Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dakota8

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia Dakota8

  1. Ja np. bardzo cieszyłam się z zaręczyn. Od razu zaczęłam przygotowania do ślubu. Ale teściowej nie podobało się to, że postanowiliśmy zaprosić tylko najbliższą rodzinę. Najlepsze jest to, że u mnie najbliższa rodzina to 30 osób a u narzeczonego 80. Ona stwierdziła, ze trzeba zaprosic tez sasiadów (ok 30 osob). Z okolo 110 osob zrobilo się 140. Powiedzialam, ze my nie mamy pieniędzy na takie wesele a ona "ja zapłacę za sasiadow, a do prezentow od nich ani nic sie nie mieszam". Niby super uklad, ale ona nie ma pieniędzy. Nie wie o jaką kwotę chodzi. Narzeczony synuś mamusi powiedział okej, bo nie chce sie z mamusią kłócić, a ja wyszłam na tą najgorszą. Juz 2 lata od zareczyn a ja nie zrobiłam nic. Nie chce mi się. Powiedziałam, ze jak chca to niech sami organizują i od tego czasu temat ślubu to tabu. Chyba nie będzie go wcale, jak mowi rodzina narzeczonego PRZEZE MNIE. On niby jak jest sam ze mną to obwinia tez mamę, ale jak ona jest obok to zaraz mowi, ze ja jestem taka niezgodna. Dlatego zazdroszczę Ci postawy męża. Tak trzymać! Wspaniałego masz faceta i niczym się nie przejmuj, bo to nie z Jego rodziną spędzisz resztę życia, tylko z nim a on z Tobą.
  2. Dakota8

    Dziwne objawy

    W moim przypadku to głównym czynnikiem bylo chyba to, ze gdy zmarł dziadek bylam w szkole, a po powrocie do domu zastalam go leżącego w bezzruchu na lozku. Myslalam, ze spi, zaczelam go budzić, ale nie ruszał się. Byl zimny. W domu nikogo nie było. Tak zapamiętałam dziadka, niestety.. Dlatego balam sie wchodzić do Jego pokoju, balam się ciemności i wszystkiego co bylo związane ze śmiercią. Nie wiem pod jaką nerwicę podpiąć mój czy Twoj przypadek.. U mnie chyba samo ustąpiło, na skutek zmiany otoczenia i tego, ze w tym pokoju dziadka jest teraz wesolo, inaczej. Myślę o dziadku wspominając nasze wspolne chwile razem, a tego co stało się tamtego dnia nie wyrzucam z pamięci, tez o tym mówię bo juz się nie boję. Kiedys nie bylo mowy o tym mowic, na samą myśl cala sie pociłam i trzeslam. Moze i Tobie pomoże glosne mowienie o problemie? Gdy wyrzucisz z siebie ten strach, ktory Ci towarzyszy to moze juz nie wróci? Mąż to osoba Ci chyba najblizsza, której ufasz, która Cię obroni. Powiedz mu o tym, bedziesz czula się bezpieczniej.
  3. Dakota8

    Dziwne objawy

    Ja też miałam podobnie gdy zmarł mój dziadek. Potem śniły mi się straszne rzeczy. Budziłam się cała mokra, spocona. Bałam się panicznie zostawać w domu sama w nocy. Bałam się nawet w dzień wchodzić do pokoju, który nalezał do dziadka. Teraz nie mieszkam w domu rodzinnym, a gdy tam przebywam to jest zupełnie inaczej. Dzieci brata biegają po domu, a w pokoju dziadka jest pełno zabawek i ubranek dziewczynek. Staram się unikac oglądania horrorów i myślenia o rzeczach, ktore mnie przerazają.
  4. Postaw sobie sprawę jasno KOCHASZ JĄ albo NIE. Jeśli ją kochasz rzeczywiście to przestań rozsiewać wątpliwości i wymyślać niestworzone rzeczy, weź się chłopie w garść bo ją stracisz. Dziewczyna musi przechodzić przez niezłe piekło emocjonalne przez Ciebie.. Gdyby jej na Tobie nie zależało to nie dałaby Ci tak łatwo kolejnej szansy. Pamiętaj, że inicjowanie przez Ciebie spotkań to żadna łaska z Twojej strony, bo kobieta lubi być zdobywana. G*wno prawda o jakimś tam równouprawnieniu. My kobiety tak już mamy, że kochamy kiedy facet się stara.
  5. No, zrobiłam jak mówiłaś a starsza Pani się obraziła. Nie oddzywa się w ogóle, a jak wchodzi do auta to się zachowuje jakby nam łaskę robiła, że z nami dojeżdża.
  6. Dakota8

