Skocz do zawartości
Nerwica.com

mikos

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mikos

  1. mikos

    SSRI-temat ogólny

    Witam. Mam nietypowe pytanie, czy ktoś z biorących SSRI zauważył u siebie zmiany w produkcji łoju przez skórę? Nadprodukcję lub zmniejszoną produkcję? Zauważyłem u siebie zmniejszenie łojotoku przy zażywaniu Sertraliny i nie wiem skąd to się wzięło. Podejrzewam, że ma to jakiś związek z Prolaktyną i Dopaminą, ale nie wiem do końca jaki...
  2. Jak próbujecie opanować sytuację lękową? Oczywiście poza samym uniknięciem sytuacji,co nie zawsze jest możliwe. Ja odkryłem pewien sposób,który u mnie działa... Pod wpływem stresu zawsze oddycham szybko i płytko. Gdy stres trwa dłużej nasilają się u mnie objawy zimna kończyn i twarzy oraz napięcia mięśni. Wyczytałem na stronie o objawach hiperwentylacji,czyli spadku poziomu co2 przez szybki i płytki oddech...Osobiście miałem pogląd,że szybkie oddychanie na powietrzu dotlenia nas,a tu guzik. Podczas długotrwałego stresu mam po jakimś czasie objawy zimna kończyn i dużego napięcia mięśni aż do bólów w okolicach kręgowych. Po dłuższym czasie czuję otępienie i rozmywa mi się wzrok. Myślałem,że to same w sobie są objawy stresu,ale zawsze na uspokojenie pomagało wstrzymywanie szybkości oddechu. Po takich wstrzymaniach oddechu,serce momentalnie spowalniało i robiło się mi ciepło. Czy możliwe ,że mam hiperwentylację?
  3. Mam depresję (która powstała u mnie z dysmorfofobii). Mam pytanie: zauważyłem u siebie takie jakby "zapadanie się" w siebie,gdy na coś patrzę. Takie rozmycie obrazu jakby i wtedy zaczynam myśleć,a są to zazwyczaj ponure,lękliwe i smutne myśli...gdy łapię się na tym,że tak robię to staram się wtedy jak najszybciej skoncentrować wzrok na jakiejś rzeczy i to pomaga,tzn przepędza te myśli,a po chwili one wracają,jak znowu wejdę w ten stan. Wygląda to jak autyzm :| Gdy bardzo się zestresuje (co niestety dzieje się często),to gorzej mi się widzi i trudniej jest koncentrować wzrok na przedmiotach..Zastanawiam się jaki może być wziązek wzroku a myśli i czy starać się koncentrować wzrok i przepędzać te myśli,czy starać się je zmieniać gdy się pojawiają? Bo czasami mam tak,że udaje mi się kierować tokiem myśli-nigdy tak nie jest w stanie silnego stresu,wtedy nie potrafięn nimi kierować. Gdy sam decyduję o czym myśleć i chce by było to coś pozytywnego,albo coś co oderwie mnie od złych myśli,nazywam to myśleniem kreatywnym. Tylko jest to strasznie trudne,przy tak wielu lękach,wątpliwościach i smutnych myślach Od wczoraj biorę rexetin,ale moje lęki się nasiliły
  4. Tylko,że ostatnio lęki tak się nasiliły,że nie mogę normalnie funkcjonować Do pracy idę od jutra i strasznie się boję...
  5. Boje się. Boję się ludzi. W kontaktach z nimi występuje u mnie bardzo silny stres,który nie pozwala mi normalnie funkcjonować,który niszczy mnie psychicznie. Próbuję sobie przetłumaczyć,że nie ma powodu do nerwów,ale to jest już niezależne odemnie,nie kontroluję tego. Boje się ludzi,wstydzę się ich,boję się ich krytyki,ich oceny mnie,złego zdania. Wszystko spowodowały kompleksy na punkcie wyglądu. Przecież to chore! Kto się tym tak przejmuje,grrr. Jestem zły na siebie,że mam te objawy,że nie potrafię wyluzować. Ubzdurałem sobie,że mogę coś zmienić w wyglądzie...że mamy w końcu XXI wiek,że z moim wyglądem jest do tego stopnia coś nie tak,że musi być on spowodowany jakąś chorobą (mam problem z uśmiechem i rysami twarzy-nie akceptuje ich i uważam,że gdy się uśmiecham to wygląda to na grymas...wszyscy zapewniają że tak nie jest,ale ja im nie wierze-bo wydaje mi się,że widzę,widzę to za każdym razem w lustrze...). Ubzdurałem sobie,że zmieniając wygląd zaakceptuję siebie i mój stres ustąpi. Ale co tak na prawdę mogę zmienić? Chyba nic znacząco nie zmieni moich rysów twarzy. To główna przyczyna sprzeczności i pobudzenia w sytuacjach kontaktu z ludźmi. Pobudza mnie to,bym zmienił wygląd,ale ja nic nie mogę zrobić. Błędne koło. Próbowałem zaakceptować siebie takiego,ale nie mogę. Mam bardzo silne objawy somatyczne-leje się ze mnie pot,napinam mięśnie twarzy,przez co wyglądam na zdenerwowanego,przestraszonego,robi mi się zimno i zaczynają się problemy z krążeniem. W silnym stresie nie potrafię myśleć,rozmawiać. Gdy stres mija (tzn gdy jestem w domu i nie mam kontaktu z ludźmi,bo chyba tylko w domu udaje mi się odstresować) czuję silne zmęczenie. Zdecydowałem się iść do psychiatry i psychologa. Czy są jakieś leki,które zmniejszą tą reakcję stresową organizmu???? Nie chciałbym się czuć słaby po nich I czy będąc na lekach psychoterapia działa lepiej? Czy uda się przerwać to błędne koło? Czy zmienie moje tory myślowe,które weszły już chyba w podświadomość?
  6. mikos

