Skocz do zawartości
Nerwica.com

minou

Użytkownik
  • Postów

    900
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia minou

  1. Nie wiem, i nie wiem czy w ogóle da się na to odpowiedzieć. Moja babcia została złapana jako nastolatka, wyzwolona jako młoda dorosła. Ja jestem dzieckiem jej najmłodszego dziecka czyli poznałam ją już jako mocno starsza panią. I odkąd pamiętam ona była mega dobra i każdy mówił, że tak było zawsze. Nigdy w życiu nie widziałam u niej złości, złośliwości czy innego przejawu negatywnych uczuć. Tylko raz słyszałam od niej negatywną opinię, którą w pełni podzielałam zresztą. Jej kotka zaginęła. Okazało się że była potrącona przez auto i mój młody kuzyn który przyjechał w odwiedziny widział kotkę zdychającą na poboczu, ale nie pomógł. Nie wiem do końca czy ten młody chłopiec mógł cokolwiek w tych czasach zrobić. Ale moja babcia w nerwach i emocjach powiedziała że nie rozumie jak ktokolwiek mógł przejść obojętnie obok cierpienia jakiegoś stworzenia i nie zrobić absolutnie wszystkiego żeby pomóc. To był jedyny raz, kiedy babcia skrytykowała w mojej obecności kogoś personalnie. Owszem, krytykowała ogólnie ludzi bezdusznych itd, ale tym razem po prostu spontanicznie wyraziła niezrozumienie i jakby obrzydzenie wobec zachowania mojego kuzyna, który nie zareagował na cierpienie zwierzęcia.
  2. No właśnie. Sa badania, które udowadniają że same problemy z tarczycą powodują problemy metaboliczne, które skutkują wolniejszym metabolizmem o ok 300 kcal, maksymalnie. Czyli jakiś 1 batonik. Tyle problemów powoduje choroba Twojej koleżanki. Oprócz tego można mieć duże spowolnienie metabolizmu przez nieodpowiedzialne odżywianie i nietrafione diety. Krótko mówiąc, jeśli ktoś się głodził, żeby schudnąć to mógł na tyle rozregulować metabolizm że przestawił go na opcję magazynowania. I organizm zestresowany maksymalnie nieodpowiedzialną dietą skupia się na magazynowaniu każdej jednej kalorii żeby nie „umrzeć”. Więc jeśli chodzi o chorobę Twojej koleżanki, to z powodu samej choroby ma ona metabolizm spowolniony o maksymalnie jednego Snickersa dziennie albo i mniej Oprócz tego może mieć metabolizm spowolniony do minimum przez swoje nieodpowiedzialne głodzenie się i stosowanie niezdrowych diet. To głupie powiedzenie że w Auschwitz nie było otyłych jest prawda. Jeśli nie jesz więcej kcal niż potrzebujesz, to chudniesz. Nie ma choroby na świecie, która by spowodowała otyłość przy głodowaniu. Badania biednych obszarów Azji (np Wietnamu) tylko to potwierdzają. Spróbuj przeżyć na ich diecie (miska ryżu dziennie, jakieś warzywo, mięso od święta) i być otyła. Nawet Twoja koleżanka by była szczupła w tych warunkach.
