Skocz do zawartości
Nerwica.com

muriel

Użytkownik
  • Postów

    116
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez muriel

  1. Pstryk, choruję na bulimię od 6 lat, wcześniej przez rok miałam zachowania anorektyczne i naprawdę wiem o co ci chodzi. już od dawna zaczęłam siebie nienawidzić, chociaż staram się o tym nie mysleć. i samookaleczanie też mi sie zdarzało i zdarza nadal. więc akurat nie musisz mnie przed niczym ostrzegać, bo ja sobie zdaję z tego sprawę. fluoksetynę brałam i raczej mi nie pomagała (tzn miałam jeszce problemy z depresją i pod tym kątem też musiałam patrzeć na działanie leku). dobrze wiem, jakies siły, motywacji i wyrzeczeń, żeby to zwalczyć. o te leki pytałam z ciekawości. pięć lat temu nie starczyło mi motywacji, kiedy zalecano mi terapię (po prostu nie miałam odwagi rezygnować z różnych aspektów życia). ale wiem, że sama sobię z tym nie poradzę, bo tylko jest wciąż gorzej. teraz chcę się dostać na leczenie - terapia zamknięta, za tydzień dostanę odpowiedź czy sie zakwalifikowałam....
  2. witaj alaaa! obserwując moje doświadzcenia, dochodze do wniosku, że nie ma leku, bo to choroba naszej psychiki. chyba tylko terapia też nad tym boleję, bo to wymaga wielu wyrzeczeń i poswięconego czasu. mam do ciebie pytanie - te leki, które brałaś, tzn. coaxil, citabax (bo fluksetynę ja też brałam) zażywałaś w celu walki z bulimią czy innych dolegliwości, dostałaś je od psychiatry. ja też kombinuję, zamierzam pójść na terapię, ale może jakieś leki też bym jeszcze popróbowała (mimo, że nie bardzo wierzę w cuda)....
  3. w takim razie wypijmy, a może sprawa się sama rozwiąże :) ja dziś pasuję, ale jutro się chyba zreflektuję
  4. może i spadłam z konia..... szkołę skończyłam jakiś czas temu ale tu nie chodzi o gimnazjum (bo tam ponoć różne cyrki odchodzą), ale mówimy o studiach wiem, ze ocenia się po wyglądzie, sama oceniam, ale tu chodzi o pierwsze wrażenie, ktoś może nie zachęcać wyglądem do rozmowy, ale przecież jak podejdzie, to raczej się nie ucieka w popłochu, nie znaczy, że trzeba się z tym kimś przyjaźnić. a tym bardziej jakieś żarty, szykanowanie, uszczypliwości, a nawet bójki??!! przez wygląd wybaczcie, ale ja się z czymś takim nie spotkałam, do tego stopnia
  5. k...a, już nie wiem co się dziś z tym forum dzieje. coś się wiesza
  6. moim zdaniem to scrat i psycho-logic trochę przesadzanie, że można kogos nie lubić za wygląd. Tylko za to?? nie chodzi tu o pierwsze wrażenie, ale rozmowę, kiedy widzi się osobę n-ty raz. skreślacie kogoś dlatego, ze jest brzydki?? ale może jako faceci macie inne spojrzenie na tę kwestię... chlorchlor może wina leży w zbytnim przymilaniu się i sztucznym zachowaniu, albo, przeciwnie, w czym wrednym, może przemądrzałym. nie wiem. ale ja bym na twoim miejscu odpuścila trochę. skoro i tak to nic nie zmienia, zachowuj się naturalnie, moze to minie. nic na siłę, bo to tylko powoduje frustrację. spróbuj wyluzować. powodzenia sądzisz, że spotkanie w twojej okolicy nie jest dobrym pomysłem, ale moim zdaniem, mała szansa, że przypadkiem spotkasz którąś z osób z forum. a nawet jeśli, to co z tego???
  7. może faktycznie spróbuj zapytać. ale to trzeba zrobić właściwie, nie chodzi o "rzucenie tekstu" pt. "dlaczego mnie nie lubicie?". moim zdaniem najlepiej zrobić to jakoś dyskretnie, kiedy będziesz z kimś na osobnosci (najlepiej wybrać osobę, która nie jest nadmierną plotkarą i która nie wydaje się uprzedzona bardziej niż inni) i zącząć jakoś delikatnie naprowadzać na temat. może coś w stylu, że czasem chciałabyś coś zmienić w swoim zachowaniu, chciałabyś się samodoskonalić. broń boże nie wprost, że dostrzegasz, że nikt cię nie lubi. a może po prostu masz takie odczucia, niezwiązane z prawdą. ja też czasem czuję się nielubiana. jest to wynikiem pewnie trochę nieśmiałości- nie potrafie od razu sie otworzyć przed każdym. poza tym jestem nerwowa i czasem przesadnie reaguję na kwestie, które mi sie nie podobają. ktoś może to odczytać, jako osobistą obrazę. no cóż, zdarza mi sie nieświadomie podnosić głos w błachej kłótni. Przemyśl sprawę. powodzenia i daj znać czy coś się udało :)
  8. zastanawiałam się nad sposobami zaprzestania samookaleczania się. może należy sie zastanowić, jak radziliśmy sobie ze stresującymi sytuacjami, jak odreagowywaliśmy zanim zaczęliśmy się ciąć. jednak większość z nas zaczęła się okaleczać w konkretnym momencie swojego życia. Jakie mieliście sposoby na walkę z frustracją przed 1-szym epizodem samookaleczenia?? ja, niestety jakoś nie potrafię sobie przypomnieć swoich zachowań
  9. Jest też taka różnica, że na trzeźwo boli,a pod wpływem się nie czuje. Nie chodzi o to, że boli na trzeźwo, a pod wpływem nie. przecież o to chodzi, żeby bolało. Jednak po alkoholu tracisz resztki kontroli, jakie posiadasz, co może spowodować gorsze szkody. tnąć się na trzeźwo, zazwyczaj robiłam to trochę z rozmysłem. po tym jak nie raz słyszałam pytania skąd mam różne blizny, starałam się wybierać miejsca mniej widoczne, a nacięcia robić płytkie. natomiast pod wpływem tak się rozpędziłam, że mam całe przedramię rozharatane. Rok temu całe lato nosiłam długi rękaw. nadal niestety widać czerwone bruzdy. wstydzę się, że sama to sobie zrobiłam, chcę być "normalna".
  10. ja zazdroszczę tobie mam propozycję - zamieńmy się i obie będziemy zadowolone tylko szkoda, że tak się nie da
  11. Dzięki pstryk za słowa otuchy, ale tak tylko to wygląda z zewnątrz. tu chodzi o moją obsesję na punkcie jedzenia, która niestety powiększa się z dnia na dzień (być może jest większa niż przed rokiem). W zasadzie nigdy nie czuję głodu, a wpycham w siebie jedzenie z bezsilności. Jestem tak zniechęcona życiem, ze nawet mi się nie chcę prowokować wymiotów, ze zwykłego lenistwa Wolę siedzieć bezczynnie i załamywać ręce. BTW wiem, e gdy nie wymiotuję, to lepiej dla żołądka, gardła itp., ale marna pociecha PS. czy znacie jakieś leki stosowane na bulimię - do jakiego lekarza się po takie zgłosić (ja brałam antydepresanty, które ponoć są stosowane przy bulimi, ale prawie nie działały) ??
  12. ja cierpię na bulimię od ok 6 lat - naprawdę już mi się nie chce przez to żyć. zaczęło się od skłonności do anoreksji - wprawdzie nigdy na nią nie chorowałam, ale przez ok 1,5 bardzo zwracałam uwagę, żeby jeść jak najmniej, w końcu zdarzał się nawet, że nie jadłam i nie piłam (poza herbatą i kawą, oczywiście bez cukru) przez 3-5 dni, bardzo wtedy schudłam. oczywiście chwilami się łamałam i jadłam więcej, dlatego nie był to problem somatyczny - byłam szczupła, ale nie chorobliwie. a potem nagle zaczęły się ogromne ataki obżarstwa, po których wymiotowałam. wprawdzie zdarzało mi się nie wymiotować przez jakiś czas, ale jeśli się opychałam, to tyłam w zastraszającym, patologicznym tempie. a rok temu doszły do tego bardzo wyczerpujące ćwiczenia fizyczne - nie polecam przesadzania w tym względzie, bo nabawiłam się kontuzji stawów. obecnie zmuszam się do wymiotów dość rzadko, ale nie uważam tego za sukces, skoro nadal jedzenie jest centrum mojego istnienia
  13. muriel

