Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rafał9

Użytkownik
  • Postów

    86
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Rafał9

  1. A macie tak, że jak nie macie objawów to się wam wkręca, że jestem zdrowy, jestem zdrowy bo mi się dzisiaj tak robiło przez cały dzień. Teraz wieczorem wkręciła mi się myśl, że jak będe u psychologa czy psychiatry a ten mi powie, ze mam schizofrenie, a ja mu odpowiem, że jestem zdrowy bo się tak czuje (w tym momencie - znaczy nic mi się teraz nie dzieje), a to by oznaczało, że mam schizofrenie. I teraz mi się wkręcił dołek.
  2. Nie to bardzo dobrze że się obudze - chodzi tylko o to, że formuła ta budziła u mnie niesmak - miałem lęki, że mnie Bóg pokara za pewność siebie. ---- EDIT ---- Kolejna sprawa to ta, że raczej nikt tak nie mówi - każdy sobie mówi, że jutro zrobie to i to, jak jutro wstane to...
  3. A ja tam sobie dzisiaj miałem jeden z fajniejszych dni i teraz wieczorem przed snem no kurna musiała wrócić do mnie ta natrętna myśl, której już kilka dni nie miałem, a mianowicie "Jestem pewien że jutro się obudze" no dobija mnie to, zwłaszcza że jeszcze kilka dni temu miałem lęki,że się nie obudze i ta myśl wtedy to jeszcze potęgowała.
  4. Teraz jak sobie poczytałem o schizofreni to zajażyłem o co jej chyba chodziło (pani psycholog) z tymi pytaniami - czy moje myśli są z wewnątrz czy zewnątrz. Chyba dobrze to odczytuje, że próbowała to zróżnicować. Tak to tylko napisałem bo mi się wkręca teraz z tym wątkiem. Szkoda tylko, że mi nie wyjaśniła o co jej chodzi bo się może okazać, że mnie zamkną
  5. Mam też pytanie, a wieczorem wam to odpuszcza (znaczy lęki) bo u mnie mimo tego natłoku myśli jest jakoś normalnie (czasami) - powiedziałbym nawet, że jak jestem senny to jest najlepiej. Właściwie to (jak jeszcze nie brałem Rudotelu) rano budziły mnie nerwy, potem totalny dół, południe zajmowąło mnie zajęciami (no ale były myśli i ewentualnie mniejsze lub większe objawy wegetatywne) potem kolejny malutki dołek. Popołudnie to już raczej myśli czasem natrętne, a wieczór to była masakra ze dwa ostre ataki paniki i mocnego lęku, że nie wspomne o sercu i, dusznościach itp. itd. no a potem natrętne myśli (lub natłok różnych bezsensownych myśli. A pora nocna to już takie zobojętnienie mimo tych myśli. A sen to dla mnie upojenie (no chyba, że jest pełnia albo coś - od wystąpienia tej ostrej nerwicy chyba tylko ze trzy razy nie spałem i nie myślałem o niczym - pomijam tu pierwszy tydzień gdy nie wiedziałem co mi jest). Teraz na rudotelu - to tak poranki są boskie (jak nowo narodzony - no ale jak już jestem po za łóżkiem to czuje zmęczenie) potem totalny dół i załamka (i jakieś odrealnienie -nie chwyta się mnie myśl i tyczy się ta załamka tylko tego jak jestem w domu - przypominam, że mieszkam sam), a tak to reszta dnia jakieś rozbełkotane myśli lub myśli natrętne (lęki mają raczej charakter obaw lub są tak mało wyczuwalne 'no może czasem silniej, alenie mam napadu paniki i ataku' - czuje tylko małe objawy wegetatywne - wczoraj nawet po raz pierwszy biegłem co nie miało miejsca od 2 miesięcy. A wieczór to ponownie ja i moje myśli i zobojętnienie na wszystko. ---- EDIT ---- Zapomniałem dodać, że ze trzy tygodnie temu miałem też tak, że miałem myśli ale nie miałem napadu paniki i dostawałem paniki (innego rodzaju niż ta na którą oczekiwałem) dlaczego nic mi się nie dzieje - mieliście też tak.