  3. Wiesz, moja praca polega często na takim ćwiczeniu zadawania pytania „dlaczego” dopóki nie dojdziesz do martwego punktu. Celem tego jest znalezienie źródła problemu i rozwiązanie go. Np w pracy to będzie „zarządzanie zmianą się nie powiodło, bo komunikacja była chaotyczna a wytyczne sprzeczne”. Dlaczego komunikacja była chaotyczna? Bo ktoś rzucił pracę i nowa osoba nie do końca wiedziała co komunikować. Dlaczego nowa osoba nie wiedziała? Bo nie było dokumentacji z dokładnym opisem. Dlaczego nie było tego opisu? Bo jak strategia powstawała, firma była dużo mniejsza i wystarczyły ustne umowy. Dlaczego itd itp. Na końcu zostaje prawdopodobny powód i można zaplanować rozwiązanie. To samo można zrobić ze wszystkim. Dlaczego jesteśmy zmęczeni? Bo chorujemy fizycznie lub psychicznie. Dlaczego nie leczymy tych chorób? Leczymy, ale mało skutecznie. Dlaczego leczenie nie jest skuteczne? Bo mało wiemy o chorobach psychicznych i autoimmunologicznych. Dlaczego mało o nich wiemy? Bo są skomplikowane i skupiamy się na nich od niedawna. Dlaczego są tak skomplikowane? Bo nie bardzo wiemy, co je powoduje. Dlaczego tego nie wiemy? Bo być może skupiamy się na nie tym co trzeba. Dlaczego skupiamy się na nie tym co trzeba? Bo jesteśmy przyzwyczajeni do chorób, które mają jedną przyczynę i tą przyczynę można znaleźć i wyeliminować, a te choroby są inne. Dlaczego te choroby są inne? Bo wydają się dotyczyć wielu systemów, narządów i mieć wiele przyczyn. Dlaczego nie skupiamy się w takim razie na holistycznym podejściu? Bo lekarze nie są do tego szkoleni. -> to jest możliwa przyczyna nr. 1. Oczywiście są lekarze, którzy mają holistyczne podejście. Dlaczego ludzie nie wybierają takiego lekarza? Bo podejście holistyczne jest sprzeczne z naszymi przyzwyczajeniami i oczekiwaniami. Dlaczego jest sprzeczne? Bo jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że chorobę zwalcza się robiąc badanie, dostając receptę i przechodząc leczenie. Dlaczego ciężko nam zmienić przyzwyczajenia? Bo podejście holistyczne zakłada, że choroby cywilizacyjne wynikają ze stylu życia. Dlaczego to jest problem? Bo zmiana stylu życia jest bardzo trudna. Dlaczego? Bo nasze społeczeństwo uznaje niezdrowy tryb życia za normę, a zdrowy tryb życia za karę. Dlaczego jeszcze? Bo zmiana trybu życia jest ciężka jeśli jesteś chory, zmęczony, nic Ci się nie chce, no i brakuje jasnych wytycznych. -> to jest możliwa przyczyna nr. 2 Te „dlaczego” można poprowadzić w różny sposób, zadać różne pytania, ale (dopóki nie naginasz faktów), badania pokazują, że osoby robiące to ćwiczenie osobno na tym samym pytaniu wyjściowym zwykle dochodzą do podobnych wniosków - tylko inną drogą rozumowania Wszystkie choroby, które wymieniłaś, plus jeszcze wiele innych powodujących zmęczenie, to w większości choroby cywilizacyjne. Żeby się ich pozbyć, lub im zapobiegać, trzeba prowadzić zdrowy tryb życia, zachowując higienę fizyczną i psychiczną. Całościowe podejście jest bardzo ważne, nie wystarczy jeść 5 porcji warzyw dziennie, jeśli notorycznie się zamartwiasz, nie wystarczy być mistrzem medytacji jeśli całymi dniami się nie ruszasz itd. Piszę to po raz nie wiadomo który na tym forum, pewnie na darmo. Zawsze znajdzie się ktoś, kto napisze że żył 100% zdrowo przez ileś miesięcy i poczuł się tylko gorzej, depresja go wręcz dobiła, zgaga paliła a ciśnienie było nie do uregulowania… cóż. Ludzie zawsze będą podważać prawa fizyki, biologii i ogólnie naukę, jeśli w jakiś sposób (czasem nieświadomie!) pozwala im to zostać w strefie komfortu. To tak jak mówienie, że nadwaga nie zawsze wynika ze spożywania nadmiaru kalorii. Że niby można jeść zdrowo i odpowiednie porcje i tyć, bo jest się chorym na to czy tamto. To oczywiście nie jest prawda i jest mnóstwo badań udowadniających, że osoby które tyją i twierdzą, że jedzą zdrowo i mało, po prostu zupełnie źle szacują to „zdrowo i mało”. Że jak zanotują w dzienniku każdy zjadany kęs i wypijane napoje z kaloriami, to przyjmują tych kalorii więcej niż potrzebują. Albo, że poprzez głodzenie się i inne złe nawyki żywieniowe ukierunkowane na szybkie chudnięcie, dane osoby rozwaliły sobie przemianę materii i teraz organizm potrzebuje z roku albo i więcej, żeby się wyregulować. No ale w przypadku zdrowego życia, jest cała masa osób, które w to „nie wierzą”. I twierdzą, że próbowali ale to nie działa. A są tak naprawdę tylko dwie możliwości - albo te osoby są całkowitym ewenementem naukowym, których prawa biologii nie dotyczą, albo po prostu próbowali źle.
