Skocz do zawartości
Nerwica.com

Serafe81

Użytkownik
  • Postów

    42
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Serafe81

  1. Serafe81

    Brzydota

    Z tego co sama napisałaś:No cóż, na tym właśnie polega miłość, że ludzie dzielą też wspólne wartości. Jednak sprowadzenie tego do powyższego stwierdzenia jest spłyceniem i to dużym. Jak idziesz do sklepu i coś kupujesz, to też zachodzi wymiana, która bardzo często prowadzi do wzajemnego uszczęśliwienia klienta i sprzedawcy, a więc to jest miłość.... Byłabym wdzięczna, gdybyśmy nie spadali na poziom demagogii obliczonej na ośmieszenie argumentów ad personam... Chyba jasne jest, że nie o takie uszczęśliwienie chodzi. No chyba, że dla Ciebie w związku dwojga ludzi możliwe jest wyłącznie chwilowe zadowolenie, jak z zakupu nowej gry - nie mamy o czym dyskutować, bo to kompletnie różne poziomy odczuwania. No sama więc widzisz, że miłość wcale nie polega na tym, że ludzie dzielą wspólne wartości. Można ich nie dzielić i nadal kogoś kochać. OK, to wyszło nieprecyzyjnie. Więc może tak: żeby byłą możliwa miłość wzajemna i związek, dzielenie wartości musi być. Jeśli jedna strona chciałaby, aby druga dzieliła wartości, sądzi, że tak jest i zaczyna kochać, a okazuje się, że związek jest niemożliwy z powodów jw., miłość powoduje, że trzeba pozwolić odejść... a miłości, źle ulokowanej, wygasnąć. I szukać dalej. Na świecie jest sześć miliardów ludzi, niektórzy dzielą nasze wartości ;-) Naprawdę, wszystko? Nie ma ani jednej rzeczy, która sprawia Ci zwykłą, ludzką przyjemność? To pytanie retoryczne, odpowiedz sobie na nie sama. Świat jest tym, czym go dla siebie tworzymy, owszem, możemy dostawać kopy i być w dole, ale czy pławienie się w nieszczęściu jest dobre lub chwalebne? Oczywiście każdy decyduje sam za siebie, czego chce i czasem trzeba zwinąć się w kłębek i pocierpieć. Byle nie na stałe, bo wtedy faktycznie - świat złożony z nihilistów i ludzi biernych staje się złym, pustym miejscem, bo nikomu już nie zależy, żeby czynić go lepszym.
  2. Serafe81

    Brzydota

    Też mi się zdawało, że znam ale rzeczywistość okazała się inna Najprawdopodobniej pozostaniesz przy tym dopóki Twoje obserwacje się nie zmienią, i nie koniecznie tak się musi zdarzyć. Drobnoustrojów też nie widzimy gołym okiem, co nie znaczy, że nie istnieją. Czyli jeśli ktoś nie wyznaje żadnych wartości to miłość nie istnieje, ponieważ nie można ich dzielić? No cóż, w sumie to ma sens Straszny nihilizm prezentujesz. Widziałam upadki małżeństw, w tym swojego. Ale nadal wierzę i wiem, że istnieje coś więcej. Małżeństwa, o których mówię, to długoletnie związki, w których nie brakowało problemów, a mimo to przetrwały i są dobre - ci ludzie nadal zwyczajnie chcą ze sobą być, choć mogliby być z kim innym, bo byłoby ich na to i duchowo i ekonomicznie stać. Oczywiście, jeśli powiemy sobie, że wszystko jest złe i nie ma nic dobrego na tym świecie, to nic, tylko popaść w depresję albo położyć się i umrzeć. Tylko czy warto? Brak wartości to też wartość ;-) w sensie ustalonego światopoglądu. Nie wiem, skąd wniosek, że miłość jest "bo ktoś lubi to samo co ja". Miłość to wymiana - dajemy sobie wzajemnie to, czego chcemy, bo chcemy się wzajemnie uszczęśliwić. Po to jest związek i to uczucie, chcemy uszczęśliwiać drugiego cżłowieka - ale nie za cenę swojego szczęścia. Innymi słowy, może zaistnieć wyłącznie, gdy oboje chcecie tego samego. Jeśli oboje chcecie wyłączności na siebie - to dlaczego ma to być niedojrzałe? I nie, nie jest to zmuszanie kogoś - bo on robi to dlatego, że CHCE. Jeśli CHCĘ być wyłącznie dla mojego partnera, bo nie widzę wartości ani radości w uprawianiu seksu z różnymi partnerami, to czy się zmuszam? Czy on mi to nakazuje? I odwrotnie - ja sugeruję, że chcę monogamii, ale jeśli partner wyznaje inne wartości - jest nam po prostu nie po drodze. Kocham go, więc pozwalam mu odejść, a sama szukam kogoś, kto wyznaje te same wartości co ja. Po co się męczyć? To BYŁBY egoizm.
  3. Serafe81

