiony LucidMan wyartykułował swoje zapytanie w sposób kwiecisty, a przy tym przejaskrawiony, niemal fluorescencyjny. Nic z tego. Niewspółmierność wrażliwości religijnych jest stara jak świat i poza gładką frazeologią nie widzę tu niczego konstruktywnego. Traktujących kwestie teologiczne podobnie w stosunku do Ciebie jest mniejszość. Czegóż tam nie było, hinduizmu, chrześcijaństwa, operowałeś nawet hasłami neoplatoników. Ale to błąd, bo zwykle relacje jednostki z Bogiem są o wiele bardziej uproszczone. Nie skonsumujesz tych niewspółmierności, prędzej staną Ci one w gardle. Wyglądało to, za przeproszeniem, tak jakby eremita perorował na pustyni do wielbłąda, tłumacząc czemu nie ma wody.

     

    Zarzuty Marta wobec Boga, to płukanka, jaką obficie lubią spryskiwać głowy wierzących nadpobudliwi ateiści. A przy tym oklepana do mdłości sztampa, skrywająca żal z powodu degrengolady człowieka, który odpowiedzialność za spustoszenia hekatomby, jaką wywołał zrzuca z siebie - choć często nie wierzy! - w sposób transcendentny (jest to największy paradoks rozmaitej maści ateuszy, którzy nie potrafią logicznie uzsadnić, dlaczego tak robią). [sic!]

     

    Gdzie był Bóg w czasie Auschwitz, pierwszej konkwisty, epidemii dżumy, Wielkiego Skoku itd. A gdzie był wtedy człowiek? Gdzież się podziały te wszystkie pięknoduchy tak zapamiętałe w swojej antropozofii, że popierały formowanie nowego człowieka, nadjednostek z jednej strony, z drugiej zaś z lodowatą inercją patrzyły na to, co się dzieje, udzielając sobie świeckiego [sic!2] rozgrzeszenia, gdy najgorsze ustało. Wszędzie, w Jedwabnem, nad pięknym modrym Dunajem (a zwłaszcza tam) czy wśród pragmatycznej inteligencji chińskiej przekupionej przez - oczywiście - człowieka.

     

    Nie da się udowodnić istnienia Boga, dowody wysuwane przez takich myślicieli jak św. Tomasz z Akwinu są obarczone defektami logicznymi (ignorantio elenchi), fizycznie i namacalnie doświadczalna obecność Boga nie jest udziałem zbiorowym, toteż trudno - co wcale nie jest dziwne - akceptować niektorym taką kategorię jak Stwórca. Z tym że wiara to wybór, wybór intymny. Ludzie szukający Boga przypominają rozbitków na morzu rzucających flarę. Wiedzą, że jeszcze nie nie teraz, nie zaraz, lecz kiedyś ich zaangażowanie we własny rozwój duchowy da im ratunek i ocalenie.

     

    Niewierzący także dokonali wyboru. Czy raczej wyborów. Chcą wierzyć w człowieka, w naukę, w logikę (i dlatego nigdy nie uznają dogmatów, z metodologicznego punktu widzenia ich stanowisko jest w pełni uzasadnione). Ale nie są w stanie udowodnić, że Boga nie ma, nie ma można udowodnić niebytu, o czym ci zapamiętali logicyści uparcie nie chcą zapomnieć. Nie można udowodnić także tak samo jak jeszcze nieodkrytego, czekającego. Być może tak jest z Bogiem, być może nie.

     

    Mechanizm ucieczki do Boga w obliczu rozpaczy, braku nadziei i wyczerpania wszelkich możliwych środków uznaję za potrzebny, choć jest to niestety krótka smycz. Jeśli przynosi ulgę, jeśli pomaga ukoić ból, to znaczy, że było warto. Wolno mieć na ten temat negatywne zdanie, jednak nie wolno celowo z tego powodu ośmieszać i szydzić

     

    Spektakularne pomyłki racjonalizmu także miały miejsce, ale nie mam zamiaru ich wymieniać, bo tu naprawdę nie chodzi o to, by przeciwstawiać Kopernika Robespierrowi, a Bruna Fouquier de Tinville'owi czy Sartre'owi. Nie, nie i jeszcze raz, powtarzam to stanowczo, nie.

  3. Kasiu 22, obawiam się, że TK, MRI i EEG, to może być za mało. Powinnaś jeszcze mieć Dopplera tętnic szyjnych, badanie dna oka, pobranie płynu mózgowo rdzeniowego, TK zatok, audiogram, amplitudę przepływów naczyniowych, USG tarczycy, RTG kości piramidowej, punkcje kręgoslupa, scyntygrafię płuc oraz koronografię i angiografię z ew. angioplastyką. Dopiero wtedy będziesz pewna, przykro mi, nie można stwierdzić, że całą pewnością to tylko nerwica :(

     

    Bardzo się cieszę :) Wiedziałem, że będzie dobrze.

