Skocz do zawartości
Nerwica.com

fisiel

Użytkownik
  • Postów

    27
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez fisiel

  1. fisiel

    Natręctwa myśli...

    ja się nie mogę odpędzić od myśli o schizofrenii. też ciągle wydaje mi się że to początek choroby itd. tak jak ktoś już pisał wyżej. mam całkowicie identycznie, nawet nie estem pewna jak ktoś np spojrzy się na mnie w autobusie albo coś to zaraz się zastanawiam czemu zwróciłam na siebie jego uwagę, a może robię coś dziwnego z czego nie zdaję sobie sprawy, albo że może gadam do siebie nie wiedząc o tym i inne takie podobne bzdury. zamartwiam się schizofrenią od roku. NON STOP ale to co mnie głównie niepokoi, nie wiem czy takie natręctwo w ogóle może być że tak powiem "dopuszczalne" bo (co prawda mam tak od wielu wielu lat naprawdę ale nigdy z takim nasileniem jak ostatnio) że np. jak usłysze jakąś piosenkę, to sobie ja nucę w myślach prawie cały czas, a później nie mogę przestać! do czasu aż nie zanucę sobie jakiejś innej piosenki którą też zacznę nucić i tak w kółko i w kółko. no chyba że się czymś zajmę co wymaga większego wysiłku umysłowego albo wdam się z kimś w gadkę to wtedy o tym zapominam i jakby się od tego "uwalniam" ale od kiedy pomyślałam sobie że to może nie jest to zwykłe "nucenie" tylko może te "schizofreniczne głosy" albo coś w ten deseń i jestem w stresie i zadarza mi się to coraz częściej, dochodzi do tego napięcie i stres i w ogóle jest wtedy źle. to się może zaliczać do natręctw czy naprawdę mi się schiza rozwija? :| pomocy...
  2. Mam to samo od dość długiego czasu. Co prawda miałam kilka miesięcy spokoju ale teraz te myśli znowu coraz częściej nie dają mi normalnie funkcjonować. Też sobie to wkręcam a sama nie wiem czemu. Przecież nie słyszę głosów, nie mam halucynacji, nie uważam żeby ktoś mi spiskował za plecami itd. Nie wiem czemu to robię skoro nie mam zbytnio do tego podstaw. Poza moją depresją niedoleczoną i obawami nie mam więcej dowodów na to że mogę być schizofreniczką. No, czasem jeszcze zdaża mi się stan derealizacji ale to tylko w stresowych sytuacjach. a doprowadzić do takiej nie jest trudno. Mi wystarczy że przeczytam gdziekolwiek słowo "schizofrenia" i już zaczyna się u mnie ciąg myśli, wyobrażeń co będzie jak zachoruję bo oczywiście "to mi się na pewno przydarzy" itd. a to nakręca niesamowicie mój strach. To już jest obsesja od której bardzo trudno mi się uwolnić. Nie mogę normalnie funkcjonować do tego stopnia, że w umyśle tak mocno zatarły mi się np. wszystkie programy które oglądałam o schizofrenikach (akurat jak na złość kiedy najbardziej się tej choroby bałam to trafiałam w tv na same takie programy że wiedząc że schizofrenicy nie patrzą komuś w oczy, potem na nos i usta (tak mówili w programie i ponoć stąd u nich problem z rozpoznaniem emocji i intencji innych osób) sama próbuję się nieświadomie przyłapać jak nie patrzę komuś np. w oczy tylko nie wiem, np. na policzek. Paranoja. Robię to codziennie (!) ale to to już lajcik, z pół roku temu wkręciłam sobie że zwariuję i na pewno będę się bała że ktoś mnie otruje (też w tv widziałam i że zrobię komuś krzywdę. To było okropne. To dziwne, że boję się tego że mogę coś komuś zrobić, bo skoro się tego boję to znaczy że nie chcę tego zrobić. Zresztą z natury jestem wrażłiwa i nie mogę patrzeć na krzywdę innych i nikomu źle nie życzę. Więc skąd te pomysły? W rodzinie nie mam żadnego schizofrenika. Mimo to rozumiem jak bardzo paraliżujący to jest strach. Sama sobie nie umiem z nim do końca poradzić, nie mam czasu i pieniędzy na psychoterapię która tak bardzo mogłaby mi pomóc. Czuję że potrzebuję tego, żeby ktoś mi poradził co mam robić. A lekarz byłby bez wątpienia największym autorytetem w tej dziedzinie... Sama chyba sobie nie dam rady, zamęczę się na śmierć...
