Skocz do zawartości
Nerwica.com

theinternet

Użytkownik
  • Postów

    30
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia theinternet

  1. Czołem, Zostałem samemu po raz kolejny. Nie mam do kogo się słowem odezwać. Walczę z depresją, stanami lękowymi i wieloma ludzkimi rzeczami jak bezrobocie, brak wykształcenia i wiele by wymieniać. Mimo tego przez ostatni rok miałem dziewczynę, która zostawiła mnie parę dni wcześniej. Warto powiedzieć, że sama miała depresję i pomogłem jej, i wyciągnąłem ją z tego na tyle, że teraz najgorsze problemy dla niej to te z nauką i zmęczeniem, więc bardzo naturalne. Kiedy ją poznałem odrzuciłem właśnie swoje problemy, żeby pomóc jej. Teraz kiedy to na mnie trzeba było cierpliwości i wyrozumiałości, zostawiono mnie. To nie jest pierwszy raz, a ja naiwny zawsze zamykałem się na jednego człowieka. Stałem się trupem, po którego plecach się chodzi. Moim kosztem pozostali wychodzą na ludzi, a ja stałem się wrakiem człowieka. Czuję ogromny żal, nienawiść i myślę o samobójstwie po raz któryś z rzędu, na poważnie, przed następnymi urodzinami. Nie odniosłem żadnych sukcesów, mogę za to bez przerwy wymieniać porażki, a to o czym napisałem wcześniej to zaledwie kawałek tego, ale nadal jest mi za to wstyd. Za dnia zalewam łzami sierść kota, nocą poduszkę. Bardzo chcę sobie zrobić krzywdę i piszę to ze łzami w oczach. Nigdy nie prosiłem tak o pomoc jak teraz, chociaż o jedno pytanie co u mnie słychać. Siedzę całe dnie w domu i nie robię nic poza płakaniem, a momenty, w których jestem w nim samemu to chwile z nożem w ręku i zastanawianie się czy zrobić to już dziś.
  2. Nigdy nie jadłem z owocami, kurczę, muszę spróbować.
  3. theinternet

    Cześć

    Jakie płyty kolekcjonujesz?
  4. theinternet

    Pokemon Go

    Sprawdziłem, spróbowałem, ale nieszczególnie mnie do tego ciągnie. Gram już na 3DSie w Pokemony, więc Pokemon GO przy tym to sztuczny drobiazg, bardziej do samej integracji i zwyczajnej idei kolekcjonerstwa niż samej gry.
  5. Ja mam to samo, ale nie nienawidzę tego w sobie. Trzeba wierzyć, że nasza siła do angażowania się i przywiązywania trafi do osób, które na to zasługują i będą w stanie się odwzajemnić tym samym. Ja staram się z głowy wyrzucić starą przyjaźń, z dnia na dzień jest już lepiej, a tam właśnie byłem wykorzystywany i krzywdzony. Nie warto istnieć w relacji, w której ktoś sprawia ci ból. Walcz o swoje dobro.
  6. Skoro tylko cię krzywdzi znajomość z nim, to musisz, tak jak napisałaś, totalnie zerwać kontakt. Twoje dobro jest najważniejsze, piszesz, że nie chcesz, żeby było mu przykro, ale sama napisałaś, że kiedy tobie było źle, to go to nie obchodziło. Nie daj się wykorzystywać, tutaj chodzi o twoje dobro. A jeśli czujesz, że łączy się coś z tym człowiekiem, tęsknisz za czymś, to już tłumaczę - tęsknisz za kimś, kim kiedyś był, ale już nim nie jestem.
  7. Ludzie są niepoważni. Jadę sobie rowerem jak wszyscy, a tu pies większy od dorosłego owczarka niemieckiego nie na smyczy, bez kagańca i zaczyna mnie ganiać. Trudno uciec przed takim, dlatego dotrzymywał mi tempa, a ja prawie się wywróciłem. Mógł mnie chwycić za nogę na rowerze, ale nie zrobił tego, mimo to strach, co by było gdybym jednak upadł, bo groźne to było jak nie wiem. Jakieś piętnaście minut później, kolejny pies mnie gonił, już dużo mniejszy, ale w miejscu publicznym. Kocham zwierzęta, nawet bardziej od ludzi, ale do cholery, zadbajcie o nie, a przede wszystkim o dobro pozostałych.
  8. theinternet

