Skocz do zawartości
Nerwica.com

DoroSzydełko

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

Osiągnięcia DoroSzydełko

  1. Hej @monalisaa ja też kiedyś uciekłam do mamy, z Londynu do Warszawy a po 3 latach z Warszawy do mamy. Wydawało mi się, że świat mi się zawalił, byłam załamana, było mi wstyd i ogólnie nie wiedziałam co dalej... Ale po latach okazało się, że to była bardzo dobra decyzja. Ja zrozumiałam, że nie nadaję się do dużych miast. Pomyśl może co Ty w sobie odkryjesz a co będzie potem ogromnym pozytywem. Gdyby nie radykalna decyzja wtedy pewnie siedziałabym i męczyła się w Warszawie z jeszcze większą depresją i nerwicą... Czasami dobrze uciec do mamy, nabrać sił i zobaczyć co dalej.
  2. @szary kot Ja tam miałam na początku przy połowie dawki - 50mg. Pamiętam, że nogi same mi chciały gdzieś uciec, nie mogłam usiedzieć w miejscu, energia mnie rozpierała i radość, że stres i lęki mijają, częściej się uśmiechałam i żartowałam! No normalnie pięknie było bo ja lubię być aktywna ale potem miałam tak jak piszę totalny zjazd. A co najśmieszniejsze @Aurora002 stan jaki mnie zmusił do wizyty u psychiatry był bardzo podobny jak ten przez, który z nich zrezygnowałam tylko z innych powodów, to było wyczerpanie spowodowane ciągłym, utrzymującym się stresem, lękiem aż po bóle mięśni przez spięcie ciała. I też się czułam totalnie wyżęta, śpiąca, bezsilna i otępiała... Jedyne z czego się cieszę to świadomość jaką dały mi leki, że to wszystko to tylko moja głowa. Wszystkie rzeczy jakie przeżywałam były skutkiem nerwicy a nie toczącej mnie śmiertelnej choroby, nie raka jak się często nakręciłam i szukałam w sobie symptomów lub innych schorzeń jak udar, SM, choroba wieńcowa itp....dużo tego było...nawet toczeń i ciągłe sprawdzanie czy aby przypadkiem się nie mylę. Teraz to wiem i sama świadomość tego jest już swoistą terapią. Nie wiem jak to inaczej opisać. Zapewne wszyscy tu wiecie jak to jest zdawać sobie sprawę z irracjonalności swoich wkręt..... ale, no właśnie...twoja głowa znajdzie to ALE, będzie ciągle mówić "a może jednak" I tak ciągle samo-napędzający się "świr".
  3. Dołączam się do tych co nie biorą U mnie na początku było super, zaczęłam od Asertinu i puff, lęki wyparowały ale za to pojawiły się dołki i co miesiąc coraz głębsze plus apatia, brak chęci i co gorsza totalna olewka na wszystko, praca, dom, wszystko. Odstawiłam powoli po konsultacji aby zacząć inny lek ale jestem 3 tydzień bez pigułek i wracam do siebie. Na razie bez epizodów i ataków paniki. Co prawda jestem bardziej nerwowa ale mam wrażenie jakbym się obudziła z zamglonego snu. Zobaczymy jak będzie dalej. Postaram się znaleźć psychologa, terapię ale jak na razie "nie mam czasu" i odwlekam temat. Trzymajta kciuki, aby ten dobry stan trwał jak najdłużej.
  4. DoroSzydełko

    Hej,

    @nikt istotny One są takie cudnie. Ostatnio nie mogłam oderwać wzroku jak u mojej siostry w ogródku jeden taki dorodny wycinał kwiatki cząbru Z resztą sama nazwa zwierza - ślimak, ślimaki, jest rewelacyjna. No jak to brzmi !
  5. DoroSzydełko

    Hej,

    @szary kot Będę zobowiązana
  6. DoroSzydełko

    Hej,

    @nikt istotny Ślimaki to moja miłość spacerowa. Spotkać takiego wielkiego winniczka... @szary kot Dziś też jest dobry dzień na spacerki. Może i ja się wybiorę bo wczoraj tylko raz zrobiło mi się słabo w lesie (jak na mnie to sukces, do tego odstawiłam leki na rzecz innych ale to inna bajka...). Trzymam kciuki aby dziś siły dopisały... I jak znajdziesz ślimaka to chcę fotkę @ehempatia dziękuję za "wspólną" wyprawę Dąb jeszcze zielony... Ja czekam z utęsknieniem na czerwono-żółte klony.
  7. DoroSzydełko