  3. dobrze prawisz! im więcej czytasz, analizujesz tym bardziej się od tego nie uwolnisz. wyjdź gdzieś z przyjaciółmi albo zajmij się pracą, czymś co Cię pochłonie i nie myśl o jakichś opętaniach czy innych rzeczach CO MA BYĆ TO BĘDZIE I NIE MAMY NA TO WPŁYWU. zacznij żyć bo jutro na ulicy może Cię trzepnąć samochód i chyba nie chcesz umrzeć z myślą że jedyne co ostatnio robiłaś to rozmyślanie o opętaniach, egzorcyzmach i innych pierdołach a nie poszłaś np. z przyjaciółmi na piwo, albo w ogóle nie spędzałaś jakoś inaczej czasu. daj sobie spokój trzymaj się, ja już na to forum zaglądać prawdopodobnie nie będę bo ja właśnie zaczynam żyć i nie mam zamiaru kisić się w swoich wymyślonych problemach. w czyichś też. pozdrawiam i życzę szczęścia!
  4. wlasnie obejrzalam na youtube dokument o Annelise Michel. przykro mi, zabili ja. co dziwne w dokumencie tym wypowiadali sie sami ksieza! ani jednego psychologa czy psychiatry! poili ja sokami, pod koniec byla tak wychudzona, dostala goraczki i umarla. w dodatku okaleczala sie a te ciemniaki twierdza ze miala stygmaty na pietach i dloniach :/ ciesze sie ze postawili ich przed sadem. nie pozwolili zeby trafila pod opieke lekarska, nawet kiedy byla w stanie krytycznym, do zwyklego szpitala nikt jej nie zbral. nie mowie juz nic o psychiatrycznym. nie chcieli jej podawac leków. zabili dziewczynę. jesli jesrt Bog, to sprawi że oni trafią do piekła za to jak ta dziewczyna umierala w meczarniach.
  5. "Nagle jej ramiona wydłużyły się błyskawicznie o jakieś dwa metry, jej dłonie zmieniły się w szpony, które rozdarły blok moich recept i ta młoda, atrakcyjna kobieta odezwała się głosem starego mężczyzny: »Nie potrzebuję tych bzdur«" przykro mi, to jest aż śmieszne człowiek albo zmyśla albo tez ma problemy z czachą :) co do ludzi których "uleczył". ja mimo wszystko nadal uważam że ci ludzie sobie wmówili opętanie, dlatego nie pomagał im psychiatra ani leki przez to że tak mocno sobie to wmówili. a skoro sobie wmówili opętanie to myślą że psychiatra nie pomoże to wiadomo - lecieli do egzorcysty. może to i lepiej, egzorcysta ich "uleczył, pobłogosławił" i z głowy, po opętaniu potęga podświadomości :) jak się w coś wkręcisz i w to uwierzysz to to masz. ja jak się wkręcałam w schizofrenie to wszystkie odgłosy wydawały mi się przeraźliwie głośne i wydawało mi się że ich na pewno nie ma i że to mi się uroiło - a były. bo zawsze pytałam innych. w moim przypadku nadsłuch i przemęczenie organizmu stresem i wkręcaniem się w coś czego się bałam. może przestań czytać o egzorcyzmach :) albo sama się wybierz dla własnego spokoju pozdrawiam
  6. co do tej Niemki którą "opętało" ostatnio był o niej program w tv, ja nie oglądałam ale moja siostra oglądała i mi mówiła o co tam mniej więcej chodziło. Ona była po prostu niespełna rozumu. I co dziwne nikt jej nie leczył, nie wziął do lekarza, jakiegoś psychiatry. Dziewczyna nie była opętana tylko zwariowała. I ci wszyscy egzorcyści tak ją próbowali leczyć że zamknęli ją w jakimś pomieszczeniu nie dawali jej jeść tylko jakieś soczki jej podawali! Zagłodzili biedną dziewczynę na śmierć zamiast jej pomóc. A przecież to były lata '70. Aż człowiek ma ochotę się złapać za głowę że taka ciemnota panuje. Dziewczyna