    Leki a Antykoncepcja

    ja biorę antydepresanty (aktualnie wenlafaksyna, była też fluoksetyna i sertralinum), jednocześnie środki antykoncepcyjne (niestety muszę, mam problemy hormonalne). nie zauważyłam, żebym wychodziła z depresji i tyle, czasem jest lepiej, czasem gorzej, ale nie mam pojęcia czy to wpływ antykoncepcji. Faktycznie na ulotce wyraźnie piszą, że antykoncepcja (konkretnie Jasmin) może powodować depresję. Ale chyba jakiś drastycznych zmian nie ma. Libido mi chyba nie spadło (chociaż z powodu aktualnego braku faceta, nawet nie miałabym nic przeciwko )
  14. z tym innym nałogiem wcale nie jest tak fajnie. ja zaczęłam sie hamować i wtedi coraz częściej zaczynałam mieć koszmarnę napady jedzenia - dosłownie wszystko co było w domu, nawet mleko w proszku, a potem oczywiście wymiotowanie. straciłam nad tym kontrolę. tnę się teraz rzadko, tylko, że to wcale nie jest lepiej, bo popadłam w inną obsesję - chyba w większym stopniu. mimo wszystko ok półtora roku temu, tak się pochlastałam, jak nigdy w życiu - byłam troszkę podpita i ręka mi za głęboko poleciała. przeraziłam się - wcale sobie z tym nie poradziłam. musiałam być szyta (niestety dopiero następnego dnia się odważyłam poójść na pogotowie, więc razy się okropnie rozlazły i nie dało się ich sciągnąć), tylko 2 szwy, tam gdzie było najgłębiej. do tej pory mam koszmarne blizny na przedramieniu - właśnie po tym 1 incydencie, mimo wielu zabiegów laserowych, zastrzyków sterydowych itp. pewnie do końca życia nie zejdzie i po co mi to było BTW może jakieś przetestowane sposoby na pozbywanie się blizn znacie??
×