
Jimmy40+
Użytkownik-
Postów
110 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Jimmy40+
-
Jest ktos chętny jutro na spotkanie? Jesli chodzi o mnie, to skoro Heledore odwołała swoją obecność, to można zmienić godzinę, jesli komuś pasuje inna. Wiem, że czasem trudno wyjśc z własnej muszli, ale wszyscy wiemy też, że często potem mamy poczucie satysfakcji z pokonania własnych ograniczeń.
-
Heledore, z chęcią sie spotkam, tylko że nie wybieram sie na Marsz. Nie przepadam za duzymi skupiskami ludzkości :-) Zatem wymyśl, w jaki sposób moglibyśmy sie spotkać po marszu, mam nadzieję w szerszym gronie, w którego imieniu stawiam to pytanie. Informacje o samym Marszu są skąpe, cały czas nie podano trasy. Miejsce zbiórki w Ogrodzie Saskim świadczy, że prawdopodobnie "metą" będzie Pałac Prezydencki, choć moim zdaniem właściwszy i bardziej medialny byłby Sejm. Pamiętam, że jesteś spoza W-wy, więc zapewne masz dokładny plan dnia. Sprobuj podac godzine i miejsce. Zaproponowałbym 14.30 (ale trudno przewidzieć, o której marsz siezakończy). Co do miejsca - najlepiej jakaś kafejka w pobliżu Pałacu Prez. Nie wiem, na ile dobrze znasz tamte okolice. Skontaktujmy się na PW, żeby tu nie mnożyc wpisów, a o ostatecznych ustaleniach poinformujemy szerszą publicznośc. W międzyczasie szersza publicznośc mogłaby w tym wątku dać znać, czy jest zainteresowana :-) Pozdrawiam
-
Będę jutro o 16.00 w Łazienkach. Świetny pomysł na urokliwe miejsce. I koncert. Super. Doprecyzuję, w porozumieniu z Anią40, że chodzi o wejście od strony Alej Ujazdowskich, na wprost pomnika Chopina (od strony Alej Ujazdowskich sa trzy wejścia, chodzi o to środkowe). Do jutra.
-
Mała korekta: zdałem sobie sprawę, że za tydzien jest Wielka Sobota. Ale możemy sie spotkac w tygodniu, po pracy.
-
No, to stało sie. Spotkanie doszło do skutku i możemy uznac, że udało się reaktywować starą, dobrą tradycję. Jak wartościowym i wpływającym korzystnie na psychikę doświadczeniem jest możliwośc wygadania się przed kims, kto doskonale rozumie... nie musze chyba nikomu tłumaczyć. Kto nie był, ten będzie sie mógł przekonać za tydzień, bo mam nadzieję, że teraz będzie już łatwiej podążać za dobrym przykładem. Naprawdę warto. Ponawiam moją propozycję indywidualnej pomocy w zmotywowaniu, bądź dotarciu na spotkanie, jeśli ktos czuje, że chciałby, ale przegrywa z lękami/fobiami. W razie potrzeby piszcie na PW (sprawdzam regularnie). Psychciu , dzieki za inspirujące spotkanie! A nieobecni, zwłaszcza Panie, ale i Panowie też, mogą żałować, że Cię jeszcze nie poznali
-
Dla przypomnienia: miejscem spotkania jest pub Południk Zero, ul. Wilcza 25. Sobota, 24 marca, godz. 19.00. Wszyscy czujcie się zaproszeni
-
Psychciu, zmieniłes własnie awatar. Stałem się świadkiem przez przypadek Jestem chętny na spotkanie w sobotę. Godzina 19.00 może być? Jeśli chodzi o zaburzenie, jestem lękowcem, który od pewnego czasu zdaje się utrzymywac na powierzchni.
-
Spotkanie było, ale cieszyło się, nazwijmy to, skromnym zainteresowaniem. Oprócz mnie, przyszła Ania40, za co chciałem jej podziękować i przeprosić, że się minęliśmy. Nie czekałem samotnie do 18.00, bo zmarzłem w lokalu bez ogrzewania (awaria). Ale za dwa dni znów sobota, więc może się uda Jeśli komuś bardziej pasuje niedziela, albo piątek po pracy, niech zgłosi propozycję. Jestem zdania, że warto wystartować nawet w dwie/trzy osoby, żeby dać zachęcający przykład.
-
Dziś mieliśmy "dwutygodnicę" od ostatniego (nieodbytego) spotkania, które cieszyło się, że tak to nazwę, niesymetrycznym zainteresowaniem :-) Troche jest mi niezręcznie znów wystepowac w roli spiritus movens kolejnej imprezy. Byłbym wdzięczny, gdyby ktos mnie zastąpił w tej roli. Obiecuję być gorliwym poplecznikiem :-)
-
alice23, zacytowałem kluczowy fragment Twojej wypowiedzi. Oczywiście, uważam go za kluczowy, biorąc pod uwagę CAŁOŚĆ Twojej wypowiedzi i w tym kontekście rozpatruję. To, że "nie potrafisz..." jest zrozumiałe wziąwszy pod uwagę Twoje bardzo wczesne dzieciństwo (na długo jeszcze przed rozwodem rodziców) i późniejszą traumę bycia molestowaną. Niestety nie zmienisz wyuczonych schematów myślowych bez terapii. I to jest głównym celem mojego przesłania pod Twoim adresem. Jeśli tego nie zrobisz, niepożądane sytuacje życiowe zaczną się niestety namnażać. Nie skończy sie na tym, że nie potrafisz utrzymać stałego związku i że żywisz niemożliwe do zrealizowania oczekiwanie, że ktoś "odpowiedni" da Ci poczucie bezpieczeństwa (czyli "wyłączy" stany lękowe, które odczuwasz), ale o to, że nerwica będzie anektować także i inne obszary Twojego życia: szkołę, pracę, miejsca publiczne, itd. I, niestety, przekażesz te schematy myślowe swoim dzieciom (zrobisz to podświadomie), mimo, że teraz najprawdopodobniej myśl o posiadaniu dzieci napawa cie niechęcią - to się zmieni, zapewniam, jak będziesz koło trzydziestki. Wierz mi, bo mówię z własnego, (niestety) znacznie bogatszego niż Twoje, doświadczenia. Przeszukaj moje wątki, nie ma ich wiele. Są w większości poświęcone poważnemu potraktowaniu stanów lękowych, jako okoliczności kładącej się cieniem na CAŁE życie. Pozdrawiam i życzę odnalezienia właściwej drogi do szczęścia. To nie jest tak, że Twoj los został nieodwołalnie naznaczony. Wszystko można zmienić, choć wymaga to sporo ciężkiej pracy. Ja to traktuje jak największe życiowe wyzwanie.