  6. No to film na podstawie tego o czym ja oglądałem film dokumentaly (tam puszczali taśmy nagrań z egzorcyzmów) - straszne, straszne - no ciary mnie po plecach przechodziły, że nie wspomne o tym co mi się za jazdy wkręcały od następnego dnia. Powiem tylko, że przejechałem po necie wszystki wątki o opętaniach, demonach, okultyźmie, szatanie i siadło mi na psychike - też sobie powiedziałem "już nigdy filmów, programów i artykułów o tej tematyce".
  7. Mi teraz też się wkręca lęk przed tą chorobą (lekki bo lekki no ale jednak - no, chyba że tłumi mi atak paniki Rudotel) bo dwa dni temu przeczytałem o tym artykuł na wiki. Już szukam otaczających dzwięków (mój słuch się wyostrzył na wszystko co mnie otacza - zatykam sobie uszy czy czegoś tam nie słychać), dzisiaj jak byłem na grobie babci to gapiłem się w każde miejsce cmentarza i posągi czy się nie ruszają. No jednak najbardziej dobijają mnie moje pojedyńcze beznadziejne myśli typu: że chce się zmierzyć z tą chorobą, potem, że wolałbym śmierć niż to, że schizo jest lepsza niż nerwica, że chce dostać misje, że wolałbym wszystko inne niż to - raz pomyślałem nawet o raku, czekać tylko jak wyskoczy mi jakiś koleś (no rozwalają mnie te myśli zwłąszcza, że zawsze uważałem choroby psychiczne za najgorsze z chorób, a te myśli występują zawsze najbardziej właśnie jak jestem znieczulony lekiem i nie czuje sformalizowanego lęku). I musze je kontrować słowami, myślami i modlitwami - by to skubaństwo nigdy mnie nie dopadło. Apropos mam nadzieje, że to bardzo małe prawdopodobieństwo, że ludzie z nerwicą zapadają na schizofrenie. ---- EDIT ---- Mam też takie własne przemyślenia - no dobra teraz wiem, że chory na tą chorobe nie zdaje sobie z niej sprawy, a nerwicowiec wie, ze ma takie myśli. No jednak jak dopadnie kogoś takiego schizofrenia kto ma świadomośc tego, że chory nie wie o swoich objawach to co?
  8. No tak jednak nerwica w moim przypadku ma wcześniejsze źródła (już o tym pisałem), za dużo myśli i czynników.
  9. Misiek już uczęszczam do poradni zdrowia psychicznego (teraz mam jakby wstępną ocenę mego stanu), acz są to dopiero początki więc chyba długa droga mnie czeka. Mam jeszcze jedno pytanie - bo zawsze byłem marzycielem (a może to też z nerwicy), czy wy też często uciekaliście w świat marzeń.
  10. Może tak na początek nazywam się Rafał i mam 25 lat. Wstępnie opowiem (z czasem opisze to dokładnie) co mi dolegało i dolega. Z tego co teraz wiem od lekarza podłoże mojej nerwicy może mieć już początek w dzieciństwie (w doświadczeniach z ojcem i różnymi problemami - natury zdrowotnej, przeżyć, problemów w szkole, relacjami z ludzmi - zwłaszcza dziewczynami i gniewem, buntem itp., itd). No jednak tak właściwie problemy te zaczeły mi przeszkadzać od dnia śmierci mojej babci (czyli 15 lipca), a właściwie po tym jak zostałem sam w domu (moja mama pracuje we Włoszech i mieszkałem tylko z babcią - teraz jestem sam). A więc zaczeło się dwa dni po tym jak zostałem sam, nie mogłem jakoś spać. Następnego dnia jak się położyłem na łóżku zaczeło mną trząść i z każdym dniem to narastało (doszło do takiego stopnia, że poczułem się dokładnie tak samo jak przed jakimś egzaminem na uczelni). Jakoś tak przeanalizowałem siebie (to też jak się okazało wyszło z nerwicy bo nigdy nie przywiązywałem uwagi do jakiegoś zgłębiania i autoanalizowania swojej osoby), że mam nerwice. Kupiłem sobie melise i magnez, a następnego dani udałem się do lekarza podstawowej opieki (przepisała mi hydroxyzinum najmniejszą dawke). Początkowo to pomagało ale weszły mi lęki o zdrowie mojej mamy i to paniczne, dodatkowo weszły mi bóle w skroni i nadgarstku (początkowo pomyślałem, że to wina leku i go odstawiłem), tak po tym zaczeły się ze mną dziać różne rzeczy - bóle w sercu, kołatanie, kask na głowie, nogi z waty i do tego te lęki o mame. Niestety wraz z tym pojawiały się natrętne myśli "musisz umrzeć, odejść, będe miał 8000 tysięcy po mamie", które powodowąły moje cierpienie. Zacząłem się modlić do Boga (nawet przesadnie) i trochę zluzowało, z wyjątkiem tego, że teraz mi się wkręciły do tamtych lęków i myśli takie sytułacje, że Bóg nie istnieje, Boga nie ma - co też powodowało mój opór. Ze strony organizmu zaczeło się dziać coś takiego, że jak szłem do kościoła i w nim byłem to omal co nie umierałem (no jednak uparłem się, że i tak tam będe chodził i teraz to mnie omineło).No jednak pojawiły się lęki przed karą boską np: w internecie zobaczyłem jakąś dziewczyne lub pojawiła mi się myśl nachalna, że Bóg nie istnieje to bałem się jego kary (dodatkowo miałem nachalne myśli Boże ukaraj mnie - co mnie dobijało). Zacząłem się więc modlić i o swoje życie. Stało się tak, że jakoś na kilka dni lęki prawie nie występowały, ja modliłem się o mame siebie o przebaczenie za moje grzechy i o to by się obudzić następnego ranka. I wtedy dopadły mnie lęki, że się nie obudze następnego dnia, że umre (na ten czas myśli i lęki dotyczące mojej mamy ustały), dodatkowo dopadły mnie myśli natrętne w stylu: "Jestem pewien, że następnego ranka się obudze", co jak wiadomo nie uśmiechało mi się, zwłaszcza że miałem lęki iż Bóg mnie ukara za pewność siebie (słowo jutro napawało mnie obawą) Ciągle sobie mówiłem i mówie " Boże prosze bym się obudził. Dostałem nowy lek Rudotel (musze powiedzieć, że praktycznie nie mam lęku ze strony wegetatywnej - czyli nie mam ataku, a lęk był tylko w sferze psychicznej czyli raczej obawie. Szłem zawsze spać po północy. Była już jedna rozpoznawcza wizyta u psychologa i u psychiatry (ma mi zapisać antydepresanty, bo stwierdził nerwice o złożonym podłożu) i ja sam się nastawiłem pozytywnie mówiąc sobie, że na śmierć i tak nic nie poradze więc po co się bać. I ten lęk jakoś odszedł do całej gamy tych, które już miałem (bo odnośnie myśli natrętnych czasami wyszystkie wracają z tych wszystkich wątków). No niestety wczoraj coś mnie wziełona czytanie po necie i wlazłem na wątek o schizofreni (pojawiła się natrętna myśl "on ma schiza" bo wyczytałem tam, że ludzie z tą chorobą słyszą jak się o nich mówi w trzeciej osobie). Dobra ale ranojuż tego nie miałem no jednak naszły mniemyśli czy ja mam tą chorobę, że nie chce jej mieć (czytając na necie szukałem dzisiaj czegoś związanego ze mna i tymi objawami). Teraz wieczorem stałem się wyczulony na każdy dzwięk (w moje ucho wpada wszystko - coś czym wcześniej nie zawracałem sobie głowy np: to, że sąsiadka dwa piętrea wyżej zamyka drzwi) - wiem, że nie miałem wcześniej omamów, halucynacji itp, no ale jednak obawiam się, że teraz mi się zacznie faza z schizofrenią. Teraz chciałem jeszcze wrócić do objawów z przed śmierci babci, a więc w marcu leciał program o egzorcyzmach Anneliese Michel (jest to teraz na Youtubie ale nerwicowcą nie polecam), po którym to programie bałem się, że zostane opętany - dodatkowo miałem nachalne myśli, że chaciałbym się zmierzyć z opętaniem. Potem w kwietniu przechodziłem angine z ropniem i mi się wkręcio, że to rak. Jak się teraz okazało śmierć babci wyzwoliła w pełni wykształconą nerwice. I co tam o tym myślicie?
  11. Rafał9

    Witam wszystkich

    Jestem tu nowy i mam nadzieje, że rozmowa z wami doda mi trochę otuchy.
×