
Angel_1896
Użytkownik-
Postów
97 -
Dołączył
Treść opublikowana przez Angel_1896
-
@heyitsmesara miło że pytasz. Wtedy przeszło, ale dziś znowu ta sama sytuacja tylko biegunka jeszcze bardziej uciążliwa a nie mam w domu na nią zadnych lekarstw oczywisciw boję się że to rota i wiadomo co się może stać. Chociaż taka zbieżności w czasie tych sytuacji mnie zadziwia. Niby tydzien temu też miałam stresujacy dzień (obrona pracy) a dzis nieprzyjemna sytuacja w pracy która też poniekąd się zestresowalam. Jedyne co laczy jeszcze te dni to to, ze więcej wtedy jadlam i dzis tak samo. Najgorzej ze zaczynają mi sie jeszcze mdłości. Tak sie boje
-
Fajnie ze szukasz przyczyny tego bolu. Ja właśnie musze sie za to wziasc. Czwarta wizyta w toalecie wzbudziła mnie ze snu. Okropnie się boję ze to jakos wirus. Biegunka to pol biedy, oby nie to drugie bralam juz dziś aviomarin po 22. Ale jak będzie trzeba to wezmę drugi raz bo boję sie okropnie. Mam nadzieje ze Ty lepiej sie sie juz czujesz
-
Hej dziewczyny. @heyitsmesara ja tez mam podobnie jak ty i podejrzewam u siebie jakis problem z żołądkiem. Jelito drazliwe jestem pewna ze mam. Ja sie zastanawiam nad testem z krwi na helicobacterie w żołądku. Znajomy czesto się zle czul i mial wlasnie to a z tym mozna zyc lata wlasnie z różnym natezeniem objawów. Bede miala urlop w pracy to dla spokojnosci zrobie. Bo wmawiam sobie, zreszta inni mi tez ze to wszystko tylko stres. Wiadomo ze stres się przyczynil ale moze jakas choroba sie wykształciła. Teraz tez mialam miec fajny wieczor a zrobilo mi sie mdlo i skonczylam mozna powiedzieć z biegunka dawno nie miałam takich rewelacji ale ogólnie miewam takie wieczorne popedy. Wiec mam nadzieje ze to tylko to
-
@horror_iluzji ogólnie dowiedziałam się, że moim problemem jest między innymi takie pesymistyczne myślenie, że od razu się nastawiam na najgorsze. I że powinnam myśleć bardziej pozytywnie i skupić się na tym, na ile prawdopodobne jest to czego się obawiam. Ale w zasadzie to się tyczyło ogólnie wszystkiego a nie samej sytuacji z fobią. Byłam na wizycie 6 razy, ale w sumie nie poruszyłyśmy jeszcze tego tematu jak powinnam się zachować w czasie ataku. Być może wynikło to z tego, że dzięki tym wizytom ataków miałam mało, najczęściej przed okresem kiedy te mdłości naprawdę u mnie są. A teraz dawno nie byłam na wizycie. Odwlekło się przez problemy i brak czasu i teraz dopiero zrozumiałam jak dużo mi dawały te spotkania. Dziś kolejny atak z rzędu. Boli mnie żołądek i mam mdłości. Próbuję sobie radzić ale jest ciężko. Mam wrażenie, że jest to problem jedynie nerwów. Tydzień temu kupiłam samochód, miał być super a moment i się zepsuł. Najprawdopodobniej zostałam po prostu oszukana. Samochód jest u mechanika w zasadzie od dnia zakupu. A ja na początku tej sytuacji byłam bardzo zła i to chyba hamowało nerwy w sensie fobii. Nie wiem czy rozumiecie. Po prostu jakby złość przesłoniła mi stres i lęk. Ale złość opadła i przyszedł stres. Od 3 dni wstaje z bólem brzucha. W pracy jest ok bo jestem cały czas zajęta. Nawet obiad tam zjem i dobrze się czuję. A jak wracam do domu to po każdym jedzeniu mi niedobrze. Noce to koszmar. Czuję wewnętrznie że to nerwy. Nikt dookoła nie jest chory na rota, ja do sklepu chodze w maseczce, dezynfekuje ręce, w ciązy też nie jestem. Niby tylko samochód ale uwierzcie mi, tyle mnie on nerwów kosztuje. A jeszcze te wszystkie opłaty, rejestracje itd. Nie pomyślałam wcześniej, że tak to na mnie zadziała. Do tego jeszcze mam teraz zamieszanie ze studiami i obroną przez koronawirusa. Ciężki jest ten rok narazie. Muszę dotrwać do wizyty a ona dopiero za półtora tygodnia. A u was co słychać dziewczyny?