  4. W takim razie najprościej będzie na początek dać Ci coś tu, co do płyt, mogę Ci je przesłać spakowane, o ile będziesz miała taką ochotę. Na razie po linii najmniejszego oporu, jedziemy z Youtubem i 5 klasyków:

     

    (Black Moon "Who Got da Props - "Enta da Stage 1993")

     

    http://www.youtube.com/watch?v=VLdBjEkxS6w (Pete Rock& C.L Smooth "They Reminiscence Over You" - "Mecca and the Soul Brother" 1992)

     

    http://www.youtube.com/watch?v=RJbyQ2t8asQ (A Tribe Called Quest "God Lives Through" - "Midnight Marauders" 1993)

     

    http://www.youtube.com/watch?v=BbFVp6ifTOw (Organized Konfusion - "Stress" - "Stress the Extinction Agenda" 1992)

     

    (Nas "Halftime" - "Illmatic" 1994)

     

    (CamP Lo "Coolie High - "Uptown Saturday Night" 1997)

     

    (The Pharcyde "Otha Fish" - "Ride Bizarre II Pharcyde" 1993)

     

    (Diamond D "Sally Got a One Track Mind" - "Stunts, Blunts & Hip-hop" 1993)

     

    Same perełki Złotej Ery :)

     

    [*EDIT*]

     

    No, trochę więcej niż 5 :) Ale założę się, że tego jeszcze tu nie było.

  5. Laguno, piszesz, że lubisz się ze mną sprzeczać, a ja jestem ciekaw, co by na to powiedział Freud :mrgreen:

     

    Jeśli chodzi o polski hip-hop, to przestałaś go właściwie słuchać w samą porę, bo rok 2005 zamyka niejako boom na tę muzykę w Polsce, kondensując kompletnie scenę. Starzy poza Ostrym nie nagrywają niczego nowego, nowi się na szerokich wodach nie pojawią, gdyż opadł kurz i żaden większy label ich nie weźmie, a te andergrandowe jak Asfalt Records mają swoje sprawdzone konie fonograficzne i dość nikłe zasoby finansowe. Po prostu zastój.

     

    Sokół nagrywa obecnie straszną padakę i moim estetycznym obowiązkiem jest hejterzenie tego kołpaka.

     

    Gdybyś chciała usłyszeć coś lepszego, z najlepszych czasów tej muzyki nie ma sprawy. Mam całą klasykę rapu w jednym palcu i mogę Ci rzucić parę linków i tytułów naprawdę dobrych wydawnictw i teledysków hip-hopowych. Także w tym wątku.

  6. Daroh, gratuluję sznytu dialektycznego, przy okazji dziękuję za krągłe słowa pod moim adresem : *

     

     

    a i zwykła /cenzura/ może mieć więcej kobiecości co nie jedna święto jebliwa kobieta zależy jak leży
    Przepraszam, co kolega ma na myśli, bo zdaje się, że nie nadążam za ewolucją przebiegu dyskusji :mrgreen:
  7. Laguno z Płocka!

     

    Staram się mieć zawsze jasno zarysowane zdanie. Bez pauz, cisz i niedomówień. Jestem z natury bezczelny i zarozumiały i coż, jest to fakt. Z tym że odchyleń takich się nie leczy, tak jak nie leczy się usterek charakterologicznych. Abnegacji, lenistwa, chytrości, zarozumialstwa oraz wielu, wielu innych. Na pewno zaś nie wymaga interwencji wada, która nikogo nie krzywdzi i niczego nie niszczy. Z swoimi wadami żyję podobnie tak jak i Ty - jak z własną skórą.

     

    Ponadto chcę ze wszystkich swoich trzewi oznajmić, że zgadzam się z Tobą, o, Laguno i nie patrzę na Ciebie z góry (jak widzisz). Pani, co spłodziła dzieciątka, przysięgała w mniejszej i większej salce, że nigdy-przenigdy, a która później z p. drugą połową swej towarzyszki zabaw spółkuje postępuje przepodle, przeniedopuszczalnie i przebrzydle. Na galery z nią! Cieszę się, iż Twoja busola moralna prowadzi w Cię dziarsko meandrami i bezdrożami, że działa raźnie i chędogo.

     

    Skoro jednak w temacie kobiecości się znajdujemy... Pani żona jednak coś tam w sobie takiego mieć musiała, że jej wapory przywiodły tego zbłąkanego żonatego wędrowca do słodkiego poróbstwa. Nie wiadomo jak to zwać, seksapil, libido, atrakcyjność, kobiecoś, cielesność. Tu nie wystarczy patos rzeczowników, o, Laguno. Okazuje się, sama widzisz, że "kobiecość" i jej synonimiczne "poboczności" są sobie nierówne, a często mogą działać tak samo. Nie tylko jako zbiór pobożnych życzeń co do stylu i mentalności, ale jako także zwykłe wabiki erotyczne. Czy możemy wykluczyć, iż facet uległ tej mężatce m.in. dlatego. iż pomyślał, że emanuje kobiecością, że ma coś, czego nie ma być jego zabiegana żona wyposażona w strojne papiloty?

     

    Jak więc widzisz, są kobiecości i są kobiecości. I każda każdej nierówna. Każda każdej barykadą.

