-
Postów
152 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez HerShadow
-
To już chyba mój sufit... niżej, niż bym chciała :(
HerShadow odpowiedział(a) na HerShadow temat w Depresja i CHAD
Nie wiem czy udowodnić, możliwe, ale na pewno zasłużyć na zainteresowanie. Teraz odkrywam, że na początku edukacji lubiłam się uczyć. Mojej mamie zapowiadano jakie będę miała super świadectwa, a potem wszystko szlag trafił. Zaczęły się napady lękowe, depresje i trudności w nauce, spore. Nagle stałam się problematycznym dzieckiem, które ma problemy z nauką i zawsze jest krok za innymi, więc od pewnego momentu chcę nadrobić. W dodatku jeszcze jest ofiarą szykan, ale z tym zmagałam się sama. Nie ufałam reakcji rodziców. I tak już było dużo problemów ze mną. Tak myślałam, że ze mną... Nie to, że nie widzę, że to nie ma sensu. Mało tego - świat już nie działa tak jak mi wpajano. Nie ma jednego zawodu przez całe życie. Można się masę razy przekwalifikowywać. Tak na rozum, wiem z czego wynikały te problemy. Wiem i jestem już po etapie takiego solidnego wku*wu. Mam żal o inne sprawy, które się wydarzyły. Nie chcę o tym pisać, ale to spowodowało, że coś we mnie pękło i nie utrzymuję kontaktu z nikim poza mamą, bo niestety nawaliło kilka osób. Automatycznie żal przelewa się na resztę, ale wk...w mam już za sobą. Tak czy inaczej, jeżeli chodzi o to gonienie i chęć udowodnienia - ja wiem, wiem, że chcę zasłużyć na uwagę, zainteresowanie. Zawsze to był warunek, a ja nie byłam w stanie go spełnić, choć bardzo chciałam. Wiem, że teraz to nie jest żaden warunek. Mało tego, coraz bardziej widzę, że i wtedy przecież problemów było więcej, bo z nich wynikały moje problemy. Nie tylko alkoholizm, ale też ogólnie toksyczny sposób życia. Z wieloma rzeczami się uporałam, ale to jedna z rzeczy, która siedzi we mnie najgłębiej i pomimo jej świadomości nie mogę się tego pozbyć. No fakt - tak nie powiedział. Jednak wiedział, że planowałam się rozwijać, zawsze. Dla niektórych to jest wyznacznik. Jednak dla męża pewnie nie. Zawsze kiedy mnie komplementuje, raczej nie mówi o szkoleniach. Po prostu poczułam ogromne zmęczenie i w sumie dzięki niemu zobaczyłam, że ono nie przekłada się na efekty. I w ogóle zobaczyłam jak funkcjonuję, bo nie do końca to widziałam. Po tylu latach! Fakt, że kiedy byłam w sytuacji, kiedy chciałam wyprowadzić się z domu, uniezależnić, ten sposób funkcjonowania działał. Bo ta sytuacja, to były te metaforyczne kładki na wodzie. Trzeba było wiać, żeby się nie utopić. Teraz spostrzegłam, że to już nie działa. Potłukłam się hamując z tego pędu. Jestem zdezorientowana i spanikowana, bo muszę puścić to, co mocno stanowiło dla mnie o mnie. Być może, kiedy poukładam sobie wszystko od nowa. Nauczę się funkcjonować inaczej, to i sposób na rozwój znajdę. W tej panice nie pomyślałam o tym. Chyba leki zaczynają działać, bo jakoś tak... optymistyczniej się czuję. Choć przy podejściu do pracy, jakiś hamulec ciągle się włącza. Nie mam pojęcia co to jest. Zawsze, kiedy dłużej pracuję w jednym miejscu, mam poczucie... zamknięcia... dziwnego lęku. Ni cholery nie wiem skąd to. Z czasem napięcie i lęk tak bardzo to narasta, że ostatecznie zmieniałam pracę, chcąc uprzedzić ewentualne zwolnienie, uwagi do mojej pracy, choć takich sygnałów nawet nie otrzymywałam. Nie wiem skąd takie irracjonalne pomysły. To kolejna rzecz, która doprowadza mnie do szału i nie pozwala iść dalej, zagłębić się w coś. @Kawa Szatana dziękuję za cierpliwy i wspierający wpis. W ogóle zauważam, że macie tu dużo cierpliwości i wyrozumiałości. To miłe To i dla mnie trochę pocieszające. Czuję się często tak nie rozumiana i nie pasująca nigdzie, że przechodziło mi nie raz przez myśl, że