Skocz do zawartości
Nerwica.com

annamolly

Użytkownik
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez annamolly

  1. i jak? co lekarz poradzil aby choroba nie wrocila?
  2. Coltrane nasze miejscowosci sa jakies 500km od siebie.wczoraj pwowli zaczelam dzialac poprosilam o pomoc moja jedyna kolezanke,ktora najpierw ze mna pogadala wszystko jej opowiedzialam i razem wybierzemy sie na komisariat w najblizszych dniach.strasznie to ciezkie dla mnie bo wiem ze w momencie kiedy zloze jakies oskarzenia to rusze cala machine i juz nie bedzie odwrotu i boje sie ze bedzie jeszcze gorzej kiedy on sie dowie ze ja go oskarzam o cos itd.jest nieobliczalny i boje sie o siebie i swoja rodzine bo nieweim do czego ten wariat bylby zdolny.najgorsze jest to ze on swietnie mna manipuluje raz jest wciekly wyzywa mnie grozi mi i mowi straszne rzezczy traktuje mnie jak szmate a za chwile jest mily dobry mowi ze mnie kocha ale juz nie ma sily i ze teskni itp,poprostu mnie rozmiekcza i niestety wychodzi mu to.staram sie teraz byc nieczula i niesluchac kiedy jest mily bo nieche sie zlamac zrobilam malutki kroczek w strone uwalniania sie i niechce cofnac sie o 10.dziekuje Ci bardzo za kazdy Twoj post Coltrane
  3. nadin najgorsze jest to ze ja miotam sie miedzy wlasnymk myslami,wiem ze powinnam uciekac ale niemam na tyle sily i wsparcia w nikim kto by mi dal "kopa" i pomogl sie uwolnic od niego.szantaze to juz codziennosc ja jestem wyczerpana ale nie umiem isc np. na policjie i zlozyc doniesinie o szantazu itd.caly czas mam nadzieje choc niewiem cz juz popsortu sama sie nie oszukuje.wiem ze bedzie coraz gorzej,on mowi ze mnie straszy i szantazuje bo sie broni bo mu zniszczylam zycie a teraz nie chce pomoc.chcialabym mu pomoc ale niewiem jak,naprawde,niestac mnie na to by kupic nam dom a tylko taka pomoc wchodzi w gre.on z kazdym dniem staje sie coraz bardziej nie obliczalny i troche go rozumirm bo pogubil sie w zyciu i niewie co dalej.ja siedze i czekam na rozwoj wydarzen,nieumiem sie ruszyc zadzialac,zreszta wiecznie slysze od niego ze nigdy sie od niego nie uwolnie i nawet gdybym uciekla do innego kraju to mnie znajdzie i zniszczy zycie..niewiem jak to sie skonczy ale juz mi to powoli obojetne,bo jestem wyczerpana.
  4. cadarxx niema bata:)niech sobie bdzie piekny i mily ja kocham i juz,zreszta niepoznam bo nie szukam i juz.i wlasnie takiej dziewczyny po uszy zakochanej i wiernej zycze Knupowi,bo takie sa jeszcze.
  5. no wlasnie nic nie znalezli:)u mnie pewnie tez by tak bylo,tak mysle.i pani doktor powiedzialaby ze mam mniej sie stresowac i ew. skierowala by mnie to lekarza a ten zapisal mase prochow:D migrena to moze i tak,ale mnie juz niezalenie od pogody boli ta glowa,popsrostu zaczynam sie denerwowac i odrazu glowa,zoladek.mozna sie przyzwyczaic ale niewiem ile tak mozna dlugo pociagnac:)
  6. jest racja w tym ze soprt przynosi ulge wtedy nie mysli sie o niczym jak jestem wyczerpany bo np. dlugim treningu.tyle ze np ja nie biore zadnych lekow i raczej niemam zamieru brac,ale moja psychika strasznie wplywa na samopoczucie fizyczne,jak sie martwie to nie jem,mam dziwne skurcze miesni,wieczny bol glowy,bol oczu to tez troche nie do zniesienia..a badania to chyba tylko u neurologa mozna zrobic w tym kierunku?
  7. cadraxx hmm przez pierwsze 2 misaice bylo ok potem poznalam innego faceta i byl maly skok w bok ale wlasnie dlatego tylko ze ten drugi byl ladniejszy(a gluuuupi )i wtedy chcialam tylko ladnego ale sie okazalo ze to bzdura,i wrocilam spowrotem do mojej milosci i od kilku lat nawwt niemysle o ladniejszych,lepszych z wygladu.wole by pasowal do mnie charakterem niz wygladem.a moj partner bardzo mnie podnieca bo ma to cos poprostu:)
  8. cadraxx to ie do konca prawda ze wyglad jest najwazniejszy.wiem to po sobie,ja jestem z kims kto na pocztaku kompletnie mi sie nie podobal,uwazalam ze to nie "moj typ" i odrazu mu o tym powiedzialam,jednak z czasem to sie stalo mniej wazne a ja dojrzalam w nim cechy ktorych u faceta szukalam i wtedy wyglad naprawde o wiele mniej sie liczyl,a teraz spokojnie na niego patrze i mysle ze jest naprwde fajny. kazia_z8 apropo tego o patrzeniu w oczy szczera prawda!!!dokladnie tak samo mam
  9. tak trzymaj!lekarz napewno pomoze..heh lepiej trafic do niego pozniej niz wcale:) powodzenia
  10. ja tez mam podobnie,bol miesci szczegolnie rak i brzucha,a nogi czasem zaczynaja mi sie strasznie trzasc jakby bylo mi bardzo zimno ale to nie od tego.oczy mnie szczypia i bola od kilku tygodni mam jakies krople ale daja ulge na 2minuty.no a do tego wieczny bol glowy,dzis nawet nieumialam podniesc sie z lozka..moze dlatego ze z nerwowo od 3dni nic poza kawa i papierosami nie mialalm w ustach..wiecie chyba w calym tym stresie,chorobie,depresjii najgorsze jest jak organizm mowi stop,nie umysl.ale jak juz fizycznie nie dajesz rady
  11. ale nie jest Ciebie warta skoro gardzi Twoimi uczuciami.rozumiem milosc to milosc i nie przestaniesz o niej myslec,ale zobaczysz ze predzej czy pozniej poznasz rownie piekna i taka ktora bdzie Twoja.jest wiele kobiet na swiecie i wiele pewnie Ci sie jeszcze spodoba choc moze teraz myslisz sobie ze to ta jedna,ale zobacz ona Cie odpycha od siebie wiec,sproboj wbic sie w jakies nowe towarzystwo,musisz wychodzic do ludzi.niemasz np jednego dobrego kumpla??moglbys z nim sie trzymac i razem poznawac nowych ludzi.niemozesz sie zamykac bo bedzie tylko gorzej.sama wiem p osobie w moemncie kiedy odizlolowalam sie od wszytskich znajomych jest mi naprwde gorzej a w taki mwarunkach pograzasz sie sam w sobie i swoich kompleksach i problemach
  12. annamolly

