W nawiązaniu do tej sytuacji przypomniał mi się ten cytat, ale nie chodzi tu o kobiecość w sensie ze prawdziwie kobiece kobiety nie mają własnego zdania, wycofują się czy milczą, a babochłopy się odzywają i wojują, tylko o to jak bardzo różnie odbierane są te same zachowania przy takich spięciach. Facet który mówi wprost co mu nie pasuje jest postrzegany jako 'równy gość' konkretny, szczery, a kobieta która mówi wprost jest już kłótliwa, trudna, denerwująca.
Ja też nie jestem kłótliwa, zaczepna ale jak coś mi nie gra to o tym mówię zamiast siedzieć z zaciśniętymi zębami i udawać że wszystko jest okej. Nie wybucham bez powodu ale jak ktoś zaczyna być /cenzura/owy w sposób aktywny czy próbuje mnie ustawiać to nie siedzę cicho.