     

    Jeśli ładnie uzupełnisz moją wypowiedź, gotów jestem, o, Laguno na pokłon na miarę mojej oszałamiającej kifozy. I dorzucę swoją pluszową koronę.

     

    Pozdrawiam

  8. (przepraszam za określenie, ale czasami źle wspominam niektórych facetów)
    Masz pełne prawo czuć wewnętrzy żal, jeżeli byli wobec Ciebie nie w porządku. Ale wystrzegaj się używania wobec nich takich określeń w rozmowie z facetem, na którym Ci zależy. To robi bardzo, ale to bardzo złe wrażenie. U mnie, bez względu na to, jak rozmowa potoczy się dalej, taka kandydatka jest zdyskwalifikowana.
  9. Podsumowując, mój pierwszy post jest najlepszy i wystarczający
    Oprócz tego dogłębnie i dowłośnikowo wyczerpuje temat, stanowi przejście do ery ryb, leczy trądzik i karmi zmysły.

     

    Mam nadzieję, że niniejsza uwaga pomoże Ci napompować swoje ego na choćby bieżący tydzień.

  10. A z biletu chętnie skorzystam :) Bo jak mam jechać gdzieś blisko to zazwyczaj autobusem mi drożej wychodzi niż samochodem. Na większe odległości już taniej wychodzi autobus.
    Ceny biletów są przeliczane tak, by były tańsze od zużycia paliwa, więc zonk. Co do biletu: to ile masz ulgi? :mrgreen:
    Inna sprawa, że za chorobę nie wiem jak np. przewieźć coś większego autobusem albo zmusić go by pojechał np. do Paroli pod Nadarzynem i zabrał mnie z powrotem z kilkudziesięcioma kg komponentów? A jak zrobić taki manewr jadąc do Mikołowa np.?
    Ja też nie wiem, dlatego polecam urlop.

     

    Do tego nie nazywaj moich autek blachosmrodami - bo akurat zanieczyszczenie środowiska przez przeciętny autobus jest większe niż przez 20 samochodów takich jak mój.
    Ja nazywam blachosmrodami wszystkie auta, tu nie było nic ad personam. Solarisy dominujące na warszawskich ulicach są wozami czystymi, smrodzą głównie lewary (czyli ikary z harmonijkowymi drzwiami, z ręczną skrzynią biegów), ale tych juz jest w Warszawie niewiele ponad 30, z czego większość na Ostrobramskiej, inne zajezdnie już ich nie eksploatują. A nawet gdyby taki bus smrodził 20 x 1 puszka, to i tak mniej, niż gdy gdyby ci wszyscy blachosmrodziarze zostawili auto na parkingu i pojechali autobusem/metrem/tramwajem/koleją. Po to jest m.in. właśnie transport zbiorowy, żeby środowisko było czystsze.

     

    [*EDIT*]

     

    Co do urlopu z pracy - to jak tylko będziesz płacił za mnie rachunki i opłacał ZUS to ja z chęcią skorzystam.
    Wybacz, ale ja oferowałem Ci tylko wsparcie w zakresie kupna biletu, a nie sponsoring :mrgreen:

     

    jest różnie tak więc isj nie ma co wypowiadaz się tak kategorycznie.
    Przepraszam, ale mam wyrazistą osobowość 8)
  11. Scrat nigdzie nie napisales o delirkach i atakach, bo to napisałem ja...

     

    Skąd wiesz, że nie zdarzy się, iż ten lęk nie ujawni się za kierownicą? Człowiek z miażdżycą siadając za kierownicę też raczej nie kwapi się z myśleniem "zaraz nastąpi bum".

     

    Co do komunikacji - to była z mojej strony dygresja, tyle, nie zamierzam się szarpać w oddzielnym topiku. Jestem MKM-em, to prawda, a także jednym z aktywniejszych użytkowników Wawkomu (do niedawna, zamierzam niedługo powrocic w triumfalnym stylu z hardcorowym projektem zmian tras na Bródnie, Jelonkach i Pradze Południe :P). Tam się już wydyskutowałem. Ale to nie oznacza, że nie mogę pewnych postaw krytykować gdzie indziej, powtarzam, dygresyjnie.

  12. Ja mam na koncie jedną publikację naukową. Ale dla mnie właściwym wyzwaniem jest proza oraz pewien pomysł, który od paru lat nie daje mi spokoju. Wstępem do książki będzie moja magisterka o Foucaulcie i Bataille'u z obrazoburczą tezą, tak aby stworzyć podwaliny książki a siebie wywindować na studia doktoranckie. Ale nie ukrywam, że ta choroba odbiera mi siły. Choć 30 stron książki już mam. To będzie przełomm mówie Wam ;)

     

    Wiersze też pisałem, oto jeden z nich, opisujący widok z wielkiego Mienguszowieckiego.

     

    "stoję na szczycie góry..."

    "... krajobraz zamglony"

    "...tak bardzo, że jakbym dostał w mordę, to nie wiem, z której strony".

     

    Wiersz jest dość krótki, ale i ja nigdy nie byłem na Wielkim Mienguszowieckim.

×