Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ooak

Użytkownik
  • Postów

    115
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ooak

  1. Ooak

    Witam

    Okazał się, że nie mam guza... mam ich kilka... niestety nie reagują na leki... Masz rację- nie będę więcej się "żalić"= źle zrozumiałam idee forum. Wszystkim dziękuję za uwagę i poświęcony czas. A administratora prozę o usunięcie tematu.
  2. Ooak

    Witam

    I na tej podstawie oceniasz, że wychowam dzieci źle? Że wyrosną na psychopate i ofiarę przemocy? Nie wiesz jakim jestem rodzicem. Dlaczego mnie obrażasz myśląc, że pozwoliłabym, aby moja sytuacja w jakikolwiek sposób wpłynęła na rozwój psychiczny moich dzieci? Ja nie kładę słów na wiatr- mówiąc, że oddałabym wszystko, co mam, żeby były szczęśliwe i zdrowe. Zarówno fizycznie jak i psychicznie. Codziennie wkładam w to wszystkie moje siły, żeby były dobre, mądre i żeby znały wartości. Żeby umiały odróżniać dobro od zła. Codziennie uczę czytać, pisać, mówić. Sama rehabilituję. I uważam, że to, że postanowiłam nie pozbawiać ich pełnej rodziny (moim kosztem, ale trudno) to nie powinno być odbierane negatywnie wręcz przeciwnie. Wyrzucenie męża z domu myślisz coś rozwiąże? Czy dzieci z rozbitych rodzin są normalne? Nie mają problemów? Pozbawię ich ojca, a sama niedługo kopnę w kalendarz- trafią do rodziny zastępczej i myślisz, że wtedy będą zdrowe? Nie. Ja chcę nauczyć ich ojca odpowiedzialności, troskliwości. Tak, żeby mógł zastąpić im obydwoje rodziców jak przyjdzie taka pora. Ja chcę normalnej rodziny. I walczę o to każdego dnia. Bo powinno się walczyć do samego końca.
  3. Ooak