z głodu ściany zjadała!!! :/:/:/ ja jestem oburzona. nikt jej nie pomógł, tylko ślepo zapatrzeni ludzie ją zabili. Jeszcze co do tego że mówiła np. męskim głosem. Dwa dni temu na pardon.pl odsłuchiwałam nagranie jej głosu. Wcale nie był męski. Dziewczyna krzyczała przez gardło. Biorąc pod uwagę to że umiała śpiewać to umiała posługiwać się przeponą odpowiednio. Stąd taka gama dźwięków. Dziwne że nie ma nagrań wideo. Przecież w latach '70 nie było z tym problemu. Tylko jej głos nagrywali i jest kilka zdjęć tylko. :/ [ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:53 pm ] Objawienia Według Anneliese ukazywała jej się Najświętsza Maria Panna oraz jej Syn Jezus Chrystus, którzy podtrzymywali ją na duchu i zapewniali o tym, że zostanie świętą. Twierdziła także, że nawiedzały ją dusze zmarłych osób. cytat z wikipedii. zupełnie jak schizofrenicy. na gronie schizofrenia dziewczyna mówiła że objawiła jej sie matka boska, słyszała głosy itd. zabrali ją do szpitala psychiatrycznego i stwierdzona schizofrenia. schizofrenicy też uważają sie za jakis "wybrańców" którzy mają jakies misje do wykonania na tym swiecie i uwazaja ze te glosy ktore slysza to np Bog do nich przemawia i mowi co maja robic. wiec wiecie... ;> wg mnie opętań nie ma.
  7. no niewątpliwie te "głosy" to są myśli. tylko że u schizofreników równocześnie zachodzą zmiany w mózgu i im się wydaje że to nie są ich myśli tylko np. przemawia do nich Bóg, Szatan, czy ktośtam - zależy co sobie ubzdurają. a to przed zaśnięciem to omamy hipnagogiczne. wpiszcie sobie w google :) też to mam i to czasem wystepuje u osób zdrowych
  8. jak na te kilka zdań to mi bardziej wygląda na nerwicę niż na depresję... idź do lekarza. tak będzie najlepiej
  9. i jeszcze proponuję, kiedy już poczujesz się lepiej, przestaniesz się tak często zadręczać różnymi głupimi myślami, przestań lub ogranicz wchodzenie na takie fora jak to, w ogóle radziłabym przestać czytać o objawach itd. chyba że będziesz miała jakieś wątpliwości które nie dadzą Ci funkcjonować normalnie. chociaż i w tym przypadku myślę że lepsza by była wizyta u psychologa, człowieka obeznanego w temacie. jemu też możesz się wygadać. bo jakby nie patrzeć tutaj są sami ludzie z zaburzeniami nerwicowymi, chcąc nie chcąc, czytając tutaj różne rzeczy może Ci się pogorszyć humor, albo wyczytasz coś co Cię przerazi i zaraz sama to wyszukasz u siebie. a w nerwicy raczej trzeba zapomnieć i nauczyć się normalnie żyć mimo wszystko :) czytając wypowiedzi ludzi takich jak my, z takimi samymi bądź podobnymi objawami i problemami tylko się zagłębiamy w naszej nerwicy i problemach, a przecież wszyscy chcemy od tego uciec i zapomnieć. ja teraz spróbuję tak zrobić, ciekawe czy się uda :) pozdrawiam, trzymaj się!
  10. też to mam. i też na początku myślałam że to schizofrenia albo psychoza. ale to sa tzw. omamy hipnagogiczne. to nic złego :) jak zasypiam częśto słyszę "głosy" :) ale to są wspomnienia słów moich bliskich lub innych osób. tak jakby mimowolnie mi się przypominają dialogi i słyszę wyraźnie głos np. mojego chłopaka :) nie ogarniam tego. ale ważne że to nic złego. od kiedy się dowiedziałam że to nic strasznego śpię spokojnie, ale po "cięższym" dniu zdarza mi się to nadal.
