Skocz do zawartości
Nerwica.com

taniecupsychiatry

Użytkownik
  • Postów

    42
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez taniecupsychiatry

  1. w tym miejscu możemy zapytać banalnie: "co to znaczy być szczęśliwym?"
  2. de Mello powiedział "czy wiesz, że możesz być w depresji i być jednocześnie szczęśliwy?" rozumiem to tak, że depresja, nerwica i wszelkie zaburzenia nie są całym umysłem, być może są w nim takie przestrzenie, które nie zależą od depresji; nie wiem, nie doświadczyłem jakiegoś przebudzenia,ale sporo ludzi o tym mówi z własnego doświadczenia i jest to interesujące; doświadczyłem natomiast sytuacji, w której czułem się źle, cierpiałem i byłem jednocześnie na spotkaniu ze znajomymi; nikt nie wiedział, że coś się ze mną dzieje,a ja nie miałem ochoty nikogo informować, aż w końcu stało się to nie istotne; dalej czułem doła,ale jednocześnie autentycznie żartowałem i w zasadzie może w jakimś sensie byłem szczęśliwy?
  3. coś by warto jednak robić.. na przykład szukać zastępczych form komunikacji i szukać swojej niszy ekologicznej, czyli środowiska,w którym się odnajdujemy, wyrażamy i oddychamy ja się kręcę w tzw sztuce, zacząłem posyłać swoje teksty poetyckie na konkursy (nie chodzi o wygraną, ale o coś ważniejszego - o branie udziału, i lepiej żebym nie wygrywał,bo wątpię bym dał radę gdzieś pojechać po odbiór nagrody , natomiast sam udział ma dla mnie spore znaczenie) , do pism i pisemek, w internecie ; chodzą mi po głowie jakieś projekty w postaci łączenia tekstu z krótkim filmem i własną muzyką gitarową, dziką i swawolną; wyrażanie, twórczość, autoterapia, udzielanie się jak się da a nerwica niech spada na drzewo
  4. ja w ten sposób zawaliłem studia i skończyłem w końcu tylko licencjat, a potem uciekłem z pracy; walcz o siebie ile sił
  5. Korba, ja też i dlatego byłem przerażony; ale mimo wszystko nie chciałbym się cofnąć do czasu, gdy nie wiedziałem o sobie i swoich lękach za wiele;
  6. zadowolony byłem bardzo,to muszę przyznać i absolutnie nie mam jakichś pretensji, bo kobieta jest fantastyczna i bardzo dobra,oprócz mnie chodziła znajoma i jej pomogło przedtem włóczyłem się po psychologach z NFZ, gdzieś po szpitalach i jak przyszedłem do niej,to poczułem uderzenie, aż się wystraszyłem,bo w gruncie rzeczy chyba nie chciałem być wyleczony, a tu nagle ktoś zagania mnie do rogu; tak się wystraszyłem, że dwa dni nie jadłem,tylko na ryżu; na terapii dowiedziałem się co mi jest, jaki jestem, jaką mam osobowość, jaka jest moja wrażliwość, bardzo dużo się dowiedziałem
  7. miałem kiedyś rok psychonanalizy, potem dwa lata psychoterapii poznawczo-behawioralnej, pół roku temu się zakończyła ale wyleczony się nie czuję w zasadzie zaczynam wątpić, że się wyleczę kiedykolwiek... do końca życia we własnej szklance, na lekach,w samotni
  8. rano biorę Cital 30 mg, plus 5mg Mianseryny,plus150mg Neurotopu na noc 15mg Mianseryny i 150mg Neurotopu to wypracowane dawkowanie,dzięki któremu udaje się żyć w miarę bez ataków depresyjno-lękowych ale fobii społecznej to nie załatwia, psychoterapia jest niezbędna
  9. odnośnie tematu: w przypadku ataku lękowego robię "oddychanie po kwadracie" , brzmi głupio , ale już wyjaśniam: wdech - liczę do trzech wstrzymanie - - liczę do trzech wydech - liczę do trzech wstrzymanie - liczę do trzech czyli "po kwadracie" zawsze mnie uspokaja, mniej lub bardziej ta czynność niejako odwraca uwagę umysłu od aktualnego zamieszania w myślach, zaś wolne oddychanie dostarcza informacji organizmowi, że jego właściciel jest spokojny jak mnich zen
  10. lęk jest częścią osobowości, trudno stwierdzić na ile usunięcie operycyjne będzie podobne do kastracji albo inaczej: objawy nerwicowe pochodzą od nierozwiniętej części umysłu; usunięcie ich pozbawia na zawsze możliwość rozwinięcia czegoś co może być bardzo wartościowe
  11. ja też jestem z wawy, ale z racji mojej fobii społecznej mam opory przed wszelkimi spotkaniami