    Oto moja historia...

    Masz rację,że to wszystko jest w głowie. Mam momenty gdy myślę "trzeźwo",dostrzegam piękno świata i jestem wtedy taki szczęśliwy!!! Najgorzej jest gdy się "nakręcę"...wtedy jedynie dłuższy odpoczynek może przywrócić mi spokój myśli. W zdenerwowaniu ciężko mi jest zapanować nad myślami-są chaotyczne i trudno się nimi kieruje. Próbuję wtedy oddychać,ale to też trudne,bo nerwy wytrącają mnie z rytmu oddechu. U mnie najważniejsze jest robienie czegoś,co pochłania moje ciało-rzeczy które pochłaniają w większości mój umysł-czytanie,komputer,muzyka-te rzeczy nie do końca mi pomagają. Chyba poziom mojej nerwicy jest zbyt duży. Kiedyś mogłem te rzeczy robić ze spokojem. Teraz uspokajają mnie rzeczy które robię rękami,albo gdy gdzieś idę. Często mam tak,że się "nakręcam",robię jakieś rzeczy coraz szybciej,coraz bardziej chaotycznie. Trudno mi wtedy się rozluźnić. U mnie najgorsze jest to,że wraz z nerwicą pojawiają się bardzo silne objawy ze strony ciała. Najuciążliwsze są problemy z krążeniem. Przeszkadzają mi one,np spokojnie gdzieś iść w góry,czy uprawiać sport. Muszę drążyć diagnozę w stronę kardiologiczną,bo możliwe,że nerwica jest u mnie w połączeniu z jakąś chorobą ciała.
  7. mikos

    Oto moja historia...