-
Postaram się nie rezygnować, na tą wizytę którą się umówiłam na pewno pójdę. Ale ciężko jest tak wywlekać swoje słabości. Mam teraz gorszy okres w życiu i w sumie żałuję tej dłuższej przerwy, bo pewnie teraz byłoby mi łatwiej. Ta fobia jest naprawdę ciężka, ale jestem dumna, że jakoś dajemy radę. Ostatnio mam kiepskie wsparcie i muszę radzić sobie sama. To co napisałaś bardzo mnie podniosło na duchu. Niby to wiem, ale zawsze jest inaczej jak napisze to ktoś inny. Dziękuję
-
Hej dziewczyny. Dawno mnie tu nie było. Piszę do was z bezsennej nocy bo fobia daje mi znowu mocniej o sobie znać. Miał być miły wieczór z chłopakiem a pojechał do domu bo ja się do niczego nie nadaję. Staram się odwrócić trochę swoje myśli, piję imbir, mam nadzieję, że będzie dobrze. Ostatnio nie ogarniam swojego życia powrót do pracy, obrona magisterki i jeszcze pare innych spraw mi się nałożyło, dosyć stresujących. Zaniedbałam psychologa, chodziłam na wizyty raz/2 razy w miesiącu i to na spokojnie wystarczało a teraz już nie byłam ponad miesiąc, bo trochę się zraziłam. Bardzo lubię moją psycholog, ale miałam dylemat czy to idzie w dobrym kierunku. Chciałam się leczyć z emetofobii a ostatnie wizyty były raczej skupione na mnie, mojej sytuacji w rodzinie i tym czy powinnam się wyprowadzić i jak to zrobić żeby było dobrze. Do wyprowadzki nie doszło a ja niedługo po tej wizycie miałam atak. I pomyślałam, co ma zrobić? I zdałam sobie sprawę, że jedyne co się dowiedziałam to mam mysleć pozytywnie. To nie tak, że te wizyty mi nic nie dały. Dały mi dużo, szczególnie w kwestii wiary w siebie, myślenia o tym co pomyślą inni itd. Ale na pierwszej wizycie powiedziałam o mojej fobii, a do tego tematu nawiązałyśmy może ze 3 razy. I już miałam sobie odpuścić, ale pomyślałam, ze dam sobie szansę, zapisałam się na wizytę pod koniec miesiąca i spróbuje się poradzić w kwestii samej fobii a nie życia codziennego. Nie ukrywam, że może do trochę moja ucieczka, łatwiej rozmawiać o tym co się dzieje tu i teraz niż o fobii. Zastanawiam się czy to wgl ma sens? Czy można się pozbyć tej fobii i żyć normalnie? Mam też coraz większe wachania co do mojej pracy w przedszkolu. I tej sytuacji z koronawirusem, który cały czas mutuje u dzieci jak się słyszy w mediach. A niedługo jesień i wszystkie inne choroby też powrócą. Ale niestety nie stać mnie na przysłowiowe "siedzenie w domu". Chociaż tak bardzo odżyłam przez te 2 domowe miesiące. A teraz znów się zaczyna
-
Dziewczyny dziękuję za odpowiedzi. Zagrożenie na szczęści zażegnane, ale mam nauczkę na przyszłość żeby uważać jeszcze bardziej. Ale teraz już widzę co stres może zrobić z człowiekiem. Po wizycie u psychologa przez tydzień bolała mnie kość pod okiem (nie wiem jak to inaczej nazwać) jak np. jadłam albo mocniej zaciskałam zęby. Teraz mi się wydaje, że ze stresu tak mocno zaciskałam zęby i taki był tego skutek. Być może pierwsza wizyta plus strach przed ciążą tak się skumulowały we mnie i stąd to opóźnienie. W przyszłym tygodniu kolejna wizyta. Mam nadzieję, że dam radę. Staram się teraz uspokoić po tym ciężkim tygodniu ale nie jest łatwo. W pracy jak zwykle wirusy szaleją a każdy ból głowy czy brzucha u dziecka to u mnie już mega strach. @Katxx wiem, że pewnie wszyscy tak mówią, ale matura nie jest aż taka straszna. Na pewno sobie poradzisz, będę trzymać kciuki najważniejsze to wrzucić na luz. Wiem, łatwo powiedzieć. Ja jestem strasznym "boi dudkiem" i nie wiem jak to się stało ale na maturze odcięłam się od tego, stwierdziłam, że mam wiedzę i na pewno to zdam. I dałam radę. Ty też na pewno dasz
