Jak czytam Wasze posty,to jakbym widziała siebie.Ja jestem też z patologicznej rodziny.Ojciec alkoholik,matka zawsze nas(mam siostrę bliźniaczkę),bardzo źle traktowała,nie karmiła,nie dbała,nie mogłyśmy nawet się wykąpać,bo marnujemy wodę,jakieś okropne jazdy o byle co.Robiła z nas wiatrak kiedy miała zły humor.Jako dziecko pamiętam,że miałam ataki paniki,np,jak szłam ulicą i wiatr wiał mi prosto w twarz to nie mogłam oddechu złapać,ale nie tak jak przy hiperwentylacji,tylko tak naprawdę.Pamiętam też to,że jak leżałam już w łóżku,i nie mogłam zasnąć,bo nie mogłam oddychać(hiperwentylacja),jak spanikowana leciałam do pokoju matki to tylko mnie tłukła i taki był skutek.Jeszcze była derealizacja,taka chwilowa,jak np.byliśmy u mojej ukochanej rodziny daaaleko,to byłam taka szczęśliwa,było tam tak normalnie,i miałam wtedy właśnie derealizację.W tamtym czasie w szkole nikt nie zauważył,że się dzieje coś złego.A chodziłyśmy głodne i posiniaczone.Na dodatek miałam kłopoty,że nie ćwiczę na wfie,a nie ćwiczyłam,bo wstydziłam się przebrać,taka byłam posiniaczona.Mam wielki żal do "dorosłych"nauczycieli,którzy nic nie zrobili,żeby mi pomóc.Kiedy miałyśmy 14 lat to wyprowadziłyśmy się od matki,do mojej kochanej babuni.Któregoś dnia jak wróciłyśmy ze szkoły to w pośpiechu spakowałyśmy wszyskie książki,i poprostu uciekłyśmy.Były wielkie awantury matka na ulicy nas dorwała i mordę darła.Ale babunia nas nie oddała.Wszystkie objawy mi przeszły,aż do momentu kiedy ojciec zaczął hlać na umór.On mieszkał wtedy piętro niżej babuni,a potem całkiem się przeniósł na górę,żeby nam do reszty życie marnować.Babcia chorowała na serce,i nie dawała rady poskramiać ojca.Było strasznie, awantury,szarpanie za włosy,tylko strach.Babunia próbowała nas bronić ale on był silniejszy .Jak miałam 17 lat to wyniosłam się do małego pokoiku na strychu w tej samej kamienicy,mieszkałam tam sama,i nikomu nie dłam klucza,ojciec dobijał się do drzwi,podpalał je,ale ja się nie dałam,byłam tam bezpieczna.Znowu wszystkie objawy ustały.Teraz jestem już dorosła.Od 7 lat mieszkam z najukochańszym mężczyzną na świecie.Jest 11 lat starszy ode mnie,i potrafi o nas zadbać.Wynieśliśmy się daleko,mieszkamy teraz na wsi.4 lata temu dostałam nerwicy i agorafobii,wszystko wróciło o wiele silniejsze,ale staram się normalnie żyć,i nadroabiam starcone dzieciństwo