-
lily994, zaufaj terapeucie i nie spiesz się. Rzeczywiście może być tak, że wspomnienia sa zbyt świeże. Czytałem o tym, że jeszcze do niedawna nie zdawano sobie z tego sprawy, że skutecznośc terapii PTSD jest większa, gdy następuje po naturalnym okresie "żałoby". Dzis terapeuci maja juz tę świadomośc i przystępuja do interwencji "naprawczej" nawet po kilku miesiącach. Wczesniej dokonuja interwencji "wspomagającej żałobę". Przypuszczam, że w przypadku nerwic lękowych nie będących wynikiem stresu pourazowego jest podobnie. Czyli musi upłynąc jakisz czas naturalnej "żałoby", który też dzieli sie na etapy. Jest dużo informacji w necie na ten temat. Życzę sukcesu w terapii i dzięki za miłe słowa
-
Apek, czytajac Twoj opis, nie odnajduję w nim okoliczności wzbudzających lęk. Sam napisałes "było cudownie". A fakt pęknięcia bańki nie oznacza, że cos nieprzyjemnego stało sie z wewnętrznym dzieckiem. Po prostu rozłączyliście połączenie. Zapewniam Cię, że Twoje wewnętrzne dziecko ma się dobrze, nic mu sie nie stało i gdy tylko znajdziesz sposób, by ponownie nawiązac kontakt, będziecie się równie dobrze bawić. Czas na poziomie dziecka płynie zupełnie inaczej, ono sie nie zniechęci do Ciebie za to, że odzywasz się po (w Twoim rozumieniu) zbyt długiej przerwie. Także do dzieła! Przeczytaj podlinkowany przeze mnie w poprzednim poście artykuł, to się dowiesz, jak to zrobic bez wspomagania chemicznego.
-
nvm, to można bardzo prosto rozróżnic. Wystarczy, że wyobrazisz sobie, jak sie bedziesz czuł, gdy to coś zrobisz: - jeśli będziesz czuł wyrzuty sumienia - to tym czymś była kompulsja - jeśli nie będziesz miał negatywnych odczuć, to wyobraź sobie, jak się będziesz czuł, gdy tego NIE zrobisz - jeśli wyrzuty sumienia, to znaczy, że uległbyś pokusie unikania lęku charakterystycznej dla NN. Ważne, żeby zrobić to w takiej właśnie kolejności, bo łatwiej w pierwszym kroku odrzucić kompulsje (wyrzuty sumienia sa silnie wyczuwalne). W odwrotną stronę rożnie może być i uwikłasz się w niepotrzebne rozkminianie. A gdybyś stosując właściwą kolejność mimo to wikłał się w nadmierne rozkminianie, to znaczy, że masz natręctwa na bazie natręctw. Czyli Twoje Ego weszło na wyższy poziom samookłamywanie się ( okłamywania Cię, jeśli wolisz ). Taka sytuacja dowodzi wysokiej inteligencji, choć należy popracować nad jej produktywnym ukierunkowaniem.
-
Na wstępie chciałem Wam pogratulować, że udało Wam się ustalić, iż problem dotyka nieszczęśliwego wewnętrznego dziecka. Wiele osób (nawet na Forum) nadal błądzi. Po drugie, chiałem sie podzielić spostrzeżeniem, że choć ja NIE jestem DDA/DDD, a mimo to mam TE SAME napady lekowe, jak większośc osób DDD, których posty tu czytałem. Wypływa stąd POZYTYWNA nauka: to nie destrukcyjni rodzice zgotowali Wam ten los (choć wiem, że się wycierpieliście i nie jest moim celem pocieszanie, że "nic sie nie stało"). Przeciwnie, stało się, ale znam wiele dorosłych dzieci z rodzin dysfunkcyjnych (patologie sądowe), którzy są dziś szczęśliwymi, "normalnymi" ludźmi. Zatem to NIE dysfunkcja rodziny jest JEDYNYM i DECYDUJĄCYM czynnikiem. I bardzo dobrze, że tak nie jest, bo to daję NADZIEJĘ. Gdyby było odwrotnie, czyli winna byłaby WYŁĄCZNIE dysfunkcja w przeszłości (w dzieciństwie), to nic z tym dzis nie moglibysmy juz zrobić. A możemy cos z tym zrobic i to wiele. Choć nie jest to trywialne. Dla mnie jest to największe życiowe wyzwanie. Tu jest ciekawy i przekonująco napisany artykuł na ten temat. Czytałem go dwa razy, z przerwą pomiędzy sesjami i zawsze w tym samym miejscu artykułu wilgotnieja mi oczy. Zatem cos, do jasnej ciasnej anielki, musi byc na rzeczy. Artykuł jest długi, ale warto doczytać do końca. http://kimjestem.pl/wewnetrzne-dziecko/
-
Heledore, dzięki za dobrą wiadomość, zatem czekamy do kwietnia. To już niedługo wkuuporr, podaj tylko datę, jak juz będziesz ją znał Możemy też porozmawiać telefonicznie lub Skype. Nie musimy czekać do lata. Szczegóły na PW. A jeśli chodzi o pozostałych Nerwusków z Warszawy, to kto chętny na spotkanie w ten weekend? Tylko powoli, Kochani, nie pchać się wszyscy na raz. Co za ludzie, jak Boga kocham!