  4. Ja bardzo często odczuwam wręcz paraliżujące wyczerpanie, ale teraz wiem, że to od ADHD. Nauczyłam się paru sposobów - często to wyczerpanie to raczej brak równowagi pomiędzy zmęczeniem psychicznym a fizycznym. Tzn psychicznie jestem wydrenowana, ale fizycznie za wiele w ciągu dnia nie robiłam i trudno mi wtedy odpocząć, bo ciało ma niezużytą energię, a umysł leci na oparach. Wtedy leżę na sofie, gapię się w sufit, albo telefon i niby nic nie robię, ale nie odpoczywam. Bardzo trudno mi się zmusić żeby ruszyć ręką albo nogą ale to zaleganie na sofie wcale nie regeneruje. Wtedy jedynym wyjściem jest zmusić się do aktywności fizycznej i wyłączenia mózgu. Zrobić coś, co da mi zadyszkę i podniesie puls. Kiedy równowaga między zużyciem energii przez umysł i ciało się wyrówna, zwykle mogę skutecznie odpocząć, a często wysiłek fizyczny jest takim odpoczynkiem dla umysłu, że po nim czuję wręcz, że mam znów sporo energii. Inna kwestia to wyczerpanie które wynika po prostu z zaniedbania potrzeb. U mnie zwykle chodzi o dietę, bo snu nie zaniedbuje nigdy. Ale wyczerpanie czasem wynika ze złego odżywiania i też jak napisałam wyżej, z braku ruchu. Wtedy zadbanie o dobre nawodnienie, oraz o porządną dawkę warzyw, owoców, orzechów, kiszonek itd przez parę dni zwykle ląduje mi baterie. Mam wyciskarkę wolnoobrotową i kiedy czuję się ociężała i wiem, że to zaniedbanie diety, to mam dodatkową motywację, żeby oprócz poprawienia codziennej diety jeszcze dodać z 1-2 soki warzywno-owocowe dziennie. Staram się też wtedy codziennie pić kefir, zjeść kiszonego ogórka lub kilka łyżek kiszonej kapusty. Do tego herbatki ziołowe itd. I jeśli naprawdę jestem wyczerpana tak, że np spokojny spacer na świeżym powietrzu mnie nie pobudza tylko wyczerpuje, to śpię ile wlezie i piję dużo płynów.
