Cześć wszystkim :) Jednym z moich największych marzeń jest zwiedzenie świata. Ciężkie, ale osiągalne. Jednak chyba nie dla mnie, bo lęki nie pozwalają. Na początku czerwca miałam jechać na weekend za granicę. Ok. 7h w autokarze. Byłam szczęśliwa z tego powodu, ale jedna myśl potrafiła wszystko zepsuć. Przypomniałam sobie o nerwicy i się zaczęło. Ucisk w gardle, zdenerwowanie, załamka spowodowana tym, że znowu sobie nie radzę. I co? Odpuściłam. Wymyśliłam jakąś wymówkę.. Chcialabym móc normalnie podróżować, cieszyć się że mogę zobaczyć miejsca o których marzę od lat. Ale nie potrafię, nie umiem się przełamać. Dodam, że podróż z rodzicami nie sprawia mi problemów. Jest jakiś mały niepokój, który po chwili znika. Zawsze jak nadarza się okazaja żeby gdzieś jechać, wymyślam wymówki. Wiem, że powinnam się przełamać, ale jest to ciężkie do zrobienia. Czy ktoś z was ma/miał podobnie? Przełamujecie swoje lęki? A może podróżujecie mimo ich obecności?