    dubel

    Jeśli masz problem w nawiązywaniu takich relacji i Cię to męczy to może spróbuj napierw przez internet? Spróbuj napisać do jakiejś dziewczyny i pozwolić jej zdobyć swoje zaufanie najpierw pisząc. Próbowałeś wyjść do ludzi - nie wyszło, mówi się trudno. Spróbuj inaczej!
  7. Jeśli masz problem w nawiązywaniu takich relacji i Cię to męczy to może spróbuj napierw przez internet? Spróbuj napisać do jakiejś dziewczyny i pozwolić jej zdobyć swoje zaufanie najpierw pisząc. Próbowałeś wyjść do ludzi - nie wyszło, mówi się trudno. Spróbuj inaczej!
  8. Cześć, jestem Daria. Od dwóch lat mieszkam z chłopakiem za granicą. W pracy poznaliśmy starszą kobietę, też Polkę, lekko po 60 - stce. Bardzo się polubiliśmy, dużo rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Tak było dopóki nie poprosila nas, by moc dojeżdżać z nami do pracy. Nie lubimy tego (jesteśmy samolubami - przyznam od razu), bo to dla nas obowiązek codziennie kogoś zabierać, być odpowiedzialnym za kogoś. Dlatego zawsze odmawiamy w takich przypadkach. Tutaj zrobiliśmy jednak wyjątek, bo i ta Pani nam naprawdę dużo pomogła. Czasem coś pomogla wytlumaczyc, rozliczyć pity, byla tez ze mną u lekarza. Gdy jechaliśmy do Polski to zawsze staraliśmy się jej to jakoś wynagrodzić przywoząc jakieś smakolyki, ktorych tutaj nie mogła kupić. To była fajna relacja, super znajomość i tak chciałabym to zapamiętać. Potem zaczęło się psuć, bo ta Pani zaczęła traktowac mnie jak swoje dziecko. Na początku mi to nie przeszkadzało, bo nie było w tym nic niezdrowego. Przynosiła mi do pracy jakies owoce, bo uwazala, ze jestem taka chuda i mizerna i na pewno niezdrowo sie odzywiam. Potem podarowała mi swoj stary rowerek do cwiczen, bo ona kupiła sobie nowy. Ja nie jestem taka, ze lubie cos dostawac za darmo, dlatego zawsze chciałam zaplacic, pytalam po 10 razy, ale ona nie chciała. Dlatego zawsze z Polski jej cos przywoziliśmy, plus te dojazdy z nami, za które nie chcielismy brac pieniedzy. Ona jednak tak nie chciała, dlatego ustalilismy, ze co miesiac postawi nam pizzę - 10 euro i kwita. No i teraz zacznę opisywać tą dziwną sytuację. Ta Pani zaczela mnie pouczać. Na poczatku sporadycznie, ale potem to juz codziennie. Mowila co mam jesc, jak sie ubierac, jak spedzac weekend. Wszystko co robilam bylo zle. Nosilam złe skarpetki (lubię stopki i zawsze noszę stopki), bo to przeciez nie są skarpetki. Codziennie przy innych ludziach krytykowala te skarpety a raczej w jej mniamaniu ich brak. Bylo mi przykro, gdy inne dziewczyny w szatni sie podsmiewaly słysząc to gadanie. Potem zaczęłam nosic stanik sportowy z racji problemow z piersią. Chcialam jak najszybciej sie przebrać zeby nikt nie musial widziec tej deski (w staniku sportowym wygladam jakbym wcale nie miala piersi, przy miseczce A wyglada to strasznie). A ona ciagle gadala, ze nie moze patrzec na tą krótką koszulkę przez, która nabawie sie tylko choroby nerek. I tak codziennie. Wszyscy sie zaraz patrzyli co ja mam za krótką koszulkę i znow te smiechy. Mowilam, prosilam (najpierw grzecznie) zeby dala spokój ale nie pomagalo. Wreszcie wybuchlam i przy wszystkich zaczelam krzyczeć, ze nie mam 5-ciu lat i wiem co robię. Pomoglo, bo przestała mowic wprost. Zaczela mowic do mnie jak do dziecka. Np "wiesz kupiłam taką ładną czapkę, ale jest za mała. Moze tobie sie spodoba? Przymierzysz, zobaczysz a noz przypadnie ci do gustu!" Powiedziałam, ze nie chcę bo nie lubię czapek ale ze dziękuję. A ona zaraz sie obrazila i powiedziala, ze potem bede chora jak nie bede nosila czapki i szalika. Za kazdym razem jak jakas dziewczyna miala czapkę to ona mowila "o zobacz jak dziewczyny ladnie wygladają i cieplo im w glowe". Jej np. nigdy w czapce nie widzialam.. Któregoś dnia na tylnym siedzeniu w naszym aucie leżały dwa jablka. Ona wchodząc do samochodu powiedziala "o jabluszka! Ja je zabiorę, obiorę i ci przyniosę". Wtedy po raz pierwszy z policzka spłynęła mi łza. Moj chlopak widzac to zaczął jej delikatknie mowic zeby tego nie robila, a ona swoje "obiore, pokroje żebyś zjadla, bo ty zapomnisz". Nie miałam juz wtedy siły, juz wtedy sie bałam co ona znow wymysli i jak mnie osmieszy przy innych. Potem zaczęła się codziennie spozniac (zawsze wyjeżdżamy o jednej godzinie i przez 3 miesiace dala rade byc zawsze na czas a przez kolejne 3 nie), nawet za to nie przepraszając tylko mówiąc "co wam sie tak do tej roboty spieszy, w domu sie wam nudzi?" Musielismy na nią ciągle czekać i się denerwować. U nas w pracy czasem wychodzimy wcześniej co wszystkich cieszy, ale ona ma te swoje nadgodziny i jest zła. Gdy my sie cieszylismy, ze idziemy do domu to ona nam wmawiała, ze to jest złe. Któregoś takiego pięknego dnia gdy wszyscy juz zyli weekendem ona wparowała na moje miejsce pracy i zaczela krzyczec, ze musimy walczyc o swoje godziny i nikt nie ma nam ich prawa zabierac. Znow sie wszyscy smiali i patrzyli na mnie jak na idiotkę. Zaczelam sie jej bać i pocić ze strachu na jej widok. Ręce zaczęły mi się trzasc, zaczelam sie tez jąka gdy tylko ją widzialam. Postanowilam sie do niej jak najmniej oddzywac. Ona widząc moje zachowanie zaczela ciagle przychodzic na moje miejsce pracy i pytac czy u mnie wszystko okej. Ja mowilam, ze okej a ona ze jej mogę wszystko powiedziec. Mowilam wiec, ze nie lubię pouczania, a ona ze kto mnie poucza i ze tak nie moze być. Nie rozumiala, ze to chodzi o nią samą. Mowilam, ze jestem w pracy i nie mam czasu na pogaduchy. Ale ona przychodzila nadal, wiec ze strachu zaczelam uciekac do łazienki. Dzisiaj w ogromnej zlosci jej to wygarnęłam i powiedzialam wiele przykrości. Ona się rozplakala ale ja bylam tak zla, ze dalej mowilam to wszystko co lezalo mi na sercu. Powiedziala, ze w takim wypadku ona nie chce juz z nami dojedzac do pracy a ja ze to "zajebiscie, klopot z glowy". Myslalam, ze sprawa jest zalatwiona ale ja teraz czuję się strasznie i nie wiem co robić. Mysle, ze nie powinnam jej tego mowic w dodatku krzycząc i doprowadzic do takiej sytuacji, a z drugiej strony czuję ulgę. Co myslicie? Moze powinnismy zmienic pracę i otoczenie?
×