-
@heyitsmesara dziękuję ci bardzo za słowa otuchy. Ale jest kiepsko. To już trzeci dzień spóźnienia. Dwa testy negatywne, moze po prostu tez jeszcze za wcześnie by cos wykrylo. Brzuch mnie dalej pobolewa jak na okres ale nic z tego. Czuje sie juz totalnie bezsilna. Wiem ze przeciez jeszcze nic nie potwierdziłam ale jest na to szansa. Staram sie jakos normalnie funkcjonowac. Ale kazda mysl o tym wywoluje u mnie placz. Ja tak bardzo nie chce tego dziecka. I jest mi z jednej strony wstyd a z drugiej okropnie mi smutno ze to forum to jedyne miejsce gdzie moge sie wygadac. Nie chce tutaj wywlekac wszystkiego ale uwierzcie, gdybyscie wiedzialy jak wyglądała cala ta sytuacja zrozumialybyscie moje obawy, i tu nie chodzi tylko o fobie.
-
Cześć dziewczyny. Obiecałam sobie, jak już wiecie, że nie będę tu tak często wpadać i zagłębiać w tematykę fobii bym nie zamartwiała się tak łatwo. Ale to co się ze mną dzieje ostatnio, a dziś już wgl to przechodzi pojęcie. Pisałam, że mogę być w ciąży. Dziś powinnam mieć okres - nie ma. Ale on mi się waha od 22 do 28/29 raz nawet zdarzyło się 30 dni. Schizuje już od soboty (wtedy zaistniała niebezpieczna sytuacja). Ale dziś... od rana chodzę i się trzęsę. Cały czas mi niedobrze a teraz to już wgl. Do łazienki chodzę za często, mam wrażenie, że jelito drażliwe które u siebie podejrzewałam daje o sobie znać. Bo to nie jest biegunka tylko, tak jakby za szybko się wszystko trawiło. Ból w podbrzuszu to mam już drugi dzień. Tak to wszystko jak przed okresem, jakbym miała go dostać tylko go brak. Myślę sobie "matko, może złapałam jakiegoś wirusa", ale nie wiem. Za bardzo to się zbiegło w czasie. Mam wrażenie, że to stres mnie tak zżera. Bo zawsze jest tragedia jak mam atak, ale się pocieszam myślą, że przecież przejdzie. A ciąża? Ona tak szybko nie przejdzie. I mam wrażenie, że lęk przejął totalną kontrolę nade mną. Jutro rano zrobię test. Może to nie jest miejsce żeby o tym wszystkim pisać, ale już sobie nie radzę teraz. Mam ochotę się zabić z powodu tych nudności i strachu przed ciążą. Taka sytuacja zdarza mi się pierwszy raz
-
Hej dziewczyny. @horror_iluzji jak się czujesz? Pytałaś o sposoby radzenia sobie z tym wszystkim. Ja czasem w kryzysie koloruje kolorowanki antystresowe ale to jak nie jest bardzo źle. Przy cięższych atakach nie moge sie na tym skupić. Piję wodę z imbirem, biorę krople zoladkowe i uspokajacze ziolowe. Przy dużym lęku lykam aviomarin. Ale najgorsze są właśnie te natrętne myśli. Ja dziś też nie moge spać. Obudzilam sie niedawno z odbijaniem. Czasem zastanawiam sie że może to refluks? Bo często tak mam, w ciagu dnia też. Czytałam że nie daje sie od razu gastroskopii tylko najpierw leki i patrzy czy objawy ustępują. Teraz mam wolne w pracy to mogłabym iść do lekarza. Ale boję się że jakimś cudem skutkiem ubocznym tych leków może być wiadomo co. Wgl to stresuje sie bardzo bo jakby moich lęków było mało nastąpiła u mnie niebezpieczna sytuacja i jest ryzyko ciąży. Powiem wam że od paru dni żyje w strachu. Okres jak będzie to powinien być na dniach. Odechciało mi sie od tego wszelkich amorów. Ja i ciąża? To by była katastrofa.