  5. Wcale Ci się nie dziwię, że próbujesz umieścić swoje przeżycia na jakiejś skali. Że troszkę „wchodzisz” w doświadczenia innych żeby wyrobić sobie jakieś poczucie, czy te doświadczenia mogły być gorsze, np wieloletnia walka o dziecko chore na raka i na koniec przegrana, czy pobyt w Auschwitz. To jest właśnie część tego procesu rozumienia świata po tragedii, próby racjonalizowania, wyrobienia sobie jakiegokolwiek punktu odniesienia. Tylko, że na końcu tego procesu, w którym powinien Ci ktoś pomóc, jest zawsze jeden wniosek: masz pełne prawo być załamana, wściekła, zrozpaczona, smutna, zła na los, zrezygnowana, masz pełne prawo do żałoby, rozpaczy, depresji, załamania, pomocy, wsparcia. Niezależnie od tego, czy ktoś na świecie miał gorzej, bo to Twoje życie, Twoja tragedia. To Twój świat się rozpadł na kawałki i nikt, nawet Ty sama, nie ma prawa Ci mówić, że to w sumie nic takiego bo mogło być gorzej. Na początku może się wydawać, że porównywanie swojej tragedii do innych i uznanie, że nie była aż taka najgorsza, to coś, co pomaga. Ale to nieprawda. To kłamstwo, które odbiera Ci Twoje naturalne prawo do pełnego przeżycia swojej straty i żałoby i dania sobie przyzwolenia na przyznanie, że to było cholernie trudne, że Cię przerosło, że Cię złamało i teraz potrzebujesz troski od innych i samej siebie żeby się podnieść. Moja babcia była w Auschwitz. Mówiła o tym ot tak, przy okazji. Jak Niemiec popchnął ją na ogrodzenie pod prądem, ale koleżanka ją odepchnęła i umarła, bo to ją poraził prąd. Jak uciekła związaną łańcuchem z 4 innymi dziewczynkami. Jak 2 z nich od razu postanowiły wyjść z ukrycia i prosić o pomoc i zostały rozstrzelane. Jak tułały się głodne po lesie i w końcu zostały złapane. Jak zostały wyzwolone i jakiś mądry doktor założył im dokumentację, książeczkę zdrowia w której było napisane, że z powodu dramatycznej traumy babcia nigdy nie powinna mieć dzieci. A potem poznała dziadka i dzieci mieli 5. Jak dziadek szybko umarł a babcia kochała wszystko, co żyje, szczególnie zwierzęta. Dokarmiała ptaki, zbierała bezdomne koty. Była chodzącym dobrem, nie wiem czy to obóz ją taką uczynił czy taką się urodziła. Ale wiem, że naprawdę nie ma sensu porównywać swoich doświadczeń do doświadczeń innych osób.
  6. O tak. Po zbyt intensywnym kontakcie z ludźmi aż mi się w głowie kołuje i muszę się chwilę przespać. Myślę, że mózg potrzebuje wręcz „wyłączyć wtyczkę” i trochę przetworzyć te różne bodźce. Niedługo mam wyjazd służbowy, pewnie z 30 osób będzie. Na samą myśl robi mi się trochę słabo. Ja się ani nie wstydzę ani nie stresuję kontaktami z ludźmi, ale po prostu mnie wyczerpują. Już patrzyłam na program i jest przewidziany jakiś „czas regeneracji” np od 16:00 do 17:30 więc pewnie pójdę do hotelu i będę spać….
  7. Zainstaluj sobie apkę, najlepiej taką z kwiatkiem albo zwierzątkiem co wygląda na umierające jeśli po dostaniu notyfikacji nie klikniesz, że wypiłeś wodę
  8. Przyniosło, na wielu polach. Jeśli chodzi o senność, to przestałam mieć te ataki obezwładniającej senności kiedy oczy zamykały mi się same do tego stopnia, że myślałam że mam narkolepsję. Poza tym przestałam mieć suche, piekące oczy, co też pogłębiało uczucie senności. Zaczęłam mieć więcej energii i lepszą wydolność np podczas jazdy rowerem. No i przestały mnie pobolewać nerki i skończyły się zapalenia pęcherza. To, co zostało to moja indywidualna potrzeba snu dobrej jakości i o długości ok 8-9 godzin. No i czasem potrzeba drzemki jeśli bardzo intensywnie wysilałam umysł. Na to nic nie poradzę, to pewnie kombinacja moich indywidualnych potrzeb i przestymulowania wynikającego z ADHD.
  9. Ale to nie muszą być objawy uzależnienia od benzo. Jeśli masz aktywny epizod nerwicy to zupełnie normalne, że bez leków i/lub intensywnej terapii z psychologiem masz ostre lęki i niepokój.