  11. pytasz o stopniowe przechodzenie tych myśli. więc najpierw pojawiła się chwilowa myśl, która równie szybko zniknęła: a jak to schizofrenia? obleciał mnie strach, ale myślę sobie: nie , na pewno nie... ale chyba sama sobie nie uwierzyłam bo zaraz po tym weszłam na wikipedię i przeczytałam o objawach. co prawda to prawda - nie miałam się do czego przyczepić oprócz swojej hipochondrii i skłonności do histeryzowania (które też występują w schizofrenii). i od tego się zaczęło, z każdą chwilą gdy bardziej się zagłębiałam w czytanie objawów, zaczęłam sobie wyobrażać jak wyglądałoby moje życie gdybym na to zachorowała - w tym momencie - atak paniki. Od tego momentu - najpierw niezbyt często ale z czasem coraz bardziej - zaczynałam próbować się "przyłapywać" na objawach, co wzmagało mój lęk. wiadomo jak działa nerwica - myślisz o czymś co powoduje lęk, przez co jeszcze bardziej o tym myślisz i lęk tak rośnie stopniowo. i tak miesiącami się zamartwiałam, aż doszła mi depresja - i to był najgorszy moment - kilka razy byłam w stanie derealizacji i właśnie wtedy najbardziej się siebie bałam bo wszystko odczuwałam inaczej. wiadomo- im bardziej się bałam tym bardziej się nasilało. teraz, wraz z nadejściem wiosny zaczęłam się czuć coraz lepiej. tak po prostu. zapisałam się na drugą wizytę u psychologa (na pierwszej powiedział mi że to na pewno nie schizofrenia, ale nie przestałam się zadręczać). byłam przedwczoraj. pomogło mi. zapewnił mnie drugi raz że to nie schizofrenia, ale uświadomił mnie że przez to moje wkręcanie wpadłam właśnie w stan derealizacji co jest pochodną psychozy. więc wiesz, nakręcając się można sobie pogorszyć. ale nawet będąc w odmiennym stanie świadomości - wiedziałam że jest akurat coś ze mną nie tak. gdy się uspokajałam, to mijało całkiem albo się polepszało. i nie wpadnij teraz przypadkiem w panikę że dostaniesz derealizacji - ja Cię tylko przestrzegam. Widzisz na moim przypadku że nie warto się martwić takimi głupotami. bo jak by nie patrzeć takie obawy jak nasze są głupie. bo że się martwimy przecież nie jesteśmy w stanie niczemu zapobiec, co ma być to będzie i nie mamy na to wpływu! - okrutne ale prawdziwe. ja się na początku nie chciałam z tym pogodzić. tak samo jak nadal nie moge się pogodzić z myślą że kiedyś wszyscy umrzemy, że umrze moja rodzina itd. panicznie się tego boję. ale taka jest kolej rzeczy. na dłuższą metę nie możemy uciekać od życia bo na prawdę wylądujemy w kaftanie i na tym się skończy W każdym razie-bo zboczyłam z tematu- przeszło mi kiedy przeczytałam że jak się ma nerwicę nie można mieć schizofrenii (nie wiem czy to bajka dla uspokojenia innych - jeśli tak to skuteczna na mnie :)) Myślę że dla Ciebie mogłoby być najlepsze na poradzenie sobie z tym problemem - nie wierzenie w duchy. rozumiem że jesteś osobą wierzącą, ale spróbuj może (nie wiem czy to dobry pomysł, tylko proponuję) przeanalizować przypadki opętania, ale nie biorąc przez chwilę pod uwagę wiary, tak z punktu naukowego (NIE MYŚL że Cię nakłaniam do zaprzestania wiary! - piszę żeby nie było wątpliwości:)). może dojdziesz do wniosku że nie wierzysz w duchy i zło, a zaczniesz wierzyć tylko w dobro :) niepotrzebne Ci zamartwianie się. to tylko człowieka wyniszcza. ja od myślenia o schizofrenii byłam ciągle w stanie załamania nerwowego, ciągłe ataki paniki. Na prawdę. Spróbuj na to patrzeć inaczej. Jeśli wierzysz w opętanie - pomyśl tylko, jeśli przestaniesz się tego bać to nic Cię nie zdoła opętać bo będziesz silna i sobie z tym dasz radę! nie wiem czy Ci pomogłam ale mam nadzieję że tak :) i proponuję dużo zajęć, nie wiem czy uczysz się, czy pracujesz. a jeśli nie, to proponuję solidne sprzątanie w domu, albo wyjście z przyjaciółmi- musisz się od tego oderwać. wiem że jest ciężko. mi tez bylo cholernie ciezko.