-
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
Jimmy40+ odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
Finlandia, a jak czuje sie człowiek z nerwicą? Chodzi mi o to, skąd wiesz, że czujesz "COS INNEGO" niż człowiek z nerwicą? Jak miałabys się czuc, żeby uwierzyć, że masz nerwicę, a dokładniej stany lękowe? Jestem osobą, która dopiero po przekroczeniu czterdziestki uwierzyła, że ma nerwice :-). Więc nie dopatruj się w moich pytaniach kwestionowania Twojej samooceny, a jedynie podpowiedzi udzielonej przez kogoś, kto szedł Twoją drogą. A w zasadzie BŁĄDZIŁ. Jednym z elementów towarzyszącym nerwicy (stanom lękowym) jest silne wyparcie i samooszukiwanie. Jeśli Cie zaciekawiło, dokąd prowadzi droga, którą właśnie kroczysz, to możesz odszukać mój wątek https://www.nerwica.com/metoda-sugestywnej-narracji-3-kroki-t62601.html. Życzę odnalezienia się. -
Są chętni na spotkanko w weekend? Sobota, może niedziela? Godzina i miejsce do negocjacji :-)
-
Metoda sugestywnej narracji - 3 Kroki
Jimmy40+ odpowiedział(a) na Jimmy40+ temat w Kroki do wolności
Czy Magda wiedziała o pracy poszczególnych rejonów mózgu, układzie limbicznym i ciele migdałowatym? Wątpię - ja zresztą w tamtym okresie też nie miałem takiej wiedzy jak dziś. Nigdy nie zrobiła najmniejszej nawet uwagi na temat układu nerwowego, nigdy też nie użyła określenia nerwica. Dla niej to były naczynia połączone, pomiędzy którymi dochodzi do wykształcenia nieprawidłowych schematów emocjonalnych i myślowych. I starała się je naprawiać. Natomiast wiedziała z pewnością, co to jest terapeutyczna narracja, dzięki której nasze „dwa mózgi” potrafią znaleźć wspólny język umożliwiający porozumienie. Pewnie byłbym dziś bardziej zaawansowany w radzeniu sobie z nerwicą, gdybym ukończył cykl spotkań. Byłem jeszcze na czterech. Niestety moja depresja mocno się nasiliła i zostałem przez rodzinę namówiony na rozpoczęcie leczenia farmakologicznego. Pod wpływem leków utraciłem zdolność podążania tropem narracji Magdy, stałem się zobojętniały. Ostrzegała, że to się stanie i była sceptyczna co do rozpoczęcia farmakoterapii. Postawiła sprawę uczciwie, że bez zdolności do odczuwania emocji nie ma sensu dalsza terapia z nią. Stchórzyłem z obawy o siebie. Depresja po raz pierwszy zaatakowała z taką siłą. Po ponad pół roku na lekach, depresja odpuściła i zaprzestałem łykania pigułek. Starałem się wrócić do Magdy i ukończyć terapię. Musiałem czekać kolejne miesiące, aby zwolniło się miejsce, miała wielu klientów. W tym czasie moje życie toczyło się własnym biegiem i inne rzeczy zaczęły zaprzątać moją uwagę. Kwestia powrotu do Magdy zeszła na dalszy plan. Może wtedy nie byłem jeszcze gotów, by w pełni docenić jej podejście. Po kolejnych kilku miesiącach sama do mnie zadzwoniła z informacją, że wyjeżdża do Stanów na dłuższy czas, może na stałe. Powiedziała wtedy, że w zasadzie dysponuję całą potrzebną teorią. Dalszy progres zależy wyłącznie ode mnie i ma bardziej praktyczny charakter. Wyznała, że byłem jednym z jej zdolniejszych „druhów zastępowych” – pamiętała nadal, mimo że minęło blisko półtora roku. I tak minęło kilka lat, w trakcie których cofnąłem się w rozwoju i stoczyłem w dobrze znane, a przez to dające poczucie bezpieczeństwa, utarte koleiny myślowych schematów. Szukałem przyczyn wszędzie, tylko nie w sobie. Zaprzestałem codziennych treningów umysłu i wkrótce straciłem nowo nabyte umiejętności. Któregoś razu przypadkiem trafiłem na zapis sesji terapeutycznych prowadzonych przez Miltona Ericksona, ojca amerykańskiej terapii hipnotycznej. Dotarło wtedy do mnie, że Magda stosowała te same techniki. Ale to już zupełnie inna historia. -
Metoda sugestywnej narracji - 3 Kroki
Jimmy40+ odpowiedział(a) na Jimmy40+ temat w Kroki do wolności
Im więcej wiedzy o samym sobie odkrywała przede mną Magda, tym częściej zaczynałem wyobrażać sobie, jak szczęśliwy bym mógł być żyjąc w związku z tak wspaniałą kobietą. Z pewnością większość moich problemów przestałaby istnieć, łudziłem się popadając w coraz to śmielsze rojenia, mimo czekającej na mnie w domu kochającej żony z jednorocznym synem. Oczywiście nie mogło to ujść uwadze Magdy: – Tylko się nie zakochaj – przerwała z właściwą sobie intuicją bieg moich irracjonalnie pociągających myśli. – Przemknęło mi to przez głowę – postanowiłem mężnie stawić czoła faktom. Byłem przecież od dziś pogromcą duchów, który odważnie przeszedł przez tunel z własnej wyobraźni. – A nie przemknęło ci, że w świetle tego, co sam mi o sobie opowiedziałeś, nie stanowisz zbyt dobrej partii? – roześmiała