    Jestem nieudacznikiem

    wybacz nie zauwazylam ze Twoj watek jest rozwijany w drugim poscie:)
  13. annamolly

    Jestem nieudacznikiem

    Knup piwerwsze ci mi na mysl przyszlo po przeczytaniu tego posta to wiecej dystansu do samego siebie!widze ze masz mnostwo kompleksow z ktorymi niestety nie walczysz.kazdy ma i wady i zalety,ty np sam piszesz ze jestes swietny w nauce to chyba jest duzy plus.a gdy ze znajomi Cie chwala ze jestes geniusz to nie odpychaj tego,przyjmij to jako komplemet,sama chcialabym uslyszec ze ktos powie mi ze jestem madra.co z tego ze bda chcieli potem notatki,niech biora ale napewno Cie podziwiaja bo nie kazdy lubi sie uczyc.moze sprobij tak,kumpel bierze od Ciebie notatki a on w zamian pozna Cie z fajnycmi ludzmi.musisz znalezc swoja paczke ale ludzi na Twoim poziomie a nie takich bezmozgowcow ktorzy sie tylko z Ciebie smieja lub panienki ktore mysla ze sa z "wyzszej polki".nie ma wyzszej i nizszej polki!!one Ci do piet pewnie nie dorastaja,ale to swoja droga.moze i dobrze ze napisales do niej ten list, mysle ze jej reakcja na niego bdzie swietnym odbiciem tego jaka jest naprawde,bo jesli Cie wysmieje to wybacz ale jest zimna s u k a.nie wolno za nic ranic czyichs uczuc.a placzacy facet to zadne dno,to ze jestes wrazliwy nie znaczy ze jestes dnem,kazdy moze zaplakac jak mu zle przeciez.glowa do gory uwiesz w siebie w swoje umiejtenosci a na gorszych od Ciebie za przeproszeniem lej!musisz znac swoja wartosc!i wiem co mowie bo jestem prawie w Twoim wieku,badz facetem!uwierz w siebie pozdrawiam cieplo :*
  14. annamolly