gdyby nie lęk, to chyba by mnie tu już nie było, bo podczas epizodu depresji to poczucie się nasila. Ale nie zrobię sobie nic, bo jednocześnie panicznie boję się śmierci, a po drugie mimo wszystko z punktu widzenia wiary, którą wyznaję, ale nie praktykuję, samobójstwo nie jest dobrym pomysłem na ewentualna wieczność. Mnie ogarnęła panika, bo runął mój cały system, sposób funkcjonowania i to poczucie, że nie jestem w stanie zrobić tego, co według mnie muszę, aby zasłużyć na to, aby ktoś ze mną był. Moje obecne życie jest spokojne i gdyby nie moje własne problemy i inne dnia codziennego, albo rodzinne, szczęśliwe po raz pierwszy w życiu i spanikowałam, że to stracę. Rozumiem Cię z tym polem bitwy. Człowiek szuka sobie albo zajęć albo problemów. Ja, po tym bolesnym upadku i zderzeniu się z prawdą, zobaczyłam ile rzeczy na siebie brałam, zadań. Dostrzegłam, że to naprawdę dużo. I tak funkcjonowałam od zawsze. Trudno się w czymś wyspecjalizować w taki sposób. Ale mnie wewnętrznie ciągle coś goniło/goni (jeszcze nie wiem, mam nadzieję, że to nie wróci albo, że dam radę to zauważyć w odpowiednim momencie). Twoja przerwa jest w miarę na luzie, czy pod spodem jednak coś Cię goni? -
Beznadziejnie Nie mam siły na nic, a praca czeka Niby było już lepiej po zmianie leków, a od wczoraj znów niemoc. Jak przekonać swój umysł do pracy?
-
To już chyba mój sufit... niżej, niż bym chciała :(
HerShadow opublikował(a) temat w Depresja i CHAD
W sumie nie napisałam nic w sekcji powitalnej, ale chyba tu nadrobię. Nie wiem od czego zacząć ... Problemów, które utrudniają mi życie jest sporo, ale najtrudniej jest z pracą, z lękiem w niej, lękiem przed ludźmi, poczuciem braku kompetencji, choćbym merytorycznie była przygotowana 10/10. Zawsze czuję, że to za mało. Wiem, typowe DDA. Nie tylko w tym. Męczyłam się przez lata na etacie w tym lęku, więc jakiś czas temu zdecydowałam się pójść na swoje. To był w dużej mierze dobry krok, bo dało mi to możliwość rozwoju, na którym zawsze mi zależało. Zawsze goniłam za rozwojem. Zawsze czułam, że muszę nadrobić to, czego nie udało mi się zrobić, kiedy był na to czas, z powodu nie leczonej depresji, lęków i zerowego wsparcia w tym. Biegłam, jak po kładkach na wodzie, żeby do niej nie wpaść. Szybko i bez cieszenia się procesem. Zawsze sądziłam, że jak coś osiągnę, to będę coś znaczyć. Kiedy poznałam mojego męża, tę myśl miałam w głowie i ona się przekłada na całe moje życie. Zawsze się obawiałam, że jak ja nie będę miała swoich sukcesów, to on spotka kogoś ciekawszego i odejdzie. Jeżeli się okaże, że nie będę ich miała, bo zwyczajnie nie mam takich zasobów a tak czuję, to umrę z lęku, że w "zwykłej" pracy na przeciętnym stanowisku nie będę na tyle... interesująca, ciekawa... nie wiem. Zwłaszcza, że on ma pracę, w której się rozwija i jest dobry. Cieszę się oczywiście, ale też bardzo mnie to boli, bo czuję, że ja nie umiem dojść po swoje mniejsze lub większe sukcesy. On oczywiście mówi, że mogę robić cokolwiek i to niczego nie zmieni. Ogólnie wspiera mnie w tym okresie. Tylko moje lęki "wiedzą lepiej" Problem w tym, że o ile obecna praca jest jak najbardziej ok. tak wyciągnęła na wierzch to, co na etacie tylko lekko wypływało spod powierzchni. Dlatego depresja wzrosła, stąd zmiana leczenia. Ostatnio zdobyłam niezłe umijętności i to mi nie pomogło w nabraniu pewności siebie i poczucia kompetencji. W dodatku tyle robię, biorę na siebie tyle rzeczy, a nie idzie do przodu w zasadzie nic. No bo jak ma iść, skoro sama w swoje kompetencje nie wierzę i ciągle jest ich za mało? To mnie bardzo złamało, bo skoro to nie pomogło, to co może? Nic... Zawsze to dążenie i próby osiągnięcia czegoś trzymały mnie przy jakieś nadziei a