Mi także było bardzo trudno wrócić do normalnej aktywności po tym wszystkim. Najważniejsze jest to, żeby nie wymagać od siebie za dużo. Najlepiej powoli, krok po kroku posuwać się do przodu. I - co bardzo ważne - doceniać to, co już się udało dokonać.
Ja przez długi czas myślałam, że trzeba ruszyć z kopyta. Nie patrzeć na to, co jest z tyłu i jakoś po prostu ciągnąć to wszystko. Nie muszę chyba mówić, że wychodziło niezbyt dobrze. Dlatego zwyczajnie trzeba dać sobie czas. Może nie czekać na jakieś cuda, ale po prostu działać w swoim tempie. Bo nie chodzi o to, jak szybko robi się postępy, ale czy w ogóle się je robi.