    Brzydota

    Tak Smutne ale prawdziwe. Po co się łudzić? No coż, znam takie małżeństwa, więc pozwolisz, że pozostanę przy swoim., To prawda, obecnie ludzie są tak egoistyczni, że trudno im to osiągnąć, ale dlaczego godzić się na mniej? No cóż, na tym właśnie polega miłość, że ludzie dzielą też wspólne wartości. Jeśli chcecie rozmieniać na drobne najbardziej intymną więź między dwojgiem ludzi i oboje się na to godzicie, to i to można nazwać miłością. Jeśli wiecie, że co najmniej jedno z Was wyznaje inne wartości, a mimo to próbujecie je naginać (w którąkolwiek stronę), to nie można tego nazwać miłością. Proste. NIe oddzielam seksu od miłości, nie potrafię - nie rozumiem osób, które mają szereg partnerów seksualnych i jest im z tym dobrze. OK, nie muszę. Najważniejsze, żeby partner, którego wybiorę, miał takie samo podejście - że ta sfera jest wyjątkowa i zarezerwowana dla jednej osoby. Inaczej wszyscy ucierpią. PS. Nie jestem katoliczką.
  4. Serafe81

    Brzydota

    Kurczę, a mi właśnie moje doświadczenie i obserwacje podpowiadają, że lepiej jednak jest to rozgraniczyć. Wszystkiego i tak nigdy mieć nie będziemy Zresztą jak się mówi "co jest do wszystkiego to jest do niczego" W takim razie chyba dostosowywać pojedyncze funkcje To po co w ogóle być z kimś na stałe? Tylko dla seksu? Dla ekonomii? To smutne, nie chciałabym tak żyć. Po co mi mieszkanie z osobą, do której nie mogę wieczorem przytulić się i opowiedzieć o tym, co mnie boli, co cieszy i wysłuchać tego samego? No cóż, myślę, że najważniejsze tak czy siak, żeby dobrały się dwie osoby z identycznymi priorytetami, bo gdybyśmy MY miały być parą, byłoby na przykład kiepsko ;-)
  5. Serafe81

    Brzydota

    No cóż, to co piszesz, to dla mnie nie jest przyjaźń. Tylko kumpelstwo. Przyjaźń to dla mnie szacunek do drugiej osoby, chęć dzielenia się z nią swoimi przeżyciami, głębokie zrozumienie. A miłość to przyjaźń z dodatkiem elementu wyłączności erotycznej. Nie potrafię zbyt dobrze tego wyjaśnić, wyszłaby z tego książka... ale nie rozumiem związków, gdzie ludzie żyją swoim życiem, ukrywają swoje prawdziwe uczucia przed tym drugim, czują, że muszą go/ją oszukiwać i lepiej bawią się bez niego... To nie ma sensu, to nie jest miłość, ani związek. Może to dlatego, że już jestem stara i mam za sobą parę związków. Dla mnie jednak miłość to właśnie poczucie, że to z tym człowiekiem chcesz BYĆ. Czyli toczyć swoje życie, uprawiać wiele swoich (i wspólnych) pasji, kochać się. A nie tylko uprawiać z nim od czasu do czasu seks, a do rozmów mieć koleżanki i kolegów.
  6. Serafe81