    Witam

    Nie wiem dlaczego uwierzyłam, że tym razem będzie dobrze... Czas pokaże. Oto co mi wtedy odpowiedział. "Cała wypowiedź jest pozbawiona sarkazmu, nie będzie też żadnych złośliwości. Kiedy to czytalem rano to uderzyło mnie że masz oczywiście rację a ja sie zachowuje jak skonczony dupek i palant. To nie jest tak ze ja Cie nie slucham, bo slucham, poprostu czasem mi cos ucieka jeżeli sobie tego nie napisze. Czasem to pierdoly, czasem to rzeczy ważne jak z tym lekarstwem, nie wynika to z mojego olewania, nie robie tego specjalnie, poprostu czasem jak sie zacznę zastanawiać nad czyms innym, pracą, rzeczami do zrobienia w domu to zdarza mi sie zapomnieć, niestety nie mam juz takiej wielozadanioowści jak kiedys. Dlatego staram sie sobie co się tylko da pisac i tworzyć przypomnienia. Wiem że nie wymagasz odemnie cudów ale też przecież ja się naprawdę staram wywiązać z czego się tylko da, staram się sprzątac, wymyć podłogi jesli tylko znajdę chwilę czasu na to, odkurzam jak jest czas, smieci plastkiki i td to wszystko robie, może nie tak często jak bym chciiał ale sie staram. Co do mieszkania w domu to nie uwazam ze mieszkam za darmo ale nie chce sie kłócić, trawe koszę tak często jak daje radę, sama widziałas że od tygodnia nie mam kiedy wymienić opon bo nie umiem znaleźć wolnej godziny w czasie normalnego ooswietlenia. Zdarza mi się podziękować twojej mamie za opiekę nad dziecmi, podziękować za to co robi, może nie za każdym razem ale napewno nie nigdy. Nie będe sie kłócił, może faktycznie nie bylbym chory, może bym był, teraz juz się nie dowiemy. BARDZO przepraszam Cię za to jak Cie potrakowałem jak po mnie przyszłaś do auta bo miałaś rację, może nie rozchorowałem sie od tego bardziej (jeszcze) ale obudziłem się o 2.30 i było mi tak zimno że az mnie telepało i nie umialem trafić kluczem do zamka. Miałaś tu 100% racji a ja cię zjebałem i najgorsze ze jak na to patrzę z dzisiejszej perspektywy to widzę że zle zrobiłem, że to było podłe i nie do końca umiem powiedzieć dlaczego się zachowałem... To nie jest tak że nie chciałem Cie przytulić, po prostu mialem wrazenie ze i tak nie pozwolisz mi na to i pewnie nie mogłbym mieć do ciebie o to pretensji.... Wiem że wiele rzeczy robie źle ale staram się też robić dobrze, sprzątać, chciałem nawet gotować ale niewiele z tego wyszło chociaż chętnie bym wrócił do tematu. Nie chce zebyś wszystko robiła sama, nie o to przecież chodzi, pomaganie Ci nie sprawia mi problemu. Masz rację nie pytam się co u ciebie, jak się czujesz czy jak ci minął dzień, skupiłem sie tak bardzo na swoich problemach z pracy że często juz o niczym innym nie myślę albo cięzko mi mysleć o czym innym jesli tam czekają tematy które mogą wybuchnąć mi w twarz. Wiem że nie powinno tak być, nie powinno cie to interesować a mnie tłumaczyć.... Wiem że dalej za mało zarabiam bo nie starcza nam na wszytko na co powinno wedłóg mnie... I wiem że to nie wymówka bo wy cierpicie przez to więc pienądze nie są tego warte raczej..... Ale za kazdym razzem jak mówisz ze na coś nam brakuje to ja traktuje to jako wyrzut bo to przecież ja powinienem utrzymać rodzinę jako ojciec a ciągle jestesmy w dupie.... I masz rację że zbyt pasywnie spędzam czas z dziecmi, postaram sie to zmienić zaczynając od dziś, chociaż Bóg mi świadkiem nie wiem jak karolka zainteresować swoją osobą jak on płacze za tobą... Z amelką nie mam takiego problemu... Efekt jest taki ze zajmuje sie karolkiem a amelka też na tym cierpi... i nie czuje sie z tym dobrze.Nic mi nie zrobiłaś i nie zasłużyłaś na takie traktowanie a ja nie zasłuzyłem na taka dobrą i wybaczającą żonę i kochającą bezinteresownie matke naszych dzieci... Dlatego raz jeszcze przepraszam teraz słowami mimo że to nic nie znaczy, po powrocie do domu postaram się przepraszać zachowaniem... Proszę tylko nie rób nic głupiego i wróc do domu, obiecuje że nie będziesz musiała mnie oglądać jesli nie będziesz miała ochoty, będe schodził Ci z drogi ale obiecuje że moje karygodne zachowanie przed dziecmi, twoimi rodzicami, rodziną czy kiedy jestesmy sami skońćzyło się wczoraj. Nawet jesli nie bedziesz chciała mnie znać wiecej to i tak nie zasłużyłaś na takie traktowanie tylko proszę nie rób nic głupiego, nasze dzieci naprawdę zasługują na swoją Mamusię nawet jesli ja nie zasługuję na moją Żonę......" Myślę, że On potrzebuje pomocy jakiegoś specjalisty... Bo u niego największym problemem jest kłamstwo (w nie aż tak ważnych kwestiach). I uzależnienie od gier komputerowych/ elektroniki.... I wbrew temu co Wam się wydaje ja nie jestem od niego uzależniona. Ja niestety go po mimo wszystkiego nadal kocham....
  4. Ooak