tym razem jej już nie ma, bo nie ma nic, co mogłabym zrobić, żeby poczuć się godną zainteresowania. Do tego, że to gonienie przez całe życie mnie potwornie zmęczyło. Zwłaszcza, że tak naprawdę w tym nie było mnie, tylko chęć zdobycia kolejnego levelu. Nagle przestałam biec, zorientowałam się, że już nie jestem na wodzie z kładkami od jakiegoś czasu, a ja ciągle zapierniczam, bez rozglądania się gdzie właściwie jestem. Więc teraz stanęłam i jestem zdezorientowana. Nie wiem jak mam działać dalej, ale jeszcze bardziej jestem przerażona. Bo co, jeżeli to wszystko, co robiłam jest ponad moje możliwości? Co, jeżeli lęk przed ludźmi jest tak silny, że ja nie mam siły z nim walczyć? Chcę po prostu przestać być na polu bitwy, ale tym samym zostanę tylko ja. Nic więcej. Trudno mi się też pogodzić z tym, że być może nie będę w stanie się rozwijać zwyczajnie dlatego, że bym chciała. Jakoś... mnie to boli ta myśl, że co jakiś czas chociażby mój mąż pójdzie dalej, a ja być może nie. Pamiętam, kiedy się poznaliśmy, to mój ojciec powiedział "zrób coś ze sobą, bo jak Ty będziesz przy nim wyglądać" , a ja ciągle robię... ciągle się czegoś uczę... a koniec końców uderzam głową o ścianę, bo boję się wyjść z jakiejś swojej skrytki i być pewną swoich umiejętności. I poczułam ostatnio, że to mnie po prostu pokonało. Wybaczcie, że tak długo. Mam nadzieję, że w miarę składnie chociaż. -
Z tą szczupłością, to różnie, bo niby do osób z problemami z otyłością i nadwagą nie należę, ale jeżeli tylko nie jestem na diecie pod niski IG, natychmiast tyję. Na tej diecie sie też najlepiej czuję. Na każdej innej bóle nie dają mi żyć. Nawet, jeżeli nie jem słodyczy i jem zwyczajnie, bez jakichś fast foodów na przykład. Ogólnie zwracam uwagę na produkty, ale mimo to tak właśnie mam. Diagnozuję się w kierunku SIBO - wyskakuje mi brzuch ciążowy, jak nie pilnuję diety. Zdarzyło mi się nawet, że mi miejsca ustępowano "bo Pani w ciąży" . Załamka - oraz IO no bo ten szybki przyrost wagi i problem ze zrzuceniem na "zwykłej" diecie. Nawet ułożonej przez dietetyka. Już też to przerobiłam. Równie dobrze mogę mieć jedną i drugą przypadlość. Acha.. zapomniałam o IBS. Odechciewa się czasem...
-
Jasne, że tak. Ja oczywiście użyłam skrótu myślowego, bo tyle się słyszy, że to pokolenie Z to takie świadome i z wartościami... a tu tekst przystający bardziej na ... w każdym razie nie osiemnastolatkę, ale z drugiej strony wiadomo, że nie zawsze mamy tyle lat ile mówi metryka
-
Nie wiem, może to z mojej strony mało wyrozumiałe dla wieku, ale... dziewczyny w wieku 17 lat są teraz takie głupie? Współczuję. Może tak po prostu trafiłeś, bo takie zachowanie jest podobne bardziej do 13 - 14 latki.
-
Zebrałam się dziś i pojechałam zrobić wyniki - wątroba jak dzwon. Czas na suplementację. Swoją drogą o mało co nie zrobiłam tych wyników. Mam opiekę w NFZ w prywatnej klinice, która ma NFZ podpisaną umowę. Docieram i dowiaduję się, że akurat w tym punkcie nie robią tych badań z NFZ. Ja, z próbką do badania w ręku, osłabłam. Zrobiłam więc badania płatne, które miałam do zrobienia w kierunku SIBO i zawzięłam się, że pojadę do tej drugiej placówki, żeby mieć to z głowy. Na samą myśl, że rano znów wstaję bez śniadania i kawki mnie irytacja bierze. Standardowo za to cholesterol ponad normę. Nie wiem z czego. Mam dietę na niski IG. i niewykształcone granulocyty poniżej normy. Bez zmian, a lekarze jakoś patrzą, patrzą... i nic nie widzą... A człowiek problemy zgłasza i tak w kółko...
-
To jedno zmartwienie z głowy. :). Fakt, miałam wrażenie, że albo przegapiłam czyiś wpis, albo został jakis usunięty, bo wtopiłam się w bieżącą konwersację. Jak poznam osoby i ich style wypowiedzi, będzie mi łatwiej.