się, a ja poczułem, że będę musiał mężnie polec. – Choć dostrzegam pewien potencjał – kontynuowała, ale nie po to, by stępić ostrze krytyki podpartej żelazną logiką. Ona nie popełniała błędów, które musiałaby naprędce naprawiać. Nigdy nie mówiła więcej, niż było potrzebne. Była jak Karpow i Kasparow w jednym, przewidywała cztery posunięcia naprzód. Pozwalała mi mieć wrażenie, że to ja kieruję, podczas gdy w rzeczywistości wszystko odbywało się według jej terapeutycznego scenariusza. Zastanawiacie się, co znajdowało się w tunelu? Opisałem to Magdzie, a ona pomogła mi to zrozumieć i rozwiązać emocjonalne węzły. Pokazała mi, jak rozbroić pierwszą kostkę domina, inicjującą reakcję. Szkopuł polegał na tym, że jej metoda wymagała codziennych powtórzeń. Kostki nie można było rozbroić raz na zawsze. Należało stosować tricki manipulując obrazem toru, tunelu i jego zawartości, chorągiewek. Zbliżać, oddalać, zmieniać perspektywę, przechadzać się w wyobraźni wzdłuż toru. Robię to do dziś, prawie każdego dnia. To doskonały test nastroju i technika wzbudzania pozytywnej energii. Jeśli stoję tuż przy wylocie tunelu i mam daleko do pomarańczowej, wypłowiałej chorągiewki, to znaczy, że nastrój szwankuje. Ale wystarczy, że kilka razy przejdę się w myślach w kierunku choragiewki, a jeszcze lepiej, gdy ją minę idąc ku horyzontowi, a od razu zaczynam czuć sie lepiej. W takich wypadkach zawracam ku chorągiewce, podchodzę do niej i wymieniam ją na nową, soczyście pomarańczową. To takie rytualne zakotwiczenie się w dobrym nastroju. Pod koniec tamtej sesji wywiązała się następująca rozmowa: – Ty nie potrzebujesz kobiety, tylko matki. Każdą partnerkę traktujesz w ten sam sposób. To mieszanka ujmującej opiekuńczości i adoracji, a jednocześnie irracjonalny stres, że coś złego ją spotka. Ten stres wywołuje podświadomą złość i obwinianie. Z każdym nowym związkiem ustawiasz swoje domino od początku, sądząc, że tym razem powstanie stabilny układ. Wprowadzasz pozorne zmiany. Nie usuwasz pierwotnej przyczyny. Domino pozostaje niestabilnym układem. – Trochę to smutne, co powiedziałaś. – Smutne? Na twoim miejscu cieszyłabym sie, że zaledwie po czwartym spotkaniu udało ci się zrobić tak duży postęp. – Wiesz już, co mi jest? – Uhum – mruknęła z miną wskazującą na niezachwianą pewność siebie – Powiesz mi? – To samo, co wszystkim innym, którzy do mnie trafiają. Różnice polegają tylko na objawach. Macie od dzieciństwa skłonność do stawiania wszystkiego na głowie. Prawdopodobnie odkryliście, że to wam przynosiło korzyść. Być może pozwalało skupić na was uwagę rodzica, prawdopodobnie matki, i ten zakodowany schemat sytuacyjny odtwarzacie w dorosłym życiu. Zwróć uwagę, że sam miałeś wrażenie wchodząc do tunelu, że robisz to wbrew utartemu schematowi. A może to właśnie twój odruchowy schemat jest tym „odwrotnym”? – Da się coś z tym zrobić? – A co ci powiedzieli specjaliści od CBT? – używała tego angielskiego skrótu terapii behawioralno-poznawczej. – Że mogę to kontrolować. – To prawda, można się tego nauczyć, poprzez wytężoną pracę wyrobić w sobie odruch kontroli. To taka „łata” na dorosłe schematy myślowe, ale nie na ciągi skojarzeń emocjonalnych wdrukowane w dzieciństwie, czyli kostki domina. To jeszcze jeden schemat, w dodatku uruchamiany następczo, czyli wtedy, gdy jest już trochę za późno, kostki się przewróciły. Dlatego ja mam inne podejście. Dziś mogłeś się przekonać, że można te wdrukowane szlaki pierwotnych emocji obejść. Pójść inną drogą, tak żeby nie potrącić kostek domina. Podejść bardzo blisko do źródła lęku. Będziemy musieli zrobić to wiele razy po to, abyś przestał odczuwać lęk związany z obcowaniem ze źródłem. Gdy to nam się uda, będziemy mogli zanurzyć się w źródle i tam poszukać rozwiązania. -
Metoda sugestywnej narracji - 3 Kroki
Jimmy40+ odpowiedział(a) na Jimmy40+ temat w Kroki do wolności
– A czy tunel ma drugi koniec? – dziwne, ale to pytanie mnie nie zaskoczyło. Od razu ujrzałem odpowiedź. – Tak, ma. Tylko otwór ma mniejszą średnicę. – A czy jest tam tor? Ten sam tor, który wchodzi do tunelu po naszej stronie, wychodzi po jego drugiej stronie? – Tak, ale zaraz za tunelem sie kończy... – poczułem, że te słowa nie wzbudzają akceptacji mojego wewnętrznego ‘ja’. Pojawiło sie uczucie dyskomfortu cielesnego. – Nie, poczekaj, to jest zupełnie na odwrót. Tor się tam ZACZYNA, przez krótki kawałek biegnie po powierzchni ziemi, po czym trafia do tunelu, tracimy go z oczu i po dłuższym czasie wychodzi po naszej stronie. – A po czym poznałeś, że on się tam zaczyna? – To