    Witam

    NN4V masz rację, że moje decyzje doprowadziły do tego wszystkiego. Oczywiście, że męża mi nikt nie wybierał... Problem polega na tym, że nie zawsze jest źle... Gdyby to wszystko działo się codziennie od 10 lat- strzeliłabym sobie w łeb. Bywają dni miłe, których bym nie zamieniła na żadne inne... Np przedwczoraj kiedy napisałam mężowi (żeby mieć pewność, że do niego dotrze, bo w rozmowie czasami nie powiem wszystkiego, bo mi przerwie) wszystko co mnie boli- chyba w końcu do niego dotarło... Przeprosił mnie... Wytłumaczył... Obiecał poprawę. (Tak to wiele razy już się to tak odbywało, ale za każdym razem wierzę, że już będzie dobrze) Spędziliśmy bardzo miły dzień razem. Byliśmy z dziećmi w parku, na placu zabaw, na lodach. Dzisiaj ten stan się utrzymuje... Nawet jak dzieci poszły spać mąż uśmiecha się do mnie, jest miły i "troskliwy" I jeszcze dodam, że nie zgodzę się z Wami z Waszą opinią, że moje dzieci wyrosną na patologię. Ponieważ w naszej rodzinie nie ma patologii. To, że małżonkowie się czasami nie dogadują- to jest normalne. Moi rodzice często się kłócili, ojca prawie nigdy nie było w domu, gdyż pracował na 2,5 etatów. Mama poświęcała nam bardzo dużo czasu. Miałam dobrą, kochającą rodzinę. Nikt nikogo nie bił, nikt nikogo do niczego nie zmuszał. Często jeździliśmy na wycieczki.... Wiadomo, że nie zawsze było wszystko ok. Co już też pisałam kiedyś... Każdy rodzic popełnia jakieś błędy w wychowaniu dzieci- bo nie rodzimy się psychologami, terapeutami, rehabilitantami, dietetyka i, nauczycielami.... A życie niestety tego od nas wymaga... I myślę, że nie możliwe jest- zrobić wszystko tak jak trzeba. W pewnym momencie można coś przeoczyć... Moje dzieci bardzo kochają swojego tatę... Uwielbiają z nim się wygłupiać. Jak mogłabym im to zabrać? Tak jak już kiedyś pisałam- dla mnie odejście to nie jest dobre rozwiązanie. Dla mnie dobrym rozwiązaniem jest "wyleczenie zepsutego owoca,a nie wyrzucenie go"... One potrzebują obojga rodziców. I choćbym miała się poświęcać aż nie dorosną- to jest moim obowiązkiem. I nigdy nie pozwolę skrzywdzić swoich dzieci.
  5. Ooak

    Witam

    No tak - Twoje życie będzie zdecydowanie bardziej wartościowe, gdy syna wychowasz na psychopatę gwałciciela, a córkę na ofiarę przemocy. Wówczas osiągniesz szczyt "wartości" swojego życia. tak bedzie. Czytając Twoje wypowiedzi mogłabym powiedzieć to o Tobie. Zawsze mnie zadziwiało jakim trzeba być człowiekiem, żeby nie zbadając głębiej tematu- oceniać kogoś w taki sposób. Wiesz co Ci powiem? Że nie wierzę w to, że zajmujesz się "tym" zawodowo. Jest to bajeczka, którą wymyśliłaś chcąc zaimponować. Gdyby to była prawda- wiele dzieci popełniłoby samobójstwo - jeżeli w taki sposób z nimi rozmawiasz. Polecam Ci kurs z komunikacji. Na pewno Ci nie zaszkodzi...
  6. Ooak

