W zeszłym tygodniu postanowiłam uciec od partnera, który znęcał się psychicznie nade mną. Dowiedziałam się, że mogę dostać się do pewnego ośrodka, bo nie miałam gdzie się podziać i w ten sam dzień, podczas gdy był w pracy, spakowałam się, zamówiłam taksówkę na dworzec, kupiłam bilet i wróciłam do rodzinnego miasta z racji tego, że tu mam meldunek i tylko tu zostałabym przyjęta do tego typu ośrodka. Byłam tak zdesperowana, że pół mieszkania przewiozłam w reklamówkach pociągiem, bo nie mam walizki i pierwszą noc musiałam spędzić w rodzinnym, patologicznym domu, ponieważ na miejsce dotarłam w środku nocy, a przed wejściem do ośrodka musiałam zorganizować sobie żywność na czas kwarantanny, którą właśnie odbywam i dopiero po niej trafię do docelowego ośrodka. Uważam, że postąpiłam słusznie, ale nie potrafię być z siebie dumna, rzeczywistość mnie załamuje. Może jeszcze przyjdzie taki moment.