-
Ogólnie przez 50 minut nie da się opowiedzieć wszystkiego. Parę rzeczy mi się potwierdziło, np. to że mogę odczuwać stres kiedy wydaje mi się że się nie stresuje. I że mogłam po babci odziedziczyć podatność na problemy natury psychicznej. Dużo pytań narodziło mi się dużo później. Dwa dni były lepsze a dziś znów gorszy. Chciałabym już mieć kolejną wizytę by zacząć działać. Od przyszłej wizyty będę chodzić na terapię co tydzień. Wiąże z tym duże nadzieje.
-
Hej. U psychologa było w porządku. Oczywiście poryczałam się jak głupia, ale wyszłam z trochę lżejszym sercem. Pani psycholog dała mi czas na zastanowienie się czy chcę podjąć terapię. Dziś zapisałam się na wizytę i w marcu zaczynam terapię poznawczo-behawioralną. Dostałam wskazówkę żeby odciąć się na czas terapii od grzebania w internecie bo osoby ze skłonnością do lęków tylko niepotrzebnie to nakręca. Zgadzam się z tym, tym bardziej, że ja bardzo dużo czasu poświęcałam na social media, nasłuchałam się a potem się bałam. Także od poniedziałku nie odpaliłam ani yt ani instagrama. Nie dość, że mam więcej czasu to nie słucham o cudzych problemach i się nimi nie zamartwiam. Tutaj też postaram się wpadać jak najrzadziej.
-
Hej. W poniedziałek mam wizytę u psychologa. Stresuje się ale i trochę cieszę. Dzisiaj dostałam sms z pytaniem czy potwierdzam wizytę. W pierwszej chwili chciałam napisać, że odwołuje, bo pomyślałam sobie że niedługo wiosna, lato, może z lepszą pogodą przyjdą lepsze dni i przecież wcale nie jest aż tak źle. Ale usiadłam, zastanowiłam się i odpisałam że potwierdzam. Jak mi się nie będzie podobało to najwyżej tam nie wrócę i tyle. Ale w taki wieczór jak dziś znów się cieszę, że najprawdopodobniej wizyta dojdzie do skutku. Dziewczyny czy rozkleiłyście się na pierwszej wizycie? Boję się, że się popłacze jak głupia jak zacznę opowiadać. A chyba już za stara jestem na to.
-
@horror_iluzji dobrze rozumiem Twój problem. A czy terapia i leki ci pomagają? Wizyta u psychologa dopiero przede mną i cały czas się boję, że zrezygnuję i odwołam. Bo w ciągu dnia czuję się zazwyczaj ok, chyba że jakiś zapalnik się trafi. Ale wieczory... już wiem bez zegarka, że jest po 21 bo zaczynam czuć się gorzej. Próbuję sobie narazie jakoś sama pomóc psychicznie. Trochę ćwiczę, czasem medytuje, staram się powoli zacząć lepiej jeść bo zajadałam wszystko słodyczami. A to też w sumie nie pomagało. Piję więcej wody. Ale wiadomo, że największa praca jest w głowie a to dopiero przede mną. @heyitsmesara dziękuję za porady, mam nadzieję, że wszystko dojdzie do skutku i się przydadzą. A u mnie znowu kryzys mdli mnie i boję się że to się stanie. A wtedy chyba umrę. Dobrze wiem, że jeśli to przez nerwy to pomógłby sen. Ale ja w trakcie takiego ataku jestem tak pobudzona, i tak boję się zasnąć że nie dam rady Obym jakoś przetrwała tę noc. Dziewczyny jeszcze spytam przy okazji, czy psycholog może wypisać jakieś leki? Albo chociaż jakąś karteczkę do mojego lekarza by przepisał mi coś silniejszego na uspokojenia? Ziołowe i aviomarin nie dają już rady
-
@heyitsmesara dzięki ale na samą myśl o wizycie czuję strach i... wstyd? Bo myślę sobie, że ludzie mają tyle poważniejszych problemów. Dzisiaj też się czuję słabo zwalam to na przemęczenie, pogodę i stres związany z pracą i studiami. Mam już tego dosyć powoli. Ale całą nadzieję pokładam właśnie w pani psycholog. Wiadomo, że nie poczuję się zdrowa po pierwszej wizycie. Być może nigdy nie poczuję się zdrowa. Ale chociaż może będę sobie lepiej potrafiła z tym wszystkim poradzić.