proste, jest tam kozioł oporowy. – Wiedziałem, że zrozumie, iż mam na myśli stalową poprzeczną belkę przyspawaną do wsporników zamocowanych na początku i końcu toru, zabezpieczającą przed stoczeniem się kół wagonów z kończących się szyn. – Mówisz, że to proste. Czy to znaczy, że to miejsce nie wzbudza takich.... – zamyśliła się, dobierając słowa – silnych emocji, jak ten wlot do tunelu za nami. A w zasadzie wylot, jak sam powiedziałeś – skorygowała. – Tak, nie czuję żadnego zdenerwowania, kręcąc się wokół tamtego miejsca – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. – To ty tam poszedłeś? Jak ci się to udało? Przeszedłeś przez tunel? – Nie jestem pewny. To znaczy wiem, jestem pewny, że nie przeszedłem przez tunel. Jakoś go obszedłem bokiem. Stało się to jakby automatycznie. Nie zwróciłem uwagi. * * * Tak wyglądała rozmowa z Magdą. Zamiast wypytywać mnie o stosunki rodzinne i międzyludzkie, umiejętnie stosowała celne symboliczne metafory uruchamiające dwukierunkową autostradę, po której w jedną stronę mknęły wizualizacje tworzone w racjonalnym mózgu, a w odpowiedzi przychodziły stany emocjonalne, które ubierałem w słowa. Jej olbrzymie doświadczenie i intuicja umożliwiały stawianie doprecyzowujących pytań, dzięki którym udawało mi się interpretować nadchodzące „z dołu” odpowiedzi na tyle dokładnie, że mogliśmy eksplorować dalej. Wiedziała doskonale, dokąd chce ze mną dojść, natomiast wybór drogi pozostawiała mnie. Gdy natykaliśmy się na lękowe blokady, jak w przypadku ciemnego tunelu, znajdowaliśmy obejście. Uświadomiła mi, że reakcje lękowe to uporządkowany ciąg kostek domina. Jeśli postępujemy nieumiejętnie, czyli tak jak miliony razy w życiu, to wytrącamy którąś kostkę z równowagi, a jej upadek wywołuje reakcję lawinową. Ale można spróbować zabezpieczyć kostkę przed upadkiem lub podejść do niej od innej niż zazwyczaj strony. Czyli postąpić w inny sposób niż mamy wdrukowany w podświadomość. Dzięki temu udało nam się wejść do wzbudzającego lęk tunelu. Okazało się, że można go w całości przejść nie potrącając żadnej kostki domina, jeśli się wejdzie z odwrotnej strony. Czyli postąpi wbrew wdrukowanym skojarzeniom, niejako „pod prąd”. Choć w sumie to niewiadomo, który koniec jest tym „właściwym”, a który „odwrotnym”. Może to jest tak, że moje nawyki myślowe zawsze powodowały, że w pierwszym odruchu starałem się skorzystać z „niewłaściwego” końca, a tym samym na własne życzenie komplikowałem sobie życie? -
Metoda sugestywnej narracji - 3 Kroki
Jimmy40+ odpowiedział(a) na Jimmy40+ temat w Kroki do wolności
– Stoję przy linii kadrów, ekranów, zdjęć, czy jak ich tam, do cholery, nazwiemy! – próbowałem zasłonić się kontrolowaną agresją, zachowując w odwodzie opcję z podniesieniem tonu głosu. Cóż za nęcąca wizja! To zawsze pomaga w takich momentach, prawda? Własny lęk tyle razy zagłuszałem wrzaskiem, że przestałem dostrzegać kontrproduktywność takiego zachowania. Zauważcie także, że użyłem zaimka osobowego „ich” zamiast bezosobowego „je”. Oczywiście nie uszło to uwadze mojej dręczycielki: – Chce ci się na nich wrzeszczeć? Oni są winni? Możesz wrzeszczeć, ile chcesz, ale nazwij ich, tych winnych. Wskaż, kim według ciebie są! – Chce mi się wrzeszczeć, bo wiem, co jest za moimi plecami i boję się odwrócić! – A słyszałeś może o technice małych kroków? – pociągnęła mnie lekko za sobą. Zrobiłem w przód dwa kroki oddalające mnie od tego, co straszyło za plecami. Lęk się zmniejszył, ale jednocześnie poczułem, że nie wolno mi się bardziej oddalać. – Gotów do dalszych eksploracji? – spytała po chwili. A gdy kiwnąłem potakująco, kontynuowała: – To teraz zadanie dla harcerza: widzisz, w którym miejscu znajduje się pierwszy ekran zawierający neutralne skojarzenie? Chodzi mi o ten, który tak domyślnie sam wskazałeś chwilę wcześniej – dała mi czas na wyostrzenie wizji. – Domyślam się, że na razie nie damy rady tam podejść, ale przydałoby się oznaczyć jakoś tamto miejsce, żebyśmy mogli łatwo skupiać na nim wzrok i emocje. Gdy dotarły do mnie jej słowa, w wyobraźni pojawiło się rozwiązanie: – Mogę tam umieścić chorągiewkę, taką do dawania sygnałów. – Świetny pomysł. Opisz jak wygląda. – Pomarańczowa, poplamiona i wypłowiała, na krótkim trzonku. Widziałem, jak używali takich do dawania sygnałów na kolei. – Dlaczego jest pomarańczowa, poplamiona i wypłowiała? – Bo tkwi tam od bardzo dawna i nikt nie zwraca na nią uwagi – mówiłem to, co czułem. Starałem sie nadawać realne kształty odczuwanym głęboko emocjom. Uświadomiłem sobie także, że te emocje były we mnie od bardzo