Witam wszystkich forumowiczów!
Czy jest wśród was osoba która nie wie skąd sie wzięła ich nerwica? Ja się zastanawiam nad tym od jakiegoś czasu... prowadzę w miare spokojne życie... standardowe stresy. Studia, fatalny związek który rozpada się po 4 latach i beznadziejne poczucie ze to koniec wszystekigo ale poradziłam sobie... tak mi się wydaje, kolejna sprawa to poczucie własnej wartości a raczej jego brak i stres związany z tym że bardzo nie lubię kiedy ktoś pstryka paznokciami - doprowadza mnie to od szału i musze wyjśc z pokoju w którym siedzi taki pstrykający delikwent Myślałam ze to niewystarczające powody żeby mieć nerwicę, każdy ma przecież swoje małe wariactwa i niedociągnięcia. Widocznie jednak się myliłam. Mimo, że powinnam się czuć wspaniale bo za tydzień bronię dyplom, mam przy sobie kochającego mężczyznę, i niczego sobie rodzinkę nie chce mi się czasem zyć... kiedy mam silne objawy boję sie ze widząc ostre narzedzie moge zrobic komuś krzywdę i ze to bedzie ktos kogo kocham, ten strach tak mnie paraliżuje ze przestaje mysleć o czymkolwiek innym skupiając się tylko na własnym lęku. Zauważyłam tez że znika wtedy mój lęk wysokości ze mogłabym spokonie zwsiac z balkonu bez obawy ze mogę spaść, zanika wtedy we mnie również poczucie sensu czegokolwiek: wydaje mi sie ze prowadzacy program dziennikarz wysila sie przed kamerą zupełnie niepotrzebnie, że człowiek idący ulicą zmierza donikąd i marzenia, które kiedyś wydawały mi sie wspaniałe i najważniejsze stają sie puste i nie do spełnienia. Biore leki od 1,5 miesiąca. Czekam z nadzieją na moment kiedy stwierdzę, że TEGO już we mnie nie ma i będę mogła spokojnie myśleć o przyszłosci. :)