    Witam

    No tak - Twoje życie będzie zdecydowanie bardziej wartościowe, gdy syna wychowasz na psychopatę gwałciciela, a córkę na ofiarę przemocy. Wówczas osiągniesz szczyt "wartości" swojego życia. To Twoje strategiczne decyzje doprowadziły do sytuacji obecnej - kogo chcesz za nią obciążać? Kto Ci męża wybrał? Kto godzi się na przemoc? warrior11, bohaterką to ona dopiero może zostać - jeśli faktycznie zrozumie, że tylko ona sama może sytuacją swoją i swoich dzieci zmienić. Obecnie żadna z niej bohaterka - zwykła bezmyślna konformistka ulegająca powszechnie panującym katolsko-wioskowym stereotypom (-> co to k...rwa są "obowiązki małżeńskie"?). Bezmyślna, bo trudno, w dobie dostępności informacji, założyć brak wiedzy o wpływie rodzinnego domu na rozwój osobowości dziecka. Stąd jest odpowiedzialna jest za zaniechanie podjęcia rzeczywistych prób naprawy sytuacji własnej i własnych dzieci. Skazuje je na patologie powielaną z domu rodzinnego. Nic w tym bohaterskiego. Tak nie postępuje kochająca mądra matka - tak postępuje kobieta głupia, bez wyobraźni i zdolności przewidywania skutków swoich decyzji i zaniechań. Słucham???? Chyba nie wiesz o czym piszesz. To nie ja jestem głupia tylko Ty masz przerośnięte ego i wydaje Ci się, że pozjadałeś wszystkie rozumy. Za kogo Ty się uważasz? Za wyrocznię? Za kogoś inteligentnego? To się mylisz... O inteligencji nie świadczy umiejętność dobierania mądrych słów w rozmowie. A Ty gówno wiesz o mnie, więc już przestań się wypowiadać. Moje dzieci wyrosną na dobrych ludzi, ponieważ "ich głupia matka" poświęca swój niemal cały czas, żeby przekazywać im dobre wartości, wiedzę i uczyć wszystkiego co ważne w życiu. Nie kłócimy się przy dzieciach, więc dzieci mają normalne dzieciństwo. Dla dzieci co dziennie rezygnuję z wielu rzeczy- dając im wszystko na co zasługują (i nie chodzi mi o rzeczy materialne) Moje dzieci mają zdrową sytuację i właśnie tego nie rozumiecie. Bo nie czytacie że zrozumieniem.
  7. Ooak

    Witam

    ... Dziękuję Ci bardzo mocno.... Ja jednak nie widzę ratunku
  8. Ooak

    Witam

    A może rzeczywiście mnie kompletnie popierdoliło... Może to jest normalne... Tylko ja mam wyidealizowany obraz domu. Może... To, że mąż ma w dupie mnie, moje zdrowie i głośno o tym mówi- to zupełnie normalna rzecz... Może ja nie zasługuję na nic innego... 2:51... W istocie... Przecież nie jestem nikim ważnym... Jestem beznadziejną, matką, córką, żoną... Nie mam żadnych wartości... Wyglądam jak gówno przeciśnięte przez prasę do ziemniaków... I jeszcze jestem nienormalna... Mam nerwicę, jestem impulsywna... I najprawdopodobniej mam guza w głowie... Jest mi zimno... Czuję się samotna... Czuję pustkę... Nie mam czasu dla siebie... Jestem w ciągłym biegu, prawie nic nie jem, a mam wagę słonia.... Dzisiaj zjadłam pierwszy posiłek o 15 drugi i ostatni i 19 Mam zlecone badania krwi- na które nie mam kiedy iść... Bo cholerne laboratoria pracują od 8-9:30 w dni robocze i tylko wtedy... Kiedy zapytałam męża dlaczego nie poszukał terapii małżeńskiej- skoro tak "bardzo chciał na taką pójść" skwitował "przecież Ty się tym zajęłaś"... Tak... 3 tygodnie po tym kiedy to deklarował.. Kiedy przyszedł termin... Nie chciał iść...
  9. Ooak