dawna. Nie tworzyłem ich, a odkrywałem. – To bardzo ciekawe, co mówisz. A dodatkowo z harcerza przedzierzgnąłeś się, jak widzę, w przodownika drużyny rewidentów kolejowych. To powiedz mi, przodowniku, jak daleko mamy do tej chorągiewki? – Hmm, trudno powiedzieć – wysiliłem wyobraźnię wchodząc w rolę – słabo ją stąd widać. Myślę, że ta odległość mogłaby odpowiadać długości kilku, może pięciu wagonów. – A co jest jeszcze dalej, za chorągiewką? – Prosta linia coraz bardziej pozytywnych wspomnień. – Widzisz ją wyraźnie? – Niezbyt, jest bardzo daleko. Jej koniec sięga aż po horyzont. – A czy możesz mi powiedzieć, nie odwracając się, jak daleko znajduje się przeciwległy koniec, ten za naszymi plecami? – On jest w tunelu, długim i ciemnym – znów poczułem lekkie drgawki. – Dlaczego jest tam tunel? Czy tam jest jakaś góra? – Nie ma tam jakiejś wyraźnej góry. Raczej chodzi o to, że tor biegnie w wykopie, który kończy się pionową ścianą z otworem tunelu pośrodku. Tor jakby prowadzi pod ziemię. – Jak w starej kopalni? – Niezupełnie. On się nie obniża, bo chodzi o co innego. O to, żeby był pod powierzchnią, zakryty, żeby nie było widać, co się w nim znajduje, ale niekoniecznie musi być głęboko. Tylko że nie można się do niego dostać od góry, czyli rozkopując ziemię nad nim. -
Metoda sugestywnej narracji - 3 Kroki
Jimmy40+ odpowiedział(a) na Jimmy40+ temat w Kroki do wolności
– Chciałabym teraz, żebyś wstał, ale nie otwierał oczu. Pomogę Ci – odezwała się niemalże w tym samym momencie, w którym w wyobraźni uporządkowałem fotografie na podłodze, zgodnie z jej wskazówkami. Poczułem, jak mnie obejmuje pod boki i zachęca, bym wstał. Podniosłem się z miejsca i stanąłem obok niej. Wtedy znów jedną rękę położyła mi na czole i zamkniętych powiekach, a drugą ujęła pod ramię: – Widzisz te zdjęcia na podłodze, prawda, Jimmy? Ułożyłeś z nich linię. Czy możemy do niej podejść bliżej? – Lekko mnie pociągnęła w kierunku środka pokoju, gdzie było więcej przestrzeni. Przeszliśmy kilka kroków. Czułem jej pewne prowadzenie. – Tyle wystarczy, tu nam będzie wygodnie, zgodzisz się? Czy stoimy tuż przy linii zdjęć? – Tak – odpowiedziałem prawie całkiem już rozluźniony. Te kilka kroków po omacku, ufając tylko jej przewodnictwu sprawiły, że znowu poczułem przypływ zaufania. – Czy stojąc widzisz zdjęcia na tyle wyraźnie, żeby orientować się z grubsza co do emocji z nimi powiązanych? – Są trochę małe, gdy stoję nad nimi w pozycji wyprostowanej – przekornie postanowiłem nie ułatwiać jej zadania. – To twój świat, twoja wyobraźnia. Urządź go tak, żeby ci było wygodnie – odparowała bez cienia zniecierpliwienia czy złości, że zachowuję się jak uczniak. – Powiększę je do wielkości ekranu komputerowego, wszystkie będą jednakowej wielkości. – Zuch! – nie zdążyłem jeszcze w pełni zasmakować pochwały, gdy dokończyła: - Nie myślałeś czasem, żeby zacząć udzielać się w harcerstwie? Pokazywała mi, że za zbytnie dokazywanie spotka mnie niezmiennie delikatne przytarcie nosa. Była mistrzynią taktu i wyczucia, a jednocześnie gigantką konsekwencji. Przekonałem się o tym jeszcze wielokrotnie w toku następnych spotkań. –No, druhu zastępowy, pokażcie teraz, gdzie leży linia waszych zdjęć? Do waszej wiadomości: to się fachowo nazywa „azymut” – musiała dać wyraźnie do zrozumienia, kto tu kontroluje sytuację. Nie pozostawić cienia wątpliwości. A jednocześnie dawała mi odczuć, że wie, co robi. Że jest pewna swoich umiejętności i mogę jej zaufać. Bezwiednie poddawałem się jej sugestiom. Lęk odchodził. Mając cały czas zamknięte oczy i jedną rękę unieruchomioną przez jej przedramię ujmujące mnie pod łokieć, drugą ręką wykonałem zdecydowany ruch w jednej płaszczyźnie. Chciałem pokazać, że stoję zwrócony bokiem do linii wyznaczonej przez ekrany ze zdjęciami: – Wyglądają teraz jak kadry na taśmie filmowej, jeden za drugim, aż po horyzont – najwyraźniej zaczynałem sie rozkręcać. – Czyli patrzysz w kierunku jednego z końców taśmy filmowej, tak? – błyskawicznie przyjęła moje określenia do własnego użytku, a raczej: do naszego wspólnego użytku. – A drugi koniec? Gdzie widzisz drugi koniec? Zaczynałem się nastawiać na dobrą zabawę. Będziemy sobie opisywać słodki obrazek tasiemki biegnącej po horyzont jak tory kolejowe. Ileż kryło się w tym okazji do ciętych ripost i popisów elokwencji. O dawaniu błyskotliwych dowodów opanowania dziedziny terenoznawstwa nie wspominając. – Drugi koniec mam za plecami – odparłem. No, to teraz kombinuj, moja sprytna przewodniczko! – pomyślałem z niekłamanym samozadowoleniem. – Aha, a to jest