-
Rozumiem, że stygmatyzacja przez otoczenie Twojej cechy na dłuższą metę po prostu boli. Nie jest miłe poczucie wykluczenia. Tylko czy warto na siłę ingerować w swoje ciało, jak to określiłeś "nawet metodami niezbyt bezpiecznymi" po tom aby uzyskać aprobatę osób, które Cię nie szanują i nie akceptują takim, jakim jesteś? A co jeśli Ty byś znalazł cudowną metodę (która nie istnieje w mojej ocenie), miał bujną brodę a towarzystwo zaczęło by dla odmiany nabijać się, że drwal z Ciebie? Według mnie należy skupić się na czymś innym. Poszukać przyczyny dlaczego jesteś obiektem tego typu zachowań. Nie dlatego, że są Twoją winą, ale dlatego, że jeżeli jest jakiś tego głębszy powód, to może uprzykrzać Ci życie również później. Podam Ci przykład: urodziłam się z sześcioma palcami u jednej dłoni. Najpierw dzieci z podwórka nabijały się z tego. Kiedy mnie zoperowano i usunięto nadmiar, okazało się, że i tak jestem obiektem żartów. Później w szkole... ach... nawet nie chce mi się do tego wracać. Jak okrutne potrafią być dzieci i młodzież. Wpadłam w depresję, ale nikt nie umiał mi pomóc, bo wszyscy byli skoncentrowani na ojcu alkoholiku, a poza tym po prostu nie potrafili. A ja byłam od zawsze lękowym i introwertycznym dzieckiem. Gdyby ktoś to zaopiekował i umocnił mnie życiowo, to pewnie nie borykałabym się teraz z tym, z czym się borykam. Zamiast wsparcia otrzymywałam przemoc i przekazy, że jestem głąbem, tępakiem i wariatką. W szkole zaczęło się od tego, że koleżanka, z którą zawsze byłam w parze, zostawiła mnie i zawsze już siedziałam sama. Z czasem nagonka rosła. Zastanów się więc czy nie warto swojej uwagi skupić na tym, żeby przede wszystkim mieć wartość dla samego siebie, bo jeżeli nie będziesz siebie szanować i zaczniesz spełniać oczekiwania ludzi, to staniesz się niczym dla siebie. Ludzi nigdy nie zadowolisz. Będą chcieli znajdą inny powód. Z resztą - odrzucenie kogoś z powodu małego zarostu? Słyszysz jak to brzmi? Trochę się rozpisałam, ale mam nadzieję, że chociaż coś z tego się przyda.
-
Achaaaaaa, że wątroba się nie odzywa Wsiąkłam w bieżącą konwersację. Spoko, tylko czy czasem nie jest tak, że nie od razu się odzywa jak coś się dzieje?
-
Mam dystans, nie atakuje, tylko zwyczajne zapytałam, bo czegoś nie widzę. To Mój widok strony wygląda jak na zdj. Nie wiem, do czego to miałaby być odpowiedź Ale nieistotne.
-
Witaj Tak pomyślałam, że napiszę, bo mój mąż też irytuje się na to, że nie ma gęstej brody a jest o połowę starszy od Ciebie. Zgodzę się z przedmówcami - nie gol się, bo to jakiś mit, jak ten w stylu - jeżeli masz problem z przetłuszczającymi się włosami, to rzadziej je myj . W dodatku zarost dodaje lat. Wcierki i inne metody sobie też odpuść. Każda skóra ma inny typ i wymaga innych kosmetyków, również adekwatnych do wieku, więc nie dziwi mnie, że pogarsza się jej stan. Zamiast tego poczytaj o metodach pielęgnacji zarostu. Podlinkuje Ci sklep, w którym w opisach produktów, znajdziesz jednocześnie nieco rad co działa na stymulację zarostu. Ten sklep nie jest najtańszy, ale myślę, że znajdziesz tanie zamienniki. Nie wszystko musi być drogie, żeby działało. Sama często tak robię. Link jest do takiego rollera zakończonego mikroigłami, którego regularne używanie ma stymulować wzrost. Jest to możliwe, bo zabiegi kosmetyczne na tym polegają - żeby skóra "pracowała". Nie polecam tego od razu, nawet mój mąż się wzdryga . Polecam szukać alternatyw - https://tiny.pl/cmkq8 Ja bym na Twoim miejscu napisała do tego sklepu i zapytała, co w Twoim wieku polecają. Jakie kosmetyki. Takie sklepy prowadzą pasjonaci i na pewno mają sporą wiedzę. Jak nie odpiszą, nic nie tracisz, szukaj dalej. Istnieje jednak szansa, że pomogą. Cena produktów powinna też świadczyć o jakości obsługi nawet tylko potencjalnych klientów. Powodzenia!