-
@heyitsmesara tak pracuje w przedszkolu. Ale w wakacje bede miala przedluzenie umowy i zastanawiam sie czy chce dalej pracowac. Z jednej strony to uwielbiam a z drugiej caly czas czuje strach. Moze sie przekonam do psychologa po wizycie w lutym i cos to pomóże. Co do czucia sie "normalnie" tez bym tak chciala. Czasem zdarzaja mi sie takie dni ale to naprawde rzadkosc. Czasem podczas atakow mam ochote palnac sobie w glowe. Ile mozna tak zyc bojac sie wszystkiego i wszystkich.
-
To super że lepiej się czujesz. U mnie kolejny kryzys. Żołądek boli bo jedna dziewczynka z przedszkola w nocy raz zwymiotowala a mama ją przyprowadziła. Skończyło sie na tym ze jeszcze przed obiadem odeslalam dziewczynkę do domu z powodu bolu brzucha. Ale od tamtej pory sama zle sie czuje, pankuje ze zaraz moze sie rozpocząć w pracy rotawirus. Jeszcze w internecie sie naogladalam znowu ze ktos choruje i ja sie teraz stresuje. Masakra
-
@heyitsmesara jak się czujesz? Mam nadzieję, że wszystko dobrze u ciebie. Nie martw się, nie jesteś sama. Ja też mam często takie napady nudności i od razu strach. Ostatni rok był dla mnie mega ciężki pod względem psychicznym. Ten miał być lepszy a się zaczyna tak samo źle. Ale chcę przetrwać do lipca, do obrony a potem mam zamiar się wyprowadzić co by się nie działo. Wywnioskowałam z tego co pisałaś że twoja mama już wie o twoich planach. Ja mam zamiar postawić rodziców przed faktem dokonanym a narazie milczeć. Wiem, że i tak będą źli więc po co mają się złościć zawczasu. Fajnie, że chodzisz do psychologa. Pomaga Ci to? Ja zrobiłam pierwszy krok, zapisałam się na wizytę. Wprawdzie przez strone znany lekarz, ale do psycholog w moim miescie. Telefon w ciągu dnia odpadał bo w dzień czuję się w miarę ok i zawsze myślę sobie, że dobra chyba sobie poradzę. Chociaż wieczorem czy w nocy podczas napadów postanawiam sobie, że się umówię bo nie daję rady. I właśnie podczas nudności w nocy, jak już nie wiedziałam co ze sobą zrobić zapisałam się na tą wizytę. I za każdym razem w dzień tego żałuję, a w nocy cieszę się, że to zrobiłam. Wizyta na początku lutego. Dobrze, że wieczorem to będę się pewnie gorzej czuła to będę widziała w tym większy sens. Oprócz emetofobii ogólnie mam trochę problem ze sobą i mam nadzieję, że psycholog pomoże. Dzisiaj tez się kiepsko czuję, pobudka o 5, do wieczora na uczelni, do tego jeszcze okres a tym samym przymus do wizyt w studenckiej toalecie. Przebywanie wśród tak dużej ilości ludzi bardzo mnie męczy. I ten strach na myśl o ilości tych wszystkich zarazków i bakterii wszędzie. Dlatego czuję, że ta noc znowu będzie spędzona na obawach
-
Cześć dziewczyny. Jak tam u Was? U mnie skoro tutaj piszę - gorzej. Znowu mam atak albo będę chora - nie wiem. Niedobrze mi znów okrutnie W kwestii wcześniejszej sytuacji, dziadek trafił do szpitala z powodu tych wymiotów. Zrobiono badania - prawdopodobnie tak silnie zaatakował go rotawirus. Ja do tej pory mam z tym problem, bo cały czas żyje w strachu. Już było trochę lepiej, za mną 4 przespane noce. Tylko, że w tym jedna z wycieńczenia (noc wcześniej praktycznie nie spałam), 2 z narzeczonym i jedna jakaś "lepsza" się trafiła. A dziś? Znów będzie nieprzespana. Coraz silniej myślę nad przeprowadzką (wiem, że to pewnie nie miejsce na szukanie porad na ten temat), ale w grę wchodzi tylko wynajem. Kiedyś uważałam, że to zasilanie czyjejś kieszeni a np. można by spłacać swój kredyt i mieć coś na własność. Teraz już wiem, że kredyt i cała reszta to nie takie łatwe sprawy. Może tak sobie wmawiam, że mieszkanie z narzeczonym, bez domu pełnego ludzi mi pomoże, może to kolejna "wymówka". Ale myślę, że w "swoim" miejscu, np. sama mogłabym dokładnie sprzątnąć, też mniej ludzi w domu to mniejsze ryzyko, że ktoś coś przyniesie, łazienka często wolna, a przede wszystkim prawdziwa bliskość drugiego człowieka. Powstrzymuje mnie przed wyprowadzką kot (tak, kot. wiem, że jestem dziwna) i strach przed reakcją rodziców. A mam już 23 lata. Może któraś z Was miała też takich nadopiekuńczych rodziców, którzy nie chcieli by dziecko dorosło? A może ktoś też tak miał, że wyprowadzka w "swoje" kąty pomogła?