  12. szczerze mówiąc ja przestałam sie o to martwić z 3-4 dni temu. gdy znalazłam to forum i przeczytałam że nerwica wyklucza schizofrenię. to wystarczyło. wydaje mi sie teraz ze to taka drobnostka w porównaniu do tego że męczyłam się tyle miesięcy. jedno głupie zdanie wystarczyło żeby mi przeszło, żeby odczuła ulgę. i szczerze mówiąc, nie jestem pewna czy to prawda, ale to właśnie przyniosło mi ulgę i nie mam zamiaru dociekać czy to prawda czy nie bo tak mi jest teraz wygodnie Obawy minęły. nie wracają. a wcześniej nie było dnia żebym się tym nie zamartwiała. i nie mam żadnych objawów schizofrenii a wcześniej potrafiłam wszystko "naciągnąć" i się tym zamartwiać w kółko :)
  13. Miałam dokładnie to samo. Zdarzyły mi się myśli, że np. zrobię komuś coś złego, bo czuję się inaczej (ale jestem tego świadoma że czuję się inaczej! czyli mam nad sobą panowanie - mimo iż łapały mnie wątpliwości) i do tego myśli - czy jestem do tego zdolna? a jak mi coś odbiję i zrobię coś czego nigdy w życiu o zdrowych zmysłach bym nie zrobiła i czego mogłabym żałować przez całe życie? paradoksalnie - zawsze byłam łagodna, nigdy nikogo nie uderzyłam ani nie zrobiłam nikomu fizycznie krzywdy, zawsze brzydziłam się przemocą i szokowało mnie, gdy inni się przemocy dopuszczali. więc czemu nagle zaczęłam się tego obawiać? z tego samego powodu co Ty - przez głupie myśli. Po tym doszła obsesja na punkcie schizofrenii - całymi dniami doszukiwałam się objawów, gdy usłyszałam jakiś dźwięk ( za każdym razem gdy się pytałam kogoś czy też to słyszał to potwierdzał - więc wszystko ze mną w porządku, mimo to nadal w stresie wszystkiego nasłuchiwałam w oczekiwaniu "aż się zacznie") na dobrą sprawę ja już się traktowałam jak schizofreniczkę. tylko czekałam aż się zacznie więc mi tak samo jako myśl natrętna, doszły obawy o schizofrenii. Ty masz to samo, tylko Ty się martwisz opętania, czyli tego samego co w schizofrenii - utraty zmysłów, wartości, panowania nad sobą. Mi już przeszło. Nikogo nie zabiłam, nie zrobiłam nikomu krzywdy :) Tylko się namęczyłam bo każda myśl o tym powodowała u mnie lęk koszmarny. Cieszę się że już się skończyło :) doszłam do stanu kiedy tak mocno wkręcałam sobie objawy że aż jechałam do szpitala i chciałam żeby mnie zamknęli bo bałam się samej siebie :) nie warto. mam nadzieję że moja wypowiedź oszczędzi Ci lęku i obaw i że przestaniesz się w to wkręcać. im dłużej to robisz tym trudniej jest przestać i skutki są nie ciekawe :/ wkręcałam sobie schizofrenię 5 miesięcy. szmat czasu. nic nie byłam w stanie robić i po co? żeby dojść do wniosku że rzeczywiście nic mi nie jest tak jak twierdzili inni na czele z psychologiem NIE MARTW SIE :) kolejne zwykłe natręctwo, tylko po prostu strasznej dla Ciebie treści. stąd niemożność przestania
  14. zgadzam się z Amy Lee, też mi się wydaje że myślenie zbyt wiele na niewygodny temat nie wróży nic dobrego. w końcu może dojść do tego że wmówisz sobie że opętał Cię duch i w to uwierzysz. Nie przyprawiaj sobie więcej trosk. to jest coś pokroju wmawiania sobie schizofrenii. też to przechodzę. odkąd przestałam się zadręczać problem zniknął. samopoczucie się poprawiło. i jak widać żadna schizofrenia to nie jest i nie była i na pewno duch też to nie był :) zresztą taka natura natrętnych myśli. teraz Ci doszła kolejna - zamartwianie się o opętanie. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 4:18 pm ] no i widzisz, sama sobie wytłumaczyłaś przed chwilą. to ten sam kaliber co zamartwianie się o chorobę psychiczną :) postaraj się o tym nie myśleć, masz już wyjaśnione. zwykły strach przed tym czego nigdy nie chciałabyś doświadczyć. wiem jak się czujesz i że trudno jest przestać o tym myśleć. przerabiałam to samo ze schizofrenią. i chora nie jestem trzymaj się, uda Ci się przestać się tym zamartwiać. Myślę że lepiej będzie dla Ciebie także gdy przestaniesz drążyć tego tematu więcej. :)
  15. każdy ma swoje racje :) a to co nie potwierdzone pozostaje do rozważania. jedni w to wierzą inni nie. nie mam zamiaru nikomu narzucać swoich racji a wyrażam jedynie opinię. a tak z ciekawości, skąd pomysł opętania? jak to jest, że duch Wam każe coś zrobić? i czemu miałby to robić? :) czy uważacie że jesteście wyjątkowymi osobami które duch chciałby sobie wybrać aby coś uzyskać? i po co? :)
  16. fisiel

    Nerwica a narkotyki

    to dobrze :) ale muszę przyznać że ten skun to cholerne ścierwo było :) ja mam dość. to też utwierdziło mnie w przekonaniu że jakiekolwiek narkotyki są nie dla mnie i na pewno nie spróbuję czegoś "mocniejszego" :) tylko lepiej dla mnie.
  17. Czegoś tu nie rozumiem. Nerwosol, mówisz że byłeś fantastycznym człowiekiem, wierzącym (z tego co rozumiem, wierzący nadal jesteś, czyli żyłeś prawdopodobnie w taki sposób aby nie popełniać nieodpowiednich rzeczy, czyli grzechów) itd. Więc skąd te myśli że jesteś nie dobry, że jesteś synem szatana (wzmianka w pierwszym poście)? Poza tym przecież wiara uczy że Bóg jest miłosierny, prawda? a skoro Ty żyjesz tak jak nakazuje wiara (bo podejrzewam że tak jest skoro jesteś tak mocno wierzący) to czego masz się bać?
  18. Witam, słuchaj, nie chcę podważać tutaj niczyjej wiary itd. ale ja jestem nie wierząca i poza tym uważam że nie ma żadnych duchów, żadnego ufo i innych zjawisk paranormalnych itd. po prostu do tego wszystkiego potrzebne mi są fakty i dowody żeby w cokolwiek uwierzyć. Sama Biblia też mi nie wystarcza. Zobacz też, ile jest rodzajów wiary na świecie. i w każdej wierze ludzie uważają że tylko ich Bóg jest prawdziwy. i komu ja mam wierzyć wolę nikomu hehe Wg mnie opętania nie istnieją. W umyśle człowieka dzieją się zmiany i robi się on po prostu szalony. a co sobie sam dopowie to tylko jego sprawa. to tak jak ze schizofrenikami. zalezy co sobie ubzduraja to w to uwierzą i tego się trzymają i za nic w świecie nie dadzą się przekonać. jesli ktos sie wkreci w to ze jest opetany, wczesniej naoogladal sie jakis egzorcyzmow i wie w mniej wiecej jaki sposob to sie odbywa moze sam sobie wszystko wkrecic i uwazac ze jest opętany. Myślę że może nawet nie mieć świadmości tego że tak naprawdę nie ma żadnych duchów czy innych banialuków i zachowywac się na zmianę normalnie a czasem jako "opętany". ale jeśli Ci to pomoże to możesz udać się do księdza a on wtedy nie wiem co tam będzie Cię polewał wodą święconą, krzyże przytykał i takie tam. :) Radzę przestać się nad tym zastanawiać. Mam nadzieję że nie uraziłam Cię swoją wypowiedzią, ale ja tak uważam :) [ Dodano: Dzisiaj o godz. 2:59 pm ] p.s. ciekawe czemu nic nie "opętuje" ludzi nie wierzących tylko wierzących :) wg mnie to tylko nakręcanie siebie + strach co daje przykre skutki.
