Skocz do zawartości
Nerwica.com

Serafe81

Użytkownik
  • Postów

    42
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Serafe81

  1. Całkowity brak atrakcyjności fizycznej i intelektualnej, plus moje dotychczasowe doświadczenia (a właściwie zupełny ich brak) z płcią przeciwną. Będę brutalna kilka razy 1. Najmniej atrakcyjne jest właśnie takie podejście - o ja bidny, nic sobą nie reprezentuję! Wiem, trudno czasem wierzyć w siebie, ale sama po sobie zauważyłam, jak męczące i zniechęcające są kompleksy i mendzenie o nich w kółko (nawet, jeśli sądzisz, że tego nie robisz, na pewno robisz, stawiam co chcesz... znam to dokładnie). 2. Z moich doświadczeń wynika, że brak atrakcyjności fizycznej dla facetów, którzy się tak wyrażają, oznacza "brak atrakcyjności w oczach blachar jak z okładki Hustlera", za to niejednokrotnie spuścili po brzytwie, nawet półświadomie, koleżanki, które podkochiwały się w nich, lecz nie były laskami jak wyżej. Nie, nie chodzi o to, żeby zmuszać się do kogoś, kto nas obrzydza, ale "wieczni prawiczkowie" nader często mają bardzo skrzywioną optykę. Ponownie, znam osobiście i bardzo blisko.
  2. a jak zażywa czasem a nie "często" to już nie jest skreślony? Też jest. Dopuszczam "błędy młodości", ale nie szukanie takich wrażeń w wieku dojrzalszym. Po prostu wyklucza się to dla mnie z obrazem moralności, jaki powinien prezentować mężczyzna (i kobieta). Seks jest zbyt cenny. Purpurowy, dlaczego tak sądzisz? Jakie obiektywne przyczyny powodują, że uważasz, że nie możesz być w związku?
  3. Dlatego właśnie pytam o doświadczenia innych, bo nie radzę sobie z tym zupełnie, przerasta mnie to - mimo terapii. Może ktoś potrafi polecić rodzaj/nurt terapii, która pomogła albo jakieś własne techniki.
  4. Może doprecyzuję. Wiem, że moje obawy nie były słuszne, ale irracjonalnym zachowaniem doprowadzam do "zmęczenia materiału". Całkowicie normalne momenty, kiedy człowiek "chce być sam", które rozumiem w każdym innym kontekście, w tym wyolbrzymiam i przez to zniechęcam do siebie najwytrwalszych.
  5. Nawet jeśli faktycznie tak jest, to czy musi to być aż taka strata? Tak, w wypadku osoby, która jest moją prawdziwą miłością i dała mi ogromne szczęście, to owszem - jest to strata. Są ludzie mniej i bardziej ważni, tu gra toczy się o najważniejszą.
  6. Ja też dziś dołączyłam i dlatego jako pierwsza powiem Ci "cześć" :) Masz wielkie szczęście, że masz rodzinę. To luksus, który wielu nie jest dany. Pamiętaj o tym. Wiem, w chwilach zwątpienia człowiek sam nie wie, czego chce, ale wierność swoim wyborom to ogromna wartość. Jest jakaś przyczyna, dla której jesteście razem. Spróbuj porozmawiać z nim, jak moglibyście wzbogacić, ożywić Wasze bycie razem, wyjść dokądś, wyjechać - a może i nowi znajomi się znajdą? Sama mam problem "zamykania się w domu", znam ten ból. Na pewno zmuszaj się do trwania w dobrych dla siebie sytuacjach - a więc np. podjęcie zajęć terapeutycznych, o których piszesz. Jeśli trzeba, zaangażuj kogoś w pomoc Ci w wytrwaniu - niech zawiezie Cię do Centrum, na przykład. Skąd jesteś?
  7. Z perspektywy kobiety powiem, że mężczyzna, który zrobił coś takiego, jest skreślony jak dla mnie - podobnie jak ten, który zażywa często przygodnego seksu z przypadkowymi partnerkami, jest/był w układzie friends with benefits i podobne...
  8. ... każdą. Z uwagi na doświadczenia w pierwszym związku (długim i bardzo złym, z przemocą emocjonalną i fizyczną), do dziś (czyli już 20 lat...) czuję się niewarta niczego. Postrzegam każde odsunięcie się, choćby najnormalniejsze, jako symptom znudzenia mną i chęci odejścia. To generuje głupie, irracjonalne zachowania i oczywiście rzeczywiste odrzucenie. Patrząc na to z boku, sama wiem, że nie jest to normalne, ale nie umiem - mimo terapii - wytłumaczyć sobie, a przede wszystkim opanować tych zachowań. Czy ktoś z Was miał podobny problem i jak sobie z nim radził? Jest mi bardzo trudno, niszczę wszystko na czym mi zależy i nie umiem się z tego wydobyć.
  9. My_name, to kastracja, a nie rozmnażanie - mało to jest niechcianych kociąt? Po tym wstępie dodam, że jestem wielką kociarą, ale uwielbiam wszystkie zwierzęta.
  10. Mnie najlepiej koloruje się... w podróży. Tramwaj, pociąg... Jedyny minus to dziwne spojrzenia współpasażerów.
  11. Znam mężczyznę mocno uzależnionego od marihuany, zresztą właśnie zaczął palić po to, żeby zredukować fobie i depresje, na które cierpi. Obecnie pali już kilkadziesiąt lat i niestety - nie jest w stanie funkcjonować normalnie w relacjach międzyludzkich. Jednocześnie nie jest w stanie (nie chce) wyjść z nałogu, który co prawda poprawia mu nastrój na chwilę, ale summa summarum nasila jego lęki i alienację. Tego typu używki nie są moim zdaniem dla osób cierpiących na jakiekolwiek zaburzenia tego rodzaju. O ile zgadzam się z medycznym zastosowaniem np. w terapii bólowej, to zaburzenia psychiczne są inną półką.
  12. Przede wszystkim jestem zszokowana, że masz tak wspaniałych kolegów, którzy wtajemniczają Cię w tego rodzaju brudne sprawy. Właśnie z tego powodu tyle ofiar jest sparaliżowane strachem - są później wytykane palcami, przez kolejne lata nie będą w stanie normalnie żyć, bo zawsze znajdzie się jakiś "życzliwy", który nie pozwoli im zapomnieć o przeszłości. Dziewczyna na pewno ma straszliwą traumę; z tego, co piszesz, nie wiem, czy masz siłę, żeby uporać się z tym, co może kryć się w jej psychice - mówię z własnego doświadczenia. Dodatkowo omawiasz jej intymne sprawy z kolegami... strasznie to przykre. Jeśli myślisz o niej poważnie, przede wszystkim tego należy zaprzestać i zabronić tym osobom plotkowania na jej temat...
  13. Bardzo popularne w UK, u nas widzę kolorowanki w sklepach, ale jaka jest popularność tej metody relaksacji? Kolorujecie? Próbowaliście? Co myślicie?
  14. Serafe81