  10. Właśnie nie. Benzo zaczęłam dostawać już jako nastolatka, bo lekarze nie wiedzieli co zrobić z moimi lękami. Pierwsze dni to była senność i totalne zamroczenie, a potem ta ulga tylko, ze organizm szybko się przyzwyczaja, więc efekt „nic mnie nie obchodzi” szybko zniknął, a ja nie zwiększałam dawek powyżej maksymalnych dozwolonych. Poza tym benzo wyciszało u mnie ataki nerwicy, a jak spełniło swoje zadanie, i lęki się uspokajały, to ja zwykle po prostu zaczynałam zapominać brać tabletkę. Zawsze byłam roztrzepana i branie regularnie jakichkolwiek np witam czy coś było niewykonalne. O benzo pamiętałam dopóki czułam lęk, więc miałam powód i motywację żeby wziąć tabletkę, ale jak czułam się już lepiej to zapominałam o następnej. Jak się orientowałam, że np już 3 czy 4 dni w ogóle nie pamiętałam o leku, to go odstawiałam. Benzo brałam w różnych cyklach, od 2 tyg do ok 3 miesięcy, zwykle co 2-5 lat. Nigdy nie miałam problemów z odstawieniem z dnia na dzień, niezależnie od dawki i czasu brania. Myślę, że po prostu mam jakąś wyjątkową odporność na uzależnienia, bo tak samo było ze wszystkim, co brałam, np Tramalem. Zwykle mam w apteczce kilka paczek diazepamu lub alprazolamu, ale w ogóle nie ciągnie mnie do nich na codzień. Biorę w razie potrzeby, np nie lubię latać samolotem i wtedy biorę.
  11. Mam tak samo, sen to w zasadzie moje hobby zwykle mogę zasnąć na zawołanie, jeśli po prostu się nudzę. Problem w tym, że oprócz tego potrzebuję też min 7 godzin snu żeby jakoś funkcjonować, a najlepiej więcej, i musi być to sen dobrej jakości. Wiem, dla większości osób, które śpią po 5-6 godz na dobę, albo cierpią na bezsenność, albo zdarza im się zarwać noc i pomimo to wypełniać swoje obowiązki może to brzmieć jakbym cackała się ze sobą. Ale u mnie brak snu naprawdę powoduje duże problemy. Wystarczy jedna zarwana noc (poniżej 5 godz) i czuję się jak na mocnym kacu. Pali mnie twarz, pieką oczy, serce mi wali, jest mi słabo, niedobrze, plącze mi się język itd. Zazdroszczę ludziom, którzy mogą spać np 6 godz na dobę i czują się w miarę normalnie. Ile ja bym mogła zrobić mając dodatkowe 2 godziny na dobę! Toż to 14 godzin na tydzień, czyli prawie 2 dni robocze! To tak, jakbym pracowała tylko 3 dni w tygodniu, a pozostałe 2 mogła poświęcić na swoje sprawy. Sprzątanie, gotowanie, maseczki, manicure, książki, samorozwój, różne projekty! Zresztą, nawet połowa z tego byłaby super. Gdybym mogła spać regularnie 7 godzin i nie czuć się źle, to już by było super. Ale próbowałam wiele razy. 8 godzin to takie minimum i tylko jeśli sen jest dobrej jakości, tzn nic mnie nie budzi, nie mam pełnego żołądka, nie piłam ani grama alkoholu, nie jest za gorąco, nie mam kataru itd. W każdym innym przypadku potrzebuję raczej ok 10 godzin. A nadal mam przecież pracę na cały etat, dzieci, zwierzęta, dom do ogarnięcia. Masakra.