-
Z ciocią tyle co powiedziałam jej cześć w kuchni wczoraj bo rozmawiala z mamą. Z dziadkiem mieszkam wiec jest ryzyko chociaz stralam sie uwazac. No i babcia jest najblizej niego i sie nie zarazila, rodzina ktora go odwiedzala tez nie. Znowu sie obudziłam cala sie trzasac. Czy to mozliwe ze atak sam mnie wybudza ze snu?
-
Najgorzej ze jestem z tym wszystkim w tym momencie sama. Tak bardzo sie boje ze zwymiotuje. A zagrozenie jest tak realne. Wzielam juz leki na uspokojenie i aviomarin. Teraz siedze i pije imbir. Ale okropnie mnie mdli. I to moze byc rotawirus. I na to nie mam ratunku ;(
-
Hej, co u Was słychać? Mam nadzieję, że Wasz rok zaczął się lepiej niż mój. To forum to ostatnio mój jedyny ratunek by wyrzucić z siebie to co czuje. Właśnie mam kolejny atak. Przez ostatnie 2 tygodnie może 4 razy nie miałam ataku . A tak to, wieczór w wieczór, noc w noc. A tak chciałam żeby ten rok był lepszy. Dzisiaj aż mnie wszystko trzęsie, nie mogę się opanować. Przysnęłam trochę przed laptopem, myślałam, że już będzie dobrze i będę spać ale nie. Zdążyłam przyłożyć głowę do poduszki i nastąpił atak. Wszystko przez to, że jelitówka której tak bardzo się boję cały czas krąży w mojej rodzinie. Pisałam o chorej starszej osobie, kolejnego dnia znowu wizyta u lekarza, który powiedział, że to pewnie rotawirus. Przyjechała ciocia, okazało się, że ona to miała kilka dni przed wizytą dziadka. Czyli się zaraził. Więc ja kolejny dzień przeżywam katorgę
-
Może fajne rady. Ale nie tak łatwo się do nich dostosować. Trzeba mieć naprawdę mimo wszystko silną psychikę żeby samemu się "wyleczyć". Podziwiam takie osoby, naprawdę. Krok o wszystkich złych rzeczach jakie mi się przydarzyły na pewno spróbuję wykonać. Ja sobie aktualnie nie radzę kompletnie. Właśnie mam kolejny atak. Nie wiem czy to choroba czy panika. Podejrzewam to drugie. Dziś miałam stresującą sytuacje w pracy. Potem okazało się, że kolejna osoba w moim bliskim otoczeniu wymiotuje i cierpi na ból. Jest to starszy człowiek, po wizycie u lekarza zostało wszystko zrzucone na "starość". Miałam też plan w weekend jechać na zakupy do centrum handlowego a jak wiadomo dużo ludzi=dużo zarazków. Zresztą nawet gdyby nie to, to faktem jest, że źle się czuję wśród dużej ilości osób. W sumie jak są obcy mi ludzie to i w małej grupie czuje się źle. Nie potrafię ogarnąć rozumem jak to się dzieje, że kilka myśli potrafi tak zdezorganizować nasze życie, funkcjonowanie, samopoczucie. Ostatnio oglądam dużo filmików na yt na temat nerwic, fobii itd. Staram się coś z tego wyciągnąć , ale trzeba mieć tak dużo siły by się nie dać temu wszystkiemu. A sił brak
-