-
Dawka duloksetyny jest zmniejszana. Wychodzi na to, że na szczęście. W obecnym stanie dotarcie na badania jest dla mnie wyzwaniem Zaczynam się obawiać, że po każdej zmianie leki działają na mnie jakiś czas, a potem trzeba je zmieniać, żeby utrzymać efekt. Wierzę w psychoterapię i w to, że dzięki niej kiedyś może nie będę musiała brać już leków. Ostatnio jest spory progres. Dużo kurtyn opadło... chyba nigdy nie zaszłam tak daleko w terapii... Z drugiej strony mam wrażenie, że ta podróż nigdy się nie skończy... Mam pytanie techniczne, być może czegoś nie widzę. Dlaczego nie stąd, ni zowąd pojawiają się wpisy, które nie pasują do konwersacji? Jak ten poniżej.
-
Zacznę brać od teraz. Znaczy się jak tylko dotrę na badania, żeby uniknąć zakłamania wyniku. Zapytam też o to gastrologa jak będę. Mam nadzieję, że leku jeszcze nie będzie trzeba. Najgorsze, o czym nie wspomniałam, bo chyba chciałam zapomnieć jak najszybciej, były bóle głowy. Taki ucisk w przedniej części aż do nosa. Problemów z zatokami nie mam, więc to na pewno lek albo stres. A już zupełnie mnie przeraziło poczucie takich jakby "zwarć" w głowie, jakby trzasków, przelewanie. Coś totalnie nie do opisania. W pewnym momencie pomyślałam, że może to jakiś krwotok i to już koniec chyba. Naprawdę niecodzienne doznania. Dobrze wiedzieć. Na razie takich objawów brak, ale nie będę na nie czekać. @Jurecki współczuje. A czy ten lek chociaż "naprawi" albo zatrzyma problem?
-
Ja biorę Wellbox. Niby to samo, ale niektórzy mówią, że odczuwają różnicę. Tak czy inaczej jestem na etapie zmiany i mogę powiedzieć, że tak jak ten, to chyba żaden z leków mnie nie przetrzepał. Stricte bólu żołądka nie miałam, ale za to - bóle głowy, osłabienie, piszczenie w uszach, mimowolne ruchy, problemy z koordynacją, nudności i uczucie odrzucenia od jedzenia. No i zjazd. Pogorszyło mi się samopoczucie. Nie jestem tylko pewna, czy to przez to, co dzieje się w terapii czy z powodu leku, czy obie te rzeczy. Ale psychicznie, emocjonalnie i fizycznie nie bylo ze mnie absolutnie nic. Było to pod koniec pierwszych dwóch tyg. więc uznałam, że dam sobie jeszcze kilka dni i jest lepiej. Jakby się zbieram. Jeden dzień był już naprawdę dobry, więc jakby "zaskakuje". Większość już przeszła w zasadzie.
-
Współczuję. Po jakim czasie brania? Ja to się najbardziej boję niewydolności
-
Przez antydepresanty?
-
Cześć, to mój pierwszy post tutaj, ale cieszę się, że znalazłam to forum. Antydepresanty biorę już 10 lat. Zaczynałam od fluoksetyny, potem była setralina i duloksetyna. Obecnie jest bupropion (Wellbox) (od 2-óch tyg., bo jest zmiana), Pragiola, i jeszcze nadal duloksetyna (ale mniejsza dawka, więc chyba odchodzimy. Na wizycie byłam tak przybita, że nie dopytałam). Dużo tego teraz wychodzi. Zaczęło się od jednej tabletki a biorę już 5, bo Pragiola 1 rano i 2 wieczorem. Moje pytanie (zapewne w dużej mierze z powodu lęków) brzmi - czy badacie wątrobę, jeżeli bierzecie leki przez lata? Przypadkiem, nieświadomie ktoś podsunął mi fakt, że moje dolegliwości pokarmowe (prawdopodobnie SIBO) warto też sprawdzić pod kątem wątroby właśnie. Jak przystało na hipochondryczkę i lękowca w dodatku w trakcie zmiany leczenia, wpadłam w panikę, bo uświadomiłam sobie, że przez te wszystkie lata na lekach, nie sprawdziłam jak się ma moja wątroba. Mam już skierowanie, ale przed sobą kilka dni zanim wykonam badanie i otrzymam wynik, no bo jest weekend. Czy Wy robicie badania w związku z długoletnim braniem leków? Jakieś doświadczenia w tym temacie? Opinie Waszych lekarzy?