  12. U mnie to było tak nasilone, że nawet podejrzewałam u siebie narkolepsję. Zaczęło się w wieku nastoletnim, spałam w nocy powiedzmy od północy do 7, ale potem po szkole zawsze kładłam się na „drzemkę” i przesypiałam kolejne 2-3 godziny lub więcej. W niektóre dni spałam nawet po 14 godzin. Czasem nachodziły mnie takie ataki senności, że utrzymanie otwartych oczu było torturą a nie mogłam zasnąć bo np siedziałam na lekcji albo jechałam pociągiem. Wyjaśnienie, w każdym razie częściowe, okazało się banalne - przewlekłe odwodnienie. Ja rzadko odczuwam pragnienie i dopiero przy powtarzających się zapaleniach pęcherza zdałam sobie sprawę, że czasem wypijam tylko 1 kubek herbaty na dobę. Zaczęłam więcej pić, a szczególnie przy napadzie senności brałam butelkę pół litra i małymi łyczkami piłam i to pomagało. A druga część wyjaśnienia to ADHD. Mój mózg nie filtruje bodźców i po prostu potrzebuje sporo czasu na regenerację i przetworzenie tego, co działo się za dnia. Zwykle śpię nie mniej niż 8 godzin, ale często w dzień ok 15-16 łapie mnie duża senność. Nauczyłam się drzemać po 15 min, tak że tylko w zasadzie faza zasypiania i chwila płytkiego snu, taki bardziej pół-sen, ale super odświeżający jeśli pośpię dłużej i zdążę wejść w fazę snu głębokiego, to budzę się skołowana, zmęczona, a na dodatek w złym humorze (zastanawiam się czy to może mieć związek z zależnością serotonina-melatonina).
  13. Całe szczęście że pojawił się chatGPT A tak na serio to standardowy model pedagogiczny w Polsce raczej nie uczy rozpoznawania i nazywania uczuć, ani jak sobie z nimi radzić. I rodzice i szkoła skupiają się na tym, żeby uczucia trudne natychmiast zastąpić czymś „społecznie akceptowanym”, czyli spokojem, czy radością. Frustracja, zdenerwowanie, smutek, nie są mile widziane. Trzeba albo szybko sobie z nimi poradzić, albo je ukrywać. Więc tak w zasadzie nawet mnie nie dziwi, że wcześniej nie zastanawiałeś się, co dokładnie oznacza to uczucie, które często Ci towarzyszy.
  14. No i myślę, że trochę odwrotnie podchodzisz do problemu. Niezdecydowanie i przejmowanie się opinią innych może mieć wiele przyczyn, od naturalnych do różnych zaburzeń: 1. Zwykła… niedojrzałość masz 26 lat, ale to nie musi być jeszcze wiek, kiedy człowiek jest bardzo zmotywowany, zdyscyplinowany i pewny siebie. Może środowisko, w którym dorastałeś, nie dało Ci też wsparcia w wykształceniu tych cech (w grę wchodzi zarówno nadopiekuńczość jak i lekkie zaniedbanie). 2. Trochę gorsza wersja nr. 1 - wychowanie w środowisku szkodliwym, w domu przemocowym, lub z chorym psychicznie rodzicem. To może powodować niską samoocenę i szybkie poddawanie się przy najmniejszej przeszkodzie. Wprawdzie często osoby DDD i DDA (dorosłe dzieci z rodzin dysfunkcyjnych/alkoholików) mają niską samoocenę, ale zwykle są wręcz nadmiernie odpowiedzialne i zdyscyplinowane. To dlatego, że zwykle musiały szybko zacząć dbać o siebie, no i dbać o rodziców, zajmować się domem, gotować. Ale zdarza się też tak w rodzinach dyskusyjnych, że rodzic jednak coś tam ogarnia dookoła siebie i domu, za to dziecku wmawia, że jest nic niewarte, nic nie umie i lepiej niech za nic się nie bierze. 3. Zaburzenia osobowości, np osobowość unikająca. To jeszcze poważniejsze, bo zaburzenia osobowości ciężko się leczy. Ale da się potrzeba terapii, być może dostosowania na jakiś czas życia zawodowego do potrzeb, np jakieś spokojne miejsce, z mniejszą ilością ludzi. 