    Witam

    Dzisiaj spakowałam się i chciałam odejść... Było mi wszystko jedno, gdzie pójdę, bo równie dobrze mogłabym zdechnąć w rynsztoku, bo moje życie zupełnie straciłoby wartość, gdybym zostawiła dzieci.... Zastawił drzwi i znęcał się nade mną psychicznie... Powiedziałam mu, że jak mnie nie wypuści to się po prostu zabiję... Wyśmiał mnie... Długo się kłóciliśmy... Praktycznie o wszystko... Za długo by pisać... Może innym razem jak ochłonę... W pewnym momencie dostałam jakiegoś ataku... Bo tego nie potrafiłam dłużej znieść i zaczęłam płakać, krzyczeć, dusić się... Chyba wyrwałam sobie 1\10 włosów.... On wydarł się na mnie, że mnie kompletnie pojebało i wyszedł domu... Śpi teraz w aucie... Auto na dworze... I nawet po tym wszystkim poszłam tam po niego, bo jest chory... a on mi powiedział chamskim tonem "czemu mi tu teraz wierzysz?" ... Więc go tam zostawiłam... Jest ze mną bardzo źle... Głowa mnie boli- w środku- skóra też po wyrywaniu włosów... W pracy mam tak strasznie dużo roboty, że się nie wyrabiam... Więc chodzę na 5 i zostaję po godzinach... Jak wracam do domu, to gotuję obiad, sprzątam... Potem wstaje młodsze dziecko... Karmię... Jadę po starsze do przedszkola... Czekam aż zje- nie raz karmię... Potem idziemy się bawić... Ok 16:40 wraca mąż i już o17:20 ma czas dla dzieci... Więc ja wtedy idę pasować, albo sprzątać ok 18/ 18:30 robię im kolację. Karmię, kąpię... I każdy z nas kładzie jedno Dzieci (zmieniamy się codziennie, żeby było sprawiedliwie) Kiedy dzieci śpią ok 21/22 idę się wykąpać i próbuję spać... Ale natłok problemów mi nie daje spać.... Tak jak teraz... Przecież za 2 godziny będę musiała wstać, żeby na 5 jechać do pracy... Jestem tak bardzo mocno zmęczona... Że nie potrafię spać... A mój mąż nawet nie zapyta jak się czuję... Rano wstaje 15 min przed moim wyjściem- nastawia zmywarkę i w zależności od tego, czy dzieci śpią, czy nie- ubiera je. Ok 7 przychodzi moja mama i robi im śniadanie. Mąż wychodzi do pracy o 7:25 żeby na 8 zdarzyć do pracy. Wraca i idzie do toalety i zjada obiad. Przychodzi do dzieci. Gdzie albo na nie krzyczy, albo zamula na dywanie. Rzadko kiedy się z nimi bawi. A jak go proszę, żeby szedł z nimi na dwór- to już mu się to nie podoba, bo tam musi więcej uwagi im poświęcić... Ok 18 pyta, czy mogą już zejść, żeby jeść kolację... Bo jak tylko zejdą on idzie do WC i znika na 20 min.... Za każdym jednym razem... Po kolacji on przygotowuje dzieciom picie na noc, ubiera do piżamy jedno z dzieci (zazwyczaj starsze, bo się nie wyrywa, nie buntuje, nie kopie przy ubieraniu) I kładzie jedno spać... Po czym siada do komputera i gra w grę lub pracuje. Ma żal do mnie, że on nie może żyć tylko praca/dzieci/dom/spać.... On musi "zrobić coś dla siebie". Dlatego nastawienie zmywarki to jest kosmos- bo przecież tyle od niego wymagam.... O wszystkim muszę pamiętać ja... Nawet jak go o coś proszę, żeby podał dziecku (jak już jestem wtwardo) takie i takie lekarstwo to muszę pamiętać, żeby jemu o tym przypomnieć... Wszystkimi opłatami zajmuję się ja, do lekarza z dziećmi chodzę ja... Wstaję do nich w nocy po kilka razy.. On nawet nie słyszy, że połączą... Bo śpi tak twardo... I ma ciągłe pretensje do mnie, do moich rodziców... Mieszkamy dobudowani w domu moich rodziców... Nic nas to nie kosztuje (jedynie opłaty bieżące).. Mój tata codziennie w okresie zimowym pali w piecu centralnym... Moja mama zajmuje się dziećmi jak mnie nie ma... Za darmo... Nic nie chcąc w zamian... Ogrodem zajmują się moi rodzice... Mój mąż co 2/3 tygodnie kodu trawę 2 / 3 razy w roku wrzuca węgiel do piwnicy. Może z 3 razy wciągu roku pomaga trochę mojemu tacie w jakichś pracach ogrodowo/ domowych... I ciągle mąż potrafi ich tylko krytykować... Nawet nie tyle, że nie podziękuje za pomoc... On uważa, że jemu się to należy... Finansowo nam się nie przelewa, bo dopiero od roku on zarabia więcej niż minimum... Na każdym kroku szukam oszczędności... Ostatnio zostało nam 120 zł... (Na dwa tygodnie przed wypłatą) z czego miałam 60 zł na rehabilitacje co tygodniową córeczki (więc w sumie potrzebowałam 120 zł) i reszta na życie. Mój mąż wziął z tego 20 zł. Myślałam, że na transport do pracy... Jednak nie- okazało się, że na papierosy.. ........... ...... I on nie widział w tym nic złego.... Na szczęście przyszedł zwrot podatku... Nie mam siły... Te stresy mnie wykańczają... Takich rzeczy jest miliony... I to się nie kończy... Okłamał mnie ze zwrotem podatku mówiąc, że dostaniemy o 150 zł mniej niż mieliśmy dostać (bo potrzebował tych pieniędzy na grę komputerową) Jestem tak zdesperowana... Boję się, że jeżeli się okaże, że mam jakieś faktycznie guzy w głowie i mi się coś stanie- to on zniszczy to wszystko... Boję się tego... 2:36... Nie radzę sobie... I odpowiadając na Wasze ewentualne pytania. Nie- nie mogę go zostawić, bo jego rodzina mnie zniszczy Nie- nie mogę iść mieszkać gdzie indziej, bo nas na to nie stać Nie- nie mogę iść do psychiatry/terapię/ psychologa bo nie mam kiedy... Bo każde moje wyjście wiąże się z tym, że muszę się tłumaczyć i wysłuchiwać jak to wielce wychodzę zostawiając dzieci... Dzieci wpadają w histerię i płaczą prosząc, żebym nie wychodziła... Nawet jak idę sprzątać... Bo po prostu z tatusiem im się nudzi.. Bo on śpi... ...2:38... Chyba wrócił do domu... ...
  10. Ooak