    słuchajcie!!!

    calineczko ale po to est forum by moc sie wyzalic,oczywiscie bez przesday. ale czesto ludzie wola tu wejsc i cos napisac i dostac odpwoedz od kogos kompletnie anonimowego i to tez pomoze bo wtedy wiesz ze ktos przeczytal twoj post poswiecil twojemu problemowi troxhe czasu a to mile.oczywiscie sa tu na forum przypadki (sama takim jestesm:)) ze "wiem co czujesz" moze dobic.a z drugiej strony evaryst7 nie zawsze jestesmy w stanie odpwoiedziec na czyjs przerazajcy post
  15. coltarne srdecznie dziekuje za odpowiedz o przeczytanie moich zalosnych uzalan:) wiedze zreszta ze bardzo aktywnie tu dzialasz i naleza Ci sie wielkie podziekowania.milo wiedziec ze ktos chociaz na chwile zwroicla uwage na inna osobe. szczerze powiedziawszy wlasnie obawialam sie ze dostane odpwoiedz ze powinnam to zakonczyc,chyba sam siebie probuje caly czas oszukac ze kiedys bdzie wszytsko dobrze..kiedys..ja poprostu niemam na tyle sil,odwagi by to zrobic.bo wiem ze jesli uda mi sie zakonczyc ten chory zwiazek to zostanie we mnie ogromna pustka i niewiem cz sobie poradze bo na dzien dzisiejszy np niewyobrazam sobie zycia z jakimkoliwek facetem bo ich szczerze nienawidze.najchetniej chcialabym uciec z tego calego bagna ale wiem ze to nie jest rozwiaznie problemu.stoje w miejscu i czekam,a dzieje sie z kazdym dniem gorzej ale nic nie robie,jak zwykle pozwalam by sytuacja mnie niszczyla i stawala sie coraz gorsza.niestety jestem typem czlowieka ktorego trzeba wziac za reke i poprowadzic bo ja niewierze w sibie zupelnie po latach zycia w alkoholowej rodzinie..coz nie bd sie rozpisywac bo nawet to sensu niema. przepraszam ze nie doradzam tu nic nikomu ale z tego co widze to ja za glupia na to wszytsko jestem.a kazdemu zycze wiary w siebie
  16. annamolly

    słuchajcie!!!