    Długo się zastanawiałem zanim zdecydowałem się napisać tego posta. Zdecydowałem się dziś. Dziś było wyjątkowo. Wyjątkowo strasznie. Jeszcze nigdy wcześniej mój poziom zdenerwowania,lęku nie był tak wysoki jak dziś (albo był ale organizm sobie jakoś z nim poradził). Wiedziałem,że tak będzie-jeszcze dziś nie chciało mi się żyć,wszystko wydawało się beznadziejne przez ten strach. Ale teraz jest inaczej,strach minął i znowu chce się żyć. Poczytałem trochę na forum i wydaje mi się,że mam fobię społeczną,która nabawiła mnie nerwicy a od jakiegoś czasu mam także objawy depresji (zastanawiam się jak długo można ciągnąć fobię społeczną bez popadnięcia w depresję...w końcu ludzie są wszędzie...). Oto moja historia... Gdy miałem pięć lat zachorowała moja siostra. Moja jedyna siostra. Zachorowała ciężko,dostała czerniaka-złośliwego nowotworu,który jak na złość,u niej wcale nie był na skórze ale w oku,na dnie oka... Rozpoczęły się diagnozy,leczenie...Ja dorastałem...Dodatkowo mój ojciec popadł w alkoholizm i kłócił się z moją matką.Pamiętam jak na mnie wpływały te kłótnie-była z mojej strony wielka złość,oraz bezsilność. Moja siostra chorowała 5 lat i w końcu umarła-w końcu? Zabrzmiało jakbym chciał by w końcu skończył się ten koszmar. Jakbym chciał,bym znowu miał dzieciństwo. Bardzo ją kochałem. Nawet nie chcę zagłębiać się co zostało w mojej psychice. Idźmy dalej. Dalej było dorastanie-moje dorastanie wraz z moją wielką nieśmiałością. Pamiętam,że kontakty z ludźmi zawsze wywoływały u mnie zdenerwowanie-wtedy jeszcze objawów somatycznych nie miałem,było za wcześnie. Pojawiły się pierwsze "objawy" dorastania u mnie-przetłuszczające się włosy,skóra,a w związku z tym ogromne problemy z pryszczami i wypadaniem włosów,oraz rozbudowa kości czaszki-z ładnego kiedyś dzieciaka zrobił się zapryszczony,łysiejący i do tego coraz brzydszy nastolatek. Popadłem w ogromne kompleksy w których pozbyciu się nie pomagali mi ludzie. Czasami na ulicy słyszałem śmiech,docinki i komentarze na temat mojego wyglądu. Wszystko potęgowała ogromna nieśmiałość. Trwałem tak wiele lat. Jak jest dzisiaj? Dziś moja nieśmiałość przerodziła się w prawdziwą fobię,stałem się strasznie nerwowy,oraz pesymistycznie nastawiony do świata. Podejrzliwy ,tchórzliwy, niepewny. Wieloma słowami możnaby określić jaki dziś jestem. Moje problemy z wyglądałem narosły w tym czasie do ogromnej wielkości. Czytając posta o dysmorfofobii wypatrzyłem u siebie prawie wszystkie objawy. Jako prawdziwy dysmofrofobik nadal nie akceptuję mojego wyglądu,widzę w nim wiele uchybień,tyle,że dziś pewnie przez moją nerwicę i depresję mój wygląd rzeczywiście jest zły. Od jakiegoś czasu moje ciało reaguje na stres ogromnymi objawami somatycznymi. Problemami z krążeniem,a po ustaniu na jakiś czas problemów z krążeniem-wiotkością,bladością skóry,która w dodatku do dziś pokryta jest pozostałościami po trądziku (przetłuszczająca się skóra i włosy nie przeszły-zastanawiam się czy to przetłuszczanie też ma związek z poziomem stresu..tzn nie zastanawiam się bo wiem,że ma-widzę przecież,że po silnym stresie moja twarz błyszczy się dużo bardziej). Włosów też dziś już prawie nie mam-także obstawiam na stres. Wszystko to w połączeniu z fobią społeczną,depresją i ciągłbym przejmowaniem się wszystkim a szczególnie wyglądem spowodowało,że dziś jestem wrakiem. Dopiero pare dni temu uświadomiłem sobie,że za większość moich problemów mogę obwiniać stres,nerwy,zdenerowanie. Najgorsze,że poziom tego zdenerowania jest taki,że nie pozwala mi normalnie egzystować w świecie. Czasami mam nawet strach odwrócić głowę do tyłu,gdy gdzieś siedzę,bo wiem,że ściagnę na siebie uwagę. Totalnie zero luzu. Strasznie mnie to męczy. Przez problemy z krążeniem (bo występują także w reakcji na zimno-wtedy też mam wodnisty katar) zaczęłem poszukiwać chorób i modliłem się by je znaleźć. By móc powiedzieć- "a widzicie? to nie ja byłem taki beznadziejny,że sobie nie potrafiłem poradzić z własną psychiką,ale to była choroba!!! choroba która sprawiała,że się wszystkim przejmowałem i denerowałem się bez powodu!!!". Fajne jest dziś jeszcze to,że mam momenty dobre. Ale chyba jest ich coraz mniej. Czasami wystarczy jakaś pierdoła bym spochmurniał,zamknął się w sobie. Znam wspaniałą