    ♡Hej♡

    Właśnie. Nigdy nie lekceważcie problemów, nawet jeśli byłyby wywołane dojrzewaniem czy innymi pierdołami. Pomoc psychologa, psychiatry czy kogokolwiek innego czy za pomocą innych narzędzi nie sprawi krzywdy, a bagatelizowanie tych problemów już może. Widzisz, a w moim przypadku w tym samym wieku ja już czuję się jakbym zmarnował sobie życie. Nie należy przesypiać problemów, wiem to po sobie. Może, no, właśnie, bo to też z tym różnie bywa. Najgorsi rodzice to tacy, którzy lekceważą problem za dziecka, a gdy ten się rozwinął za dorosłego, to zarzucą czymś podobnym do ,,jesteś już dorosły/a, weź się za siebie, przesadzasz'' i nic poza tym.
  9. theinternet

    Witajcie :)

    U mnie także, bratnia duszyczko. Trzymam kciuki za twój progres!
  10. Nie mam żadnych przyjaciół, więc przez ostatnie dni wracam myślami do przyjaźni, która tak naprawdę tylko mnie raniła i nie przestaje przez to nawet teraz, mimo że już długo po sprawie.
  11. No sam się przecież uczepiłeś. Toksyczne relacje to wynik różnicy charakterów. Może tak być, że staliśmy się pokrzywdzeni albo sami krzywdzimy, ale czasem po prostu się różnimy i grunt staje się niestabilny. Jednak nikt nie wmówi mi, że pielęgnując przyjaźń w jakiś sposób czerpałem z niej niewłaściwe korzyści, bo w przypadku mojej toksycznej relacji poświęciłem się pewnej osóbce, a ta wracała z rozmową do mnie tylko po to, żeby usłyszeć komplement i ruszać dalej na podboje świata. Ponadto zapominając o mnie i przypominając tylko wtedy, kiedy coś nie wyszło. Rola sałatki, kiedy zabraknie mięska.
  12. Napisano toksyczną relację. Więc chodziło o ogół, nie podział na strony.
  13. theinternet

    theinternet

    Przemyślę sobie tę sugestię o terapii, mogłaby rzeczywiście pozytywnie rzutować na efekty mojej pracy. Bardzo dziękuję. Piątka! :)
  14. theinternet