  19. gdy jadę samochodem, wszyscy muszą siedzieć symetrycznie. inaczej swędzą mnie żebra i muszę naciągać "ścięgna szyjne" - wyglądam wtedy jak niedorozwinięta albo obłąkana. ale pomijając to, muszą siedzieć symetrycznie bo wydaje mi się że samochód się przeważa a poza tym czuję na swoim ciele albo po lewej lub po prawej stronie ciała uczucie "pustki" lub "przeciążenia" ( w zależności po której stronie siedzi więcej osób) i właśnie po stronie "lżejszej" muszę podrapać się po żebrach żeby odzyskać uczucie równowagi, a jak zupełnie jestem rozdrażniona ta sytuacją to naciągam ścięgna szyjne :) posrana jestem... :/ nie wiem czy ktokolwiek jest w stanie to zrozumieć ale nie umiem tego inaczej przedstawić. to chyba moje najgłupsze i najgorsze natręctwo. a i jeszcze drugie, równie męczące: godzina 22:2dwa przynosi mi pecha, i ogólnie cztery dwójki. gdy ta godzina zbliża się w domu zaklejam wszystkie zegarki tymi karteczkami samoprzylepnymi. powinnam mieć same zegary 12-godzinne :/ i chyba będę zmuszona się przestawić bo to nie daje mi żyć i cały kolejny dzień jest dla mnie zły bo sobie wmawiam że będę miała pecha i naprawdę mam! [ Dodano: Dzisiaj o godz. 2:14 pm ] a co do liczb, nie lubię też jedenastej jedenaście. to teżpech, ale taki o połowę mniejszy. co gorsza w tą dwudziestą drugą dwadzieścia dwa wkręciłam rodzinę i znajomych :) nikt nie patrzy na zegarek gdy jest duże prawdopodobieństwo tej godziny. a nawet jak spojrzą i ją zobaczą, to mówią że ich to nei rusza, ale miny mają nieciekawe i widzę że mimo wszystko unikają :>
  20. fisiel

    Nerwica a narkotyki

    ja zapaliłam trawę dwa razy. ale pierwszy raz się praktycznie nie liczy bo wtedy złapałam tylko jednego marnego buszka. Za drugim razem paliłam skuna. Wypaliłam go praktycznie połowę sama, bo się wściekłam że innych poklepało już dawno a mnie wcale nie chciało. No i zaczęło się, najpierw pośmiałam się z 5 sekund, od razu po tym kołatanie serca, myślałam że umrę, straszliwy lęk, gdy słyszałam że samochód nadjeżdża, wydawało mi się że mijało 15 min zanim mnie minął, a później kolejne 15 min słyszałam jak odjeżdża, to samo było z krokami gdy ktoś przechodził obok. KOSZMAR, później siedziałam na murku i wpatrywałam się na liście na ziemi, układały mi się w całe safari, lew, słoń, żyrafa itd... gdy mówiłam coś do mojej siostry i chłopaka wcale się nie odzywali co mnie wkurwiało. później helikopterek i bełt. w kółko powtarzałam: niech to się skończy, niech to się skończy... Wydawało mi się że puściło po 4-5 godzinach. spojrzałam na zegarek - minęło 40 minut. głowa mi pękała, chciało mi się płakać. cały wieczór zdychałam w łóżku. to było najgorsze przeżycie w moim życiu. nie wiem czy już wtedy miałam nerwicę. nie wiem czy od tego się zaczęła. ale wiem jedno - NIGDY WIęCEJ
  21. masz rację :) chyba więcej pytań/wątpliwości nie mam :)
  22. a co jakby Twoja dziewczyna stwierdziła że jej wystarczy kobieta i że nie potrzebuje kontaktów z mężczyzną? Jest jakiś procent że jednak może stwierdzić że woli kobiety i tylko kobiety jej wystarczą więc to jest jakieś zagrożenie