    Brzydota

    I słusznie moim zdaniem. Lokowanie wszystkiego w jednym, zwłaszcza w czymś tak zawodnym jak człowiek, to najprostsza droga do zostania z niczym. Przy okazji wyrazy współczucia, dla takiego obiektu wszelkich inwestycji, bo życie pod taką presją, musi być dość przytłaczające...ale w sumie, co tam kto lubi.. Ja osobiście uważam, że mimo wszystko to partner powinien być naszym najlepszym przyjacielem i z nim powinniśmy chcieć dzielić najwięcej chwil. Owszem, trzeba mieć własne życie i własne pasje, nie neguję tego - ale uciekać specjalnie? To nie dla mnie. Wieczorem, gdy przychodzę do domu, to partner tam jest i to jest najcenniejsza chwila dnia, gdy można się z nim tym podzielić, co się robiło.
  7. Serafe81

    Brzydota

    Czy Ty chłopie nie byłeś na forum gazeta.pl? Twój problem leży tylko w tym, żeś męczybuła pierwszej wody...
  8. jasnowidz kurde no Jak człowiek chce się sk**wić, to musi sobie znaleźć racjonalizację, czyż nie... Detektywmonk - nie mów "nigdy". Próbuj portali randkowych, grup wsparcia, terapeutycznych. Najważniejsza jest praca nad sobą, przynajmniej dla mnie. Nie sądzę, żebym była jedyną kobietą z wartościami na świecie, chociaż oczywiście, mogę się mylić, bo jestem przecież dziwna
  9. Agencja towarzyska może przekreślić Twoje szanse na związek z wartościową kobietą. Już lepiej zapisz się na portal randkowy typu przeznaczeni.pl - tam trafiają ludzie, dla których "dziewictwo" jest wartością, nie przeszkodą.
  10. Tak, może. Nawet na tle psychicznym (stres, że zawiedzie, nierealistyczne wymagania). Znam osobiście taki przypadek, mężczyzna jest starszy, ale na tle stresowym nigdy nie uprawiał pełnego seksu.
  11. No właśnie - niby postanowiłaś sobie, że się odcinasz, ale oni nie dają Ci zapomnieć, a Ty masz poczucie winy i jednocześnie żal. To byłoby do przepracowania na terapii. Miałaś prawo się odciąć. Jesteś zła, że tego nie rozumieją, że wymagają, masz jakieś podświadome poczucie, że powinnaś te ich żądania zaspokoić. Dobrym krokiem jest to, że ustawiłaś granice. A teraz trzeba jeszcze utwierdzić się w ich słuszności. Przeszłaś bardzo dużo, jak chyba każdy z nas tutaj. Tych lat nikt Ci już nie zwróci. Też wychowywałam się bez ojca, choć nie straciłam go w tak dramatycznych okolicznościach. Moja mama również należy do toksycznych, m.in. wzmagała we mnie niechęć do mężczyzn i wychowała mnie na "babochłopa". Ale to już przeszłość i u mnie i u Ciebie. Teraz będzie tylko lepiej. Już się zaczyna. Uwierz w to i daj sobie szansę otworzyć się na nowo na życie, dobre życie. Wzmacniaj poczucie wartości u syna, wiem, że to bardzo trudne wychowywać się bez ojca, z drugiej strony chyba jeszcze trudniejsze musieć jako dziecko przeżyć odrzucenie i traumę takie, jak miało to miejsce w tym przypadku. Ale ma Ciebie. Jesteś silna. Jesteś warta, żeby być szczęśliwa. Przeszłaś to wszystko, dbając o niego. Nic dziwnego, że pękasz. Zasłużyłaś teraz na to, żeby to Ciebie wesprzeć i możesz to dostać, ale daj sobie czas. Daj sobie prawo na chwilę nic nie robić, nie ratować, daj sobie prawo być leniwą, daj sobie prawo do odrobiny marazmu. Jednocześnie staraj się pamiętać, że po wylegiwaniu się trzeba wstać. Pamiętaj, masz miłość dobrego człowieka. I sama jesteś dobrym człowiekiem. Nie musisz być nadczłowiekiem...
  12. Serafe81