  12. też paliłem zielsko,dość długo,i kilka razy lsd, po którym miałem przykrą podróż i nie wziąłem więcej; gdy dopadł mnie pierwszy lęk (nigdy tego nie zapomnę) to byłem pewien,że to jakiś flashback od tych dragów; i stało się moją obsesją, że cała ta moja nerwica to wynik palenia, ale teraz wiem, że same dragi pomogły mi tylko w ucieczce przed życiem; sama nerwica jest też sposobem na radzenie sobie z niezrozumiałą rzeczywistością,z niezrozumiałym tym kimś,kto się przegląda w lustrze, z masą spraw,które trzeba załatwić i chciałoby się uciec i tak dalej; nerwica jest reakcją na rzeczywistość tą na zewnątrz i tą wewnątrz nas; wszystko to się kotłuje, wierzga, krzyczy...
  13. ja do 22-go roku życia miałem kupę przyjaciół w całym mieście, jeździłem po osiedlach,wiodłem rockandrollowe życie, zero fobii społecznej (pozornie), grałem w zespołach,jeździłem w góry i za granicę (teraz mam silny lęk przed podróżami) i tak dalej,a potem klapa; pojawiły się lęki, silne objawy somatyczne (nadwrażliwe jelito) i cała gama przeróżnych jazd,szkoda gadać; ale zawsze byłem nadwrażliwy, ucieczkowy, zamyślony wiecznie; w dzieciństwie nerwica rzadko się ujawnia, myślę też,że nie jest to fatum z którym się rodzimy,nerwica to w ogóle nie jest fatum,nie widzę jej u siebie jako coś obcego,czego mam się za wszelką cenę pozbyć
  14. sam nie wiem, piszesz np że te pozytywne emocje wywoływały u Ciebie euforię, więc możemy się zastanawiać na ile owa euforia nie była chorobliwa z drugiej strony były to zapewne szczęśliwe chwile ja mam coś w rodzaju hipomanii, pal licho wszystkie nazwy... biorę leki od wielu lat i wiem, że "współpraca" organizmu z nimi się zmienia; nie ma stałego stanu, zawsze po jakimś czasie przychodzi zmiana i jest to chyba normalne; więc prawdopodobnie u Ciebie też to się zmieni ale może być też i tak, że nazywasz stępieniem emocji coś, co jest w gruncie rzeczy tzw "normalnością"; tzw zdrowi ludzie nie znają naszych euforii, podnieceń, wielkich radości, tych wszystkich kolosalnych wzruszeń;
  15. nie jestem fachowcem, wiem jednak,że duża część tzw neurotyków to ludzie o potężnej wrażliwości, z którą sobie nie radzą, nie rozumieją jej lub, bywa i tak, nie są jej świadomi; i wiem też, że jest to wielki dar, choć generalnie przeklęty,ale jednak; wiara w to, że za pomocą operacji da się wykorzenić silne odczuwanie świata jest idiotyczna; kuracja lekami ma za zadanie wprowadzać "ład" wsród neuronów, które zostały poszarpane przez nieustanne przeżycia oraz wyrównywać poziom serotoniny i tak dalej, tak przynajmniej opowiada mi psychiatra
  16. Dokładnie.Ja akurat w takm kole tkwie i nie jest mi zbyt dobrze:( ja też żyję w takim kole, 10 lat chyba będzie dzisiaj pod wieczór leżałem sobie, powyłączałem komputery i radia i patrzyłem przez skrawek okna na łunę miasta i w pewnym momencie przyszło do mnie jakieś dziwne uczucie, coś jakby starego, zapomnianego: taki stan poczucia przygody,który czułem kiedyś, gdy byłem bardziej zdrowy, przed wyjściem na imprezę albo wyjazdem na wakacje; szeroko, przestrzennie, świat jest wielkim, fajnym miejscem, w którym dzieją się super sprawy i ja mogę w nich uczestniczyć; na spokojnie, bez euforii, raczej nie wyglądało to na przeciwny biegun choroby,bo znam te swoje bieguny; tutaj był luz i pełne jakieś władanie chwilą, trudno to ująć w słowa;
  17. mam fobię społeczną i jestem w cholerę samotny nieustanne wystawianie się na kontakt z ludźmi nic nie pomaga, a trwa to już bardzo długo jakoś już nie wierzę, że tylko determinacja i ciągłe doświadczanie i tak dalej powoli oswajam się z tym, że taki już jestem, nadwrażliwy, z wielkim światem w głowie psychiatra mi powiedziała mi kiedyś "przynajmniej się pan nie nudzi" i rzeczywiście: przynajmniej się pan nie nudzi czasem uderza mnie myśl, że po co ja się tak szarpię, na siłę próbuję iść w jakimś kierunku, podczas gdy nie wiem czy ten kierunek jest faktycznie istotny może w ogóle nie ma co szarpać się nad wyzdrowieniem, tylko realizować wszystko czym się dysponuje - wrażliwością, świadomością i empatią, robić coś z tym na swój sposób choćby i w piwnicy
×