Skocz do zawartości
Nerwica.com

Sarunciax

Użytkownik
  • Postów

    27
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Sarunciax

  1. Sarunciax

    Hej wszystkim.

    Dziękuję wam serdecznie za te miłe słowa, jakoś dam sobie (może) radę Jeśli się nie będę wstydziła, a będę potrzebowała pomocy to z pewnością napiszę. Jeszcze raz dzięki!
  2. Sarunciax

    Hej wszystkim.

    Mam na imię Sara i w tym roku będę miała 26 lat. Bardzo długo się zabierałam do wyduszenia czegokolwiek z siebie, ponieważ nie jest to łatwy dla mnie temat. Do założenia konta tutaj przekonała mnie samotność i posiadanie fobii społecznej pomimo, której normalnie pracuję tylko, że online. Chciałabym mieć z kim popisać, podzielić się swoimi problemami, a nawet uśmiechnąć chociaż na chwilę. Żyję sobie z babcią, której troszkę pomagam. Moja mama zmarła gdy miałam 13 lat na raka płuc, a tata 2 lata później uciekł do innego miasta ze swoją nową partnerką zostawiając mnie pod opieką babci. Bardzo cierpiałam z powodu odejścia mamy i potrzebowałam wsparcia, którego i tak nie otrzymałam od taty. Z babcią żyje mi się świetnie, lecz z roku na rok jej stan zdrowia już nie jest taki sam jak na początku gdy do niej trafiłam. Zastąpiła mi mamę w 101%, zawsze mogę na nią liczyć, choć gust w kwestii ubioru trochę za murzynami Nadszedł dzień 18-tych urodzin, z części pieniążków które odkładała wiele lat wyprawiła mi taką imprezę, że nie jedne dziecko mogło by pozazdrościć. Bawiła się razem ze mną, uczyła mnie tańczyć. Jest najbardziej przebojową babcią jaką znam! Później była szkoła, wspólnie z babcią wybrałam wymarzony kierunek, którym była kosmetologia. Nawet babcia po 2 latach szkoły pozwoliła mi zrobić jej pierwsze paznokcie, żeby zobaczyć jak bardzo może być dumna z wnusio - córeczki. Rok później - zakończenie roku szkolnego, a na nim dumna babcia wraz ze mną na wręczaniu dyplomu, kątem oka widziałam jak jej nos dumnie pnie się w kierunku sufitu, gdy wyczytano moje imię i nazwisko. Po wyczerpującym odbiorze świadectw wróciłyśmy do domku, gdzie w lodówce w ramach niespodzianki babcia zrobiła moje ulubione ciasto. Był to sernik z brzoskwiniami, jak sobie pomyślę... Boże, mogłabym go jeść kilogramami. Nadszedł weekend. Koleżanka napisała czy nie poszłabym z nią na dyskotekę ten pierwszy raz, może poznamy jakiegoś chłopaka. W duchu marzyłam o tym, żeby mieć oparcie nie tylko na swojej babci. Po odczytaniu wiadomości poszłam do babci i ze skruchą zapytałam czy mogłabym z koleżanką pójść na dyskotekę, obiecuję będę uważała i żadnego alkoholu. Babcia zgodziła się mówiąc, że zasłużyłam i chciałaby abym w końcu przyprowadziła jakiegoś przystojnego kawalera. Ubrałam się jak prawdziwa księżniczka, makijaż nie z tej ziemi, w końcu dziewczyna po fachu Schodząc na dół, babcia aż zaniemówiła... "Jesteś najpiękniejszą wnuczką jaką mogłam sobie wymarzyć..." Przyjechał po mnie ojciec koleżanki, który obiecał że nas zawiezie na miejsce bezpiecznie i jeśli będziemy chciały wrócić mamy dzwonić choćby była 5 rano. Po dotarciu na miejsce byłyśmy zachwycone, muzyka, światła, lasery, pięknie odbijający kolorowe światełka parkiet na którym mogłyśmy wywijać do samiuśkiego ranka. Impreza trwała, bawiłyśmy się na całego, poznałam chłopaka. Miał na imię Szymon. Piękny śnieżnobiały uśmiech i niebieskie oczy. Przyglądając mu się po 10 minutach rzucił "może się czegoś napijesz?". Odparłam, że nie piję alkoholu, po czym podstawił mi colę w szklance mówiąc "nie szkodzi, napij się coli, ma cukier to odzyskasz siłę do dalszej zabawy". Tak też było, bawiłam się jeszcze 15 minut później zaczęłam się dziwnie czuć. Koleżanka mówi, żebym usiadła sobie odpoczęła ona jeszcze raz sobie zatańczy i dzwoni po tatę. Gdy popatrzyłam na zegarek była 4:49. Podszedł do mnie Szymon i zapytał czy dobrze się czuję, na to odpowiedziałam, że kręci mi się w głowie... i zasnęłam. Nie wiem ile minęło czasu, przebudziłam się. Bolała mnie strasznie głowa, z resztą wszystko mnie bolało, było mi bardzo zimno, cała się trzęsłam. Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy, że zawiodłam swoją babcię i się upiłam, ale tak nie było. Gdy podniosłam głowę zobaczyłam, że jestem w jakimś obiekcie bez okien, leżałam na betonie. Od pasa w dół miałam wszystkie ubrania zerwane, wszystko we mnie pulsowało, a pode mną była plama krwi... Na brzuchu i udach miałam dziwne pręgi jakby mnie ktoś bił kijem albo prętem. Zaczęłam płakać i krzyczeć. Wołałam o pomoc z całych swoich ostatnich sił aż zemdlałam. Nie wiem jak długo to trwało lecz obudziło mnie bardzo jasne światło. Leżałam na łóżku, a wokół mnie było dużo lekarzy... Nie rozpisując się dalej jak sami pewnie domyślicie się po tej krótkiej historii zostałam brutalnie zgwałcona. Przez 7 dni leżałam w bezruchu, z nikim nie chciałam rozmawiać, bałam się każdego mężczyzny, który do mnie podchodził, zostało mi to do teraz. Przez długi czas byłam pod opieką psychologów, psychiatrów, gdzie dopiero po 3 latach zaczęłam normalnie funkcjonować. Skutki uboczne tegoż zdarzenia zostały do dziś na pamiątkę i zostaną do końca życia. Całkowicie nie trzymam moczu ani w dzień ani w nocy, każde wyjście do ludzi chociaż nawet po bułki skutkuje lękiem, czasem paranoją, automatycznym opróżnieniem pęcherza i jak to nazwałam "galaretką" gdzie się cała trzęsę jakbym miała 40 stopni gorączki. Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam. Pozdrowionka.
×