ten pozytywny czy negatywny koniec, bo zwróć uwagę, że nie dałam żadnych wskazówek, jak masz ułożyć taśmę filmową, którym końcem w którą stronę. Zdecydowałeś o tym sam. – Pozytywny to ten przede mną – usłyszałem dobywający się z mych ust najprawdziwszy głos Dyla Sowizdrzała – a ten za moimi plecami, to... – nie dokończyłem, bo zdałem sobie sprawę, co tak naprawdę znajduje się w wyobraźni za moimi plecami. Figlarny Dyl błyskawicznie ustąpił miejsca Koszmarowi z Elm Street - żegnajcie wymyślne anegdoty i krotochwile! Musiała mnie zdradzić fizjonomia, bo poczułem, jak Magda silniej ujmuje mnie pod ramię dla dodania otuchy: – Spokojnie, druhu Atomku, nie wszystko na raz – przeciągała słowa, a ja poczułem, jakby mi podano kroplówkę na wzmocnienie. – Na razie pozwolimy sobie opisać to, co przed nami. Wiedziałem, że istnieje poważne ryzyko, że mój głos w tym momencie będzie zmrożony jak radziecki szampan wyjęty prosto z zamrażarki, dlatego dałem sobie chwilę na odtajanie i uspokojenie oddechu, który niekontrolowanie podwoił częstotliwość. Powierzchowne liźnięcie terapii poznawczej, jakiego miałem okazję wcześniej doświadczyć u innych speców, dało z pewnością o sobie znać. Aczkolwiek w niewystarczającym stopniu, co miało się za chwilę okazać. -
Metoda sugestywnej narracji - 3 Kroki
Jimmy40+ odpowiedział(a) na Jimmy40+ temat w Kroki do wolności
Ponownie kiwnąłem głową, nie wiedząc, o co dokładnie chodzi. Ale ufałem jej. Po raz kolejny przekonała mnie do siebie odgadując, że poczuję się pewniej w sterylnym otoczeniu. – Trzymam przed tobą twoje pudełko, twoją szkatułę. Możemy ją otworzyć? – Po co? – niebezpiecznie balansowałem na granicy między zaufaniem a paniką. – Chciałabym, żebyśmy wyjęli z niej wszystkie zdjęcia i ułożyli je na podłodze. Chyba że wolisz zrobić to sam? – wtedy nie zorientowałem się, jak sprytnie ze mną pogrywa dając fałszywą alternatywę. – Sam to zrobię. – W porządku, to nawet lepiej – kolejna sprytna riposta. – Ale chciałabym, żebyś zrobił coś jeszcze... Na chwilę zawiesiła głos, oczekując mojej reakcji. Nie dopatrzywszy się sprzeciwu, ciągnęła: – Chciałabym, żebyś ułożył fotografie w kolejności. Żebyś je uporządkował, ułożył w długą linię. Jedna za drugą, stopniując natężenie emocji. Te, które zawierają związane z nimi emocje najsilniej pozytywne niech znajdą się na jednym końcu, a te najsilniej negatywne na drugim końcu. – A pośrodku znajdą się te neutralne emocjonalnie? – myślenie nad rozwiązaniem zadania odwróciło moją uwagę od lęku. – Prawdziwy z ciebie geniusz, Jimmy – pochwaliła Magda. – W podstawówce zapewne zgłaszałeś się pierwszy do odpowiedzi, czyż nie? Posmutniałbym, że odebrała małemu chłopcu pochwałę, gdyby nie jej nagradzający uśmiech. Znała się na swoim fachu. Umiejętnie dawała mi niezauważalne sygnały. Naprowadzała na właściwy kierunek. Wtedy nie potrafiłem jeszcze tego wychwycić świadomie. Ale podświadomie budowało to we mnie poczucie zaufania i komfortu. Mając taką przewodniczkę za wsparcie, zacząłem się odprężać. Lęk powoli ustępował. Wróciła zdolność oddychania, a węzeł wokół krtani rozluźnił się. -
Metoda sugestywnej narracji - 3 Kroki
Jimmy40+ odpowiedział(a) na Jimmy40+ temat w Kroki do wolności
Wreszcie ponownie zamknąłem oczy. – Chciałabym, żebyś mi teraz na chwilę dał te szufladę ze zdjęciami. – To pudełko, szkatuła – sprostowałem. – Możesz dać mi na chwilę to pudełko, tę szkatułę? – powtórzyła pytanie używając moich określeń. Wtedy nie byłem tego świadom, ale dziś wiem, że starała się naśladować moją wymowę, tempo i akcentowanie. Poczułem lekką panikę w reakcji na myśl, że utracę kontakt z moją cenną szkatułą i jej zawartością. Na skroniach i czole wystąpił mi pot – znana mi od dziecka reakcja silnego wewnętrznego niepokoju. – Tylko na chwilę, zaraz ci ją oddam – nagabywała nieco bardziej zdecydowanie terapeutka. Zacząłem się pocić bardziej obficie. Wokół krtani zaczął zaciskać się niewidzialny węzeł, który zawsze w takich sytuacjach odbierał mi mowę. – Czuję coraz większy lęk – wymamrotałem kapitulując, czując jak tracę resztki godności i męskiej atrakcyjności. – Pomogę ci poznać jego źródło – odrzekła całkiem normalnym głosem. Nie było w nim niczego niezwykłego, ot zwyczajne stwierdzenie. Jak u kogoś, kto już nie raz był w takiej sytuacji i wie, że nie dzieje sie nic nadzwyczajnego. Spokój jej głosu dodał mi odwagi. Dostrzegła to. Po chwili poczułem jej dłonie po obu stronach mojej klatki piersiowej. Uczyniła sugestywny ruch, jakby chciała wysunąć szufladę: – Zrobię to bardzo powoli, a ty cały czas będziesz