    Hej,

    Mój plan spotkania na spacerze choć jednego ślimaka spełzł na niczym Napaliłam się, że napstrykam fotek ślimakom spotkałam jedynie żabę, która na domiar złego wyprysła niespodziewanie spod mych nóg.... Zawał
  8. DoroSzydełko

    Hej,

    I jak, ktoś był na spacerku?
  9. DoroSzydełko

    Hej,

    @szary kot @Aspi @ehempatia @Polaa21 i ludzie, którzy czytają ten wątek i tak jak ja uważają, że cudownie za pomysłem chyba Aspiego byłoby się spotkać albo utworzyć grupę wsparcia. Mam pomysł Może głupi ale... Jak u Was pogoda? Idziemy wszyscy na spacer? Dzisiaj, tak na spontanie? Dacie radę? Jako, że nie możemy się spotkać, przynajmniej na chwilę obecną zrobilibyśmy coś wszyscy z dala od siebie ale z myślą, że idziemy razem? Czy to do lasu, czy po osiedlu, czy tylko dookoła domu a jeśli się uda to ciut dalej. Ze świadomością, że dziś jako grupa wsparcia to robimy i dzielimy się tą chwilą potem na forum? Ludziska, idziemy?
  10. Na popołudnie, spacer po pracy bo dziś tak pięknie na dworze i mam siłę aby w końcu wyjść z domu.
  11. Aspi, podobny wiek, podobny stan i ostatnio również przemyślenia na temat sensu w bezsensie naszego krótkiego życia, chwili w obliczu czasu spędzonego tutaj, niewiadomej ile nam zostało i czy wykorzystamy ten czas nam dany dobrze czy źle. Kiedyś w moim przypadku ciągłe parcie aby coś po sobie zostawić, jestem osobą plastyczną więc ten artystyczny głód by mnie zapamiętano, by być dojrzaną, by zrobić coś, co ktoś kiedyś obejrzy i powie "zajebiste". By być dostrzeżoną... Lęk przed odbiorem przez innych, udawanie kogoś kim nie jestem albo gorzej kiedy byłam sobą a ludzie mnie nie akceptowali albo mówili nie miłe rzeczy na mój temat co poskutkowało brakiem pewności siebie czy w sumie idąc dalej brakiem pewności kim tak na prawdę jestem kiedy próbowałam się "dostosować". Tkwię w tym od dawna bo na siłę próbowałam się zmienić aby być kimś łagodniejszym w obyciu, tym kim chcieli abym była... a ostatnio słyszę, że się zmieniłam, że już nie jestem sobą i nie wiedzą tak na prawdę jak mają ze mną postępować bo to nie ja, którą znali (WTF?)... Jestem w punkcie wyjścia, chcąc czegoś zgubiłam siebie i to czego chciałam i nie wiem czy jest lepiej czy jeszcze gorzej... Mam dni, że czuję się winna. Winna wielu rzeczy, winna samozapętlenia się w to wszystko. I tak ja piszesz dostrzegam to, że ktoś wybrał mnie na swoją ofiarę do ulepienia pod siebie ale to ja cierpię z tego powodu i to ja zostałam z tym całym burdelem w głowie i to ja sama muszę teraz znaleźć siłę aby to posprzątać i znaleźć odpowiednie półki w swojej głowie lub siłę aby coś z niej wywalić... a wiesz sam jak trudno znaleźć siłę lub sposób na wywalenie czegoś co uczepiło się choć nie jest nam potrzebne i siedzi i jątrzy .... Mój obecny sens życia? Dochodzę do stanu, w którym pogodzenie się, że go nie ma jest na prawdę zbawienne. Niektórzy widzą go w potomstwie, niektórzy w samospełnieniu zawodowym lub intelektualnym...itd, itd A ja? Ja widzę siebie na werandzie, w jesienny pogodny dzień, będę sobie dziergać na szydełku, popijać herbatę i słuchać szumu turlanych przez wiatr liści po drewnianej podłodze. Chcę po prostu czuć spokój... Nie będę podróżować bo to zamiast dodawać mi doświadczeń i nieocenionych przeżyć mnie stresuje, nie będę wymagać od siebie bycia obieżyświatem bo ktoś powiedział, że jestem zaściankową młodą-starą babą i nie rozumiem tych doznań włażenia na szczyt lub poznawania kultury przez zwiedzanie obcych krajów. Zamiast tego wolę sobie o nich poczytać. Nie będę wymagać od siebie stworzenia arcydzieła czy wygrania konkursu na najlepszą ilustrację, tylko będę sobie rysować to co chcę nie po to aby być na szczycie bo tak jak już wcześniej napisałam szczytów nie lubię Zamknęłam się na innych ale w sumie co z tego? Nie mogę? Może ten czas tak ma wyglądać! Może tego mi trzeba, jak widać czas w którym byłam otwarta na ludzi przyniósł mi cierpienie i stan, w którym jestem dzisiaj. Oswajam się powoli z wizją bycia kimś przeciętnym, może bez ambicji ale może przez to bardziej szczęśliwym (jeśli w moim przypadku można mówić o szczęściu) w swoim małym domku z kotem na kolanach, herbatą na stoliku i cykaniem zegara w tle by raz na jakiś czas szaleć na parkiecie, bo tego sobie nie odpuszczę, do utraty tchu. Przepraszam za chaos w mojej wypowiedzi...chyba ostatnio jest częścią mnie i muszę to zaakceptować. Poszukująca siebie i pełna sprzeczności ale jednak cały czas ja - Doro.
  12. DoroSzydełko