dziewczynę,kocham ją i serce mi się kraja jak widzę,że ona nie może sobie poradzić z moim zachowaniem. Że teraz w momencie,gdy to ja,facet,mam nas poprowadzić przez życie,ja jestem tak słaby. Widzi moje irytacje,smutki,nerwy,widzi także co dzieje się z moim ciałem pod wpływem stresu. Boi się moich "pustych" oczu ,gdy "zapadam" się w siebie,poddając się nachalnemu,do niczego nie prowadzącemu myśleniu,a raczej przejmowaniu się. Utarłem sobie w główce sporo złych szlaków. Czy nie jest za późno by wytyczyć nowe? Dziś,po dniu tak ogromnego zdenerwowania,zimna (a raczej odczuwania przezemnie zimna,bo zimno aż tak nie było),sinego nosa,podkrażonych oczu i tych przerażonych,zaszczutych oczu w lustrze zdecydowałem,że bez pomocy się nie obejdę. To chyba ostatni dzwonek alarmowy. Pocieszcie mnie tylko...prosze,powiedzcie,że leki mi pomogą,że pozwolą wytyczyć nowe szlaki. Sprawią ,że znów wrócę do życia i nauczę się funkcjonować bez stresu. Że będę miał siłę zrobić wszystkie rzeczy,których chcę. Że w końcu zacznę żyć. Że wreszcie zaznam spokoju.............. Dziękuję wszystkim którzy przeczytali całego posta i przepraszam za mój ponury ton,ale teraz tak się czuję. Wybaczcie. Na koniec: Czy za wszystko odpowiadamy my? Czy wszystko to moja wina? To co z sobą zrobiłem? PS.:mam 24 lata. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:07 pm ] Aha,jeszcze mam takie pytania: czy jak będę pod wpływem leków to można powiedzieć,że to nie będę prawdziwy ja? oraz czy bliscy,którzy mnie znają zauważą,że jestem inny,czy po prostu będą się z tego cieszyć i dadzą sobie spokój z dociekaniem co mnie zmieniło? i jeszcze jedno: jaka jest szansa,że lekarz trafi mi z lekami.
  8. A czy bierzesz jakieś leki,które widocznie pomogły Ci w walce z tym zimnem? Bo ja brałem tylko bellergot,ale nie zauważyłem żadnej poprawy,tyle,że niektórzy piszą,że to bardzo słaby lek.
  9. Witajcie. Jestem tu nowy i liczę na pomoc z Waszej strony,która choć trochę "rozświetli" mi mój mętlik w głowie. Chodzi o moje problemy zdrowotne,które mam od paru lat. Najbardziej dokuczające : -reakcja na zimno,wysiłek fizyczny i zdenerwowanie,która objawia się uczuciem zimna i jakby złym krążeniem-głównie twarzy,co jest najbardziej uciążliwe (w zimie,objawia się bolącymi policzkami,a przy uczuciu najmniejszego zimna-czerwonym nosem,czasami aż fioletowym,podkrążeniem oczu i zaczerwienieniem powiek,a na drugi dzień opuchnięciem powiek). Gdy uprawiam sport,np biegnę,to kolega biegnący ze mną czuje ciepło (które chyba jest normalne przy wysiłku??) a ja zimno-tak jakby cała krew uciekła do nóg? Straszne zawsze jest dla mnie to,że po takim "wymęczeniu" chłodem,emocjami i wysiłkiem fizycznym wyglądam jak żywy trup..dosłownie....opadające,opuchnięte powieki,podkrążone oczy,siny nos,zapadnięte policzki,brrr! Czytałem wiele opisów osób,którym pod wpływem emocji robi się ciepło,wręcz gorąco,czemu u mnie reakcja jest zupełnie inna? Albo (także w reakcji na zimno)-woda cieknąca z nosa..czy łzawienie oczu. To wszystko niby takie "pierdułki" ale sprawiły,że każde wyjście w sezonie jesienno-zimowo-wiosennym ,a nawet w lecie,przy deszczu,staje się katorgą. Czy to może być jakiś problem zdrowotny,tzn nie związany z nerwicą? Czy może szukać główniej przyczyny w stresie i zdenerwowaniu? Bo innych objaw nerwicy mam wiele,np spore pocenie się pod wpływem najdrobniejszej emocji,dosłownie leją się ze mnie takie strużki zimnego potu pod pachami. Albo zmienne nastroje...czy strasznie pesymistyczne nastawienie do świata,albo strach przed drobnymi wydarzeniami. Proszę pomóżcie. Czy jeśli winna jest nerwica,albo depresja to leki pomogą na objawy fizyczne? Czy może spróbować,wziąść taki lek i sprawdzić czy jest poprawa,a jeśli nie będzie to szukać przyczyn w ciele? Jeśli to ciało,to co to może być? Jakieś hormony,serce? Ciągle wydaje mi się,że moje wszystkie reakcje są przesadzone,że organizm reaguje zbyt gwałtownie..a w dodatku jest to falowe. Może to serce? Chociaż ciśnienie mam dobre a czasami to czuję,aż bicie serca-w tym wypadku wydaje mi się,że to może być skurcz naczyń,naczynek,tych najmniejszych? Najlepiej czuję się jak leżę......... Czy może zacząć od ciała..tylko,że teraz lekarze będą wszystko "zwalać" na nerwicę. Pozdrawiam i dziękuję za odpowiedź!
×