    Witam

    Trzy tygodnie temu mąż przyszedł do łóżka oczekując, że spełnię swój małżeński obowiązek. Zrobił to bardzo brutalnie... Bolało.. Krwawiłam. Nie rozmawialiśmy o tym, bo było mi wstyd... Czułam się upokorzona, brudna... I czułam wewnętrzny ból i wstręt do samej siebie. Dzisiaj coś we mnie pękło i powiedziałam mu o tym, że bardzo bolało, że nawet go nie interesowało, że mnie krzywdzi i nawet nie zapytał jak się czuję... Wyśmiał mnie i powiedział "i tak byłem delikatny"
  11. Ooak

    Witam

    Tu nie chodzi o wazelinę. Nie zależy mi na tym, żeby obcy ludzie byli dla mnie mili. Skąd pomysł o guzie? To nie pomysł... Niestety jak do tej pory wszystkie badania na to wskazują. Czeka mnie jeszcze tomografia
  12. Ooak

    Witam

    Przypomniałam- nie chciał iść. Nie ważne... Znowu popadam w depresję. Najprawdopodobniej mam guza przysadki mózgowej... Moje stresy się nigdy nie skończą... Męża w ogóle to nie interesuje... To jak myślisz NN4V? Jesteś największym chyba ekspertem w doradzaniu mi....
  13. Przykro mi, że coś takiego Cię spotkało. To normalne, że tęsknisz i że szukasz kontaktu. To normalne, że cierpisz. Kochałeś ją i nie da się tego wymazać. Może rzeczywiście udaj się po pomoc do specjalisty jeżeli wiesz, że sam tego nie uniesiesz.
  14. Ooak

    Witam

    Niestety nie mogę- to laptop służbowy :-( Ale jest to jakiś pomysł... Często mam ochotę to zrobić.
  15. Ooak

    Cześć

    Jeżeli badania dadzą Ci poczucie spokoju.. To je zrób- jeżeli masz się stresować czekając na wyniki- to lepiej olej i od razu na terapię
  16. Ooak

