Witam.
Jestem (są momenty lepsze i gorsze oczywiście) w związku od prawie 3 lat.
Niestety od roku borykam się z zaburzeniami lękowymi, które w pewnym momencie kompletnie odjęły mi chęć do życia.
Po pewnym czasie między mną a partnerką zaczęło być nerwowo, coraz gorzej aż w końcu mleko się rozlało. Dowiedziałem się, że partnerka nie ma już siły akceptować moich stanów i tego, że nic z tym nie robię. Fakt, nie wiele robiłem, ale nie potrafiłem znaleźć odpowiedniego specjalisty.
Jednakże Postanowiłem wziąć się za siebie i wróciliśmy na dobre tory. Niestety mam tez swój ukryty problem a otóż najprawdopodobniej jestem uzależniony od autoerotyzmu. Ogólnie moje potrzeby seksualne są bardzo duże, ale zauważam, że pomimo uczucia jakim dażę partnerkę to te zainteresowania nie są skierowane w 100% na nią.
Dodatkowo, zdarzył się przykry incydent. Miałem chęć, której nie potrafiłem opanować i próbę podglądania siostry partnerki podczas kąpieli. Nie wiem czy to moje zaburzenia, czy chora wścibskość, ale finalnie powstrzymałem się i na próbie jedynie się skończyło.
Kocham swoją drugą połówkę i mam ogromne wyrzuty sumienia związane z ostatnim incydentem oraz z moimi problemami natury seksualnej. Od tygodnia zadaje sobie pytanie czy mówić jej o tym co zaszło? Czy zachować to dla siebie i już nigdy więcej do tego nie wracać? Obawiam się, ze jakbym szczerze się przyznał to może i by zeszła ze mnie chęć wyrzucenia tego z siebie i odeszły by wyrzuty sumienia, ale jednoczenie boje się, ze by mnie partnerka wtedy zostawiła. Niestety juz dwa razy jej wścibskością swoją zalazłem za skore i sprawiłem wielką przykrość, ale wybaczyła mi. Jednak wtedy było lepiej tak po prostu między nami. Obawiam się, ze gdybym teraz wyznał to wszystko co się ostatnio zdarzyło to byłby początek końca. Co robić? Już powoli tracę zmysły bo wmówiłem sobie też, że ją zdradziłem poprzez upadki w masturbacje i tą próbę podglądactwa…
Piszę to tutaj, ponieważ nie mam komu na ten monet tego opisać ani komu „wylać z siebie” problemów