4. Wrodzone zaburzenie funkcjonowania układu nerwowego, np ADHD. Przy ADHD człowiek bardzo szybko się nudzi, często zmienia pracę, ma niską samoocenę, bo czuje, że różni się od „normalnych ludzi” i nie wie, co jest z nim nie tak. Poza tym obszary mózgu odpowiedzialne za ogólną dojrzałość (np panowanie nad impulsywnością, przewidywanie konsekwencji) rozwijają się wolniej niż u ludzi bez tych diagnoz. Wyleczyć się tego nie da, ale są metody kompensowania w obszarach problematycznych, są leki, a dojrzałość przychodzi z czasem. Zwykle wymaga dostosowania życia zawodowego na stałe, np poprzez znalezienie zajęcia dającego odpowiedni poziom bodźców i poczucia sukcesu. W przypadku 3 i 4 czasem wyjściem jest zakład pracy chronionej, potwierdzenie problemów zdrowotnych od lekarza dla pracodawcy itd. No i nerwica - w każdym z tych 4 przypadków nerwica bardzo często pojawia się jako zaburzenie towarzyszące, które tylko pogłębia pierwotny problem. Także to nie jest ta kolejność, o której myślisz: nerwica -> niezdecydowanie, niska samoocena. Nie, to raczej wygląda tak: przyczyna -> niska samoocena -> niezdecydowanie -> nerwica
  15. Stawiać granice a nie rozpieszczać. Brzmi brutalnie, ale przy nerwicy nie ma innego wyjścia. Ja sama miałam nerwicę od dziecka, m.in. bałam się ciemności i nie chciałam sama chodzić do łazienki. Moja mama w dobrej wierze chodziła ze mną, pozwalała mi spać w swojej sypialni itd. Dopiero jako dorosła dowiedziałam się, że leczenie nerwicy polega przede wszystkim na nieunikaniu tego, czego się boimy. Kiedy moje dziecko w wieku ok 5 lat zaczęło wykazywać objawy nerwicy lękowej, porozmawiałam z psychologiem i postępowałam zupełnie inaczej niż moja mama. Mówiłam córce, że jest bezpieczna i może iść sama do toalety. Na początku tam biegła, nie spuszczała wody, a ręce myła w kuchni. Potem powoli czuła, że nie musi biec. Potem, że może umyć ręce w łazience. Najdłużej zajęło spuszczanie wody bo ten nagły dźwięk był jednak stresorem. Spanie też trenowałyśmy powoli. Siedziałam z nią, najpierw przy lampce, potem już bez. Potem siedziałam w korytarzu itd. Zajęło to ok rok i córka całkowicie pozbyła się lęku przed ciemnością w wieku 6 lat. Ja bałam się ciemności jeszcze jako dorosła i nawet na studiach potrafiłam w stresujących okresach kiedy np były egzaminy i nerwica się nasilała, spać z małą lampką…. Twój chłopak musi zrozumieć, że Ty jesteś żeby go wspierać w pokonaniu lęku a nie utrwalaniu go. I że to on ma pracować nad sobą i związkiem. To nie jego wina, że ma te problemy, ale to Ty masz „prawidłowe” podejście nie-lękowe i to on ma pracować nad swoim, z Twoją pomocą. To on ma obowiązek podjąć terapię i wysiłek. Oczywiście gorsze dni są dozwolone, ale prawda jest taka, że problemy psychiczne partnera mogą Ciebie doprowadzić do nerwicy i depresji i musisz chronić siebie. To jest częste w nerwicy, że osoba nią dotknięta czuję ogromny dyskomfort i próbuje dopasować codzienność o rzeczywistość żeby unikać tego dyskomfortu. Ale wtedy on się tylko utrwala i pogłębia, a na dodatek Ty żyjesz w stresie. Musisz postawić granice i nie zgadzać się na dostosowanie Waszej codzienności całkowicie pod jego potrzeby, musi być kompromis i musi być praca z jego strony. On musi wiedzieć, że jesteś tu, wspierasz go, ale wspierasz go w rzeczach dobrych i zdrowych dla niego, a nie w unikaniu problemów. I nigdy przenigdy nie pozwalaj na manipulację i szantaż emocjonalny. Niestety osoby z nerwicą często czują taki lęk że nawet nieświadomie wymuszają na bliskich pomoc w zachowaniu swojego bezpiecznego otoczenia.
×