Mam wrażenie, że to najbardziej obciachowy i kiczowaty temat Internetu. Czytając posty związane z samobójstwem na różnych forach, normalnie umierać się odechciewa. Gadanie (postowanie) o śmierci to jakiś rodzaj masturbacji nastolatków i małoletnich mentalnie. Często z podtekstem "będzie wam smutno, jak umrę... hehe".
Ale do rzeczy.
Powiedzmy, że ktoś nie ma depresji ani nie cierpi na anhedonię, schizofrenię itp. Ma niedorozwój umysłowy i autyzm. Odkąd pamięta (czyli od wczesnego dzieciństwa) cierpi na drażliwość. Patologicznie wkurzają go pewne dźwięki i obrazy (co uniemożliwia funkcjonowanie w społeczeństwie), nie nawiązuje zdrowych relacji z ludźmi, nie ma żadnej więzi z rodzicami, nie czuje powiązań z rzeczywistością, bo od dziecka żyje wymyślonym światem i iluzjami (na zasadzie - w myślach permanentnie kręci film fabularny, oczywiście na bazie faktycznych zdarzeń). Dryfując w iluzji, zaniedbuje się przecież prawdziwe życie (zawala szkołę, , nie ma się hobby z wyjątkiem wspomagaczy czyt. muzyka, film, sztuka; no i kariera zawodowa leży). Pojawiają się realne powody samobójstwa - "zawalam życie, bo żyję tym życiem, którego naprawdę nie ma".
I teraz pytanie - niedługo wyjdzie, że żyję tak ponad 30 lat. Żyję życiem, którego realnie nie
ma. Generalnie mam dość. Nie szanuję psychiatrów, bo zawsze zakładam, że ten drugi człowiek jest głupszy niż ja. Nie radę sobie z rzeczywistością, pieniędzmi,lekarzami itp. Nie wyobrażam sobie wylądować pod mostem, a moja przypadłość w końcu mnie do tego doprowadzi.Ponieważ nigdy nie miałem z nimi żadnej więzi i nie dbali o mnie specjalnie (a ze śmierdzącym, zaniedbanym dzieckiem nikt się nie chce bawić to i nauczyciele ograniczają swój kontakt)
Jeżeli dziecko w zerówce całymi dniami stoi pod ścianą i nikt się do niego nie odzywa, ani ono się do nikogo nie ma ochoty odzywać, to ma świadomość, że coś z nim nie tak. Jeżeli potem grupa je wyśmiewa i przedrzeźnia, i nikt nie staje w jego obronie, to tym bardziej ma świadomość, że coś jest nie tak. Tylko nie powie:"społeczeństwo mnie nie rozumie", tylko "nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie lubi, nikt się ze mną nie chce bawić..." Tu nie ma nic książkowego, niezwykłego. Drażliwość jest czysto fizyczna - wszystko denerwuje. I brak umiejętności społecznych.
ja mam problem z poziomu parteru - nie mam skończonych studiów, nie chce mi się pracować niema siły i ochoty odzywać się do nikogo bo wolę sobie "kręcić godzinami film", więc kto mi opłaci rachunki, żarcie, mieszkanie? Stracę dach nad głową, pracy szybko nie znajdę, bo nie mam kwalifikacji, nikt mi nie pomoże, bo nie mam znajomych, więc wyląduję pod mostem. Jestem obecnie aseksualnym żulem o urodzie mocno dyskusyjnej (brak atutów w międzyludzkim handlu wymiennym), a naprawdę nie chce grzebać po śmietnikach. A właśnie prawdopodobnie wkrótce stracę dach nad głową. A za coś muszę utrzymywać ciało, by mogło zająć się zmyślaniem siebie.
Mam w dupie rzeczywistość, o ile mi nie doskwiera. A bez kasy będę głodny,będę chory, będzie mi zimno, nie będę mieć na Internet i odtwarzacz mp3,nie będe mieć zębów , nie będe mieć nóg,nie będe mieć na filmy na DVD itp. I nie będę mógł w spokoju roić sobie, jaka to jestem boski,silny, przystojny, inteligentny i jak wielu wspaniałych ludzi mnie otacza. Miałem przebłyski dojrzałości, kiedy wydawało mi się, że umieram. Oczywiście, że nikt by nie zauważył, że ten dziwny z pierwszego piętra zrobiła zszedł z tego świata. Bo nie mam żadnych znajomych, przyjaciół, rodziny itp. W pracy znali mnie tylko chyba z imienia, nazwiska i spowolnienia. A ja ich znałem tylko z nawyków, które mnie wkurzają - ta laska ma wkurwiające perfumy, temu kolesiowi śmierdzą trampki, ta bębni palcami o stół a tamta siorbie jak pije kawę. bywali jeszcze ci, którzy pstrykają palcami, gadają do monitora, nucą, mają łupież, wciągają gile do gardła, jak mają katar, chrząkają... boże, grzecznie pracodawca otworzył mi drzwi a ja powiedziałem "miło było" i wszędzie by było to samo!!! Ja naprawdę mam dość. Chcę jakoś funkcjonować. Nie muszę zakładać rodziny i mieć przyjaciół - wystarczy, że zarobię na wynajęcie mieszkania, jedzenie, internet i zabawki, które zastępują mi rzeczywistość.