miał nad tym kontrolę – tym razem jej głos był uspokajający. Kiwnąłem głową, że może zaczynać. – Powiedz, gdy poczujesz, że chcesz, żebym przestała. I zaczęła powoli wyciągać ze mnie, z mojej piersi pudełko ze wspomnieniami. Czułem to wyraźnie, mimo zamkniętych oczu. W chwili, gdy całe znalazło się w jej rękach, usłyszałem jej pytający głos: – I jak się teraz czujesz, Jimmy? Co czujesz w miejscu, w którym nosiłeś dotąd swoje wspomnienia, gdy teraz trzymam je przed tobą? Czułem żal, smutek i narastający niepokój. Chciałem, żeby szkatuła jak najszybciej wróciła na swoje miejsce. Czułem lęk, że im dłużej przebywa poza mną, tym bardziej staje się „nie moja” i nie będzie pasować na dawne miejsce. A wtedy straciłbym sens życia. – Coś jest wśród tych wszystkich fotografii, co jest dla mnie niezmiernie cenne. To jak część mnie. Choć większość z tych fotografii, wzbudza we mnie zwyczajne odczucia, to gdzieś wśród nich są takie, bez których nie wyobrażam sobie życia – usłyszałem swój własny głos, dochodzący jakby spoza mnie. – Potrafisz wskazać te, bez których nie wyobrażasz sobie życia ? – znów użyła mojego sformułowania. Natężyłem całą wyobraźnię starając się sięgnąć w głąb, jak tylko się da głęboko: – Nie, nie potrafię – byłem mokry od potu na całej głowie i zaczynało mi brakować powietrza w ściśniętych płucach. – A czujesz, że chcesz? Że to może być istotne, dla ciebie ważne? – drążyła niewzruszona, jakby celowo lekceważąc uzewnętrzniane przeze mnie reakcje. Mimo dreszczy zdołałem kiwnąć potakująco, nadal z zamkniętymi oczami. Magda kontynuowała jak gdyby nigdy nic: – Jesteśmy teraz w sterylnym laboratorium, podłoga i ściany są wyłożone idealnie czystymi, białymi kafelkami. Mamy sterylne ubiory, a nasze buty są owinięte specjalnymi pokrowcami. Wszystko po to, żeby na zdjęcia z twoimi wspomnieniami nie przedostały się żadne zanieczyszczenia. Zgadzasz się? -
Metoda sugestywnej narracji - 3 Kroki
Jimmy40+ odpowiedział(a) na Jimmy40+ temat w Kroki do wolności
W tamtej chwili poczułem coś jeszcze, jakby tysiące małych gałązek, rozłożystych pnączy, oplotło moją bezcenną szufladę ze zdjęciami. Zmieniła się w drogocenną szkatułę przytrzymywaną przez tysiące małych rączek, jakby dziecięcych. Musiałem chyba wykonać mimowolny gest zagarniania czegoś i przytrzymywania skrzyżowanymi rękami przy piersi, bo Magda, gdy juz dała mi chwilę czasu, abym przeżył te emocje w ciszy, odezwała się: – Stało się właśnie chyba coś ważnego, nie sądzisz? – Chyba tak, ale jeszcze nie wiem za bardzo co. – Jak się czujesz? Pod wpływem tego pytania zacząłem bezwiednie wodzić głową na boki, jakby szukając właściwych słów, albo nawet czegoś, co powinno znajdować się jeszcze przed słowami, jakieś konstrukty, które dopiero w kolejnym kroku myślowym stają się słowami. Zdjęła rękę z mojego czoła, żebym miał swobodę ruchów głową. Otworzyłem oczy. Moja głowa była pochylona w dół, tak jakbym nie czuł się na siłach spojrzeć w oczy Magdzie. Czułem się tak, jakbym robił coś zakazanego, kalał świętość. I że spotka mnie za to kara. To było uczucie wszechogarniające i jednocześnie emanujące niewzruszoną pewnością, że mu się poddam, podporządkuję nakazowi. Tak jak młodsze rodzeństwo uznaje autorytet starszego brata czy siostry. Ale jednocześnie czułem, że maleńka cząstka psychiki podpowiadała ledwie słyszalnym głosikiem, żebym się nie bał, bo jestem o krok od czegoś ważnego. Postanowiłem zaufać temu słabemu, zagłuszanemu przez pozostałe, głosowi. I wtedy poczułem odwagę, żeby spojrzeć na Magdę. Czując narastające pulsowanie w skroniach, zacząłem mówić: – Nie wiem, jak to opisać ... Wszystko mi mówi, żeby przerwać to, co robimy, bo spotka mnie coś złego. Nigdy tak się nie czułem... – Czujesz lęk? – spytała łagodnie, patrząc mi w oczy. Spróbujcie sobie wyobrazić, co na takie pytanie, postawione przez całkiem atrakcyjną czterdziestoparoletnią kobietę może odpowiedzieć dojrzały, normalny, choć w depresji, facet: – Nie, no coś ty, lęk? – moja naprędce sklecona, w zamyśle przekonująca ekspresja mimiczna, połączona z nieznacznie tylko opóźnioną mową reszty ciała, o której zdołałem sobie przypomnieć, że powinienem ją dołączyć, zanim jeszcze nie było za późno, by dostrzec jej brak, nie zrobiły na Magdzie przekonującego wrażenia. – Chcesz kontynuować? – upewniła się. Potrzebowałem dłuższej chwili, żeby sie pozbierać. Pierwszy raz stykałem się z tak silnymi reakcjami emocjonalnymi i cielesnymi wywoływanymi przez własną wyobraźnię. To było zaskakujące i trudne do pojęcia. Wywoływało lęk, a jednocześnie ciekawość.