Skocz do zawartości
Nerwica.com

Paweł1979

Użytkownik
  • Postów

    130
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Paweł1979

  1. Zastanawialem sie wielokrotnie i po prostu nie potrafie sie cieszyc tym, co jest dookola. Taki juz jestem, wiem czego chce a czego nie. A wspolczesna rzeczywistosc dziala na mnie odpychajaco-nie identyfikuje sie z nia w zadnym stopniu. Moglaby dla mnie przestac istniec i tez raczej nie poczulbym straty czegokolwiek. Inaczej juz dawno wciagnalbym sie w cos, co jest teraz, co nas otacza ale ze nie czuje z tym czyms jakiejkolwiek tozsamosci, jestem gdzie jestem czyli w zawieszeniu.
  2. Ja niestety nie. Niestety, dzis wszystko jest wylacznie na sprzedaz. Ale brak ich jakos bym mogl przezyc przynajmniej na poczatek, gorzej ze rowniez miejsc pracy czy mozliwosci wykonywania zawodow, zajec ktore mnie pociagaja i ktore chcialbym wykonywac w taki a nie inny sposob rowniez nie widac. I kolo sie zamyka. Czuje sie jak w wiezieniu, w dodatku takim gdzie trzeba zarobic sobie na swoja ,,cele". To juz chyba wole byc bezdomnym, przynajmniej nie trzeba wtedy nic. Plus kwestie osobiste.
  3. Tez ale nie tylko. To kwestia odpowiednich uwarunkowan ekonomicznych a takze znalezienie miejsca, gdzie tak moglbym fukcjonowac. A ze mamy coraz gorszy wyscig szczurow, coraz gorzej platna prace i co najgorsze, coraz mniejsze wymagania przecietnego zjadacza chleba, zyc po swojemu (kiedy nie ma sie tych funduszy, choc to nie jedyny problem) staje sie niemozliwe.
  4. Jestem pewny, poniewaz staram sie tak zyc ale jest cholernie ciezko i satysfakcja z tego jest niewspolmierna do nerwow i frustracji. Plus to ze doszedlem ostatnio do wniosku, ze moze skoro tak topornie idzie, ze nie wybralem odpowiedniej sciezki zycia kiedy decydowalem sie na nia i to dodatkowo rodzi poczucie zmarnowanych lat i frustracji wynikajacej, ze odpuscilem to, co kiedys wydawalo mi sie moim celem, pragnieniem, droga ktora chce podazac.
  5. Poki co to kojarzy mi sie z pogodzeniem sie a to dla mnie rownoznaczne jest z akcpetacja i poddaniem sie, dostosowaniem do sytuacji. Ja nie na naleze do osob, ktore chodza na kompromisy a juz w ogole do takich, ktore rezygnuja, szczegolnie wtedy gdy rezygnacja jest wymuszona przez czynniki zewnetrzne. atic -> przerabialem to. W moim przypadku aobo bede robic i zyc jak chce albo nie bede robic nic (i zyc pewnie tez nie, bo bezdmoni raczej dlugo nie zyja),
  6. Kreatywnie, po swojemu, majac poczucie ze to ma glebszy sens. Niestety, nie widze takiej mozliwosci poki co.
  7. Nie jest to spowodowane utrata bliskiej osoby. Spowodowane jest brakiem perspektyw na sposob, w jaki chce spedzic reszte swojego zycia.
  8. Wydaje mi sie, ze komus na pewno. Obawiam sie jednak, ze filozofia nie rozwiaze problemow wynikajacych chocby z uwarunkowan ekonomicznych choc moze przyniesc zmiane sposobu patrzenia na zaistniale warunki i tym samym przyczynic sie do zmiany postrzegania rzeczywistosci. Mi poki co nie pomogla. Podobnie jak religia. Moze dlatego, ze mam juz prawie 40 lat i mniej wiecej wiem, czego od zycia oczekuje i co moge w nim osiagnac (lub nieosiagnac).
  9. Paweł1979