    theinternet

    Pozwolę sobie się nie zgodzić. Znalezienie u mnie odpowiadającego środowiska to jak branie leków. To nie są rzeczy bezpośrednie w obu przypadkach, które pozbędą się depresji, ale pozbędą się bodźców, które ją powodowały i pozwolą odetchnąć. Do tego miałbym dążyć nawet z terapią, później odkładając leki. Brak akceptacji jest jednym, a skoro taką bym zyskał, to trudno, żebym nadal się czuł źle z powodu czegoś, czego mi nie brakuje. Tak sądzę. Fachowiec? Może później, jak moje potrzeby będą zaspokojone, a nadal będzie coś nie tak, tymczasem sam jestem dla siebie najlepszym fachowcem. Wiem do czego muszę dążyć i dlatego w tej chwili czuję się lepiej. To nie wynik dewaluacji pozostałych, to zdolność do obiektywizmu, a w tej kategorii wydaje mi się, że taką posiadam. Depresja zaczęła się od rozwodu rodziców. Miałem wspaniałe warunki, no, przeciętne powiedzmy, było po prostu lepiej niż jest teraz. Straciłem na poczuciu własnej wartości, ojciec się na mnie wyżywał i zostawił mnie i mamę z długami. Te urosły w siłę po naszej ucieczce (przeprowadzka), potem musieliśmy wrócić na stare śmieci i wciąż mieszkać z ojcem. Ja w międzyczasie przechodziłem z gimnazjum do szkoły średniej, gdzie spotkałem się z brakiem akceptacji i nienawiścią w moim kierunku. Unikałem zajęć, odczuwałem objawy somatyczne, odczuwam część z nich do dziś. Brak miejsca w którym można się schować, tyrany w domu, tyrany w szkole. Mamy dzisiaj - bólu brzucha i reszty już nie ma, bo nie wychodzę już do tych ludzi, ale są momenty, że to się zdarza, tylko że dużo mniej, to już bardziej naturalny stres. Mam swoje gorsze dni, znów bywam senny, pełny rozpaczy, czasem z gotującą się krwią w żyłach. To są dni, w których rozpamiętuję i myślę jakby to było wyjść gdzieś z kimkolwiek, bo całe dzieciństwo przespane, znam je tylko z definicji. Mimo wszystko jest lepiej niż wtedy, cegiełka po cegiełce odbudowuję swoje życie, zacząłem dbać o zdrowie i jest obiecująco. Od tamtej pory zmienił się mój tok myślenia i sposób postrzegania spraw, łatwiej wchodzę w kontakty z ludźmi. W tej chwili największym kłopotem, który zaobserwowałem na horyzoncie, to brak środowiska, w którym mogę się obracać. Udało mi się zawiązać ostatnio parę przyjaźni, ale te były rozczarowaniem, kontakt na początku budował się wspaniale, potem po prostu znudziłem się ludziom i zostałem odrzucony, może nie do końca; rozmawiano ze mną wtedy, kiedy oni czuli się źle, bo wiedzieli, że rzucę komplementem, wesprę, pomogę, a jak już nie było potrzeby, to odchodzili nawet nie zerkając na mój wyblakły uśmiech. Niektórzy jeszcze w ogóle o mnie zapomnieli, bo znaleźli sobie dziewczynę, jakby to był powód do tego, żeby już nie mówić mi cześć. W skrócie: Przez ostatnie lata dzień w dzień płacz, bóle brzucha, głowy, myśli samobójcze, frustracja, nienawiść, zawiść. Długo by wymieniać. Ostatnie parę miesięcy - wszystko o połowę mniej, kwestia kiepskiego dnia? Brakuje mi tylko osoby, która czasem wesprze dobrym słowem, może się spotka, wyjdzie na miasto, do parku, a mi samemu od razu będzie lepiej nadrabiać życie i realizować swoją pasję wiedząc, że mam jeszcze dla kogo poza samym sobą. Albo pomogłem sam sobie w jakimś stopniu albo przestałem się przejmować tym, że mam depresję i odbieram ją jako naturalną część mojego charakteru. Skoro mi się polepszyło, przez wzgląd na moje starania, to wierzę, że kolejne mogą położyć temu kres. Niemniej rozumiem, że z terapią byłoby łatwiej, byłoby szybciej, bo jednak fachowiec, to druga osoba, taka, której być może właśnie potrzebuję. Pomyślę o tym. Ale nie sądzę, żebym z fachowcem mógł porobić głupoty, porozmawiać nawet o fetyszach i pokazać się z takiej odważnej i świadomej strony. Największy ból sprawia cała ta wiedza, którą trzeba zatrzymać dla siebie, bo nie można jej przekazać nikomu, bo się nie ma nikogo takiego. Z tym miałbym jak z górki. Poważnie. Jest jeszcze trochę innych bodźców, ale te już dawno zaobserwowałem i znam chyba wszystkie powody swojej depresji, dlatego tak się trzymam przy życiu, bo wiem, jak temu zaradzić, a przynajmniej co mogę zrobić, żeby spróbować temu zaradzić.
×