  23. To akurat doskonale rozumiem. Też nie miałbym nic przeciwko, gdyby moja dziewczyna chciała spróbować z inną dziewczyną. I nie dlatego że mi na niej nie zależy (bo zależy), tylko to po prostu coś zupełnie innego, niż gdyby miała zrobić to z innym facetem. Nie traktowałbym tego jak konkurencji, zagrożenia, zabierania mi czegoś, zdrady. Co innego daję jej ja a co innego dałaby jej dziewczyna. To mnie właśnie ciekawi skąd u mężczyzn się bierze to, że nie mieliby nic przeciwko gdyby ich dziewczyna miała ochotę na coś z inną dziewczyną :) To mnie trochę śmieszy, bo równie dobrze ja mogłabym nie mieć nic przeciwko gdyby mój chłopak miał się np. całować z innym chłopakiem. a na to bym w życiu nie pozwoliła i on też byłby oburzony za taki pomysł! jak to się dzieje że lesbijki są traktowane "lżej" od gejów? przecież to jeden i ten sam kaliber - homoseksualizm :) w ogóle dużo mężczyzn chętnie patrzy na dwie dziewczyny robiące coś ze sobą, ja np. nie patrzyłabym z taką przyjemnością na gejów nie mogę tego rozkminić
  24. Tak, to prawda że gdy zaczyna się chorować na schizofrenię ma się depresję. Ale to nie jest tak że każdy kto zachoruje na depresję ma szansę zostać schizofrenikiem. Do schizofrenii trzeba mieć predyspozycje Depresja jakby jest początkowym jej etapem, ale tak jak mówiłam, tylko u ludzi którzy mają predyspozycje do zachorowania. Schizofrenicy stanowią 1% populacji, więc to nie jest wcale tak dużo, a na samą depresję choruje o wiele więcej osób którzy na schizofrenię nie zachorują. Ja także wkręcam się w schizofrenię, ale tak jak powiedział mój psycholog, nie możemy zmienić rzeczy na które nie mamy wpływu, więc zamartwianie się tutaj nic nie pomoże, tylko ewentualnie może pogorszyć nasze samopoczucie. Pamiętaj że to tylko 1% populacji choruje, to jest bardzo mało, więc szansa jest nikła że Ciebie "trafi" a zresztą tak jak ktoś w tym temacie pisał wcześniej - nerwica wyklucza schizofrenię (ja osobiście nie wiem czy to prawda, mój psycholog o tym nie wspominał, ale wierzę :) i z tą myślą jest mi lepiej) [ Dodano: Dzisiaj o godz. 5:45 pm ] p.s. co do tego że depresja stanowi początek schizofrenii, oglądałam na discovery program o mózgu, i właśnie tam była wzmianka o schizofrenii, która gdy zaczyna się rozwijać blokuje jakby dopływ dopaminy (która jest odpowiedzialna za nasze dobre samopoczucie) do mózgu i stąd u schizofreników w pierwszym etapie choroby obniżone samopoczucie pod postacią depresji. pozdrawiam i mam nadzieję że nic nie poprzekręcałam bo oczywiście po tym programie i w trakcie oglądania byłam roztrzęsiona [ Dodano: Dzisiaj o godz. 5:46 pm ] p.s. co do tego że depresja stanowi początek schizofrenii, oglądałam na discovery program o mózgu, i właśnie tam była wzmianka o schizofrenii, która gdy zaczyna się rozwijać blokuje jakby dopływ dopaminy (która jest odpowiedzialna za nasze dobre samopoczucie) do mózgu i stąd u schizofreników w pierwszym etapie choroby obniżone samopoczucie pod postacią depresji. pozdrawiam i mam nadzieję że nic nie poprzekręcałam bo oczywiście po tym programie i w trakcie oglądania byłam roztrzęsiona
  25. Masz rację, ale zawsze tak jest że kiedy ktoś chociaż trochę "odstaje" od reszty jest piętnowany. Ludzie są różni, mi osobiście homoseksualiści nie przeszkadzają, nikt z nich mi nic nie zrobił za co mogłabym go nienawidzić Chociaż nie będę ukrywać że z niektórymi rzeczami się nie zgadzam. Np. na adopcję dzieci homoseksualistom. I jeszcze trochę wkurza mnie jak aż za bardzo się obnoszą z tą swoją innością, mam na myśli parady itd. Ale to teraz już trochę zbaczam z tematu Wszystko w odpowiednich ilościach nie razi ani nie oburza.
×