    Witam

    Jak ktoś jest beznadziejny, to beznadziejny będzie zawsze... Podobno "głupi ten co głupio robi"- więc ja jestem głupia... Po raz kolejny wybaczyłam mężowi... Liczyłam po raz setny na poprawę.. Cóż... Najwidoczniej tak jak to powstawarzam ciągle- nie jestem warta zachodu... Nie jestem warta miłości... Nie jestem warta traktowania z szacunkiem... Jestem głupia i naiwna... I tak bardzo chciałabym normalnej rodziny, że jestem łatwo wierna... Po trzech tygodniach "separacji"... Przez trzy dni było nieźle... Tak mniej więcej to piątku.... Święta były miłe... Ja spędziłam je z dziećmi... a mąż z telefonem/ i laptopem... Tyle... 30.03.2016 mamy umówiony termin na terapię małżeńską... Ale szczerze? Nawet nie będę jemu o tym przypominać....
  17. Ooak

    Cześć

    A mi to wygląda na hipochondrię... Nerwicę lękową też pewnie masz... Ale tak jak Ci wszyscy doradzają- powinieneś się zacząć leczyć... Jak my wszyscy.
  18. Ooak

    Witam, moja historia

    Ale nie należy też od razu wszystkich skreślać.
  19. Ooak

    Witam, moja historia

    co znacz, że źle trafiają? nigdy tego powiedzenia nie rozumiałam.
  20. Ooak

    moja historia

    ja też mam takie wrażenie ale na to już nic nie poradzimy. Jak czujesz, że nie dasz rady sama- to powinnaś iść na jakąś terapię.
  21. Ooak

    moja historia

    Witaj, ja staram się walczyć z tym sama...
  22. Ooak

    Witam, moja historia

    A tu się nie zgodzę w całości. Od pewnego czasu całkowicie inaczej rozumiem miłość, niż rozumiałam wcześniej. Tak w skrócie - myślę, ze jak jest miłość tak na prawdę, taka oddana i prawdziwa, nie ma miejsca na nudę, na lęki i obawy przed zdradą. Trudno jest taką miłość stworzyć, ale jest to wykonalne. Taka symbioza jednocześnie z miejscem na autonomię każdego z osobna. Podobno nie ma czegoś takiego jak ta jedna, prawdziwa oddana miłość- o czym możesz przeczytać w temacie Odcięcie emocjonalne od ludzi
  23. chyba nie rozumiem., nadal... Nie możesz spać? I zwalasz winę na matkę i akademik? Myślę, że to głębszy problem, a nie wina tego, że przez chwilę byłeś w akademiku. Ja śpię od 5 lat nie dłużej niż 3 i też jestem zmęczona, ale funkcjonuję normalnie...
  24. Ooak

    Witam, moja historia

    Chyba wszyscy źle to wszystko rozumiecie. Właśnie chodzi o to, że związek dwojga ludzi to nie worek pełny ograniczeń i zakazów. Jest to coś na co dwie osoby dobrowolnie się zgadzają. Nikt nie każe Wam być z osobą, której nie odpowiada Wasz flirt z kolegami z pracy. Nikt nie każe Wam być z kimś z kim się czujecie źle. Ale pisząc, że nie wyobrażacie sobie życia z osobą, która "Was ogranicza" jest również egoistyczne. Ponieważ nie akceptujecie tego, że takim zachowaniem sprawianie drugiej osobie ból. Więc po co oszukiwać? Po co ukrywać coś? Okłamywać? Nie potrafisz się pohamować, pomimo, że wiesz, że Twojego partnera to rani? To nie udawaj, że Ci zależy- tylko odejdź.
  25. Ooak

    Witam, moja historia

    Rosa26 i zapewne tak jest- każdy rozumie pojęcie flirt inaczej... Mi osobiście nie podobałyby się pewne zachowania- i jeżeli mojemu partnerowi/ mężowi to nie odpowiada- nie akceptuje tego, że sobie nie życzę... to droga wolna.... ja nikogo na siłę nie będę trzymać.
×