    Tracę sens życia

    Oh doskonale Cię rozumiem, to nie jest łatwe. Wpadasz w pętle i czujesz, że nie ważne co zrobisz i tak nie przyniesie nawet najmniejszego efektu. Na pewno kluczem i pierwszym krokiem do lepszego samopoczucia byłoby znalezienie pracy, bo poczułabyś się pewnie w swojej skórze. Ale nie wszystko przychodzi tak łatwo, praca nie leże na ulicy i czasem trzeba sporo się nachodzić by znaleźć coś co choć w małym stopniu da nam satysfakcję. Popieram to, co powyżej ktoś napisał o przekwalifikowaniu. Jakieś kursy, dodatkowe studia? Przy okazji da to mózgowi odskocznię, jakiś cel. Jest trochę portali z kursami online, zwłaszcza jeśli mówisz po angielsku (np. coursera). Generalnie rób wszystko, żeby swoją atrakcyjność na rynku pracy podnieść, nawet nietypowymi metodami. Ja np. mam tak, że zatraciłam zdolnośc skupienia się na książkach, filmach i rozumiem, że to w gonitwie myśli może też nie być łatwe. Moje wszystkie hobby są "on hold" w momencie, kiedy jest mi trudno. Ale co mogę polecić od siebie, to techniki relaksacji typu rozwiązywanie sudoku, kolorowanie, coś małego, co zajmie mózg i pozwoli mu skupić się na drobiazgach, na chwili obecnej. Wszelkiego rodzaju kreatywne zajęcia - polecam bardzo jakieś grupy robótkowe, malarskie, nawet jeśli nie wydaje Ci się, że masz talent. Wesoły nastrój, który panuje w takich miejscach, udziela się... :)
  13. Właśnie o Twoim partnerze pisałam, gdy mówiłam o rodzinie, bardziej niż o tej "domowej" W dorosłym życiu to partner jest dla nas największym oparciem i to bardzo cenne, że Twój Cię wspiera. Widać, że masz poczucie winy w stosunku do mamy i rodzeństwa. Myślę, że to jest duży problem. Nawet podświadomie możesz obwiniać się, że nie jesteś dla nich takim wsparciem jak powinnaś (wdrukowali Ci, że to egoizm). NIE. Nie uleczysz kogoś wbrew jego woli, są dorosłymi ludźmi. Masz swoje życie. Czas, żeby to oni wyciągnęli do Ciebie rękę. Na tym się skup. Co do znajomych, tak to właśnie jest, rzadko jest tak, że znajomi z dawnych czasów zostają na lata - ludzie się zmieniają. Kiedy tylko będziesz/będziecie w stanie postaraj się... zorganizować sobie nowych. Z pracy? W związku z hobby? (Pytałam skąd jesteś, bo sama bym się z Tobą spotkała, żeby Ci dać odskocznię... i sobie ) I staraj się kultywować te dwie znajomości, które zostały. Może jest tak, że pozostałe osoby nie mają czasu - wyciągnij rękę, zagadaj. Daj spokój dopiero, kiedy po kilku próbach nie będzie kontaktu z ich strony. I trzymaj się. Jesteś BOGATA - masz miłość dobrego człowieka.
  14. Witaj, Łukasz. Mam podobnie. Nie zdradziłam, ale też wpłynęłam na obecny stan mojego życia negatywnie. To, że jesteś tu, to już dużo. Będzie dobrze, w końcu. Pozdrawiam Cię.
  15. Jak są wyrozumiali to jest luksus ale gdy nie są to nie do końca.. Co przez to rozumiesz?
  16. Hmmm... a z jakimi/którymi "nie ma szans"? Zajęte, z kompletnie innej bajki, innej orientacji, bardziej walnięte od nas samych... ;-) to name a few
  17. Jest taka fajna angielska zasada "Fake it till you make it". Zacznij od uśmiechania się i zagadywania do ludzi dookoła. W sklepie, w autobusie. Powiedz sprzedawczyni w sklepie, że ma ładne paznokcie, a na pewno zrobi jej się miło :) Nie wiem, na co się leczysz, ale mnie to bardzo pomogło na fobie. To, że jesteś okropny fizycznie i psychicznie, jest w Twojej głowie... sama nie mogę przeskoczyć pewnych spraw, ale to jest przy tym tak błahe, że naprawdę nie warto tracić czasu na trwanie w tym stanie.