    ewaryst7 masz racje,wydaje mi sie ze czasem wystarczy przeczytac i napisac ze sie to przeczytalo i sprobowac napisac cokolwiek pocieszajacego...chociaz puste slowa typu "bedzie dobrze" moga czasem bardziej dobic.eh wazne by sie poprostu nie ignorowac
  17. bardzo sie ciesze ze zanalazlam to forum,bo widze ze naprawde sa tu dobrzy ludzie ktorzy uwaznie przeczytaja i zrozumieja inncy a przynajmniej sie postaraja a nie jak na innych forach rzyca zdanie "pogadaj z lekarzem" albo "wszystko bedzie dobrze"..chce Wam opisac moja historie bo jestem rozwalona i niemam sil na nic a niemam komu sie "wyzalic" i z kim pogadac. otoz zyjce w toksycznym zwiazku od 3lat,a jestem dosc mloda,mam20lat.chlopak z ktorym jestem jest 6lat starszy i jest moja pierwsza miloscia.zaczne od tego ze nie jestesmy z jednego miasta i zyjemy w zwiazku na odleglosc(strzezcie sie przed tym!).od 3 lat widujemy sie raz na 2miesace czasem czesciej czasem rzadziej.na pocztaku bylo cudownie pierwsze poltora roku naprawde piekne moj chlopak staral sie by nasz zwiazek przetrwal odleglosc i zebysmy byli szczesliwi,dawal z siebie wszytsko bo kiedy mnie poznal wlasnie wychodzil z ciezkeij depresji i bylam jego nadzieja wtedy wiec oddal sie zupelnie temu zwiazkowi.ja bylam wtedy mloda,glupia i wogule tego nie docenialam bralam wszytsko co dawal a niewiele dawalam.razem spedzilismy 2miesciace wakacji,to byl pierwszy i jak dotad ostatni raz kiedy nylismy razem tak dlugo na codzien i bylo naprawde peiknie wtedy tez powstal plan abym ja przeprowadzila sie do niego.ja pelna mlodzienczego entuzjazmu zgodzilam sie i powiedzialam ze zaraz po maturze sie przeniose,jednak moi rodzice nie byli zachwyceni z tego planu i odradzali mi go na wszytskie sposoby(tu dodam ze nie zyje w zbyt zdrowym domu,ojciec alkoholik,ktorego zawsze sie balam i nie sprzeciwialam mu sie nigdy,od roku niemieszka z nami).a wiec zostalam postawiona przed wyborem On albo rodizna i musialam wybrac.wybralam rodzine ale tylko ze wzgledu na ciagly strach przed sprzeciwieniem sie im.od tegfo czasu minal rok i jest to najgorszy rok w moim zyciu.moj chlopak tez niezyje w zbyt zdrowym domu i od pewnego czasu rodzice go poprostu stamtad wyrzucaja i kaza sie wyprowadzic,dlatego wspolne mieszkanie bylo dla niego sznasa na lepsze zycie,sznasa ktora ja zmarnowalam poniewaz balam sie przeniesc do niego.wiem ze On ma sporo wad i jest ciezkim czlowiekiem,dlatego kiedy jest mu zle bardzo ciezko mu pomoc.w tej chwili sytuacja wyglada tak ze on obwinia mnie o to ze nie bdzie niedlugo mial gdzie mieszkac,ze nie ma szansy na inny zwiazek(bo sadzi ze jest stary)i ze zniszczylam mu zycie,i slysze to codzien,wiem ze ma sporo racji bo gdybym podjela inna decyzje byloby nam teraz leopeij bi zylibysmy razem a tak jestesmy osobno i obydwoje sie meczymy.chcialam bym naprawic swoje bledy lecz niewiem jak,niemam pieniedzy na kupno cz wynajem mieszkania,niemam sil by probowac cos wymyslic,kazdy dzien to walka z Nim i ze soba.czasem jest mi go szkoda ze ma taka straszna sytuacje a czasem szczerze go nienawidze za to co do mnie mowi i ze mnie obwinia.jestem od niego emocjonalnie uzalezniona i nawet gdybym chciala odejsc to niewiem jak to zrobic bo niedalabym rady,zreszta on mowi mi ze my musimy byc juz na zawsze razem bo On niebdzie juz nikogo mial wiec ja tez i kiedy probuje odejsc szanatazuje mnie(niestety ma czym).wiec czasem niewiem cz jestem z nim ze strachu cz z milosci..raz chce uciec od niego i poniesc wszelkie konsekwencje jego szantazu a raz wszytsko naprawic i zyc razem.jednak wiem ze normalne zycie wspolne bdzie mozliwe jak bdziemy mieszkac razem a ztym jest najwiekszy problem,finanse.kiedys On dostal mozliwosc na tanie mieszkanie,wlasne a teraz juz niema tej mozliwosci. niewiem gdzie szukac pomocy,to co napisalam to i tak niewszytsko ale ciezko bardzo opisac dokladnie wszystko,chce mu jakos pomoc przedstawic plan na dobre wspolne zycie jednak realia sa takie ze niewiem cz to kiedykolwiek sie stanie..a ja wiem ze ani on ani ja nie damy rady znosic tego dluzej jezeli ktos odpwoie na moj przyglugi post:) to bardzo dziekuje jest mi nawet juz nieco lzej po tym jak to napisalam,ale nie chodzi o to by bylo lezje ale by byly pomysly i perspektywy:) a wszytskim zycze sily!!
×