Tak sobie teraz pomyślałam, że żadna fobia nie bierze się z nikąd. Coś musiało w nas spowodować to, że tak bardzo się tego boimy. Dopiero teraz, siedząc i myśląc zauważyłam jak bardzo długo mi ona towarzyszy. Już w podstawówce pamiętam jak w nocy w sytuacjach kryzysowych siedziałam na balkonie, z różańcem w ręku i się modliłam by to się nie stało. Albo jak pisałam do kuzynki, jeszcze wtedy mojej przyjaciółki, że ktoś jest chory i ja się boję. Pisałam też pamiętnik w trudnych chwilach. Potem w liceum przez jakiś czas miałam silny stres, prawie nic nie jadłam. W sumie przypomina mi to sytuacje z teraz. Ale wtedy miałam odwagę iść do mamy i poprosić o pomoc bo czułam, że nie daję rady. Był psycholog, ale nigdy mu nie powiedziałam czego się naprawdę boję. Potem odkryłam aviomarin, lokomotiv, imbir, probiotyki i inne takie cuda bo mam już możliwość to wszystko kupić. Bo w minionym już roku znów to tak silnie wróciło. Ta fobia mi tak wiele zabiera a ja tak bardzo nie umiem z tym czegoś zrobić :( Strach przed ciążą, macierzyństwem a zegar tyka. I nie zapowiada się żeby mi to przeszło. Brak znajomych bo strach przed wyjściem z domu. Mimo zaproszenia Sylwester spędzony w łożku z serialami. Nawet od jedynej koleżanki nie odbieram telefonów bo kiedyś zadzwoniłam do niej i mi opowiadała jak ma jelitówkę bo akurat tak trafiłam z tym telefonem. I teraz boję się od niej odbierać. Przepraszam wszystkich za te moje żale, ale w domu nikt nie chce słuchać, chłopak w pracy a ja siedzę sama, znowu w stresie. I w strachu, że ten 2020 rok znów upłynie pod znakiem fobi.
-
@Dreamesse dziękuję za odpowiedź. Biorę Sanprobi Super Formula. Kiedyś brałam przez dłuższy czas Intesta. U mnie średnio. Codziennie wieczorem mi niedobrze. W dzień ból brzucha i biegunka. Wszystko mnie stresuje. Mama dzisiaj powiedziała siostrze, że słabo wygląda a ona, że żeby tylko nie była chora bo jej koleżanka to w sylwestra zachorowała na jelitówke bo przed świetami u niej wszyscy w domu chorowali. I jak ja to tylko usłyszałam to już mnie mdli od tamtej pory. Zauważyłam, że jak rano wstaje to boli mnie żołądek z głodu bo kładę się głodna, jak rano zjem to mi lepiej, ale jak przejdzie przez żołądek to znowu stres w brzuchu, ból, wzdęcia i może nie nazwałabym tego biegunką, ale wizyty w toalecie częste. Po tym brzuch płaski i pusty, zjem bo już mi ciężko i od nowa to samo. Najlepiej się czuje jak prawie nic nie jem. Ale wiem też, że to jest niezdrowe. Moje spanie wygląda tak, że jak pół jednej nocy przesiedzę to na drugą noc padam już mimowolnie wcześniej, ale następnego dnia znowu siedzę i tak w kółko. Nie mam już siły na nic. Sama zauważam, że nawet już przygotowywać do pracy mi się nie chce tak jak kiedyś. A już nie mówiąc o pisaniu mojej pracy magisterskiej. Wszyscy mówią "Przecież dasz radę. Ty to zawsze taka zorganizowana. Przecież ty to napiszesz." A jak nie dam rady? "Dawanie rady" non stop też jest ciężkie :( Myślę już intensywnie nad tym psychologiem i wizytą u lekarza. Ale szczerze? Do lekarza boję się iść, że coś tam złapie. (Tak, kolejna wymówka). Psycholog? Nie mam jakoś w to wiary a i pieniądze trzeba zainwestować (Tak, kolejna wymówka). Czasem nie wiem co jest w tym wszystkim gorsze, sama fobia czy moje nastawienie? Boję się a nie chcę sobie pomóc bo się boję. Wiem, jak to brzmi ale to prawda.