    ot

    Widze, ze temat sie ciagnie jak brazylisjki serial a finalu i tak nie widac...otoz nie ma zadnej roznicy miedzy tym, czy jakas osoba jest bezdzietna czy posiada dzieci. To wszystko jest sprawa subiektywnego spojrzenia na taka osobe jak i jej wlasnego stosunku do tego, czy chce owe dzieci posiadac, czy nie. Kategoryzowanie i wkladanie kogokolwiek do polkiz napisem ,,lepszy" lub ,,gorszy" poza nadymaniem Ego absolutnie nic nie przynosi, chyba ze dodatkowo frustracje, bo zauwazylem, ze czesto kobiety ktore tak mowia owych dzieci posiadac nie moga i to nie dlatego, ze zdrowie im na to nie pozwala.
  10. Psychodeliki nie pomoga, probowalem. To jest zwiazane z tym, co mozna nazwac konfliktem miedzy tym, co ja chce i czuje a co jest dookola. Tego nie rozwiaze ayahuasca, meskalina, psylocybina, czy nawet tetrahydrokanabiol . Wrecz przeciwnie-moze pojsc to w dokladnie odwrotna strone i wyolbrzymic problemy bo kazdy psychodelik uwidacznia to, co jest w nas i pokazuje, z czym mamy pracowac, z czym sie zmagac i co przepracowac.
  11. A nie wydaje Wam sie, ze w 99 procentach chec posiadania dzieci decyduje o tym, ze kobieta decyduje sie na wejscie w zwiazek z mezczyzna? Z moch obserwacji wynika, ze tak.
  12. A nie chcesz np. zmienic miejsca zamieszkania? W jakis sposob wplynwac na siebie, aby zobaczyc, czy Twoj stan sie zmieni i np. zyskasz nowa inspiracje?
  13. Nie wiem, bo nie jestem kobieta . Ale odpowiadajac powaznie, presja wywiera bardzo spory wplyw na zycie jednostki i czesto podswiadomie decyduje o jej wyborach. Podobnie jest w przypadku mezczyzn.
  14. A pytasz sie siebie o glebszy sens zycia? Bo to jest troche tak, ze od dziecka jestesmy mocno programowani na osiaganie okreslonych celow, tych spolecznych przede wszystkim. Jednak kiedy zaczynamy sie zastanawiac nad ich sensem badz je z jakis pobudek negujemy, powstaje wylom i wtedy naturalna rzecza jest samodzielne poszukiwanie miejsca w zyciu. Niektorzy daza ku autodestrukcji, inni znajduja inne spolecznosci wsrod ktorych czuja sie lepiej, a jeszcze inni pytaja o sens zycia. Ja rowniez czuje sie podobnie ale nie dostrzegam u siebie czegos az tak patologicznego, aby zwalac to na chemie mozgu. Zawsze bylem typem poszukiwacza i to w dodatku mocno chodzacego swoimi sciezkami i nurtuje mnie pytanie o glebszy sens istnienia. Dojrzalem do tego, ze takie typowe przyjemnosci czy cele spoleczne sa dla mnie zbyt ograniczajace, moze dlatego, ze skupione zbytnio na swoim Ego.
  15. Wydaje ci sie, ze nie odczuwasz tych pozytywnych emocji przez wzgledu na to, co Cie spotkalo czy uleglo to wypaleniu samoistnie?
  16. Problem wydaje mi sie lezy w tym, ze osoby bezdzietne lub te, ktore dzieci posiadac nie chca, sa postrzegane w dosc pejoratywny sposob (glownie przez kobiety) ale tez i przez spoleczenstwo. Zauwazylem, ze ma to swoja geneze w naszym modelu wychowania, gdzie praktycznie kobieta nie ma prawa decydowac o tym, czy tego dziecka chce naprawde czy nie. Presja ze strony najblizszej rodziny oraz otoczenia jest tak ogromna, ze najczesciej kobieta decyduje sie na posiadanie dzieci, jednak potem okazuje sie, ze nie potrafi ona spelnic wymagan macierzynskich, obdarzyc dziecka nalezyta miloscia. Byc moze to tlumaczy wrastajaca ilosc tzw. relacji patologicznych, gdzie jest przyciaganie sie na zasadzie wzajemnej fascynacji, pociagu seksualnego, ale gdzie nie ma glebszej wiezi.