    Chce sie zmienic!

    I ja skorzystam z wątku, jeśli pozwolicie... głównie dlatego, że też - jakbym czytała o sobie. Mam już 35 lat i ciągle tracę w życiu kolejne rzeczy, osoby, przez ten paraliżujący lęk. Przejścia z przeszłości sprawiły, że cierpię też na zespół stresu pourazowego, powodujący, że w sytuacjach, które odbieram jako "odrzucenie" zachowuję się w sposób irracjonalny, który oczywiście generuje rzeczywiste odrzucenie. Jestem po kilku latach terapii. Niestety jedynym efektem jest na razie to, że rozumiem, skąd wzięły się te rzeczy i zachowania, ale nie potrafię nadal ich opanować, powiedzieć sobie, że nie powinnam się tak zachowywać. Myślę teraz o hipnoterapii, to dla mnie ostatnia deska ratunku - rozluźnienie umysłu i pogrzebanie w nim od podstaw. A miałam już terapię CBT, psychodynamiczną i mindfulness... Dochodzi poczucie upływającego czasu i związana z tym panika, oraz coraz większa niechęć do siebie, swojej psychiki - bo zdaję sobie sprawę, że jej wady powodują moją samotność, a nie potrafię sobie z nimi poradzić. Koło się zamyka. Moje postanowienie na ten rok, to stać się wreszcie dobrym człowiekiem.
×