    Hej,

    Hej Ludzie! Też nowa tutaj, choć z nerwicą i fobiami już od paru ładnych lat, a ostatnie miesiące to już szczyt... Na początku - Szary Kocie... jak ja Cię dobrze rozumiem....to samo, lęk przed życiem, przed tym co się stanie, przed tym jak mnie odbiorą inni, ciągłe doszukiwanie się jakichś oznak nieakceptacji, co o mnie pomyślą? Czy mnie lubią? Stany lękowe i ataki paniki tak po prostu, z dupy, nawet kilka razy dziennie. Siedzę sobie i BACH! Serce wali, skronie mało co nie wybuchnął, nie mogę złapać tchu, słabo a jednocześnie muszę wstać, chodzić, machać dłońmi by poczuć, że jestem tu i teraz... Obecnie także totalny brak chęci do pracy...a prace mam bardzo przyjemną bo nie wychodzę z domu, siedzę sobie i rysuję ilustracje. Od paru miesięcy "nie chce mi się" i tak samo jak u Ciebie, wyrzuty sumienia, że nie pracuję jak kiedyś, że zaraz ktoś powie "ty leniu", "ogarnij się" albo "czego ty chcesz?"." Skąd ta nerwica czy stany depresyjne, przecież masz wszystko, nie masz problemów!" Tak... I też tak sobie siedzę dzisiaj i jak Ty słucham tykania zegara bo na nic innego mnie dziś nie stać...i tak sobie myślę, że może to właśnie jest to, może trzeba dać sobie czas, może tego mi potrzeba, poczekać na lepszy dzień, nie martwić się jeszcze bardziej jak w błędnym kole - "nic nie robię, nic mi się nie chcę przez to jak się czuję więc czuję się jeszcze gorzej bo nic nie robię i nic mi się nie chce..." Kocie zrób sobie ciepłej herbaty , zapatul się w kołderkę, daj sobie ten jeden dzień ze mną na dojście do siebie bez stresu, spróbuj nie myśleć o pracy, o rodzinie. Pomyśl o mnie, na drugim końcu Polski też siedzę z herbatą, też nie pracuję...wywalmy obie z siebie choć na jeden dzień wyrzuty sumienia(na tyle na ile nam się uda) i pomyślmy o sobie, o swojej potrzebującej czułości głowie i po prostu wypijmy tę herbatę w spokoju. A jutro się zobaczy :* Ściskam Cię mocno i tak jak już wiele osób przede mną w tym wątku napiszę - nie jesteś sama :)
×