Czasem mam wrażenie, że nerwica natręctw ma mnie na celowniku, ale zazwyczaj staram się stłumić napływające myśli. Sprawdzanie 20 razy czy wyłączyłam kuchenkę, żelazko, czy zamknęłam dom, to pewnie wyuczony nawyk po mamie, która zawsze też to robiła, więc tym się nie przejmuje zbytnio. Denerwują mnie jedynie te napływy myśli, że jeśli ubiorę/zrobię coś, to na pewno stanie się to czy tamto... Walczę sama ze sobą, bo życie z NN sprawiłoby chyba, że już w ogóle nie zaznałabym ani chwili spokoju w ciągu dnia.