  17. Caly problem z depresja polega na tym, ze wspolczesna psychologia i psychiatra upatruja zrodla depresji jako zaburzenia psychicznego powstalego na bazie zaburzen w relacji jednostka-rzeczywistosc. Jednak brakuje pytania o to, czy rzeczywistosc jest obiektywnie zdrowa. W takim przypadku odejscie od niej niekoniecznie jest patologiczne. Tyle ze przydalaby sie tutaj filozofia a nawet duchowosc, aby moc odpowiedziec na takie pytania.
  18. Lekarze maja w dupie wszystko. Spoleczenstwo tez - albo robisz jak inni albo jestes poza.
  19. No i? Mozemy sobie tak dywagowac tyle ze to nic nie daje. Slowa nie przywroca tego, co utracilem, za czym tesknie i co jest mi potrzebne, aby odzyskac spokoj i radosc.
  20. Trdno mi bedzie opisac to, z czym sie zmagam, poniewaz jednoczesnie nie stracilem niczego a jednoczesnie czuje, ze stracilem duzo. Troche tak, jakby jakas czesc mnie nie akceptowala zmian i nie potrafila sie z nimi pogodzic. Ponadto moje zycie osobiste rowniez nie uklada sie tak, jak wewnetrznie bym sobie tego zyczyl i bynajmniej nie chodzi mi tu o kwestie zwiazane z uczuciami a w ogole relacje. Czasem odnosze wrazenie, ze swiat, w ktorym zyje wydaje mi sie bardzo prymitywny ale przeciez on zawsze taki byl. Mam dziwne polaczenie w sobie dwoch roznych natur: z jednej strony jestem calkowitym indywidualista i lubie dzialac sam ale jednoczesnie potrzebuje interakcji ze swiatem zewnetrznym i kiedy nie dostaje od niego odpowiedzi lub energii, ktorej porzadam, wtedy nastepuje kryzys. Tak wiec trudno mi opisac to, co mnie trapi poniewaz slowa mocno zawezaja te doznania. Mysle, ze w jakims stopniu doznania te sa bliskie temu, co niektorzy opisuja jako zerwanie wiezi z tym, co ziemskie. Czlowiek jakby przebywa w zawieszeniu, nie jest juz tu ale nie jest tez po tej drugiej stronie (bo i nie moze byc, skoro plan ziemski jest planem przeznaczonym do egzystencji tutaj). Mam nadzieje, ze zrozumialas to, co mialem na mysli. To troche tak, jakbym nie rozumial otaczajacej mnie rzeczywistosci (a nawet odczuwal do niej niechec z uwagi na bardzo odmienne zapotrzebowania, z calym spektrum odczuwania i odbieranai emocji etc.). Tym samym popadam w nihilizm, anhedonie i czesto nie widze zadnego glebszego sensu robienia czegokolwiek, szczegolnie kiedy odnosi sie to do typowo przyziemnych rzeczy, a juz w szczegolnosci do wspolzycia w spoleczenstwie, ktore dla mnie pozbawione jest tych wyzszych wartosci.
  21. Czyli cierpisz nie z powodu zaburzen endogennych ale z powodu sytuacji egzystencjalnej.
  22. A co utracilas, ze jest to az tak nieodwracalne? Przepraszam, wiem ze to jest bolesne ale ... ale tam sie kryje .. no wiesz co . Swiadomosc nigdy nie dorowna podswiadomosci. Jednak nigdy nie jest za pozno dla ,,nas". To najwiesza iluzja naszego umyslu przyzwyczajonego do tego, co czym sie otaczamy na codzien i co myslimy o sobie i swiecie. Chodzi mi o to, ze tak naprawde w kazdej chwili mozemy wszystko, to obawy i leki nami steruja i nas ograniczaja, nic wiecej. Albo uwarunkowania spoleczne (tak zwane). Na jedno wychodzi. Ludzie, ktorych wnetrze jest jak pusta przestren sa miliony ale czy chcesz z takimi sie zadawac? :) Chyba nie ... a boja sie samego siebie, bo uwidaczniasz im problemy, ktore sami w sobie nosza. Wiec nie jestes sama tak naprawde .
×