  18. Ze swojej strony mogę tylko polecić angażowanie się "na siłę" w zajęcia oferowane u Ciebie w miejscowości. Wychodź sam, jeśli nie masz z kim. Jak najwięcej angażuj mózg. Chodzisz na terapię grupową?
  19. Jesteś rencistą, uczysz się? Brzmisz mi na człowieka w depresji.
  20. No wiesz co? Jaja sobie robisz Owszem, może ważysz ciut dużo, ale to nadal nie jest wada wykluczająca. Wagę da się regulować. 168 cm wzrostu - nie jest to super wysoki mężczyzna, ale ja np. mam 158 cm. I przecież jest cała masa kobiet, które są niskie. Oczywiście, jeśli będziesz porównywał się do koszykarzy (bo nie do gwiazd Hollywood, oni bywają hmmm niewielcy wzrostem ), to kompleksy będą. Najlepiej sobie wmówić, że się jest brzydkim i koniec. Też tak miałam. Przeszło mi, kiedy ludzie przestali zapewniać na moje jęki, a zaczęli mówić: Tak masz rację Co do zainteresowań - winko i muzyka... już jest jakiś punkt zaczepienia ;-) Ale co, nie czytasz, nie oglądasz niczego? Przecież siedzisz np. na forum, to już jest coś więcej. Czym się zajmujesz zawodowo? To też Cię nie interesuje? Jest Ci więc potrzebna terapia... Każdy z nas ma traumy, większe lub mniejsze. I każdy walczy z nimi, jak umie. Też nie miałam w życiu różowo, zniszczyło mnie to mocno. Cały czas się leczę. Ale na szczęście wyszłam już z etapu mówienia, że jestem brzydka i gruba... i tak zjedzą nas robaki, a w życiu liczy się, żeby być dobrym człowiekiem.
  21. Jak to nie masz zainteresowań? Co w takim razie robisz w wolnym czasie - pijesz piwo przed blokiem? Jak widzę, jedno zainteresowanie już jest - psychologia, bo w końcu przebywasz na forum jej poświęconym. Uważasz, że nie masz zainteresowań, bo nie są spektakularne i modne? Przecież na pewno jest coś, co lubisz robić - tyle, że może nie da się tym lansować na facebooku. No dobrze, więc jak to wygląda? Skąd w Tobie przeświadczenie o braku atrakcyjności, tak konkretnie?
  22. Na 100% rzecz nie leży w wyglądzie. No chyba, że nie masz głowy... Stawiam, że uderzałeś do zbyt ambitnych celów (wyśrubowane standardy), albo celowo (podświadomie) do osób, z którymi nie było szans. Portale randkowe? Grupy zainteresowań? Brak standardów też nie jest dobrą cechą, niestety. Śmierdzi desperacją i czymś w rodzaju "nie jesteś dla mnie najlepsza, ale biorę cię, bo się trafiłaś". Naprawdę, warto czekać na tę właściwą osobę. Ale jak zamkniesz się w domu i oczekujesz gwiazdki z nieba za sam fakt istnienia (podświadomie, bo świadomie narzekasz, jaki to jesteś nieatrakcyjny), nie znajdziesz jej. Reasumując, lepiej było pójść do harcerstwa. Po dwóch latach miałbyś dziewczynę bez starań ze swojej strony specjalnych. Z ciekawości, skąd wzięły się właściwie Twoje kompleksy?
  23. Zaś tu się nie zgodzę, bo żadnej koleżanki nie spławiłem, bo przez całe życie żadnej koleżanki nie miałem. Żadnej która by chociaż chciała pogadać. A próbowałeś, czy tak jak ja czekałeś w kącie, a potem płacz? Naprawdę, tyle osób czeka na gest ze strony drugiego człowieka, a zakompleksionemu jest trudno uwierzyć, że akurat na jego... i marnuje sobie życie w głupi sposób. Tyle, że... znowu - pytanie, jak bardzo wyśrubowane masz standardy. Niestety obecnie masa chłopaków (a i mężczyzn) czeka na lasię z Instagrama, kompletnie ignorując normalne dziewczyny, bo biodra o cm za duże albo deska albo zbyt zwyczajna... Mam już swoje lata, więc dobrze znam te numery. Z drugiej strony, tacy i tak są chyba straceni - jeśli wezmą się za przeciętną dziewczynę, pociągają ją na dno, narzekając na jej wyimaginowane wady
×